Ostatnie obserwacje, rozmowy z własnym i zaprzyjaźnionymi mężami skłoniły mnie do przemyśleń w temacie pragnień kobiet. Znudziło mnie wysłuchiwanie, że zrzędzimy, że nie sposób domyśleć się, o co nam chodzi.
Dziś będzie krótko, bo wiem, że jak będzie długo to i tak nie przeczytacie. Będzie także w punktach, żebyście mogli to sobie skategoryzować, podkreślić lub wykreślić i żebym już nie słyszała więcej, że nas się nie da ogarnąć, czytaj: zrozumieć.
Na wstępie mam dla was świetną wiadomość. Nie chcemy, żebyście byli księciem na białym rumaku pojawiającym się w promieniach słońca i zasłaniającym swą napakowaną piersią nasze słabe jestestwo. Czego zatem pragniemy?
Łatwizna, co nie? Po prostu jak komunikuję, że syn potrzebuje nowych butów, chciałabym iść do kina, nudzi mi się lub przeczytałam świetny artykuł, to ty oderwij wzrok od telefonu, skup się i zareaguj. Jeśli tego nie zrobisz, będę musiała to powtórzyć ten sam komunikat cztery razy, a ty stwierdzisz, że zrzędzę.
Nie jesteśmy parą znajomych ani spółką z ograniczoną odpowiedzialnością, której głównym celem jest nakarmić potomstwo, zapłacić rachunki, gromadzić aktywa czy pasywa, inwestować czy ogarniać logistykę. Zadzwoń bez powodu, wyślij SMS-a bez kontekstu, weź za rękę bez podtekstu. Nie oczekując nic w zamian. To bywa trudne, wiem, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Krytykanctwo mamy we krwi, ale naprawdę uwaga, że jem już trzecie ciastko albo za wolno zmieniam pas nic nie wnosi, a wręcz odwrotnie, wszystko psuje. Jak będę potrzebowała doradcy, dietetyka lub instruktora to znajdę sobie go na mieście, w domu chcę czuć, że jestem taką, jaką mnie chcesz. W końcu nasz związek nie wynika z umowy kastowej pomiędzy rodami, a naszej wolnej woli.
Tak, tak, wiem, pamiętam jak dziś, powiedziałeś, że mam piękne oczy na drugiej randce. Pewnie nic się nie zmieniło, ale wy jesteście wzrokowcami, a my opieramy się na percepcji słuchowej. Nie, nie da się tego zmienić. Nie panikuj, stworzenie nawyków trwa do sześciu tygodni, więc spróbuj nawykowo, mówienie komplementów nic nie kosztuje.
SZUKASZ SPOSOBU, BY NAPRAWIĆ SWÓJ ZWIĄZEK? TEN TEST POMOŻE ZDIAGNOZOWAĆ WASZĄ RELACJĘ>>>
Najbardziej sexy jest dystans do siebie i umiejętność śmiania się z samego siebie. Spokojnie, to cię nie przerasta, rozluźnij pośladki;-).
Naprawdę już się nasiedziałeś w pracy przy biurku, w samochodzie w korkach. Ożywione życie po godzinach sprawia, że czujesz, że żyjesz, a wspólne hobby ożywia pożycie seksualne (przynajmniej tak twierdzą amerykańscy naukowcy, a ja im wierzę).
Zakochana para Fot. inda yvonne/CC BY-NC-ND 2.0/Flickr.com
Rutyna to zabójca każdego związku, a budowanie napięcia i obmyślanie naprawdę niewyszukanych niespodzianek może być drogą przez piekło. Zwłaszcza, jeśli zaprojektujesz sobie, że nasze życie to płacenie rachunków i czekanie na weekend. Nie wszystko musi być romantyczne, może być pikantne, zabawne… dasz radę!
O czym? O wszystkim! O tym, że cię Nowakowski wkurzył, że sąsiedzi zastawili wjazd do garażu też, o książce, którą właśnie czytasz, o artykule w gazecie branżowej - nawet jeśli nikłe szanse, że zrozumiem jego zawiłości. Nie zatapiaj się w sobie, nie zasklepiaj się w ciszy. Wiem, że nie jesteś tak gadatliwy jak ja, nie oczekuję ploteczek bulwarowych, ani tego, że nowa kreacja Victorii Beckham skłoni cię do pogaduszek (chociaż skomentować mógłbyś), ale wolty na snowboardzie Stale‘a Sandbacha możemy razem obczaić. Naprawdę.
Empatia to nie jest zupa z Azji. Po prostu, jak leżę zwinięta w pół i wirus rota szarpie moje wnętrzności, nie mów, że mi zazdrościsz, bo zrzucę te parę deko, które wpadło mi przez weekend. Gdy mam comiesięczny okres, który jest dla ciebie wyższą abstrakcją, to bardzo docenię, jeśli zrezygnujesz ze swojego wyjścia z kumplami na piwo czy na ulubiony trening, a zamiast tego dzieci ogarniesz i leki przeciwbólowe mi podasz.
Tak, wiem, już słyszę te wszystkie komentarze, że powyższe punkty to stronnicze, jednostronne, egoistyczne farmazony, bo przecież wy też macie swoje pragnienia, a my ich nie realizujemy.
Wy macie słuchać, dbać, akceptować, chwalić, uwodzić, a my i tak tego nie docenimy, bo jesteśmy takie, owakie i jeszcze inne. Zapewniam, że nie urodziłyśmy się zrzędami, tak jak wy nie przyszliście na świat z telefonem przyklejonym do dłoni. Dyskusja o tym, kto bardziej, mniej, częściej jest jak nierozstrzygalny dyskurs o tym, co było pierwsze: jajko czy kura, więc porzuć ją zanim się zacznie, a ja strzelę focha, że ty nic nie rozumiesz, bo nie o to chodziło.
Proszę bardzo. I nie ma za co.
Wpis pochodzi z bloga "Chodzi nam po głowie", tworzonego przez Martę i Katarzynę.