Pierwszy opis sytuacji, która spotkała włoską piosenkarkę Emmę Marrone, był krótkim filmem z portalu PlayGround+ i pokazywał szokujące sceny (wyświetlono je już ponad milion razy). Oto na scenie tancerz „dobiera” się do wokalistki, która gwałtownie reaguje na jego zaloty. Publika zaśmiewa się do łez. Piosenkarka coraz bardziej się denerwuje, tancerz ostrzej narusza jej granice, obmacując ją, gryząc w pośladki, napierając na jej ciało. Gawiedź zarykuje się z widowni.
Napisy informują:
„Piosenkarka Emma Marrone padła ofiarą molestowania seksualnego ze strony tancerza podczas próby programu dla stacji Canale 5. Stacja, która należy do koncernu Mediaset, upowszechniła nagranie w swoich mediach społecznościowych, nazywając wypadki „żartem”. Wideo, które normalizuje kulturę gwałtu i tylko dla jego twórców było śmieszne”.
Rację mają piszący w komentarzach, że wideo pokazuje sytuację wyrwaną z kontekstu. Rzeczywiście są w nim zmontowane trzy sytuacje oraz trzy różne narracje. Wokalistka wiedziała, że ma próbę i śpiewa w otoczeniu tancerzy. Tancerz wiedział, że ma udać, że Marrone obłapia i obmacuje, wychodząc daleko poza standardową choreografię.
Tancerz robił to, bo jego gra miała na celu "wkręcić" znaną i popularną we Włoszech Marrone. I to właśnie sytuacja rodem z odcinka „Mamy cię” stanowiła oś programu „Amici de Maria de Filippi”, talent show nadawanego we włoskiej telewizji już od 16 lat.
Śmiechy pokazane na filmiku były reakcją na telewizyjny prank (żart, nabranie kogoś), a jedną z osób śmiejących się była także goszcząca na widowni i oglądająca swój „wkręt” Emma Marrone. Czego w montażu nie uwzględniono. Tyle gwoli wyjaśnienia.
Emma Marrone, nie widziała, że jest wkręcana. Podczas sceny molestowania była zaskoczona, mimo to starała się zachować zadziwiający spokój. I zrobiła absolutnie wszystko, by w stanowczy i kulturalny sposób dać wyraz swojemu niezadowoleniu.
Przy pierwszej niewygodnej dla siebie sytuacji - śpiewając - zwróciła uwagę tancerzowi. Przy kolejnych odpychała jego rękę, aż w końcu popchnęła go i przerwała próbę. Wyraźnie i konsekwentnie zgłaszała swój sprzeciw. Od początku miała także wsparcie choreografa, który próbował zapanować nad rozerotyzowanym tancerzem.
Emma Marrone Fot. Screen Facebook.com/AmicidiMaria
We Włoszech ta sytuacja wywołała z jednej strony oburzenie, z drugiej głosy nawołujące do potraktowania jej z przymrużeniem oka. Prowadząca program „Amici” Maria Filippi zbagatelizowała sprawę, twierdząc, że:
„Jeśli ktoś uważa, że to było molestowanie, to świat stanął na głowie”.
W dzienniku „Corriere della Sera” z kolei napisano, że:
„Żart poszedł za daleko, ale i reakcja wokalistki była zła”.
Cristina De Lia z fundacji „La Malafemmina” wystąpiła z petycją o zwolnienie z pracy twórców programu. Jej zdaniem we Włoszech istnieje ogromny problem molestowania i agresji wobec kobiet. Według badań Istat jedna na trzy Włoszki doświadczyła w swoim życiu przemocy. Młodzi Włosi uważają także, że przemoc wobec kobiet może być uzasadniona miłością lub sprowokowana przez strój lub zachowanie kobiety.
Można było zaaranżować inną, naprawdę zabawną sytuację, w którą wokalistka zostałaby wkręcona. Przemoc wobec ludzi, dzieci, zwierząt, przekraczanie granic ciała, napastowanie i molestowanie powodem do żartów być nie powinno. Ani w telewizji, ani w życiu. I tu rację ma Cristina De Lia z „La Malafemmina”, która uważa, że obśmiewanie molestowania na wizji normalizuje takie zachowania. I nawet jeśli weźmiemy pod uwagę włoski kontekst kulturowy, to sygnały wysyłane przez Emmę Marrone były zrozumiałe w każdym języku, w kontekście i poza nim.