Michelle Obama zwróciła na siebie uwagę już na samym początku kampanii wyborczej swojego męża w 2008 roku. Dzięki świetnemu wyczuciu w kwestiach mody, wyróżniała się na tle Sarah Palin i Hilary Clinton występujących w klasycznych kostiumach. Pierwsza Dama nosi śmiałe kolory, duże naszyjniki i broszki oraz lubi podkreślać talię paskami. Postawiła na znane marki, ale jednocześnie promowała te bardziej niszowe. Gdy na przysięgę swojego męża włożyła płaszcz i sukienkę Isabel Toledo, projektantka zyskała uznanie na całym świecie. Obama twierdzi, że swój styl zawdzięcza własnemu gustowi, i nie korzysta z pomocy stylistek.
Suknie Michelle Obamy - piękne czy nieodpowiednie?
Cechą charakterystyczną stylu Michelle Obamy stały się również stroje odkrywające ramiona. Nie byłoby w tym nic wyjątkowego gdyby nie to, że mamy do czynienia z pierwszą damą pokazującą się na różnego rodzaju szczytach politycznych. Dress code jaki obowiązuje na tego typu okazjach wyklucza w damskich strojach krojów eksponujących zbyt dużo ciała, w tym i ramion. Komentatorzy z początku notorycznie upominali żonę prezydenta w swoich artykułach. "Czy pierwsza dama nie widzi, że przemówienia polityczne to bardzo ważne wydarzenie? To nie przyjęcie koktajlowe. Mamy zimę. Jest to wydarzenie biznesowe. Ubranie jest niestosowne na taką porę i miejsce" denerwował się czytelnik Chicago Tribune. Co na to Michelle Obama? "Jeśli chce posłuchać wystąpienia mojego męża w sukience bez rękawów, to zrobię to".
Po 3 latach rządów Baraka Obamy Amerykanie chyba przyzwyczaili się do stylu jego żony i większość przeszła na stronę jej zwolenników niż krytyków. Jednak konserwatywni Brytyjczycy byli mniej tolerancyjni kiedy przyjechała wraz z mężem w odwiedziny do ich ukochanej królowej. Na spotkanie z Elżbietą II Obama przyszła ubrana w sweterek, a więc strój dość swobodny, co było mocno kontrowersyjne. Do tego jej deklaracja, że nie lubi nosić ani rajstop ani pończoch nie tłumaczyło pojawienia się na oficjalnej wizycie z gołymi nogami. Co prawda pierwsza dama zawsze dba o to, by jej spódnice kończyły się nieco poniżej kolan, ale to w końcu tylko jeden z licznych wymogów protokołu dyplomatycznego i dress codu. Brytyjczycy byli oburzeni.
Wydawałoby się, że świat mody dążący do nowoczesnych rozwiązań w pełni popiera styl Michelle Obamy. W tym środowisku bowiem nikogo nie obchodzi protokół dyplomatyczny, a na ludzi konserwatywnych nie patrzy się przychylnie. A jednak - znajdą się liczni, którzy nie są zadowoleni z wielu wyborów pierwszej damy i czują się przez nią urażeni. Chodzi tu o amerykańskich projektantów. Wśród nich znaleźli się Oscar de la Renta i Diane Furstenberg, którzy byli mocno rozczarowani, jeśli wręcz nie oburzeni tym, że na oficjalne przyjęcie zorganizowane dla prezydenta Chin w Białym Domu Obama założyła ognisto czerwoną kreację projektu Alexandra McQueena. Wydarzenie to miało zacieśnić więź handlową między obydwoma krajami i wypromować swoje rodzime produkty. De la Renta i Furstenberg byli więc tym bardziej zaskoczeni faktem, że żona ich prezydenta, która do tej pory promowała amerykańskie marki, wybrała kreację europejskiego kreatora mody.
Żona prezydenta USA jest jednak chyba w pełni świadoma tego, że łamie zasady dress codu i nic sobie z tego nie robi. W rzeczywistości bowiem każdy strój dobiera z ogromną pieczołowitością czego przykładem jest kontrowersyjna suknia od McQueena. Decyzja, by była ona w czerwieni, kolorze symbolizującym w Chinach szczęście, była na pewno bardzo przemyślana. Tak więc wygląd Michelle Obamy nie jest dziełem przypadku, a pierwsza dama zdaje się uparcie ignorować wszelkie komentarze, i nie traktuje swojego zachowania jako faux pas. Czy jej styl zmieni oblicze konserwatywnego savoir vivru, czy będzie tylko światłym punktem w historii mody, do którego będzie się wracać tylko we wspomnieniach? Czas pokaże.
Czy sądzicie, że odkryte ramiona, nogi, i sweterki są u żony prezydenta Stanów Zjednoczonych dopuszczalne podczas oficjalnych wydarzeń, czy przystoi jej to wyłącznie w sferze prywatnej?