Biuro zostało powołane przez ministra zdrowia w 1993 razem z Biurem d.s. Aids i Biurem d.s. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Naszym głównym zadaniem jest ograniczenie popytu na narkotyki. Odkąd Polska należy do Unii Europejskiej, współpracujemy z EMCDA (european monitoring centre of drug and drug addiction) prowadząc badania nad stylem zażywania narkotyków wśród Polaków. Prowadzimy kursy dla terapeutów, pomagamy leczyć i rehabilitować osoby uzależnione. Jednak główny nacisk kładziemy na edukację publiczną. Współfinansujemy wyłonione w drodze konkursu projekty organizacji pozarządowych i realizujemy swoje własne. Jednym z nich jest właśnie kampania "Bliżej siebie - dalej od narkotyków".
Rzeczywiście. Można powiedzieć, że to nic nowego. Ale śledząc efekty edukacji daje się zauważyć, że ludzie, choć coraz więcej wiedzą, rzadko zmieniają zachowanie. Na przykład wszyscy jesteśmy świadomi szkodliwości palenia i przekraczania dozwolonej prędkości a robimy to nadal. Nam zależy nie tylko na informowaniu, ale przede wszystkim na zmianie zachowań.
Przyglądaliśmy się badaniom nad osobami uzależnionymi szukając tzw. czynnika chroniącego. Okazało się, że ten czynnik jest w rodzinie. Ale co takiego w niej jest, że zapobiega sięganiu po narkotyk? Okazuje się, że są to dobre relacje, bliska więź i przede wszystkim rozmowa.
Większość rodziców myśli, że jeśli codzienną walką o byt zapewnia dziecku jedzenie i szkołę, to wystarczy. A dzieci oczekują raczej zainteresowania i fizycznej obecności mamy i taty. Rodzicom często się wydaje, że ich nastolatek jest niechętny do rozmowy, dlatego jej unikają, tymczasem choćby próba rozmowy daje dziecku poczucie, że ktoś jest nim zainteresowany i wyraża gotowość kontaktu a to bardzo ważne. W sytuacji kryzysowej, młodzież potrzebuje pomocy. Na myśl o rodzicach, naturalnych przecież opiekunach, myśli "O nie, tylko nie oni!". Tak jest niemal zawsze gdy pojawi się u dziecka problem z narkotykami.
Bo młody człowiek boi się reakcji rodzica. Trudno mu jest ją przewidzieć, bo może nigdy wcześniej o narkotykach nie rozmawiali. Naszą kampanią chcemy rodziców ośmielić do takiej rozmowy. Profilaktyka uzależnień odbywa się de facto w czterech ścianach domu. My możemy podsunąć rodzicom poradnik, terapeutę, adres mailowy poradni, telefon zaufania, ale nie zastąpimy rozmowy.
To prawda. I to nie szkodzi. To jest akurat moment, w którym mogą się do swojej niewiedzy przyznać i po prostu zapytać dziecko o narkotyki. Nawet lepiej żeby nie próbowali udawać ekspertów czy używać slangowych nazw narkotyków. To sztuczne i może przynieść odwrotny efekt.
Ale nim to się stanie muszą uwierzyć, że to jest problem, który ich dotyczy. A dane są alarmujące. Połowa młodzieży przynajmniej raz w życiu spróbowała marihuany. Prędzej czy później każde dziecko stanie przed taką propozycją. Pytanie tylko, czy będzie uzbrojone w argumenty i z poczuciem wsparcia rodziny, czy tylko poddane presji rówieśników.
Pewnie. I rodzice muszą o tym pamiętać gdy interpretują zachowania swoich dorastających dzieci, że to nie arogancja a etap rozwoju. Muszą próbować je zrozumieć i się do nich zbliżyć. Wśród młodzieży uzależnionej od narkotyków można znaleźć dwa typy: są to albo osoby nadmiernie przez rodziców kontrolowane, albo te, które miały nieskrępowaną niczym wolność. My zachęcamy do trzeciego wyjścia, gdzieś pośrodku. Nie bądź policjantem ale nie bądź też "brat łata".
Rodzice postrzegają używki przez pryzmat prawa. Jest alkohol i papierosy - legalne oraz narkotyki - nielegalne, czyli złe i kojarzące się ze światem przestępczym. Jeśli dziecko wróci pijane, rodzic to przełknie, bo alkohol jest elementem jego kontekstu kulturowego, jeśli natomiast znajdzie u dziecka fifkę, zareaguje nieadekwatnie, często histerycznie. Tymczasem młodzież patrzy na to zupełnie inaczej - i to i to są używki. Zresztą najnowsze badania wskazują na mieszany model konsumpcji, tzw. politoksykomanię. Oznacza to, że młodzież miesza na przykład wódkę z amfetaminą czy z lekami - substancjami niby legalnymi, ale zdobytymi bez recepty.
W rodzinie powinny być wspólnie przestrzegane zasady. Jeśli więc wymagamy od dziecka stronienia od używek, sami powinniśmy dawać mu taki przykład. Szczególnie, że młodzież w tym wieku widzi wszystko czarno-biało i każdy fałsz natychmiast wyłapie. Do tego należy pamiętać, że w zdrowej rodzinie rodzic musi zapewnić dziecku poszanowanie intymności i indywidualności, zachować dyskrecję powierzonych mu tajemnic i obdarzać dziecko zaufaniem.
Przede wszystkim zweryfikuje swoje fałszywe przekonanie, że ten problem jego rodziny nie dotyczy. Może pojawić się uczucie kompletnej klęski: "Przegrałem jako rodzic!". Na pewno pojawi się strach, a ten rodzi agresję. Tymczasem tym, co jest najbardziej potrzebne, jest spokój. Nie można dać się uwieść spontanicznej reakcji, ani też popaść w sztuczność: "Będę dyplomatą". Trzeba się zdobyć na szczerą rozmowę i nie odrzucać od razu tłumaczeń dziecka. Rodzic musi wiedzieć, że tą jedną rozmową sprawy nie zakończy. Ten problem trzeba na stałe włączyć w sprawy rodziny i go stale monitorować.
Jeśli rodzic nie wie, jak się zachować, jeśli traci głowę, niech najlepiej zadzwoni na nasz telefon zaufania. Bardzo łatwo jednym fałszywym ruchem stracić autorytet u dziecka, a będzie nam on bardzo potrzebny jeśli chcemy pomóc.