Czy wierzy pani w diabła? - zaczepiam młodą blondynkę, wychodzącą ze stacji warszawskiego metra przy placu Wilsona. - No wie pani, takie pytanie! - oburza się, ale po chwili dodaje. - Wierzę, choć uważam, że diabły siedzą w piekle i chyba rzadko się w nasze ludzkie sprawy mieszają - szybko się oddala.
Chwilę później udaje mi się namówić do odpowiedzi przechodzącego 40-latka z kitką. - Nie, nie wierzę w diabła. Nie zastanawiałem się dlaczego, ale myślę, że sami sobie tego szatana wykombinowaliśmy, żeby usprawiedliwić zło, które jest w człowieku. Tak po prostu jest wygodniej. Jest na kogo to wszystko zrzucić - uśmiecha się cynicznie.
Dopadam jeszcze studenta i starszą kobietę. Chłopak nie wie, czy wierzy, twierdzi, że jest za młody i że właśnie przeżywa kryzys wiary. Kobieta oburzona odpowiada - A dlaczego mam wierzyć w diabła? Dla mnie niebo, piekło to pojęcia względne. Może, po śmierci, jest jakaś przechowalnia dla złych dusz, ale diabły tu na ziemi? To zabobon i tyle! - prawie krzyczy.
Jest pierwszy czwartek miesiąca. Na warszawskim Żoliborzu, nieopodal placu Wilsona, w wypełnionym po brzegi kościele Dzieciątka Jezus, trwa msza z modlitwą egzorcyzmu. Prowadzi ją jeden z najstarszych polskich egzorcystów ksiądz Jan Szymborski (kapłan od 58 lat). Czy wierni uczestniczący w nabożeństwie też mają wątpliwości co do istnienia diabła?
Podczas kazania ks. Jan Szymborski przekonuje: - Życie doczesne jest dla nas wszystkich areną ustawicznej walki dobra ze złem. O co toczy się ta walka? To walka o człowieka, o jego przynależność do suwerena, jakim jest jego Stwórca - Bóg Trójosobowy, w miejsce przynależności do uzurpatora - pseudosuwerena, szatana.
W kruchcie kościoła kobieta o wychudzonej twarzy i rozbieganych oczach, obładowana pakunkami. - Przychodzę tu, bo ta modlitwa bardzo mi pomaga - szepcze. Kiedy następuje święcenie wody, soli, olejów, lekarstw i świec, wciska mi w ręce butelkę wody mineralnej i torebkę z solą. - Chce pani olej? - proponuje litrową butelkę Kujawskiego. - Nie, nie - zapieram się zażenowana.
- Proszę się nie wstydzić - namawia. - Woda, sól, olej pomagają w codziennej walce z diabłem w domu. Kilka razy chciałam się zabić, a kiedy tylko kładłam się spać, dręczyły mnie myśli, że nikt mnie nie kocha, nie jestem nic warta, śniło mi się, że jakaś hiena siedzi mi na piersi. Psychiatra mi nie pomógł, ale gdy po raz pierwszy dotarłam tu na mszę, a potem ksiądz Jan mnie pobłogosławił, odczułam ulgę. Nareszcie spokojnie przespałam noc. Te msze bardzo mi pomagają. Czekam na nie cały miesiąc, a w domu mam poświęconą tu wodę, sól, olej, żeby mnie diabeł nie dręczył. To takie moje piorunochrony - przekonuje, ściskając mi mocno rękę.
- Czy ja w to wierzę? Czy wierzę w szatana? - myśli kłębią mi się w głowie. Jestem zagubiona. To wszystko pachnie jakimś zatęchłym zabobonem wyciągniętym ze średniowiecznej otchłani.
Ksiądz Jan przyjmuje mnie w skromnie urządzonym pokoiku na poddaszu. Tapczan, biurko z laptopem, na szafie reprodukcja Ostatniej Wieczerzy Leonarda da Vinci. Na ścianie rodzinne fotografie, wszędzie stosy książek. Na powitanie mocno ściska mi dłoń. Zza wielkich okularów patrzą na mnie oczy, które mimo że już tyle okropności widziały, nie straciły dziecięcej ciekawości świata. Pytam, dlaczego dziś diabła uważa się za wytwór literacki.
- Papież Paweł VI powiedział, że największym sukcesem szatana jest to, że ludzie przestali w niego wierzyć. Człowiek współczesny, żyjący w kulturze zachodniej, zniewolony przez hedonizm i konsumpcjonizm, odrzuca pojęcie Boga, piekła, życia wiecznego i relatywizuje moralność, żyjąc poza Kościołem. Szatan ostatnio się uaktywnił. Trzeba uważać - przestrzega.
Całe życie kapłańskie księdza Jana to walka z diabłem. Pomaga ludziom, których szatan kusi do zła. Tę kusicielską moc diabeł sprawdza na każdym człowieku od urodzenia do śmierci. - Może w pewnych warunkach narzucić na człowieka zło i wtedy może dojść do nękania, opętania. Jako egzorcysta pomagam tym, których dręczy - mówi. Na egzorcystę został powołany w 1999 r. dekretem Prymasa Polski kardynała Józefa Glempa. - Wtedy była nas garstka (teraz jest ok. 70 egzorcystów w 41 diecezjach - przyp. red.). Poznałem wszystkich na zjeździe egzorcystów, na który mnie ksiądz prymas jeszcze przed mianowaniem wysłał - wspomina.
Wysłuchał tam wielu interesujących wykładów teologów, psychiatrów, psychologów, ale najważniejsze było dzielenie się doświadczeniem. - Nigdy nie zapomnę pierwszego spotkania z osobą opętaną. Wątłą nastolatkę przywiozło dwóch księży. Była spokojna, ale gdy rozpocząłem modlitwy wstępne, padła na podłogę i tłukła się w konwulsjach. Gdy się ocknęła, była jak pijana, bez sił i świadomości. Kiedy wyjaśniliśmy jej, co tu się działo, ucieszyła się. Potem dowiedziałem się, że uwolnienie od ataków szatana nie było definitywne - opowiada.
W internecie wiele osób świeckich oferuje egzorcyzmy. Często deklarują się jako osoby wierzące w Boga. Proponują pomoc nawet przez telefon. Podają przykłady ludzi, których udało im się uwolnić z opętania. Oczywiście nie robią tego bezpłatnie. - Odradzam korzystanie z takich usług - przestrzega ks. Jan. - Zamiast pomóc, mogą zaszkodzić, choć może się zdarzyć, że człowiek poczuje się lepiej. Kosztem zniewolenia. Każde zwracanie się wprost do złego ducha przez osoby świeckie jest wsadzeniem ręki w gniazdo os czy żmij. Zwrócenie się, nawet żartem, do szatana nie pozostaje bezkarne. Upadły anioł działa jak wędkarz wystawiający na końcu wędki coś smacznego. Dobry smak tej przynęty jest jednak krótkotrwały. Niesmak pozostaje na długo i jest trudny do usunięcia - zaznacza ks. Jan.
Uważa, że szatan jest bardzo inteligentny. Do realizacji swych planów często używa ludzi. Dręczy tych, którzy otwarli się na jego działanie, np. chodząc do wróżek, na seanse spirytystyczne, słuchając muzyki satanistów, korzystając z medycyny niekonwencjonalnej. - Czy ksiądz boi się szatana? - pytam znienacka. - Ja? Nie! To on się ma mnie bać, kiedy działam w imieniu Chrystusa! - odpowiada stanowczo. W ciągu prawie dziewięcioletniej posługi ks. Jana Szymborskiego jako egzorcysty, pomocy u niego szukało ponad 2,5 tys. osób, ale opętań było znacznie mniej. - Wolałbym zamienić słowo opętanie na "związanie". Szatan wiąże ciało, psychikę i ducha. Fizjologię, intelekt, emocje, wolę. Pamięć, wyobraźnię, myślenie i kojarzenie. Ja sam tego niejednokrotnie doświadczam jako egzorcysta, np. w trakcie rozmowy z osobą zniewoloną okropnie chce mi się spać - wyznaje.
