Wstydzimy się wstydzić i dlatego wypieramy wstyd. A ponieważ nasze życie seksualne (i jego brak) jest sprawą szczególnie wstydliwą, to najczęściej trudno się do tego uczucia dostać. Zamykamy na klucz tę część naszego myślenia o sobie, ukrywamy je zarówno przed sobą, jak i przed innymi, dlatego niewiele o nim wiemy i nie jesteśmy w stanie zająć się jego uzdrawianiem. Tym bardziej że często przyczyna, jaka go uruchamia, jest drobna i błaha, a ciągnie za sobą wstyd nagromadzony od dzieciństwa. I nagle niewinna uwaga, choćby na przykład:
"O, jaki masz okrągły brzuszek", przypomina dawne i nowsze zawstydzenia związane z niedoskonałością własnego ciała. I już pojawiają się myśli: "Jestem nieatrakcyjny", "Mam wstrętne ciało", "Tak naprawdę to on mnie nie chce"i tysiące podobnych. Powtarzamy sobie takie samozawstydzające stwierdzenia i w ten sposób "spirala wstydu"(jak nazywają ten mechanizm najwięksi bodaj znawcy tego uczucia - amerykańscy terapeuci Patrycja i Ronald Potter-Efron) wciąga, wsysa coraz głębiej.
Wstyd ma swoje dobre i złe strony, bywa konstruktywny, a wtedy:
chroni prywatność i intymność
wyraźnie zaznacza granice pomiędzy nami a innymi ludźmi.
Chyba każdy nieraz z przerażeniem wyobrażał sobie, co by było, gdyby z powodu czyjegoś gadulstwa różne informacje o naszym życiu seksualnym przedostały się do tzw. szerokiej opinii. Skóra cierpnie, nieprawdaż? Poza tym wstyd potrafi być sprężyną rozwoju - to też wynikająca z niego korzyść. Jeżeli ktoś się wstydzi, że czegoś nie potrafi albo rozmija się ze swoimi zasadami, to może pchnąć go do działania. I w sferze seksualnej widzimy, jak desperacko pary i pojedyncze osoby próbują wprowadzać udoskonalenia i reformy.
Ze wstydem destrukcyjnym, który nas zagarnia i na który nie mamy wpływu, łączy się:
bolesna świadomość własnych braków, która każe nam myśleć o sobie wszystko, co najgorsze;
brak szans na poprawę, bo jak może nagle stać się dobry w łóżku ktoś, kto jest beznadziejny?
pytania: "Czy jestem naprawdę męski?" albo "Czy jestem kobieca?", i przekonanie, że "nie zasługuję na miłość.
Tak więc we wstyd związany ze sprawami seksualnymi uwikłane są bardzo poważne problemy z postawą wobec siebie samego. Nieżyczliwą, krytyczną, dołującą. Nie stało się tak przypadkiem: zawstydzanie zaczęło się dawno, kiedy byliśmy małymi dziećmi i opinie z zewnątrz przyjmowaliśmy jako prawdy absolutne. W dodatku działo się to nie zawsze czytelnie. Większość reakcji ważnych osób (matki, ojca, nauczycielek) polegała na niedomówieniach, jakichś niewyraźnych minach czy gestach. Ktoś nagle milkł, dziwnie patrzył, zmieniał temat. Dlatego do dzisiaj trudno nam zebrać myśli, jasno zobaczyć i opowiedzieć, czego i w jaki sposób się wstydzimy.
Ponieważ to uczucie jest bardzo dojmujące, trudne do zniesienia, wszyscy mamy tendencję do bronienia się przed nim. A więc:
zaprzeczamy mu, usuwając wstyd z pola widzenia, odcinając się i wreszcie w ogóle go nie zauważając;
wycofujemy się, unikając miejsc, ludzi, sytuacji, w których może pojawić się wstyd;
wywyższamy siebie, poniżając innych, żeby poczuć się lepiej na ich tle;
zamieniamy wstyd w złość, która bardzo skutecznie odciąga od niego naszą uwagę;
wreszcie staramy się działać tak perfekcyjnie, żeby nic nie można było nam zarzucić.
Wszystkie te sposoby albo nas ograniczają, zmniejszając tym samym możliwość uzyskania satysfakcji seksualnej, albo oddalają nas od ludzi, zwłaszcza bliskich. Jest jeszcze jeden sposób - nałogowe zachowania, które powodują znieczulenie na wstyd. Najczęściej jest to picie alkoholu: człowiek przestaje być zupełnie przytomny, a to nie ogranicza się przecież do sfery seksualnej. Zatrważające jest to, jak często "ten pierwszy raz" był związany z upiciem się, jak często dorośli wspomagają się alkoholem i jakie niebezpieczne są konsekwencje tego sposobu uciekania przed wstydem, skojarzonym i z narastaniem wstrętu u drugiej osoby, i z przemocą seksualną...
Co pomaga w uzdrawianiu niszczącego wstydu? Dałoby się o tym napisać całe tomy, ale jest też odpowiedź w pigułce: szczerość i bliskość. Znam mnóstwo par, które podjęły taką decyzję: zaryzykujemy, będziemy mówić sobie o tym, co przeżywamy naprawdę, a nie uciekać. Odsłonimy przed sobą trudne momenty swojej seksualnej biografii, podzielimy się swoimi potrzebami i marzeniami. I okazało się, że to - jeśli robione wspólnie - ogromnie zbliża, ociepla związek, tworzy wrażenie lekkości jak po zrzuceniu ogromnego balastu. A przede wszystkim daje poczucie nieskrępowania i swobody, co bezpośrednio wpływa na to, jak dobrze jest partnerom ze sobą.