Zarobić na rozwodzie

Ceremoniał spuszczania obrączek w toalecie, strzelanie do tarczy z wizerunkiem małżonka czy setka "rozwódki" - to tylko niektórej propozycje firm organizujących imprezy rozwodowe. Na ile taki biznes jest popularny w Polsce i czy można na nim zarobić?

Rozwód przez pracę - samotne życie emigrantów

Katarzyna dziarsko łapie za szpadel i zabiera się za kopanie dołka. Krzysztof, jej były mąż, też ma swoją łopatę i "swój" dołek przygotowuje obok. Oboje są wyraźnie rozbawieni. Nic dziwnego - nie napracują się za nadto, bo pojemniki, które zakopią nie są zbyt duże. Roześmiani są też otaczający ich znajomi. Kilka minut i wgłębienia w ziemi już są gotowe. W pojemnikach wyglądających jak małe trumienki lądują obrączki Kaśki i Krzyśka, wkładają je do przygotowanych dołków i zakopują. Gdy ziemia jest już wyrównana rozlegają się gromkie oklaski, a byli małżonkowie gratulują sobie wykonania zadania...

Ładna bajka, prawda? W całej tej historii prawdziwa jest tylko zabawa z "trumienkami" w roli głównej. Miłośnicy wody lub mniej pracochłonnych zabaw mogą wybrać drugą jej wersję, czyli spuszczenie obrączki w toalecie. Do tak wyglądających i co najważniejsze - organizowanych i spędzanych wspólnie przez rozwiedzioną parę, imprez rozwodowych, jeszcze nam pewnie bardzo daleko. Inspirowane modą ze Stanów Zjednoczonych i krajów Europy Zachodniej polskie firmy, które powoli zaczynają zajmować się ich organizacją, takie, "podwójne" opcje mają oczywiście w swoich ofertach. To jednak wśród Polaków wciąż mało popularna forma powitania "nowego początku", z której prawie nikt nie korzysta. Większym zainteresowaniem cieszą się imprezy spędzane oddzielnie przez byłych małżonków. Najczęściej... panów.

Pierś kochanki w złocie, skarpety męża...

...czyli pierś z kurczaka w złotej panierce i półmisek serów - to jedne z propozycji rozwodowego menu, jakie zainteresowanym przedstawia Studio W z Łodzi. Z opcji "divorce party" można skorzystać od początku roku. Na wspólną organizację imprezy nie zdecydowała się, jak dotąd, żadna rozwiedziona para. Wśród klientów byli tylko panowie. Poza piersiami kochanki mieli do wyboru np. kłótliwą sałatkę, zupę dla treściowej ("z grzybków niewiadomego pochodzenia"), uda kochanki (goloneczkę) czy kochankę z żoną, czyli barszczyk z pasztecikiem. Nie mogło zabraknąć też wódki "rozwódki" ze specjalną etykietą (z wizerunkiem eks) i zaproszeń dla gości, również z indywidualnie dobieraną fotografią, czy grafiką. A gdy już goście i odzyskujący stan wolny gospodarz imprezy napełnili brzuchy mogli oddać się specjalnie przygotowanym zabawom, np. rzucaniem rzutkami do tarczy z wiadomym wizerunkiem, wypowiadaniem anty - przysięgi małżeńskiej ("ślubuję ci rozrzucać skarpetki po pokoju, nie zmywać naczyń, nagminnie przekraczać prędkość..."), a w ramach tzw. anty - oczepin: niszczeniem (zwykle paleniem) aktu ślubu lub jego kopii, wymyślaniem dowcipów na temat byłej połowy, itp. W programie jest też karaoke ze specjalnym "prorozwodowym i anty - małżeńskim repertuarem". Zainteresowanie kompleksową obsługą takich imprez jest u nas, jak na razie, stosunkowo niewielkie. - Do tej pory zorganizowaliśmy ich bardzo niewiele, ale interes powoli zaczyna się kręcić. Jest to jednak ciągle bardziej zabawa i reklama, niż główne źródło dochodu - przyznaje Maciej Żebrowski, współzałożyciel kombinatu artystyczno - komercyjnego Studio W.

Za imprezę rozwodową trzeba zapłacić ok. 2 tysięcy złotych i nie jest to oferta zbyt wygórowana. Obejmuje ona ok. pięciogodzinny program i nie zawiera obsługi firmy cateringowej. Za jedzenie trzeba oczywiście zapłacić dodatkowo - średnio ok. 100 złotych dla jednego gościa. Pocieszające jest więc to, że opłata jest sporo mniejsza, niż analogiczna w przypadku wesela. W jednym i w drugim cena nie zawiera alkoholu. O to można zadbać już na własną rękę. Imprezy rozwodowe to oferta skierowana przede wszystkim do mieszkańców dużych miast. Z reguły właśnie tu powstają firmy, które ich organizacją się zajmują. Zdaniem ich założycieli niekoniecznie musi w tym przypadku chodzić o wyższe zarobki mieszkańców, chociażby Warszawy, ale o mentalność. - To właśnie w dużych miastach podejście do rozwodu zmienia się najszybciej - tłumaczy Żebrowski.

Początek nie koniec

"Dla większości par rozwód nie jest miłym przeżyciem. Wiąże się z licznymi, często negatywnymi emocjami. Wielu twierdzi, że rozwód to porażka, a nie powód do chwały. Tymczasem często to, co nadchodzi, jest dużo lepsze od przeszłości. Specjalnie dla tych, którzy uważają, że skończyło się coś nieprzyjemnego, trudnego i jest nadzieja na lepsze, mamy wyjątkową ofertę. Impreza rozwodowa nie musi być tylko wspólnym piciem. Może być dla Was katharsis, symbolicznym zamknięciem pewnego etapu życia. Pozwoli spojrzeć w przyszłość z uśmiechem. Niech ten dzień będzie świętem, spędzonym wraz ze wspaniałymi ludźmi, którzy pomogli Wam w trudnych chwilach" - czytamy na stornie animatio.pl. Warszawska firma Animatio zajmuje się organizacją balów, bankietów, pikników, wesel i imprez tematycznych. Od kilku miesięcy, pod szyldem "Rozwody z klasą" zespół Animatio przygotowuje również imprezy rozwodowe. Mają je w ofercie od listopada i był to prawdopodobnie polski debiut. Na pomysł "Rozwodów z klasą" wpadła Zuza Kuczbajska, założycielka Ślubnej Pracowni. Inspiracją były pierwsze w Europie targi rozwodowe, które zorganizowano w Austrii. To właśnie w Austrii, a także Belgii, Białorusi, Czechach, Estonii, Litwie, Łotwie, Norwegii, Rosji, Szwajcarii i na Ukrainie rozpada się najwięcej małżeństw. Liderem pod tym względem jest jednak... Hiszpania. W Polsce w 2000 roku rozwiodło się ok. 43 tysiące par, w 2006 już 72 tys. I chociaż w ubiegłym roku liczba rozwodów spadła o kilka tysięcy, to od momentu znaczącego wzrostu utrzymuje się ciągle na wysokim poziomie. Powództwa w zdecydowanej większości wnoszą kobiety. Wnioski o unieważnienie ślubu kościelnego, czyli w praktyce stwierdzenie, że go w ogóle nie było składa natomiast rocznie ok. 10 tys. osób! Pod tym względem zajmujemy drugie miejsce w Europie. Wyprzedzają nas tylko... Włosi.

Nie dla palenia aktów ślubu

Zuza Kuczbajska od kilku lat zajmuje się kompleksową organizacją ślubów i wesel. - Postanowiliśmy poszerzyć swoją ofertę o imprezy rozwodowe i zobaczyć co się będzie działo. Początkowo zainteresowanie było bardzo duże, ale głównie wśród dziennikarzy. Liczba telefonów od klientów była znikoma. Jeśli dzwonili interesowały ich głównie podpowiedzi, a nie kompleksowa organizacja. Ludzie boją się korzystać z tego typu imprez, bo rozwody wciąż nie są społecznie aprobowane. Jako drugie wytłumaczenie można podać podejście Polaków do profesjonalnej, kompleksowej organizacji. Dopiero teraz powoli umacnia się pozycja konsultanta ślubnego. Ludzie dopiero zaczęli ufać takim firmom i doceniać fachową pomoc, ale by tak się stało musiało upłynąć trochę czasu - mówi Kuczbajska i przewiduje, że podobnie będzie z imprezami rozwodowymi: - Myślę, że to się przyjmie, ale za jakieś 2-3 lata. Tyle mniej więcej "dojrzewała" branża weselna. Bardzo długo funkcjonowało przekonanie, że ślub i wesele najlepiej zorganizować na własną rękę. Podobnie jak z weselną, także z branżą rozwodową musimy się oswoić. Mam jednak nadzieję, że pójdzie to w kierunku profesjonalizacji - mówi. W ofercie "Rozwodów z klasą" próżno szukać spuszczania obrączek w toalecie czy wykrawania panny młodej z figurki ze ślubnego tortu. Panie mogą liczyć na kilkudniowe, luksusowe wyjazdy do SPA, metamorfozy, przyjęcia w klubach, czy warsztaty, np. ceramiczne. Oferta dla panów zawiera bardziej adrenalinogenne zajęcia, zazwyczaj sportowe - np. skoki na bungee. - W Polsce, jeżeli już się mówi o biznesie rozwodowym, to właśnie w kontekście palenia aktów ślubu, czy topienia obrączek. My stawiamy na nieco inny standard i charakter usług. Nie na tym powinna polegać impreza rozwodowa i gdy zadzwonił do mnie pan z prośbą o organizację paintballu, którego uczestnicy mieliby strzelać do osoby ubranej w koszulkę ze zdjęciem byłej małżonki tego pana, odmówiłam. Byłam w szoku. Nigdy nie zorganizowałabym takiej imprezy - mówi Kuczbajska. Podobnego zdania jest Maciej Żebrowski. - Nie jestem zwolennikiem rozwodów, nie chcę, żeby ktoś mnie źle zrozumiał. Jeśli jednak już do takich sytuacji dochodzi, a dochodzi coraz częściej, to już chyba lepiej podejść do tego faktu z dystansem i z humorem. My stawiamy przede wszystkim na dobrą zabawę i gdybym zobaczył, że osoba jest pełna nienawiści do swojej eks, myśli z pasją i furią, to nie wiem, czy taką imprezę bym zorganizował. To ma być przecież relaks, dobra zabawa - mówi i dodaje: - O przyszłości segmentu usług rozwodowych na razie ciężko cokolwiek powiedzieć. W Polsce pokutuje jeszcze bardzo wiele negatywnych skojarzeń związanych z rozwodem, podchodzi się do tego nie jak do początku nowego, lepszego życia, tylko jak do życiowej porażki, klęski. A z tego, jak wiadomo, ciężko się cieszyć. Takie imprezy będą miały rację bytu, jeśli będziemy mieć do siebie większy dystans, a rozwód zaczniemy traktować jak szansę i zamknięcie nieudanego etapu w życiu.

Żona i czterech kochanków

Pierwsze w Europie targi rozwodowe zainspirowały nie tylko Zuzę Kuczbajską. Na pomysł przeniesienia ich na rodzimy rynek wpadł Mariusz Trzebniak, który, jak dotąd, zajmował się głównie organizacją... targów ślubnych na Dolnym Śląsku, ziemi lubuskiej i wschodnich Niemczech. Tym razem w niedzielę, 7 września we wrocławskim klubie Prowokacja zorganizuje pierwsze w Polsce Targi Rozwodowe. - Jak na razie swoją obecność na targach potwierdziło ok. 25 wystawców. Jak na pierwszy raz to dla mnie dość spora ilość, ponieważ do końca nie wiadomo, jaki będzie wydźwięk i reakcja na takie targi. My ze swojej strony postaramy się wszystko wypośrodkować - tak, żeby nie robić z tego show i tak, żeby nie wyszła pogrzebówka - mówi Trzebniak. Twierdzi, że pomysł w zdecydowanej większości spotyka się z aprobatą. - Generalnie - ok. 95 proc. ludzi - wystawców, do których kierujemy swoją ofertę - oraz innych osób, reaguje bardzo pozytywnie. Towarzyszy temu oczywiście pewna sensacja, ale reakcje są jak najbardziej normalne. - A te 5 procent? - pytam. - Powiem krótko - te 5 proc. to osoby wyznające bardzo skrajne poglądy, np. przedstawiciele ultrakatolickich mediów - mówi. Wśród wystawców będą m. in. kancelarie prawnicze, mediatorzy, agenci nieruchomości, firmy detektywistyczne, biura turystyczne oraz firmy cateringowe. Adwokaci, radcy prawni i mediatorzy będą mieli wykłady, pomogą też napisać np. pozew rozwodowy, czy wyjaśnią inne prawne zawiłości związane z rozstaniem. W programie zaplanowane są m. in. charakterystyczne dla targów ślubnych występy zespołów muzycznych i pokazy mody. Jeden z tych ostatnich odbędzie się pod hasłem "Pokochaj swoją nową teściową". Jerzy Laszczak, właściciel agencji detektywistycznej ochrony osób, mienia i windykacji Primus, również będzie miał swoje stoisko na targach. Sprawy małżeńskie (czyli np. szukanie dowodów zdrady, ukrywania majątku, itp.) stanowią ok. połowy wszystkich, którymi zajmuje się jego biuro. - Jestem przekonany, że zainteresowanie takimi usługami będzie ciągle rosło. Ludzie jednak muszą oswoić się ze sposobem myślenia, który na Zachodzie jest normą - mam problem, to idę. Korzystanie z usług detektywistycznych w Polsce to wciąż duży problem i ogromny stres. Bardzo ciężko jest zaakceptować sam fakt, że osobę, która nam przysięgała, podejrzewamy o zdradę, a już poprosić o pomoc w tej kwestii osobę trzecią? Wyniki śledztwa również często bywają trudne do przyjęcia, a nawet przekazania... Miałem taki przypadek - mąż podejrzewał żonę o zdradę. Był zdruzgotany, sprawiał wrażenie człowieka, który ciągle liczy na to, że to nieprawda, że zaprzeczymy. Okazało się jednak, że żona go zdradza i to nie z jednym, ale czterema kochankami. Był w tak złym stanie psychicznym, że baliśmy się mu to powiedzieć. Dowiedział się o jednym kochanku. To wystarczyło, by w sądzie wygrał. Wstęp na targi rozwodowe będzie kosztował 20 zł.

Zobacz "Rozwód" w wydaniu Wojciecha Manna i Krzysztofa Materny, czyli "Za chwilę dalszy ciąg programu"

Rozwód przez pracę - samotne życie emigrantów