Prostego egzorcyzmu dokonuje kapłan przy chrzcie. "Większy egzorcyzm" ma miejsce, gdy Kościół katolicki wzywa mocy Boga i dając odpór złu, uwalnia "opętanego przez nie" człowieka. Podstawą działania egzorcysty jest liturgiczny podręcznik zwany rytuałem. W XX w. Kościół katolicki sprawował za mało egzorcyzmów. Ludzie zaczęli szukać pomocy u wróżbitów, jasnowidzów, uzdrowicieli. Odrodzenie posługi egzorcyzmów to głównie dzieło polskiego papieża. Sam podczas pontyfikatu dwa razy egzorcyzmował w latach 1992 i 1998. Ksiądz Jan objaśnia, że egzorcyzm składa się z dwóch części: modlitwy, czyli prośby skierowanej do Boga, i części imperatywnej, czyli rozkazów wydawanych szatanowi.
W imię Jezusa Chrystusa egzorcysta nakazuje złemu duchowi opuszczenie dręczonej osoby i pójście do piekieł. Diabeł nie od razu się egzorcyście podporządkowuje. Dużo zależy od tego, na ile sam egzorcysta jest z Bogiem zjednoczony. Znane są przypadki, kiedy podczas egzorcyzmów szatan wypomina kapłanowi jego grzechy i grozi mu śmiercią.
Przez wiele lat ksiądz Jan Szymborski posługiwał jako egzorcysta nie tylko w parafii Dzieciątka Jezus w Warszawie, ale również w Ośrodku Pomocy Psychologicznej Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich i Caritas (OPPSPCh), ale po złamaniu kręgosłupa musiał zrezygnować zarówno z jednej, jak i z drugiej działalności. Jako egzorcysta prowadzi już tylko te osoby, którym pomagał wcześniej. Swe doświadczenia zawarł w dwóch książkach: "Egzorcyzmy a moce ciemności" oraz "Droga wśród bezdroży". Trzecią pt. "Idzie wiosna Kościoła" właśnie kończy.
W OPPSPCh przy ulicy Bednarskiej w Warszawie przyjmuje obecnie dwóch egzorcystów. Są to księża: Andrzej Grefkowicz i Mieczysław Rzepecki. Wcześniej trzeba zapisać się do psychologa lub psychiatry (koszt ok.100 zł). Posługa egzorcysty jest bezpłatna. Pacjent przechodzi normalną procedurę terapeutyczną. Specjaliści starają się nie tylko wykluczyć chorobę, ale też inne przyczyny, z których może wynikać ostra reakcja histeryczna. W ostatnim roku zarejestrowano kilka tysięcy zgłoszeń. Podobne ośrodki znajdują się w Płocku, Toruniu, Gdańsku. Najczęściej zgłaszają się osoby dręczone przez złe duchy.
Przystojny blondyn, Krzysztof (inżynier, lat 35) do poradni na Bednarskiej trafił po wielu latach zmagania się z depresją. Ma za sobą kilka prób samobójczych. - Leczyłem się psychiatrycznie, brałem psychotropy, chodziłem na terapię. Wydałem mnóstwo pieniędzy, nic i nikt nie jest w stanie mi pomóc. Prawie nie śpię. Czuję na czole zimny pot, a w żołądku lód. I taką wszechogarniającą pustkę. A potem spadam i spadam, bez końca. W głowie huczy i słyszę jakiś dziwny chichot. Chcę, żeby to się skończyło. Chcę umrzeć...
Niedawno miałem uczestniczyć w uroczystości Pierwszej Komunii Świętej mojej siostrzenicy. Ale kiedy wszedłem do kościoła - nie praktykuję od lat - dostałem strasznych mdłości i znowu usłyszałem ten rechot, a potem miałem wrażenie, że czuję myśli innych ludzi. To było nie do zniesienia. Uciekłem na dwór. Widziała to moja siostra, wierząca osoba, to ona namówiła mnie na konsultację u egzorcysty. Czy wierzę w diabła? Kiedyś kpiłem sobie z niego, ale teraz nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Chciałbym, żeby ktoś mi pomógł - zwierza się, a oczy ma tak smutne, że przeszywa mnie dreszcz.
Pytam, czy miał kontakt z wróżkami, tarotem, spirytyzmem, chiromancją, sektami. - Nie, jedynie przez lata ćwiczyłem jogę i brałem udział w warsztatach doskonalenia umysłu metodą Silvy (wg demologa jezuity ojca Aleksandra Posackiego te kursy uaktywniają specyficzne czynności mózgowe i są kontynuowaniem tradycji szamanistycznej i magicznej, przyp. red.) - przypomina sobie. Po wizycie u psychologa okazuje się, że Krzysztof kwalifikuje się do rozmowy z księdzem egzorcystą Andrzejem Grefkowiczem.
Jadę do Magdalenki. Umówiłam się na spotkanie z ks. Grefkowiczem, który jest tam dyrektorem Centrum Formacji "Wieczernik" oraz przewodniczącym Zespołu Koordynatorów Odnowy w Duchu Świętym. Mieszka przy kościele św. Marii Magdaleny w zagubionym w lesie miejscu. Wita mnie w progu. Jestem pod wrażeniem jego ascetycznej twarzy o regularnych rysach.
- Egzorcysta to osoba, która ma stawić czoło szatanowi. Ma być mocniejsza od niego. Bez pomocy Jezusa Chrystusa jest to niemożliwe, bo świat duchów przerasta nas pod każdym względem. Jest nieograniczony czasem, przestrzenią. Ma też nieograniczone możliwości działania; tak szkodzenia, jak i pomagania nam. Osoby, przez które zły duch działa, bywają nad wyraz silne. Kapłan sprawujący egzorcyzm musi być w jedności z Bogiem i to jest najważniejsze. Skuteczność egzorcyzmów jest uwarunkowana osobistą więzią z Chrystusem, który mówił: "Gdy latorośl jest wszczepiona w krzew winorośli, to czerpie z niego soki. Gdy nie czerpie, to usycha" - spokojnym głosem objaśnia ksiądz Grefkowicz.
W Kościele katolickim egzorcystą jest kapłan, który działa w oparciu o władzę uzyskaną od biskupa (ks. Grefkowicz jest egzorcystą w diecezji warszawskiej od 1999 r., w tej posłudze pomaga mu świecka grupa modlitewna wywodząca się z Odnowy w Duchu Świętym, przyp. red.), a zatem ma za sobą autorytet Kościoła. Egzorcystą nie powinien być początkujący ksiądz, bo ważne jest doświadczenie, ludzka roztropność i krytyczna ocena sytuacji. Sam rytuał jest jawny. Aura tajemniczości okrywa jedynie jego przebieg, bo z egzorcyzmów nie wolno robić widowiska. Człowiek, który zwraca się o pomoc do egzorcysty, musi być świadomy i musi chcieć wejść na drogę nawrócenia. Egzorcysta może mu tylko towarzyszyć.
- Niektórzy uważają, że wystarczy iść do egzorcysty i poprosić, żeby on "zdjął" z nich złego ducha. A tymczasem to "zdejmowanie" dokonuje się przez nawrócenie, pokutę, post, a interwencja egzorcysty jest działaniem pomagającym w pierwszym kroku. Człowiek musi uznać, że jego wybór, np. zawierzenie bioenergoterapeucie, jest zaparciem się Boga. Każdy grzech, który sprzeciwia się pierwszemu przykazaniu, jest wysunięciem się spod skrzydeł Jezusa. Niektórzy pytają, czy diabeł może uzdrawiać. Otóż szatan jest gotowy wpływać na chwilową poprawę zdrowia, by zdobyć naszą duszę. Musimy pamiętać, że tylko od Boga może przyjść uzdrowienie, nie od innej siły - przestrzega ks. Grefkowicz.
Osoby, które najczęściej zgłaszają się do egzorcystów, skarżą się m.in. na ogólne uczucie niepokoju i niewidzialnej, uporczywej obecności. Są drażliwi, męczą ich koszmary nocne, cierpią na duszności czy bóle głowy, na które nie działają żadne lekarstwa. Czasem odczuwają przymus czynienia zła, szkodzenia sobie, a nawet popełnienia samobójstwa. Ci natomiast, którzy twierdzą, że są opętani, to zazwyczaj osoby chore psychicznie.
