Związki oparte na podobieństwach, a może różnicach?

"Ależ pięknie razem wyglądacie! Pasujecie do siebie" - takie słowa to miód na uszy zakochanych. Ale czy rzeczywiście miłość do osoby będącej niemal naszym lustrzanym odbiciem jest gwarancją udanego związku?

Bratnie dusze

Słuchacie tej samej muzyki, wzruszacie się na tych samych filmach, macie nawet podobne upodobania kulinarne. Swoje myśli odgadujecie w lot, a gdy jedno zaczyna zdanie, drugie może je dokończyć. Masz wrażenie, że spotkałaś bratnią duszę, nagle zaczyna iskrzyć. Wiele związków zaczyna się właśnie w ten sposób. Wydaje się nam, że znaleźliśmy "tego jedynego", który nas rozumie i którego my rozumiemy. I że w tej sytuacji musimy z nim być szczęśliwi. Psychologowie potwierdzają, że podobieństwa pomagają nawiązać znajomość i ją podtrzymać. Szybciej też pojawia się uczucie zakochania. Badania mówią, że wzajemna fascynacja i zrodzony z niej związek ma szansę przetrwać dłużej, jeśli zakochani będą podobni pod względem atrakcyjności fizycznej. To eliminuje ryzyko, że np. w jednym z nich będzie się rozwijało poczucie frustracji i być może chorobliwa zazdrość o drugą osobę. To jednak zdecydowanie za mało, aby powiedzieć: mamy receptę na szczęście w związku. Gdy łączą nas nie tylko wspólne pasje czy gusta, ale także podobny pogląd na życie, system wartości, plany na przyszłość, psychologia mówi wprost - to dobry znak. Podobieństwa pomagają lepiej uporządkować związek, łatwiej jest wprowadzić czytelne dla wszystkich zasady funkcjonowania i rozwiązywania konfliktów. Ale i w takich związkach pojawia się zagrożenie, które może doprowadzić do ich rozpadu. Jeśli druga osoba staje się przewidywalna, zakrada się nuda, rutyna, które są dla miłości niczym trucizna. Poza tym, jeśli w parę dobiorą się dwie osoby o dominującym usposobieniu, ustalenie czegokolwiek czy podjęcie decyzji, gdy minie już czas słodkiej sielanki i zakochania, może okazać się bardzo trudne. Problem może pojawić się także, gdy pod jednym dachem znajdzie się dwoje introwertyków - gdy zdarzy się jakieś nieporozumienie, "ciche dni" mogą się ciągnąć w nieskończoność, a obie strony będą trwały w swych skorupach.

Różnice jednak łączą

Jednak problem wcześnie wykryty i zdiagnozowany, może zostać usunięty. Trzeba tylko wykorzystać to, co nas łączy i to, co nas... dzieli. Gdy w związku podobnych do siebie ludzi pojawia się nuda i rutyna, trzeba zastanowić się nad różnicami. Odrobina szaleństwa, zrobienie czegoś niecodziennego pomoże rozpalić na nowo wzajemne zainteresowanie. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nic was nie łączy. Inna praca, inne dzieciństwo, inne zainteresowania, inny sposób bycia. A jednak fakt, że mimo tych różnic się lubicie, akceptujecie, dążycie do kontaktu, sprawia, że coś się zaczyna między wami dziać. Wzajemne poznawanie się sprawia wam coraz więcej przyjemności, wciąga, zbliża. Wtedy przychodzi przekonanie: "On chce mnie takiej jaką jestem, choć tak bardzo się od niego różnię". Skoro więc oboje macie świadomość, że tak wiele was dzieli, a mimo to lgniecie do siebie, "coś musi być na rzeczy". Życie z osobą bardzo od nas różną może być wielką przygodą. To nieustanne okrywanie siebie nawzajem. W takim związku nie ma mowy o nudzie czy rutynie. Jednak by było tak różowo, trzeba dbać o sprzyjającą atmosferę. W sytuacji, gdy dwie osoby często mają odmienne poglądy na różne sprawy - od wyboru koloru kanapy po decyzję o rozpoczęciu starań o dziecko - muszą się nauczyć wypracowywać kompromis. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że o ile na początku związku, gdy oboje jesteście w sobie szaleńczo zakochani, jesteście w stanie przyjąć i zaakceptować dzielące was różnice. Jeśli jesteś młodą obiecującą bizneswoman, a twój ukochany lubi sobie przy okazji spotkań towarzyskich, niby to żartem, dworować z kobiet i wysyłać "wszystkie baby do garów", początkowo będziesz się być może z tego śmiała. Ale gdy nadejdzie chwila i zdecydujecie się na dziecko, a ty usłyszysz, że po narodzinach malucha "dobrze by było, gdybyś została w domu", nie będzie już tak różowo.

Najważniejsza swoboda

Wiele różnic, które na początku jesteśmy w stanie przełknąć, po pewnym czasie staje się zażewiem coraz ostrzejszych konfliktów. Jeśli ważna jest dla ciebie czystość i względny porządek, porozrzucane po całym mieszkaniu skarpetki będziesz w stanie znieść tylko do czasu - a to jest tak naprawdę najbardziej prozaiczny przykład potencjalnego konfliktu. Jednak tu także można walczyć o to, by związek trwał i wciąż dawał obu stronom szczęście. Podstawą porozumienia jest komunikacja - to coś, co trzeba ćwiczyć od samego początku. Artykułowanie problemów, rozmowa, konkretna i konstruktywna, zawsze prowadzi do czegoś dobrego. Najgorsze, co można w takiej sytuacji zrobić, to domagać się, by druga strona przystała na nasze roszczenia i po prostu się zmieniła. To prowadzi do nikąd - po pierwsze dlatego, że może wywołać automatyczne zamknięcie się w sobie, po drugie - przecież pokochaliśmy się właśnie mimo, a być może nawet ze względu na dzielące nas różnice. Ważne jest, by w związku różnych od siebie ludzi obie strony zostawiły sobie obszary swobody, miejsce na dzielące ich różnice. Ale musi też zostać wyznaczona strefa wspólna, w której idzie się na kompromis i ustala zasady obowiązujące wszystkich. Być może przeciwieństwa rzeczywiście się przyciągają, ale to nie znaczy, że od razu żyją ze sobą długo i szczęśliwie.

Więcej o: