Iza Ziemińska: - Wakacje to czas przyjemności, wolności, swobody. Odwiedzamy nowe miejsca, poznajemy nowych przyjaciół, mamy dużo wolnego czasu. To jednocześnie czas, kiedy nie mamy w zasadzie żadnych obowiązków. Odpoczywamy od rutyny dnia codziennego. Świeci słońce, jest pięknie, zazwyczaj najbliżsi mają dla nas czas. Smutek i przygnębienie spowodowane zakończeniem takiego stanu to dosyć zdrowy i naturalny odruch. Czy wszystkim dorosłym chce się zaraz po urlopie wracać do pracy? Pomijam sytuację, kiedy mamy dodatkową motywację typu fajne towarzystwo w pracy, nowe wyzwanie czy awans. Dzieci reagują podobnie.
Poza tym przez ponad 2 miesiące zdążyły się przyzwyczaić do stanu permanentnego wypoczynku. Dla nich czas płynie inaczej. Dodatkowo, jeśli ze szkołą wiążą się jakieś nieprzyjemne wspomnienia, tym większa niechęć do powrotu. Szkoła jest miejscem, gdzie dziecko jest poddawane ocenie, gdzie ma zadania do wykonania. Sprostanie oczekiwaniom innych nie jest łatwe dla nikogo, stąd naturalny bunt. Niektóre dzieci wyrażają go otwarcie, inne zamykają się w sobie. Ważne, żebyśmy towarzyszyli dzieciom w obu tych sytuacjach.
- Na pewno nie jest to łatwa sytuacja dla rodzica. Za wszelką cenę chcemy przecież, żeby nasze dziecko było szczęśliwe i radosne. Mamy na ten temat mnóstwo pomysłów, gotowych rozwiązań i dobrych rad. Ale to nie do końca tak. Najważniejsze to nie uciekać od problemu, nie zagadywać go, tylko się z nim skonfrontować. Zabranie dziecka na lody czy do kina to zawsze dobry pomysł, ale nie jest rozwiązaniem. W takiej sytuacji najważniejsze jest nawiązanie kontaktu z dzieckiem i bycie z nim. Uważnie obserwujmy, czego potrzebuje nasza pociecha, jakiego rodzaju wsparcia oczekuje. Myślmy o tym, co on/ona czuje, odstawmy na boczny tor własne odczucia, przekonania i gotowe recepty. Czasem jest dobrze pomilczeć razem, czasem nazwać to, co widzimy, np.: "Widzę, że jesteś smutny i mam wrażenie, że trudno Ci o tym mówić. Czy tak jest?".
Dziecko może mieć trudność z rozpoznaniem i nazywaniem własnych uczuć i potrzeb. Niektóre uczucia, jak np. złość, są przykrywką dla innych. Pod złością dziecka może się kryć bezradność, rozczarowanie czy smutek. Możemy mu pomóc pytaniami i zgadywaniem. "Gdy myślisz o szkole, jaki obrazek przychodzi Ci do głowy?", "Z czym Ci się kojarzy lekcja polskiego?" itp. Jak już dziecko zacznie mówić, słuchajmy go uważnie, podążajmy za jego uczuciami i potrzebami, a co najważniejsze - nie zaprzeczajmy im. Jeśli dziecko mówi, że boi się matematyki, nie mówmy, że matematyka jest super. Dla nas może tak, ale nie dla niego. Dziecko musi wiedzieć, że są uczucia przyjemne i nieprzyjemne, a silne emocje są zupełnie normalne. Wskazówką dla rodzica może być też rozmowa z wychowawcą czy rodzicami innych dzieci. Obserwujmy, jak nasze dziecko zachowuje się w grupie rówieśników, tam też możemy znaleźć punkt zaczepienia.
- Bardzo różne, każdy z nas jest inny i dwójka dzieci z tej samej klasy może mieć zupełnie inny obraz rzeczywistości. Innego rodzaju problemy będą mieli pierwszoklasiści, innego gimnazjaliści. Niewątpliwie wiek szkolny to czas, kiedy grupa rówieśnicza zaczyna odgrywać coraz większą rolę. Wykluczenie z kręgu kolegów czy koleżanek to poważny problem dla dziecka, które czuje się wtedy gorsze. Zdarza się, że dziecko nie radzi sobie dostatecznie dobrze w nauce, ponieważ trafiło do bardzo zdolnej klasy i narzucony poziom jest zbyt wysoki. Spada wtedy samoocena i występuje wyraźny brak motywacji do nauki. Warto wówczas zasięgnąć porady specjalisty, zrobić odpowiednie testy i podjąć konieczne kroki. Np. jeśli dziecko ma dysfunkcję typu dysleksja, można zapisać je na odpowiednie zajęcia i pracować z nim w domu zgodnie z zaleceniami. Takie dziecko nie jest w stanie efektywnie pracować dłużej niż pół godziny, ale my musimy o tym wiedzieć. A może warto przenieść dziecko do innej klasy?
- Warto wiedzieć, co się dzieje, a żeby wiedzieć, musimy słuchać naszego dziecka i je obserwować. Nie jest to łatwe dla pracujących i zabieganych rodziców, bo dziecko najczęściej chce nam coś powiedzieć, kiedy kompletnie nie mamy na to czasu i przestrzeni. A potem, kiedy próbujemy wrócić do tematu, okazuje się, że to nic ważnego, choć tak naprawdę to było ważne. Zatrzymajmy się wtedy na chwilę i powiedzmy: "Widzę, że masz mi coś ważnego do powiedzenia. Bardzo chcę to usłyszeć i skupić się tylko na tym. Czy możesz poczekać 15 minut?".
U mnie bardzo sprawdziły się wieczorne rozmowy przed zaśnięciem. Mam dwójkę dzieci i każde z nich wiedziało, że wieczorem ma mnie dla siebie na wyłączność. W ciągu dnia mówili mi często: "Mamo, pamiętaj, chcę Ci powiedzieć o tym, co się zdarzyło na lekcji polskiego, ale nie teraz, tylko jak będziemy sami". Starałam się pamiętać i było dla nich ważne, że ja o tym przypominam. Nie jesteśmy w stanie angażować się w kłótnie z rówieśnikami, chociażby z prostego powodu, że nas tam nie ma.
Poza tym warto, żeby nasze dzieci nauczyły się same rozwiązywać problemy, a my możemy je w tym wspierać. Dzieci muszą wiedzieć, że w życiu nie da się uniknąć konfliktów, ale należy wysłuchać odmiennych punktów widzenia i zdecydować, co jest dla mnie naprawdę ważne i czego potrzebuję tu i teraz. W domu możemy razem spojrzeć jeszcze raz na sytuację, posłuchać, co czuło nasze dziecko, z czym mu było trudno, z czego to wynikało, czego potrzebowało i wspólnie szukać strategii. Kiedy dzieci czują, że są wysłuchane, same w cudowny sposób znajdują rozwiązania.
Warto porozmawiać z wychowawcą, który z racji swojej pozycji może wesprzeć nasze dziecko. Rozmowa z rodzicami innych dzieci może być pomocna, w grupie często łatwiej znaleźć rozwiązanie i wsparcie. Czasem potrzebne są drastyczne rozwiązania typu zmiana szkoły. Ważne, żeby rozmawiać o tym z dzieckiem, nie stawiać go przed faktem dokonanym, pozwolić mu uczestniczyć w procesie podejmowania decyzji.
- To trudne i dla rodzica, i dla dziecka. Ale po pierwsze, czy nasze dziecko czuje się samotne, czy nam się tak tylko wydaje? Czy jest to wybór dziecka, czy grupy? Czy nasze dziecko jest samotne, bo jest nieśmiałe? Czy jest samotne tylko w szkole? Czy w miejscu zamieszkania ma kolegów i koleżanki? Jak zwykle w takiej sytuacji rodzi się wiele pytań, na które warto poszukać odpowiedzi. Zapraszanie kolegów, koleżanek ze szkoły do domu może być pomocne. Dziecko na własnym terenie czuje się bezpiecznie i pokazuje się z zupełnie innej strony, ma szansę zyskać przyjaciela. Kontakt z rówieśnikami spoza szkoły też może być bardzo wspierający dla dziecka - chodzi o to, żeby czuło się dobrze i swobodnie w grupie innych dzieci, bo to dodaje pewności siebie.