- Opętany wie, że jest opętany, ale się do tego nie przyzna. Raczej powie, że ma problem, nigdy nie użyje słowa diabeł. On bardziej lub mniej świadomie wszedł w układ z szatanem, by np. posiąść moc rzekomego leczenia albo przepowiadania przyszłości - mówi ks. Grefkowicz. Egzorcysta twierdzi, że przypadki podpisywania cyrografów zdarzają się nie tylko wśród grup satanistycznych.
Niektórzy podejmują decyzje indywidualnie, nie zawsze zdając sobie sprawę z konsekwencji. Osoby faktycznie opętane na ogół unikają duchownych, kościoła i bliskości sacrum, gdyż byt, który nimi kieruje, odczuwa lęk przed ujawnieniem się i wypędzeniem. Dlatego opętań jest o wiele więcej niż osób, które zgłaszają się do egzorcystów.
W sanktuarium w Licheniu od 2000 r. przyjmuje egzorcysta ks. Edmund Szaniawski. - O pomoc pro- si nawet kilkanaście osób tygodniowo. Pewnie jest to związane z miejscem, w którym pielgrzymi intuicyjnie spodziewają się otrzymać poradę egzorcysty - mówi ks. Edmund. Przygląda mi się uważnie, ale zaraz potem szeroko się uśmiecha i zaprasza do pokoju, w którym czołowe miejsce zajmuje mały ołtarzyk z krucyfiksem i świecami. - Tu przyjmuję zniewolonych, natomiast cięższe przypadki w kaplicy przed Najświętszym Sakramentem - opowiada. Uderza jego niezwykłe zaangażowanie i determinacja w walce z szatanem.
Sanktuarium wydało książeczkę "Modlitwy błagalne", aby pomóc pielgrzymom w walce duchowej. Obecnie ksiądz pracuje nad wydaniem ulotki o okultyzmie i jego zagrożeniach dla człowieka wierzącego i wykazem amuletów, których noszenie też otwiera na moce zła (są to m.in. pierścień Atlantów, pentagram, krzyż z kokardą). Właśnie wrócił z Łotwy, gdzie był z posługą egzorcysty. - Miałem do czynienia z przypadkiem ciężkiego opętania. 40-letnia kobieta od lat nie mogła się modlić i nie mogła spać. Na modlitwy reagowała płaczem, rzucała się. Nie była w stanie chodzić do kościoła. Zacząłem odprawiać uroczysty egzorcyzm po łacinie, a szatan, który w niej był, w jednej chwili porwał w drobny mak różaniec, który trzymała w dłoniach. Potem ta prosta kobieta płynnie mówiła po łacinie zmienionym, męskim głosem.
Diabeł targał jej ciałem, sztywniała, rzucała się po podłodze, aż po ponad godzinie walki nagle na jej twarzy pojawił się błogi uśmiech. Czułem, że udało jej się pomóc, ale zazwyczaj jeden egzorcyzm nie wystarcza - objaśnia ks. Edmund i wyznaje, że pewnie wiele chorób, różnych wypadków, które w życiu mu się zdarzają, to ataki złego ducha związane z jego posługą. - Ale też doświadczam niezwykłej opieki Matki Bożej. Szatan nie może mi nic zrobić, bo Ona mnie ochrania - przejęty ma łzy w oczach.
Czy człowiek wierzący w Boga powinien wierzyć w rzucanie klątw i uroków? - pytam ks. Edmunda. - Niestety tak. W mojej praktyce egzorcysty ciągle mam do czynienia z niesamowicie silnymi skutkami np. przekleństw. Ładna, wykształcona 37-letnia kobieta, przez lata, gdy tylko miała wyjść za mąż, doświadczała niesamowitych wydarzeń, które uniemożliwiały jej zawarcie związku. Długo to trwało, zanim przypomniała sobie, że kiedyś ojciec z nienawiścią przeklął ją "obyś nigdy za mąż nie wyszła" i dopiero poprzez modlitwę uwolniłem ją od tej klątwy. Może wreszcie ułoży sobie życie. Przekleństwa rodziców mają wielką moc, jak i ich błogosławieństwa - przekonuje ks. Edmund.
Przestrzega przed korzystaniem z ogłoszeń o rzucaniu klątw i uroków, wykonywania tych rytuałów według zaleceń z rozmaitych pism. - To jest czarna magia. Osoby, które oferują takie usługi, są w kontakcie ze złymi duchami. Znam przypadek dziewczyny, która była wściekła na szefa i ze złością szpilką kłuła jego zdjęcie, wyobrażając sobie, że to jego dręczy. Przeżyła szok, kiedy okazało się, że szef miał wypadek, z którego ledwo uszedł z życiem - opowiada ks. Szaniawski, a ja jestem coraz bardziej przerażona.
Okazuje się, że ktoś może zamówić np. rzucenie na mnie uroku i będę cierpiała na migreny, na które żaden lek nie pomoże. - Jak można się bronić przed klątwami? - pytam. - Tylko żyjąc w bliskiej więzi z Chrystusem, który jest tarczą przed zakusami złego - poucza mnie ks. Edmund, który miał do czynienia nie tylko z opętanymi ludźmi, ale też z domami, w których "straszyło". Sprzęty same się przesuwały, okna stukały, pojawiały się metalowe przedmioty nieznanego pochodzenia, a ludzie się kłócili. Również w ten sposób szatan manifestuje swoją obecność.
- Są to miejsca nawiedzone przez złe duchy. Miejsca, w których dokonało się jakieś wielkie zło, np. morderstwo czy też odprawianie seansów spirytystycznych. Czasem trzeba wiele modlitw, żeby je uwolnić - mówi ks. Szaniawski i sięga do szuflady w ołtarzyku. Wyjmuje z niej garść śrub i gwoździ o długości 4 cm. - W czasie egzorcyzmów wypluła je Dagmara. Przyznała się, że będąc w sekcie, własną krwią podpisała pakt z szatanem. Kiedy odmawialiśmy nad nią modlitwy, natychmiast ujawnił się wysokiej rangi demon - zaczął szarpać jej ciałem i przez nią mówić. Na mój rozkaz wyjawił swoje imię, powiedział, ilu jest wraz z nim innych demonów. Podczas egzorcyzmowania w każdym kolejnym spotkaniu wychodził z dziewczyny jeden z zamieszkujących w niej złych duchów. Jednym ze znaków wyjścia było wypluwanie metalowego przedmiotu. Świadkami były osoby towarzyszące modlitwie.
Podobne przypadki opisuje Gabriel Amorth, najsłynniejszy w świecie egzorcysta, przewodniczący Międzynarodowego Stowarzyszenia Egzorcystów. Odprawił ok. 60 tys. egzorcyzmów.
- To są fakty. Osoby opętane w czasie ataku mają też możność mówienia językami, których nie znają, mają zdolność odczytywania te- go, co ukryte, lewitowania - z błyskiem w oczach przekonuje ks. Szaniawski. Przytacza przykład 19-letniej dziewczyny, związanej z satanistami. Kiedy przyłożył jej do pleców krzyż, ten parzył ją niczym ogień. W czasie wstrząsów ciała dziewczyna szarpnęła za krzyż zawieszony na mocnym sznurku i... oddzielił się krzyż nie przerywając ani metalowego uchwytu ani sznurka! - Musiałem odprawić wielki egzorcyzm. Wziąć do ręki krzyż, wodę święconą i zwracać się bezpośrednio do diabła. Uwolnienie nastąpiło po kilku egzorcyzmach - wspomina ks. Edmund.
Kiedy zbieram się do wyjścia, długo mnie błogosławi. Ciepło rozlewa się po moim ciele. Podobnie było, kiedy błogosławił mnie ks. Jan Szymborski. Na koniec spotkania przytulił mnie mocno i wtedy poczułam... miłość. Jej niesamowitą siłę. I już się nie bałam. Chociaż diabeł istnieje i kusi, o jakże często...