Zachwycające klejnoty

Co w nas, kobietach, jest takiego, że nie potrafimy rozłożyć nóg przed partnerem, żeby się pozachwycał naszymi narządami płciowymi, bo nam natychmiast się to będzie kojarzyć z pornolem?

Statystyki mówią, że aż co drugi mężczyzna i aż co czwarta kobieta w Polsce lubią seks oralny. Ja bym raczej powiedziała, że aż 75 proc. kobiet nie lubi seksu oralnego.

Tak jest.

Szokujące. Ale dlaczego?

Mnie to nie dziwi i uważam, że tak będzie jeszcze wiele lat. To kwestia co najmniej jednego, a może nawet dwóch pokoleń. Ta niechęć jest związana ze stosunkiem do własnego ciała. I z tym, że seks oralny kojarzy się ze 'stawianiem laski' - czymś wulgarnym, o czym wiemy, że jest marzeniem prawie każdego mężczyzny, i co robi, myśląc stereotypowo, dziewczyna, która stoi przy szosie.

Rozmowy o seksie: seks oralny

To podobno najczęstsza usługa, o jaką mężczyźni proszą. Bo jest bezpieczniejsza?

Tak, jest bezpieczniejsza od typowego stosunku waginalnego (i najbardziej ryzykownej formy, jaką jest seks analny) w kontekście zakażenia wirusem HIV i ciąży. No i nie trzeba używać prezerwatywy, której mężczyźni tak nie lubią.

To ma urok też dlatego, że jest to właśnie forma 'wyuzdana', zarezerwowana dla 'brudnych kobiet'. Porządna kobieta, zwłaszcza porządna polska kobieta, tego nie robi! I chociaż rzadko reprezentujemy takie poglądy na poziomie rozumu, to pod-świadomość wie i robi swoje. Wielu mężczyzn, niestety, też tak myśli. A kobiety myślą, że mężczyźni tak myślą. A mężczyźni myślą, że kobiety myślą, że oni tak myślą. Koło się zamyka.

Jest taki film 'Depresja gangstera' o mafiosie, który się załamuje i trafia do psychologa. I między innymi tłumaczy mu, dlaczego chodzi do burdelu - bo przecież nie może robić "tych wyuzdanych rzeczy" ze swoją żoną. Bo ją szanuje. Jest matką jego dzieci!

Dobre porównanie, bo my się bardzo upodabniamy do takiej mentalności seksualnej włoskiej albo latynoamerykańskiej, w których normą relacji damsko-męskich jest syndrom madonny i ladacznicy, czyli żona nie może być kochanką, a kochanka nie może być żoną. Do tego dochodzi jeszcze pornografia.

Gdzie rzeczywiście panie są potraktowane dość przedmiotowo.

A większość młodych mężczyzn obecnie jest wyedukowana na pornografii i to wzmacnia tylko wyobrażenie, że seks na luzie, bez zobowiązań opiera się na tego typu kontaktach. Tam występuje często np. fellatio z wytryskiem na twarz w dość przypadkowych i ekstremalnych sytuacjach, np. na korytarzu w klubie albo w łazience u kolegi - i jak w sytuacji realnego zbliżenia, we własnym łóżku z osobą, którą kochamy, pojawi się takie pragnienie, to powstaje problem. Pojawia się dysonans. Szanujemy osobę, z którą się kochamy, ale z drugiej strony pojawia się ochota na takie zachowanie, jakie widzieliśmy w filmie.

I co robić?

Można oglądać mocne filmy z klasyką włącznie, np. 'Ostatnie tango w Paryżu' albo 'Intymność'. Oswajać się z niekomercyjną i pogłębioną wizją relacji seksualnej kobiety i mężczyzny, w której granice ustalają wyłącznie te dwie osoby, które w tej relacji uczestniczą. Seks oralny w takim wymiarze to pewna postawa wobec ciała własnego i partnera, a nie naśladownictwo czyichś zachowań! No i trzeba czytać o wschodnich sztukach kochania - dla równowagi.

Ojej.

Wiem, że nie jestem oryginalna, ale mówię poważnie. Pooglądać sobie wspólnie ryciny taoistyczne. Brakuje nam pozytywnych wzorców miłości francuskiej. Na rycinach chińskich, japońskich, hinduskich mnóstwo jest obrazów miłości oralnej. Towarzyszy temu specjalna filozofia, która mówi, że spijanie wzajemne soków kochanków służy wymianie energii, przedłuża nam życie, sprawia, że czujemy się lepiej, że jesteśmy zdrowi. Obowiązuje w niej zasada równowagi i sprawiedliwości - równie ważne jest zaspokojenie seksualne kobiety przez mężczyznę jak odwrotnie. I w tym miejscu może przypomnę, że te 'życiodajne soki', w takim samym stopniu męskie nasienie jak żeńska lubrykacja, są przejawem pożądania i erotycznego zadowolenia. Jest to czynność mająca swój głęboki filozoficzny wymiar, zgodna z prawami natury. Jest piękna - nie wiąże się wcale z przypadkowym i pośpiesznym seksem - jest formą relaksowania się z partnerem i zachwytu nad odmiennością płciową. Szukania pięknych odniesień do świata natury.

Mamy tak siedzieć i się w siebie wpatrywać?

Wiem, to trochę nierealistyczne w naszej kulturze. Ale przyzna pani, że to daje do myślenia. Warto się zastanowić, co w nas, kobietach, jest takiego, że nie potrafimy rozłożyć nóg przed partnerem, żeby się pozachwycał naszymi narządami płciowymi, bo nam natychmiast się to będzie kojarzyć z pornolem. I że same się będziemy czuły uprzedmiotowione. Dlaczego nie potrafimy dać sobie takiego luzu, żeby się pozachwycać klejnotami naszych partnerów tak samo jak ich dłońmi czy zagłębieniami w górze pośladków? Pooglądać, popodziwiać, powąchać. Pokontemplować. Wzajemnie. Poznać wszystkie detale. I robić to w sposób swobodny i nieskrępowany.

To wymaga bliskości.

Z reguły jest tak, że stosunek, o którym mówię, jest dość luźny, jeszcze nieobwarowany wzajemnymi oczekiwaniami i pretensjami, a jednocześnie przyjazny, co wynika z dużej intymności, w której czujemy się naprawdę blisko i bezpiecznie. To musi być osoba, przy której doskonale się czujemy. I to wejście w intymność fizyczną wynika z intymności psychicznej. Wtedy nie ma barier. Na poziomie świadomym to jest jasne, że każda żona może być świetną kochanką i często się nią okazuje. Tylko nie zawsze ze swoim mężem.

Myślę, że jeszcze bardziej niż seksu czynnego kobiety wstydzą się oralnego seksu biernego.

To wynika głównie ze stosunku do ciała. Mężczyźni są bardziej wyluzowani od kobiet, aczkolwiek to też się zmienia i się upodabniają do nas. Przeciętny facet lubi zapach swojego ciała, akceptuje swoją fizyczność, to widać nawet w sytuacjach niezwiązanych z seksem, np. w szpitalu mężczyźni lepiej znoszą to, co się tam z nimi dzieje - myślę o kwestiach higieny i fizjologii. Kobiety są o wiele bardziej wrażliwe na tym punkcie.

Dlaczego tak jest?

Jest to związane z treningiem czystości we wczesnym dzieciństwie. Z tym, że my jako dziewczynki mamy mieć złączone nóżki, czyste majteczki i czystą cipcię. Najpierw się dowiadujemy, że tamtędy dzidziuś wychodzi, potem, że to miejsce, którego nikt nie może dotykać. A potem, że z tej cipci będzie wylatywać krew i że będziemy przeżywały męczarnie związane z menstruacją.

Fuj.

