Pomysłodawczynią jest Dorota Horba, której marzeniem jest wyprawa na biegun. Jednakże najpierw trzeba zdobyć wstępne doświadczenie polarne, a więc na początek coś łatwiejszego, czyli wyprawa na Spitsbergen. Co wcale nie oznacza, że wyprawa będzie łatwa i przyjemna. Wyprawa kobieca dlatego, że w tamte rejony wyrusza niewiele kobiet, szczególnie Polek. Chciałyśmy, aby nasza wyprawa wyróżniała się na tle innych i jednocześnie stanowiła dla nas wyzwanie sportowe. Dorota wraz z Agnieszką napisały projekt wyprawy i złożyły w konkursie Alpinusa "Miej odwagę" w I edycji Memoriału im. Piotra Morawskiego. Projekt został wyróżniony jako jeden z pięciu pośród ponad 100 innych projektów. I w ten sposób jako pierwsze kobiety z Polski w wyłącznie żeńskim składzie pojedziemy na Newtontoppen.
Tak, jest wiele ciekawych szczytów, choćby te z Korony Ziemi. Trzy z nas mają na swoim koncie kilka wejść m.in. na wyższe szczyty Alp czy Kilimanjaro. Kasia zrezygnowała na rzecz wyprawy z wyjazdu na Aconcagua w lutym przyszłego roku. Newtontoppen nie jest może największym wyzwaniem jako góra, nie jest bardzo trudną górą do zdobycia, ale jest najwyższym szczytem Spitsbergenu, mierzy 1713 m. n.p.m., więc wybór jest jednoznaczny. Traktujemy to wejście w kategoriach sportowych. Trudnością są warunki, z którymi musimy się zmierzyć, aby do niej dotrzeć a następnie wrócić do punktu wyjścia.
Na początku były dwie dziewczyny, Dorota i Agnieszka, ale podróż w tamte rejony we dwie byłaby niebezpieczna, o ile w ogóle możliwa, wobec czego dołączyła trzecia - Ania. Skład drużyny został oceniony przez wspierających nas polarników, m.in. Wojtka Moskala jako wystarczający, aczkolwiek lepiej byłoby, gdyby były cztery dziewczyny. I w ten sposób dołączyła Kasia. Jest to dość bezpieczny układ, gdyż są dwie pary, dwa zespoły w jednym większym zespole i w razie potrzeby jedna para może zostać, a druga pójść przodem i wcześniej rozbić obóz. Jednak wiemy, że z uwagi na bezpieczeństwo, nie powinnyśmy się od siebie oddalać poza zasięg wzroku.
Ogromnym wyzwaniem. Nie tylko sportowym, ale takim ogólnym wyzwaniem, zmierzeniem się z trudnościami, z mrozem, własnymi słabościami. Sprawdzianem naszych umiejętności zdobytych podczas dotychczasowych wyjazdów i treningów, przebywania w warunkach nieograniczonej białej przestrzeni i jednocześnie ograniczonej ściankami namiotu. Zdobycie szczytu będzie dla nas zdobyciem postawionego sobie celu. Każdy z nas stawia sobie jakieś cele do osiągnięcia na dany czas, ma marzenia i stara się spełniać. Dla nas celem na najbliższy czas jest wejść na tę górę przemierzając po drodze lody Spitsbergenu i powiedzenie sobie - udało się, osiągnęłyśmy sukces, swój własny, mały, kolejny sukces.
Tak naprawdę niczego nie chcemy udowadniać. Przed nami, przemierzając lodową pustynię, było na tej górze już wiele osób, również kobiety. Pierwsi zdobywcy udowodnili, że tam można dojść i wejść. Pozostali pokazali, że można powtórzyć ten wyczyn. My również chcemy pokazać, że można tego dokonać, ale tym razem w wyłącznie żeńskim składzie. Chcemy pokazać innym kobietom, że można i warto mieć odwagę, że "nie ma zbyt odważnych pomysłów" jak napisał w dedykacji dla jednej z nas w swej najnowszej książce Tomek Michniewicz. Chcemy pokazać, że mimo zajmowania się domem, dziećmi, rodziną, pracą zawodową, firmą można wstać i zrobić coś dla siebie, realizować swoje plany i marzenia.
Trenujemy głównie poprzez bieganie, trzy z nas biegają w półmaratonach i maratonach, Ania ma na swoim koncie życiówkę na maratonie w Rzymie z czasem 3.08, co jest naprawdę dobrym wynikiem. Poza tym, chodzimy na siłownię, ćwiczymy wytrzymałość, siłę. Niedawno byłyśmy na wyjeździe integracyjno-kondycyjnym w Tatrach, aby się lepiej poznać i wspólnie przygotować do wyjazdu. W planach mamy jeszcze kolejny wyjazd w Tatry, może również w Góry Stołowe, w styczniu planujemy biwak na zamarzniętej Zatoce Puckiej, w lutym udział w Winter Campie. Poza tym mamy przewidziane szkolenia medyczne i przetrwania w trudnych warunkach, które mają nam pomóc w przygotowaniach do wyjazdu, a także nauka strzelania, czyli obsługa broni myśliwskiej. Bez niej nie można wyjść na równiny Spitsbergenu z uwagi na zwierzęta, głównie niedźwiedzie polarne.
Strach jest, musi być i cieszymy się, że jest. Nie jest to strach paraliżujący, ale mobilizujący do działania, do przewidywania jak największej ilości możliwych zdarzeń, aby znaleźć ich rozwiązania. Jeśli jest strach podczas takich działań, to te działania są rozważne. Tutaj nie ma miejsca na niepotrzebne ryzyko, na szaleństwo. Chcemy wrócić do naszych domów, do rodzin i dzieci. Chyba najbardziej boimy się kontaktu ze zwierzętami, z niedźwiedziem polarnym. To jest coś, czego nie umiemy przewidzieć i nie wiemy, jak my się zachowamy, gdy coś zacznie się dziać. Symulacji takiego zdarzenia nie można wykonać.
Za nami jest zebranie większości niezbędnych informacji, głównie o sprzęcie i warunkach, również o zachowaniu niedźwiedzi, zdobycie kontaktów do pomocnych i doświadczonych osób - przy okazji wszystkim serdecznie dziękujemy, szczególnie Wojtkom, Michałowi i Jackowi Guzowskiemu, który również nas wspiera, choć wcale nas nie zna. Mamy sporządzoną listę sprzętu dla każdej z nas, zliczoną ilość jedzenia - proszę nam wierzyć, nie było to łatwe. Jesteśmy w trakcie załatwiania ubezpieczenia, pozwoleń na broń i na wyprawę od Gubernatora Svalbardu, biletów lotniczych. Najważniejsze, co nam pozostało to zdobycie głównego sponsora lub kilku sponsorów, którzy zechcieliby wesprzeć nasz projekt. Dzięki sponsorom będziemy mogły zakupić niezbędny sprzęt wysokiej jakości, który pomoże nam przetrwać.
Ciężki plecak nas nie czeka, gdyż sprzęt będziemy miały złożony na saniach, tzw. pulkach, będą ważyły ok 50-60 kg każde z nich. Chyba najtrudniejsze będzie zmaganie się z własnym organizmem i jego ograniczeniami, pewnie również czekanie na poprawę pogody, jeśli takie nam się przytrafi. Kwestie higieniczne odejdą na dalszy plan niestety i to również może być przykre. Do tej pory miałyśmy "przyjemność" nie myć się przez kilka dni podczas niektórych wypraw, a teraz będzie to znacznie dłuższy czas. Kosmetyków nie zabieramy z sobą. A kawa - będzie smakowała lepiej po powrocie, choć prawdę mówiąc, kawa jest przewidziana w menu obok żywności liofilizowanej.
Różnych ciekawych rzeczy, często zaskakujących. Np. odkrywamy w sobie nagle, że potrafimy być z sobą samym, ze swoimi myślami i wcale nam nie przeszkadza cisza. Do głosu dochodzą przygaszone przez zgiełk miejski zmysły słuchu, dotyku i smaku, zauważamy też więcej. Poznajemy swoje granice, dowiadujemy się, do którego momentu jesteśmy w stanie iść dalej, podjąć to ryzyko, a w którym momencie należy powiedzieć sobie "stop", ja tu jeszcze wrócę. Może się nagle okazać, że jesteśmy bardziej tolerancyjne niż myślałyśmy do tej pory lub wręcz przeciwnie - ta tolerancja jest bardzo ograniczona wobec zachowań innych na szlaku, w schroniskach, na stokach, w namiotach. Tak naprawdę każdy dowiaduje się o sobie czegoś innego, gdyż każdy jest inny.
Aby spełniać marzenia trzeba ciężko pracować, w domu, zawodowo, we własnym środowisku. Trzeba wziąć sprawy w swoje ręce i nie liczyć, że skreślony kupon przyniesie nam szczęście. Nie należy rozpaczać nad pustą kieszenią, tylko znaleźć sposób na jej zapełnienie. Tak naprawdę czasem wystarczy uzbierać na bilet lotniczy, a całą resztę pozostawić losowi. Odważnym i dobrym ludziom los sprzyja, przyciągają do siebie życzliwych ludzi, którzy pomogą. Jest wiele sposób na tanie podróżowanie, wystarczy tylko poszukać. Kolejność spełniania marzeń jest taka: najpierw mam marzenie i wówczas podejmuję działania, aby je spełnić, czyli zapełniam kieszeń. Pewnie, że łatwiej jest mieć pełne kieszenie od początku, ale wówczas nie ma przygody i tego szczególnego uczucia - udało się.
Pierwsza Polska Kobieca Zimowa Ekspedycja NEWTONTOPPEN (1713m npm), termin: 15.III - 10.IV.2012. Uczestniczki wyprawy to: Dorota Horba Agnieszka Siejka Anna Arseniuk Katarzyna Siekierzyńska
Więcej informacji na
Polish Female Expedition oraz na Facebooku