On siedzi za kierownicą, ona pilotuje. Gdy pada komenda, by skręcić w lewo, trzy razy spyta się jej, czy jest tego pewna. Ją te pytania martwią, bo czy to oznacza, że jej nie ufa? On nie wie, skąd wyciągnęła takie wnioski, ale myśli już tylko o tym, by zdążyć na początek meczu u kumpla, na który właśnie jadą. Skręca. Kobieta podnosi wrzawę, że źle pojechał. Chodziło jej o "drugie lewo". Dlaczego on jej w ogóle nie słucha?! Mogę tę historię ciągnąć w nieskończoność, ale chyba wiecie jak wygląda jej kontynuacja, bo sami ją nie raz doświadczyliście. Na pomoc w rozwiązaniu codziennie przeżywanych nieporozumień i wielkich afer rodzinnych związanych z koegzystencją dwóch, czasem wręcz diametralnie różniących się płci, pospieszyli naukowcy. Przez ostatnie 30 lat badają ludzki mózg w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, dlaczego kobiety i mężczyźni nie mogą się dogadać. Przy pomocy skomplikowanych narzędzi i nowoczesnych technologii ich diagnoza była jednoznaczna: między płciami różnica tkwi w biologii. Musimy nauczyć się być wobec siebie wyrozumiałymi, bo różnimy się z natury. A naturę zmienić trudno.
Dziesiątki analiz zostało przeprowadzonych i setki ludzi obu płci przebadanych. Wyniki ukazały różnicę między strukturą i układem mózgu kobiety i mężczyzny. Na przykład mózg kobiecy jest o 10 proc. mniejszy niż męski, co nie oznacza, że są one mniej inteligentne. W przeciwieństwie do panów, obszary myślowe są u nich zlokalizowane w różnych częściach umysłu, a fale przebiegające między nimi mkną o wiele szybciej. Mózg mężczyzny jest poniekąd bardziej uporządkowany, tak że jego lewa półkula odpowiada m.in. za zdolności językowe, a prawa za przestrzenne. Z tego powodu jednak wolniej łączą pewne fakty i nie mają podzielności uwagi. Tę różnicę w zabawny sposób zobrazował komik Mark Gungor porównując myśli w głowie mężczyzny do poustawianych blisko siebie, ale nie stykających się w żaden sposób pudełek, zaś kobiecy do jednego wielkiego kłębka kabli, w którym wszystko jest ze sobą połączone.
Ostatnimi czasy wielu naukowców teorię o biologicznej różnicy między mózgami zaczęło poddawać jednak w wątpliwość. Cordelia Fine, doktor neurobiologii na uniwersytecie w Melbourne, zarzuciła poprzednim analizom brak spójności między wynikami badań a wyciągniętymi z nich wnioskami. Według niej badania te niemalże na siłę były naciągane tak, by tylko potwierdzać i wzmacniać istniejące stereotypy, a naukowców nazwała neuroseksistami. To właśnie umysł, społeczeństwo i wielcy profesorowie tworzą różnice między płciami, a nie biologia. Badacze z uniwersytetu w Iowa zastanawiali się nad tym, czy to jak nasz mózg funkcjonuje jest ściśle związane z jego naturą, czy może ma na niego wpływ również wychowanie i doświadczenie? Przeprowadzili badania na dorosłych ludziach, z których wyszło to, co już wszyscy wiedzą: kobiety lepiej sobie dają radę w sytuacjach społecznych i kontaktach międzyludzkich. Za te umiejętności odpowiadają konkretne obszary w mózgu, które u mężczyzn są słabiej rozwinięte. Naukowcy zaczęli się jednak zastanawiać, czy przypadkiem nie ma to związku z ewolucją, jako że kobiety zawsze dzierżyły opiekę nad potomstwem więc ich mózgi musiały przystosować się do narzuconej im roli. Aby to sprawdzić zbadano dzieci i nastolatki między 7 a 17 rokiem życia. Obszar mózgu odpowiedzialny za współczucie, empatię i relacje międzyludzkie był najlepiej rozwinięty u... chłopców!
Nie powinniśmy więc stereotypowo zakładać, że kobiety nie mają orientacji w terenie a mężczyźni myślą tylko o seksie, bo tak nakazuje im natura. Historyk i transseksualista Jan Morris twierdzi, że im bardziej jest traktowany jak kobieta, tym bardziej się nią staje. To pokazuje jak wszystko zależy od tego jakie są wobec płci społeczne oczekiwania i w związku z tym jak są ludzie wychowywani. W dobie pracujących kobiet i urlopów tacierzyńskich można się spodziewać, że różnice w naszych umysłach ulegną zmianie. Czy oznacza to, że zaczniemy się nawzajem z mężczyznami rozumieć? O tym możemy niestety raczej zapomnieć. Nie ważne bowiem, jak zostanie wychowany chłopiec czy dziewczynka, biologicznej różnicy jako takiej nie można u nich zanegować, a konieczność wspólnego życia i pogodzenia istoty z Wenus i istoty z Marsa będzie wciąż wywoływać burze i tajfuny. Ale czy bez tego nie byłoby nudno?