No właśnie. Wszystkie informacje od dzieciństwa mało mają związku z poczuciem dumy (jak to bywa u chłopców) czy walorami estetycznymi i zapachowymi oraz z radością czerpaną z szeroko pojętego seksu. U kobiet blokada jest totalna, jeśli chodzi o obszar narządów płciowych. Możemy dosyć łatwo wchodzić w relacje o charakterze seksualnym, ale w relacjach opartych na bliskości same siebie zaskakujemy - nie wiemy, skąd to się pojawia, że bardzo zwracamy uwagę na to, jak wyglądamy, boimy się, że jesteśmy nieładne.

Kobiety generalnie uważają, że są tam brzydkie.

Tylko znów - co to znaczy być tam ładnym? Mogłabym pokazać różne zdjęcia warg sromowych kobiet z różnych obszarów kulturowych. Dziewczyny, jak im to pokazuję na warsztatach, które prowadzę, są w szoku, że 'waginy' są takie różne. Jest jedyna książka w języku polskim 'Wagina. Kobieca seksualność w historii kultury' (to dzieło naukowe!), w której są zdjęcia prawdziwych - podkreślam, prawdziwych - kobiecych narządów płciowych. W pismach pornograficznych są dobierane waginy w pewnym typie, tak jak penisy mężczyzn w pismach pornograficznych różnią się od tych, które znamy z życia codziennego, prawda?

Prawda.

Poza tym nazwy są mylące - np. wagina to pochwa, czyli narząd wewnętrzny, na zewnątrz mamy srom, czyli 'wstyd' ('o, sromotna klęsko!'), albo... krocze lub wargi sromowe większe i mniejsze. Kobiety często się martwią, że wargi mniejsze im wystają, myślą sobie, że jak mniejsze, to powinny być schowane pod większymi, a to normalne, że wystają. Albo że jedna wystaje. Większość kobiet odkrywa piękno narządów płciowych dopiero w relacji z jakimś fajnym facetem, który im potrafi to powiedzieć. Trochę za późno. Mnie się to oczywiście bardzo nie podoba jako feminizującej edukatorce seksualnej i całkiem prywatnie jako kobiecie, bo dlaczego opinia o mnie samej ma zależeć od mężczyzny? Wolałabym wchodzić z taką świadomością w dorosłe życie, dostać to od mamy. I cieszyć się, że mam fajną, ładną cipkę.

Czyli powinnyśmy się o tym dowiedzieć od mamy.

Dziękuję matkom, które sprawiają, że ich córki wiedzą, że mają pochwę. Dziewczynka ma około czterech lat, kiedy odkrywa, że ona czegoś nie ma, a chłopiec ma. To jest moment, od kiedy czterolatka powinna się dowiadywać, że coś ma. I to coś fajnego. Świadomość zdobywamy o wiele za późno, w połączeniu albo z porodem, albo z menstruacją, albo z nadużyciami seksualnymi, w złym kontekście, i potem my jako dorosłe musimy sobie to wszystko przepracowywać i osiągać równowagę. Jedna ma więcej szczęścia, druga mniej. Widok waginy często kojarzy się z obrzydliwymi obrazami pornograficznymi.

Kobietom trudno zaakceptować i zrozumieć, dlaczego w pismach pornograficznych jest pokazane tylko krocze kobiety. A przecież mogłyby uznać, że to dowód na to, że to najbardziej ekscytujący obszar ciała dla mężczyzny, to go najbardziej podnieca. Są badania, które to potwierdzają, że na poziomie reakcji podkorowych obraz kobiecych narządów płciowych jest najsilniejszym bodźcem erotycznym.

Więc dlaczego to odrzucenie jest takie silne?

Druga kwestia - i ona też się wiąże z treningiem czystości - to obszar fizjologiczny, mam na myśli zapach. Czyli - jeżeli większość dziewczynek uczono, że to, co mają między nogami, wiąże się głównie z funkcjami wydalniczymi, że mają się tam dokładnie wycierać, że powinny się codziennie myć, bo będzie od nich śmierdzieć, i nie mówi się o tym w kontekście całego ciała, bo wiele kobiet przekazuje swoim córkom, że higiena intymna jest wyjątkowo ważna, to przekazuje na poziomie podświadomym, że tamto miejsce wyjątkowo brzydko pachnie. To jest straszne. To mi wychodzi często w badaniach i na warsztatach, że rzadko która młoda kobieta lubi swój zapach.

Bo powinna pachnieć kwiatkami.

Tutaj się kłania opieka ginekologiczna - za mało korzystamy z opieki 'oswojonych' ginekologów, za mało z nimi rozmawiamy o tym, jaki jest naturalny zapach, nie znamy go. Zapach nam się kojarzy z brudem i chorobą, a nie ze zdrowiem i z rozkoszą. To smutne. Powinnyśmy wiedzieć, jak pachnie zdrowie, a jak pachnie choroba, bo ten zapach jest też jednym z podstawowych wyróżników tego, czy należy pod tym względem zadbać o siebie, czy jesteśmy szczęśliwe i zdrowe. Każda z nas inaczej pachnie, jak się podnieci, tego zapachu też wiele kobiet nie akceptuje. Jak się poddać pieszczotom oralnym, jak się nimi cieszyć, kiedy wstydzimy się własnego zapachu?

Mężczyzn ten zapach przecież podnieca.

Mężczyzna, którego dana kobieta podnieca, uwielbia ten zapach. To dla niego zapach podniecenia jest najbardziej stymulujący seksualnie.

Ale to działa też w drugą stronę. Kobiety brzydzą się zapachu członka, spermy.

I znów kobiety się wstydzą, bo nie są oswojone z widokiem i fizjologią męskich narządów płciowych. Czy ktoś rzeczowo rozmawia z dziewczynami na takie tematy przed inicjacją seksualną? No i z czystością u mężczyzn różnie bywa. Nie wszyscy panowie są nauczeni tego, że należy codziennie odciągnąć napletek i umyć członek, a bakterie pod napletkiem robią swoje. Podczas stosunku waginalnego tego nie czujemy, ale podczas relacji usta - członek tak.

O rany, trudno mówić tak wprost, zwłaszcza że żyjemy w konserwatywnej, katolickiej kulturze, gdzie seks to tabu.

Tak, to jest jeden nurt. A na to się nakłada drugi - wypachnionych, wydepilowanych, wysmarowanych balsamami ciałek. Uczeni jesteśmy tego, że ładnie pachniemy, jeżeli wklepujemy kosmetyki. Kiedyś byliśmy uczeni, że zapach pieczonego chleba jest ładnym zapachem lub zapach siana jest piękny. I my tak pachniemy. Więc jeśli jesteśmy nauczeni, że ładnie to pachną tylko truskawki i magnolie, to nasze naturalne zapachy nas będą odpychały. Czyli z jednej strony mamy purytański stosunek do ciała i fizjologii, odpychanie cielesności związane z katolicyzmem, a z drugiej - odpychanie naturalności związane z konsumpcjonizmem, z obrazem kobiety stworzonym przez reklamy.

To wszystko chyba staje się nieważne, gdy partnerzy się kochają.

Przy zachowaniu podstaw higieny - pewnie, że tak! Jest w nas taka tęsknota za pierwotną bliskością, jaką mieliśmy kiedyś z matką. I to nam daje druga osoba. To najbardziej uwznioślone, duchowe przeżycie, najwyższy stan zaspokojenia, jeżeli się czujemy tak błogo, że wdychamy czyjś zapach i kochamy ten zapach. To oczywiste, że musimy kogoś cholernie pożądać i że musi być bardzo bliski, żeby mu wkładać nos pod pachę i żeby się czuć cudownie. Czy żeby mężczyzna brał na rękę kobiecy śluz, którego jest sprawcą, i go wąchał i smakował. Jest to wyraz najwyższego pożądania. I akceptacji ciała tej osoby.

To się wiąże z bliskością. I jest trudne do uzyskania w przypadkowym seksie, bo wtedy kobiety zgadzają się na seks oralny, ale dlatego, że wiedzą, że mężczyźni to lubią. Ale jeżeli robią to tylko z tego powodu, to będzie to średnia przyjemność. A o duchowym wymiarze w ogóle nie ma mowy.

Jakiś czas temu ukazał się w 'Obcasach' wywiad z panią na temat kobiecego orgazmu. Przyszły listy od czytelniczek, które dziękowały, bo ich mąż to przeczytał i wreszcie zrozumiał, o co chodzi, że trzeba np. stymulować łechtaczkę. Dlaczego tak trudno było im o to wcześniej poprosić, tylko musiały podtykać mężom wywiad?

W świeżym związku łatwiej jest to powiedzieć. A kiedy już się tak utarło, że się w ten sposób nie rozmawia, to jest to trudne.

Więc jak może poprosić taka żona ze stażem, że miałaby ochotę na miłość francuską?

Na pewno nie powinno to nastąpić w sytuacji intymnej. Jeśli tak długo mu o tym nie mówiła, to znaczy, że nie rozmawiają o seksie otwarcie. Z mojego doświadczenia wynika, że najlepiej, kiedy mówimy o seksie w sytuacjach nieseksualnych. Mówimy wprost: miałabym ochotę na coś, czasem myślę o tym. W sytuacji erotycznej to może być dla nas samych i partnera zbyt trudne emocjonalnie.

Ale chyba tak lepiej niż przy ludziach?

Właśnie nie zawsze, nie ma reguły. Czasami lepiej wśród znajomych, np. podczas rozmowy o jakimś filmie. Nie na zasadzie prośby, lecz stwierdzenia: 'A to może być fajnie' albo 'Przeczytałam, że tak mało kobiet to robi'. Można też przy kolacji udać, że mówimy o kimś innym, ale krótko, bez rozwodzenia się: 'Wiesz, mąż Baśki nigdy nie kocha się z nią po francusku' - to może on wyciągnie wniosek, że on też się nie kocha.

To powiedzmy wreszcie, dlaczego o tym wszystkim rozmawiamy. Co jest takiego rajcującego w seksie oralnym dla kobiety?

No, to teraz porozmawiajmy o cunnilingusie, kiedy kobieta jest bierna, a mężczyzna zajmuje się jej łechtaczką i całym obszarem dookoła - wargami sromowymi, wejściem do pochwy i tak dalej. Kobiety, które mają doświadczenia masturbacyjne, nauczyły tej formy stymulacji swego partnera, a potem to jeszcze rozwinęły w sztukę miłości oralnej, mają z reguły możliwość doświadczania tej formy rozkoszy. Nie ma co liczyć na to, że trafimy na partnera geniusza oralnego, lecz na to, żeby być na tyle aktywną w seksie i otwartą, żeby pokazać partnerowi, jak to robić. Wiele takich kobiet twierdzi, że seks oralny jest atrakcyjniejszy od seksu waginalnego.

Już dawno amerykańskie feministki napisały, że orgazm łechtaczkowy jest wspanialszy niż pochwowy.

To nie ma znaczenia, czy łechtaczkowy, czy pochwowy, bo w pewnym sensie orgazm jest jeden (albo wręcz przeciwnie, każdy jest inny). Łechtaczka jest najwrażliwsza i jej stymulacja u zdecydowanej większości kobiet jest najważniejsza. Przy stosunku seksualnym łechtaczka może być pocierana, ale to wymaga nagimnastykowania się i takiego ułożenia, żeby do tego pocierania dochodziło. Dlatego najczęściej pobudzanie łechtaczki jest przed stosunkiem.

Jak to najlepiej zrobić?

Nie ma jednej odpowiedzi. Świetnym kierunkowskazem są pocałunki podczas gry wstępnej - jeśli kobieta całuje delikatnie, zapewne ma ochotę na delikatne pieszczoty, jeśli namiętnie, ma dziś ochotę na więcej.

No, ale jakiś konkret, proszę.

Aż tak?! Większość kobiet lubi ruchy okrężne, pieszczoty żołędzi łechtaczki końcem języka, ale dla niektórych to może być zbyt mocny bodziec, na granicy bólu. Niektóre wolą więc pobudzanie całym językiem większego obszaru, liźnięcia zamiast drażnienia. Łatwo to poznać po pozycji, jaką przybiera partnerka. Jeśli pieszczota jest zbyt silna, zaciska nogi, odsuwa się delikatnie i zmienia tempo, inaczej poruszając biodrami, a jeśli to, co się dzieje, sprawia jej prawdziwą przyjemność, odkrywa się maksymalnie, a jej ciało 'prosi o więcej'. Najfajniej jest, jak jest pobudzane wszystko naraz, wszystko, co się znajduje pod wargami sromowymi, a co nazywane jest platformą orgazmiczną.

Platforma orgazmiczna!

Bo to system naczyń połączonych - łechtaczka z punktem G, z wargami sromowymi. Pobudzając to wszystko, pobudza się cały ten układ seksualny kobiety i wtedy doznania są rewelacyjne. Można to zrobić ręcznie albo językiem, a najlepiej użyć stymulacji łączonej - np. seks oralny ze stymulowaniem pochwy palcami, członkiem, wibratorem. Kobiece narządy płciowe nie lubią być traktowane fragmentarycznie: tylko łechtaczka albo pochwa, tylko oralnie albo analnie. A piersi? Uszy? Zagłębienie kręgosłupa? Łechtaczka jest oczywiście najwrażliwszym organem. To niezwykłe narzędzie seksualne.

Wielu uważa, że niebezpieczne.

No właśnie. Dlaczego wymyślono kliteroktomię, usuwanie łechtaczki? Bo są kultury, gdzie kobieta jest uznawana za bardziej zmysłową istotę niż mężczyzna. W naszej tradycji kulturowej kobiety uważa się za nieco oziębłe.

Mężczyzna ma ochotę, a kobieta wtedy ma migrenę.

Tak. A w hinduizmie i islamie istnieje przekonanie, że kobieta jest bardziej zmysłowa niż mężczyzna. Dlatego trzeba to kontrolować. U nas też to się w jakimś sensie dzieje.

No, chyba nie.

Częściowo żartuję, ale jeśli podręcznik dla młodzieży jest wycofywany, bo decydenci uważają, że nastoletnia dziewczynka nie powinna wiedzieć, że ma łechtaczkę... to jest to rodzaj kontroli. A ja będę uparcie twierdzić, że powinna wiedzieć! I powinna to wiedzieć dużo wcześniej, bo jest na to gotowa. Opowiem historię z zaprzyjaźnionego podwórka... Dziewczynka miała pięć lat i kąpała się z koleżanką w brodziku, mamy rozmawiały na boku i w pewnym momencie dziewczynki wyszły, same się wytarły i jedna z nich stwierdziła z dumą: 'Mamo! A Asia mi pokazała taką gilgotkę i jak się ją dotyka, to jest bardzo przyjemnie'. Gilgotka. Piękne słowo. A my się cały czas boimy, że jak dziecku coś powiemy, to ono już nic innego nie będzie robić, tylko się będzie masturbować. W dużym jesteśmy błędzie...

Może się boją, że to będzie promować rozwiązłość. Że kobieta, jak tego raz zazna, to już nie będzie chciała przestać, jak szczurzyce, które ponoć, gdy prowadzono na nich badania, zamasturbowały się na śmierć. My tu tak zachęcamy i zachwalamy, a ja słyszałam, że jeśli kobieta ma dużą liczbę partnerów w miłości oralnej, to jest zagrożona zdrowotnie. Prawda czy mit?

Prawda. To jest związane z wirusem HPV, tym, który powoduje raka szyjki macicy. Ze świeżych badań wynika, że przy częstej zmianie partnerów jest niebezpieczeństwo raka krtani. Grozi to też innymi chorobami, zwłaszcza przy seksie przypadkowym. Należy także pamiętać o wszystkich kwestiach związanych z bakteriami okolic odbytu, które też mogą działać chorobotwórczo.

Czyli dbać o higienę.

Tak, ale też nie przesadzajmy. Naprawdę wystarczy się umyć raz dziennie, bo jak ktoś się myje trzy razy dziennie, to się powinien zastanowić, czy przypadkiem na coś nie choruje. Skoro zapach, który czuje, jest nieodpowiedni, to najczęściej świadczy o zakażeniu bakteryjnym (nieprzyjemny 'śledziowy' zapach) lub grzybiczym (lekko 'stęchły') albo ta osoba ma psychiczny problem z nieakceptowaniem naturalnego zapachu swojego ciała, co też jest często spotykane. Obie te rzeczy są przeszkodą i uniemożliwiają radość seksu oralnego.

A ja myślałam, że mężczyźni się boją seksu oralnego, bo mają taki kastracyjny lęk, że partnerka mu odgryzie.

Ja bym się z tego nie śmiała. Taki lęk jest trochę zabawny, a trochę nie. Takich lęków nie ma, jeśli partner czuje, że partnerka go akceptuje, ma poczucie bezpieczeństwa, poczucie, że ona uwielbia jego ciało. A jeśli to jest kontakt przypadkowy, to coś jest na rzeczy. Trudno jest oddać najcenniejszy narząd w usta wyposażone w zęby. Nigdy o tym wcześniej w ten sposób nie myślałam, ale teraz widzę, że to taka forma seksu, w której mężczyzna się oddaje kobiecie!

To może być bardzo sexy dla kobiety.

Kobiety też mają lęki, które według mnie wykreowały takie filmy jak 'Głębokie gardło', kultowy film porno z lat 70., w którym bohaterka ma punkt G głęboko w gardle i podnieca się, gdy mężczyźni wpychają jej tam swoje wielkie członki. O rany. Na samą myśl robi mi się słabo, że jakiś mężczyzna mógłby pomyśleć, że to możliwe.

E tam, kto ogląda 'Głębokie gardło'? Ale jest coś na rzeczy, tylko ja bym tego z tym filmem nie wiązała, ale w ogóle z obrazem fellatio w filmach porno. Kiedy zaczęła powstawać kobieca pornografia, jednym z najważniejszych założeń było to, że mężczyźni nie 'spuszczają się' na twarz, kobiety nie połykają spermy i nie są podczas seksu oralnego szarpane za włosy. Reżyserki kobiecego porno powiedziały, że tego nie będzie, bo to rzeczywiście jest opresyjny obraz dla kobiety. Prawie każda z nas oglądała takie sceny. To może wywoływać lęki. To rzeczy, których byśmy nie chciały przeżywać w naszym życiu seksualnym. Jak to się ma do tej intymności i do taoizmu, gdzie spijamy soki mężczyzny? To dwa światy. Nasze życie seksualne nie wygląda jak na filmach. I nie powinnyśmy się tym przejmować. Na filmach nigdy nie widzimy, że komuś w brzuchu zaburczy czy że nie wskoczyłyśmy do łóżka jak sarenka. I że nie zrobiłyśmy fellatia w sposób doskonały i płynny, tylko co pewien czas musiałyśmy przerwać, by zaczerpnąć powietrza.

Czyli mężczyźni sami trochę sobie ukręcili bicz na siebie. Kobiety nie mają ochoty zrobić im dobrze, bo widziały te ich okropne pornograficzne fantazje i się przestraszyły. Panowie, przemyślcie!

Więcej o: