- Niektóre wiedzą i dlatego wiążą się z żonatymi, ponieważ taki układ jest dla nich bezpieczny. One nie chcą być z nikim za blisko, a taki mężczyzna daje gwarancję, że nie zwiąże się z nimi do końca.
- W sensie deklaracji tak jest. Ale rzeczywistość wygląda inaczej. Są atrakcyjne kobiety, które deklarują chęć bycia z drugą osobą, a pozostają samotne, chociaż wydaje się, że nie ma żadnego powodu, który odpychałby od nich faceta, a wręcz istnieje parę, które by go przyciągały. Na taką kobietę działają dwie siły: jedna świadoma, która mówi: chcę, chcę, i druga, która mówi: uważaj, uważaj. Kiedy te siły mogą się wypośrodkować? Na przykład w związku z mężczyzną, który jest zajęty. To idealny partner. Wydawać się to może dziwne, ale często w każdym z nas jest pewien rodzaj konfliktu, czyli jedna siła pcha nas w jedną stronę, a druga w przeciwną. I tu dochodzimy do pytania o źródła konfliktu w człowieku. Znane są rodzinne historie o miłości, która skończyła się tragicznie: pradziadek poszedł na wojnę i nigdy już nie wrócił. Gdzieś na nieświadomym poziomie utożsamiamy się z naszą opłakującą męża prababką i stwierdzamy: lepiej już z nikim się nie zwiążę, niż gdybym miała przez całe życie być w żałobie.
- One kochają nad życie. Jeśli je o to spytasz. Ale gdy zwiążą się z kimś na stałe, słyszymy: ten związek jest taki nijaki. A poprzedni był taki wspaniały. Tylko, że ten poprzedni był taki wspaniały, powiedzmy, w środy po południu i przez tydzień na szalonych wakacjach. A ten jest taki letni, bo jest na co dzień.
- Na poziomie świadomym to im nie odpowiada. Ale gdybyśmy popatrzyli, jak układają sobie życie, to trzeba uznać, że jest w nich jakaś siła, która mówi: "tak jest dobrze". A jeśli będzie inaczej, będzie za dużo, za mocno.
- Może się tak wydawać. To oczywiste, że gdy dwoje ludzi decyduje się na jakiś układ, musi on obu stronom pasować. Tak więc może być względnie stabilny (będzie trwał latami), ale będzie zbudowany trochę na wewnętrznym konflikcie każdej z tych osób.
- To są kobiety walczące.
- To nie jest takie proste. Jeżeli żonaty mężczyzna wchodzi w inny związek, to daje sygnał, że jego pierwszy związek być może nie jest trwały, że być może jest tylko formalny, a emocjonalnie ułomny,
i rozważa, czy z niego nie zrezygnować. Statystyka mówi, że jeżeli w pierwszych dwóch latach romansu partner nie wyjdzie ze stałego związku, to szanse, że wyjdzie z niego kiedykolwiek, są bliskie zera. Jeżeli romans trwa dłużej niż dwa lata, pewnie tak już zostanie. Ale scenariusz, że żonaty mężczyzna rozwiódł się i wszedł w nowy związek, też się zdarza.
- Myślę, że tak bywa, ale bardzo rzadko. Gdyby przyjrzeć się preferencjom w wyborze partnerki, sprowadzają się one często do tego, że mężczyzna na poziomie nieświadomym wybiera kobietę, która daje duże szanse, że urodzi mu zdrowe dzieci. A jaka jest w różnych kulturach percepcja kobiety w odniesieniu do mężczyzny? Generalnie taka, że mężczyzna powinien dzieciom zapewnić szanse przetrwania. I jeżeli to były kultury, w których chodziło o siłę fizyczną, musiał mieć takie cechy fizyczne, które przetrwanie zapewnią. Ale jeżeli mówimy o kulturze zachodniej, to ta siła czasem wiąże się z pieniędzmi. Dla tych kobiet atrakcyjny mężczyzna oznacza takiego, który daje poczucie bezpieczeństwa ekonomicznego, a tym samym spełnia potrzeby psychiczne.
- To dotyczy tak samo kobiet, jak i mężczyzn. Jest tu element ryzyka, jest też element potwierdzania własnej wartości - póki on nie jest mój, to jest atrakcyjny, a jak już jest mój - to mnie nie interesuje. A kiedy on traci na atrakcyjności, szuka się następnego obiektu.
- Tylko do pewnego stopnia. Ona twierdzi, że nie zależy jej na papierze, ale na tym, żeby się kochali. Ale choć jej nie zależy na legalizacji, to czasami dramatycznie będzie chciała go mieć tylko i wyłącznie dla siebie, na przykład przez dwa dni. A to powoduje podstawowe życiowe trudności, gdyż ta oficjalna żona nic nie wie o kolorowym związku męża. Tak więc dla tego mężczyzny jest to sytuacja lawirowania na burzliwych wodach. I zaczynają się rafy.
- To jest przedsięwzięcie ryzykowne dla obu stron, które biorą w nim udział. To gra o bardzo wysokim poziomie ryzyka. I na dłuższą metę znacznie częściej się przegrywa, niż wygrywa. Ale dzięki niej można wysnuć wnioski nie o partnerze, nie o świecie, tylko o sobie - czego mnie to uczy, jaki lub jaka jestem. I to tak naprawdę są jedyne korzyści tej gry.