Gabriel ma piegi, 175 cm wzrostu i dwa ustawienia - penis we wzwodzie i w stanie spoczynku. I jest lalką do seksu

"Nie czuję żadnej różnicy między seksem z męską lalką a żywym mężczyzną. No może oprócz tej, że mam pełną kontrolę" - to słowa dziennikarki, która przetestowała we własnej sypialni ręcznie robionego manekina do uprawiania seksu. Zdaniem ekspertów w ciągu 25 lat lalki do seksu będą normą.

Sinthetics to niewielka manufaktura w Los Angeles w Kalifornii. Osoby poważnie zainteresowane zakupem ich produktów mogą umówić się na zwiedzanie siedziby, przyjrzenie się produkcji i robionym przez nich sekslalkom. A jest co oglądać!

Gabriel (imię dostał po archaniele), Akira i William to mierzące 175 cm i ważące 45 kg seksmanekiny. Warstwa medycznego silikonu sprawia, że „manikiny” (jak nazywają je twórcy) mają jedwabistą skórę. Mają także - a może przede wszystkim - penisy.

Członki to odlewy naturalnych penisów, są więc łudząco podobne. Dzięki dwóm ustawieniom mogą być w stanie spoczynku lub erekcji. Panowie mają owłosione klatki piersiowe, włosy łonowe, pieprzyki, piegi, blizny. Mogą mieć także tatuaże.

Jak w serialu o sztucznej inteligencji

Sinthetics ma dwójkę współwłaścicieli - Bronwen Keller, która odpowiada za kontakty z klientami, koordynowanie zamówień i ich obsługę, oraz Matta Krivicke, który jest odpowiedzialny za projektowanie i wykonanie modeli.

Jeśli sekslalki kojarzą się wam z prymitywnymi dmuchanymi lalami z otworami w kluczowych miejscach, to produkty działającej od pięciu lat manufaktury pomogą zrewidować wasze wyobrażenia. Siedziba firmy przypomina serial „Westworld” o stworzonej dla rozrywki krainie zasiedlanej przez hosty - zaprogramowane roboty do złudzenia przypominające ludzi.

Na hakach pod sufitem wiszą gotowe odlewy, na podłodze stoją sarkofagi, w których leżakują przyszłe lalki. To modele, które już niedługo trafią w ręce swoich nowych właścicielek.

Kobiety wspólnie z projektantem ustalają wszystkie detale - wybierają kolor skóry i oczu, rysy twarzy, rozmiar i wygląd penisa (obrzezany, nieobrzezany, duży albo baaardzo duży). W cenie są jak najbardziej realistyczne detale i drobne niedoskonałości. Bujne owłosienie łonowe, delikatne na klatce piersiowej, duże usta, pieprzyki.

Niezmienne są wzrost i waga lalki. Wprowadzenie innowacji we wzroście sekszabawki niosłoby za sobą konieczność wzmacniania metalowej konstrukcji, a za tym poszłaby zbyt duża i niepraktyczna waga lalek.

Odcienie skóryOdcienie skóry Fot. Sinthetics.com

 Droga zabawa

Sinthetics nie miałoby szans na rynku, gdyby nie internet. To sieć dostarczyła im sławę (po pojawieniu się ich lalek na stronie Reddit padły firmowe serwery), klientelę i narzędzia do komunikacji oraz zapewniła anonimowość zainteresowanym zakupem.

Firma zaczynała od silikonowych kobiet - przeznaczonych dla mężczyzn. Ich produkty charakteryzują się idealnym odwzorowaniem podobieństwa do prawdziwych ludzi, miękkimi, wypełnionymi żelem piersiami i pośladkami.

W pewnym momencie Keller i Krivicke zorientowali się, że coraz więcej kobiet zaczyna interesować się ich ofertą. Wprowadzili więc do sprzedaży modele męskie przeznaczone dla pań.

Cierpliwość wystawiona na próbę

Ze względu na w pełni ręczną robotę i budowanie lalek wedle oczekiwań konkretnych klientów proces oczekiwania jest długi. Na niektóre modele należy czekać nawet rok. Dodatkowo należy mieć także zasobny portfel - najtańsza wersja kosztuje 6400 dolarów, najdroższy limitowany model Master Doll to wydatek rzędu 180 000 dolarów. Matt Krivicke z przyjemnością realizuje najbardziej zwariowane prośby. Dla fetyszysty damskich stóp stworzył stopę uciętą nad kostką z waginą umiejscowioną w miejscu odcięcia.

Kto kupuje produkty firmy? - Najwięcej zamówień przychodzi z republikańskich, bardzo konserwatywnych stanów - Teksasu, Minnesoty, Michigan - śmieje się współwłaścicielka firmy. - Ze stanów, w których nie wypada robić „brzydkich rzeczy” - dodaje. - Nasi klienci to nie są jakieś dziwolągi, fani perwersji, dziwaki - dodaje.

Jak to działa?

Niezbyt wiele posiadaczek męskich lal chce się pokazać i publicznie opowiedzieć o swoich doświadczeniach. Wyjątkiem jest gwiazdka porno Jessica Ryan. Przyznaje, że pozostaje w związku na odległość, a organizowanie sobie osób na seks z doskoku jest trudne, wyczerpujące i wiąże się z ryzykiem. Jakim?

Takim, że mężczyzna, z którym tylko uprawia seks, zakocha się w niej. Zdaniem Ryan posiadanie sekslalki wiele ułatwia. Jest nawet prostsze i przyjemniejsze niż randka na Tinderze. - Niektórzy zarzucają, że to odhumanizowanie seksu, ale w moim odczuciu to uczłowieczenie zabawki.

SekslalkiSekslalki Fot. Screen Vice/YouTube

Seksualną sprawność Gabriela przetestowała też dziennikarka pisząca do „Vogue” i „Vice” - Karley Sciortino. Jej wrażenia? - Gabriel wygląda jak żywy człowiek, który po prostu nie wchodzi w interakcje.

W teście seksu także wypadł rewelacyjnie: - W ogóle nie czułam różnicy, oprócz tej, że to ja miałam pełną kontrolę, a on był zupełnie pasywny - podsumowała wrażenia dziennikarka.

 

Dr Trudy Barber z Uniwersytetu z Portsmouth, która doktoryzowała się z zagadnienia „Komputerowej fetyszyzacji i seksualnej futurologii”, uważa, że za 25 lat obecność takich lalek w naszych sypialniach będzie normą. - Jesteśmy zajęci swoim życiem, zawieszeni w technologiach - powiedziała. Jej zdaniem roboty sprawiają, że w przyszłości prawdziwe związki staną się bardziej cenione i ekscytujące.

Więcej o: