Przywykliśmy myśleć, że to panowie koloryzują rzeczywistość dodając sobie w internetowych profilach kilka centymetrów wzrostu i kilkaset złotych do pensji. Panie też nie są bez winy. Brytyjski dziennikarz, 34-letni Ben Dirs jest singlem i na randkowych portalach poszukuje szcześcia. Owocem jego poszukiwań nie jest niestety związek z kobietą marzeń, lecz książka o tytule "Karma Chameleons: No-One Said the Search for Happiness Would Be Dignified". Autor przekonuje, że na mężczyzn - tak samo jak na kobiety - w internecie czeka wiele kłamstw, które zostają zdemaskowane na pierwszej randce. Ben Dirs przez rok spotykał się z różnymi kandydatkami na perfekcyjną narzeczoną. Korzystał z bardzo popularnego w Wielkiej Brytanii portalu randkowego mysinglefriend. Każda kolejna randka dziennikarza okazywała się jednak koszmarem. Dlaczego? Bo informacje zawarte w profilach kandydatek nie pasowały do rzeczywistości. Z doświadczeń 34-latka dowiadujemy się, że panie najczęściej ukrywają swoją wagę. Ben Dirs w wywiadzie dla "The Sunday Times" raczej brutalnie podsumował internetowe poczynania niewiast: przestudiowałem setki profili kobiet i okazało się, że nie ma na świecie grubych pań, są tylko te o zaokrąglonych i ponętnych kształtach. Żadna z nich też nie pali i każda jest przeciwniczką nałogów. Wszystkie uwielbiają siłownię, sporty oraz naturę i wiejskie sielskie klimaty. Kiedy po raz setny czytałem zdanie "świetnie czuję się tańcząc w klubie całą noc, ale lubię też zapaść się w sofie z lampką wina i z dobrym DVD" to miałem naprawdę dość. Co jeszcze irytowało poszukującego szczęścia w sieci dziennikarza? Przekonanie pań, że to mężczyzna płaci za kolacje. Według Dirsa zamawianie najdroższego dania z karty i rozkoszne czekanie, aż on wyciągnie kartę i zapłaci może nieźle wyprowadzić z równowagi.
Pracownicy amerykańskiego portalu OkCupid (4,5 miliona unikalnych użytkowników dziennie) informacje podawane przez użytkowników portalu zweryfikowali z rzeczywistością. Okazało się, że w sieci pozwalamy sobie na kłamstwa, mimo że zawsze odbijają się na niekorzyść podczas pierwszego spotkania. Wzrost to największa pięta Achillesa panów. Gdyby wierzyć informacjom podawanym na portalach randkowym to okazałoby się, że nie ma na świecie niskich mężczyzn. Panowie bardzo często wyobrażają sobie, że mają 182 cm wzrostu, podczas gdy 175 to ich prawdziwy wzrost. Amerykanie oszacowali, że 5 centymetrów to statystyczna różnica pomiędzy męską fantazją, a rzeczywistością. Mężczyźni ujawniający zarobki lubią wyobrażać sobie, że zarabiają pokaźne sumki. Do rzeczywistej kwoty dodają przynajmniej 20 proc. Zamieszczanie zdjęć sprzed lat to oszustwo zarówno ze strony mężczyzn i kobiet. Na profilach pojawiają się fotografie młodych, szczupłych, wysportowanych i roześmianych. W rzeczywistości nie tylko zdjęcie nieco zszarzało, ale też przez lata zmienił się wygląd sfotografowanej osoby. Ben Dirs narzekał, że w internetowych profilach oglądał szczupłe, zadbane i wysportowane dziewczyny, a na randce pojawiały się korpulentne panie z pokaźnymi boczkami. Z analiz danych serwisu OkCupid dowiadujemy się, że użytkownicy portalu lubią zamieszczać zdjęcia sprzed pięciu lat i co ciekawe, im bardziej seksowne i roznegliżowane zdjęcie kandydatki, tym większe prawdopodobieństwo, że zostało zrobione w odległych czasach.
Kłamiemy, bo za wszelką cenę chcemy pasować do wykreowanego przez kulturę i media ideału. Tworząc profil ponosi nas fantazja. Dodając sobie 5 centymetrów wzrostu i odejmując 10 kilogramów od razu czujemy się bardziej atrakcyjni. Często zapominamy, że wymarzonym ideałem pozostaniemy tylko do pierwszej randki. Ben Dirs zmęczony odkrywaniem prawdy namawia, aby nie kłamać w profilach. Z własnego doświadczenia wie, że nigdy nie uciekniemy od tego, kim naprawdę jesteśmy, jak wyglądamy i co sobą prezentujemy.