Związki, w których partnerów dzieli duża różnica wieku, mają wiele zalet, ale i sporo pułapek. Wiążąc się z mężczyzną dużo od siebie starszym, kobieta przeskakuje pewien etap w życiu - z młodej dziewczyny staje się dorosłą i odpowiedzialną kobietą, która u boku męża zmaga się z problemami dnia codziennego (dom, praca, wspólna przyszłość). Na początku taka zmiana może być ekscytująca - starszy partner imponuje dojrzałością i stwarza poczucie bezpieczeństwa. Jeśli poza dojrzałością ma też inne zalety, które czynią z niego interesującego człowieka, fascynacji może w związku starczyć na wiele lat. Czasem jednak, gdy opadną pierwsze emocje, okazuje się, że życie u boku starszego partnera jest dla dziewczyny po prostu nudne - traci ona zainteresowanie mężczyzną i seksem, tęskni do innych doświadczeń, stylu życia typowego dla swojego wieku. Aby do tego nie doszło, warto pamiętać o jednym: on zakochał się w twojej młodości, ty w jego dojrzałości. Nie starajcie się do siebie upodobnić. Nie rezygnujcie z własnych zainteresowań, przyjaciół, planów. Pielęgnujcie to, co tak was w sobie podniecało.
Kobieca bielizna podnieca większość mężczyzn i jest to zupełnie normalne
- w końcu jej zadaniem jest podkreślenie i upiększenie intymnych części ciała. O fety-
szyzmie mówimy dopiero wtedy, gdy jakaś rzecz - np. element ubioru - jest niezbędna
do uzyskania satysfakcji seksualnej. Jeśli więc mężczyzna szczytuje tylko wtedy,
gdy jego partnerka ma na sobie czarne pończochy, można go uznać za fetyszystę. Sama podatność na określony fetysz nie jest jednak niczym złym. Problem pojawia się wtedy, gdy człowiek w pogoni za swoim fetyszem miewa choćby najmniejsze pokusy agresywnego zachowania wobec innych, np. chciałby obcą kobietę siłą rozebrać na ulicy, żeby zobaczyć jej bieliznę. Wówczas konieczna jest terapia u specjalisty.
Wbrew pozorom zbliżenie zakończone wytryskiem nie jest równoznaczne z uczuciem satysfakcji. Wiedzą o tym panowie, którzy po orgazmie, zamiast rozluźnienia, odprężenia i zadowolenia, odczuwają niechęć, są smutni, podenerwowani, a nawet poirytowani. Przyczyny tego mogą być różne, zwykle jednak dotyczą sfery podświadomości. Mężczyzna może mieć na przykład głęboko zakorzenione negatywne nastawienie do seksu i po prostu nie być w stanie w pełni się nim cieszyć. Dotyczy to zwłaszcza ludzi wychowanych w środowisku, w którym seks uznawano za coś złego, brudnego, niemoralnego.
Bywa i tak, że za brakiem uczucia satysfakcji stoi nieuświadomiony brak akceptacji konkretnej partnerki - "to nie jest kobieta, z którą tak naprawdę chcę być". Tak czy owak
bez fachowej pomocy się tu nie obędzie. Nikt z nas nie potrafi przecież sam dotrzeć
do sedna swoich podświadomych zahamowań ani też się ich pozbyć.
Szukanie punktu, który ma gwarantować orgazm, wydaje mi się ogromnym nieporozumieniem. Żadna kobieta nie ma w sobie jakiegoś magicznego guzika, którego naciśnięcie wyzwala w niej fale nieziemskiej rozkoszy. To, czy jest w stanie cieszyć się seksem, zależy od wielu czynników - od tego, czy akceptuje siebie i swojego partnera, czy zna swoje ciało, czy potrafi się zatracić we wzajemnej bliskości, być jednocześnie czułą i bezwstydną. Zależy to w dużej mierze również od jej partnera. Dobry kochanek to mężczyzna, który rozumie, że aby dać kobiecie przyjemność, musi zająć się nią całą, wczuć się w jej potrzeby, poznać jej duszę i ciało, by wiedzieć, jak pragnie być pieszczona. To dużo trudniejsze niż naciskanie guziczka, ale o ileż bardziej fascynujące...