- Mogą być bardzo różne powody, trzeba przede wszystkim sprawdzić, co się dzieje, jaka jest przyczyna. Porozmawiać z samym dzieckiem, z nauczycielami, może poszukać pomocy na zewnątrz. To ciężka próba dla dziecka i ważna jest w domu wspierająca atmosfera, żeby dziecko czuło się bezpiecznie i mogło porozmawiać o tym, co przeżywa. W takiej sytuacji najczęściej pojawia się niska samoocena, brak odporności na krytykę. Zmiana szkoły to poważna decyzja - może być lepiej, może być też gorzej. Sama zmieniłam szkołę moim dzieciom na ich wyraźną prośbę. Nigdy nie żałowałam tej decyzji, chociaż do końca towarzyszył mi silny niepokój.
- Tak naprawdę wszystkie dzieci potrzebują uwagi. Żyjemy w niezwykle szybkich czasach i często w tym naszym zagonieniu zapominamy o pochwaleniu dziecka, nie zauważamy tego, co robi dobrze, tylko pędzimy dalej. Zatrzymujemy się dopiero wtedy, kiedy dziecko robi coś źle, wtedy poświęcamy mu 100 proc. naszej uwagi. Efekt jest taki, że nasz maluch zaczyna się źle zachowywać, np. właśnie prowokować kłótnie. Ma wtedy zainteresowanie rodziców i nauczycieli. Bardzo zachęcam do szukania pozytywnych zachowań u dzieci, wzmacniania ich, zauważania, nagradzania uwagą i pochwałą. Nagradzanie bardzo się sprawdza, pod warunkiem że jest skierowane na konkretne zachowania. Nie mówmy: "Dziś byłeś grzeczny", powiedzmy: "Dziękuję, że pozbierałeś zabawki z dywanu". Zamiast powiedzieć: "Ładny rysunek", powiedzmy: "Podobają mi się oczy tego potwora, mam wrażenie, że patrzy wprost na mnie".
Działa też wzmacnianie braku zachowania negatywnego, czyli jeśli nasze dziecko zachowuje się nieodpowiednio, chwalmy je wtedy, gdy nie zachowuje się w ten sposób. Na przykład nie odnosi talerzy ze stołu, zauważmy, kiedy to zrobi bez przypominania. Jeśli mamy do czynienia z dziećmi podburzającymi do kłótni, pamiętajmy o konsekwencji. Jeśli mówimy, że w wyniku takiego zachowania nie pojedzie na wycieczkę, trzymajmy się tego. W takiej sytuacji konieczna jest współpraca z wychowawcą. Dzieci często sprawdzają swoim zachowaniem granice tolerancji i wytrzymałości. Tu niezwykle istotna jest zgodność samych rodziców i nauczycieli w sprawie zasad i konsekwencji. Mam świadomość, że nie zawsze jest to możliwe. Zasady dają dziecku poczucie bezpieczeństwa, przewidywalności i kontroli, a tego właśnie dzieci potrzebują.
- Z pewnością i jedno, i drugie. Nauczyciele narażeni są na duży stres i wypalenie zawodowe. Nie tylko pełnią rolę wychowawcy czy opiekuna, lecz również dbają o rozwój u dzieci zachowań prospołecznych, realizując jednocześnie program dydaktyczny.
- Myślę, że nauczyciel, który nie lubi swojej pracy, powinien pomyśleć o zmianie zawodu. Jeśli lubi to, co robi, jest otwarty i chociaż popełnia błędy, to jest na czym się oprzeć i budować.