Olga Bołądź w roli siatkarki Agaty Mróz [WYWIAD]

Do kin trafił film "Nad życie", w którym możemy zobaczyć Olgę Bołądź w najtrudniejszej roli w jej dotychczasowej karierze. Aktorka wcieliła się w postać siatkarki Agaty Mróz. Przekonaj się, jak Bołądź przygotowywała się do tej roli, co było dla niej najtrudniejsze oraz, jaka była naprawdę Agata Mróz.

- Chyba nie ma w Polsce osoby, która nie zetknęłaby się z historią Agaty Mróz. Jej życie może stanowić wzór - nie poddała się chorobie, mimo przeciwności losu zawalczyła o własne szczęście. Choć tę heroiczną walkę przypłaciła życiem, to jednak nie przegrała - zostawiła po sobie wspaniałą córeczkę, Lilianę. Taką opowieść prędzej napisałby scenarzysta, niż życie. Jak zdołałaś ją udźwignąć?

Bez przygotowania aktorskiego i doświadczenia nie dałabym pewnie rady. Jednak aktor zawsze stara się dozować sobie emocje, nie odgrywa wszystkiego naraz. Inaczej nie poradziłby sobie psychicznie. Gdy grałam daną scenę, skupiałam się tylko na niej. Tak jak postać, w którą się wcielałam - ona nie wiedziała, co nastąpi, nie znała przyszłości. Poza tym pamiętajmy, że Agata Mróz obcowała z chorobą od wielu lat, oswoiła się z nią. Żyła z białaczką i walczyła do końca. A więc wcielałam się w odważną osobę, która całym sercem kochała życie. I głównie o tym starałam się myśleć wchodząc na plan.

- Nie sądzisz, że Agata Mróz nauczyła nas, jak żyć pięknie mimo przeciwności losu?

Oczywiście, że tak. Agata Mróz może być wzorem dla nas wszystkich. Jej życie można potraktować jako wspaniałą przypowieść - o miłości, oddaniu, harmonii i - mimo wszystko - o szczęściu. Bo Agata, póki żyła, była naprawdę bardzo szczęśliwa, tak myślę.

- Być może osoby, które wiedzą, że zostało im mało czasu, potrafią żyć lepiej, piękniej.

Pamiętajmy, że świadomość śmiertelnej choroby to prawdziwy balast. Z drugiej strony, pozwala nam ona doceniać każdą chwilę, jaka jest nam dana. Agata miała oczy szeroko otwarte - na otaczającą ją rzeczywistość, na drugiego człowieka. Nie zmarnowała ani sekundy. Mam przyjemność znać osoby, które żyją tak jak ona - w pełni świadomie. Nie koncentrują się na błahostkach, nie skupiają na rzeczach przyziemnych, nie martwią się na zapas. Oni po prostu celebrują życie.

- Chyba nie ma w Polsce osoby, która nie zetknęłaby się z historią Agaty Mróz. Jej życie może stanowić wzór - nie poddała się chorobie, mimo przeciwności losu zawalczyła o własne szczęście. Choć tę heroiczną walkę przypłaciła życiem, to jednak nie przegrała - zostawiła po sobie wspaniałą córeczkę, Lilianę. Taką opowieść prędzej napisałby scenarzysta, niż życie. Jak zdołałaś ją udźwignąć?

Bez przygotowania aktorskiego i doświadczenia nie dałabym pewnie rady. Jednak aktor zawsze stara się dozować sobie emocje, nie odgrywa wszystkiego naraz. Inaczej nie poradziłby sobie psychicznie. Gdy grałam daną scenę, skupiałam się tylko na niej. Tak jak postać, w którą się wcielałam - ona nie wiedziała, co nastąpi, nie znała przyszłości. Poza tym pamiętajmy, że Agata Mróz obcowała z chorobą od wielu lat, oswoiła się z nią. Żyła z białaczką i walczyła do końca. A więc wcielałam się w odważną osobę, która całym sercem kochała życie. I głównie o tym starałam się myśleć wchodząc na plan.

- Nie sądzisz, że Agata Mróz nauczyła nas, jak żyć pięknie mimo przeciwności losu?

Oczywiście, że tak. Agata Mróz może być wzorem dla nas wszystkich. Jej życie można potraktować jako wspaniałą przypowieść - o miłości, oddaniu, harmonii i - mimo wszystko - o szczęściu. Bo Agata, póki żyła, była naprawdę bardzo szczęśliwa, tak myślę.

- Być może osoby, które wiedzą, że zostało im mało czasu, potrafią żyć lepiej, piękniej.

Pamiętajmy, że świadomość śmiertelnej choroby to prawdziwy balast. Z drugiej strony, pozwala nam ona doceniać każdą chwilę, jaka jest nam dana. Agata miała oczy szeroko otwarte - na otaczającą ją rzeczywistość, na drugiego człowieka. Nie zmarnowała ani sekundy. Mam przyjemność znać osoby, które żyją tak jak ona - w pełni świadomie. Nie koncentrują się na błahostkach, nie skupiają na rzeczach przyziemnych, nie martwią się na zapas. Oni po prostu celebrują życie.

Nad Życie - historia prawdziwej miłościNad Życie - historia prawdziwej miłości Mat.prasowe TVN

- Polubiłaś Agatę Mróz?

Bardzo! Szczerze mówiąc, zapałałam do niej sympatią już wcześniej. Przecież wszyscy mogliśmy podziwiać zmagania naszych "Złotek" w telewizji, wszyscy im kibicowaliśmy. Te młode, energiczne dziewczyny były fenomenalne, były naszymi idolkami. A jedną z nich była właśnie Agata Mróz. Myślę, że cała Polska darzyła zarówno ją, jak i jej koleżanki z drużyny, ogromną sympatią. Gdy później powierzono mi rolę Agaty, poznałam ją jeszcze lepiej. Zrozumiałam, że choć była wybitną siatkarką, choć mierzyła się z trudnymi wyzwaniami nie tylko na boisku, ale i w życiu, to była też normalną, zwykłą dziewczyną, taką jak ja czy ty. Ta świadomość mnie do niej zbliżyła, tym bardziej, że grałam Agatę mając 26 lat - dokładnie tyle, co ona, gdy odchodziła. Pewnie życie by nas ze sobą nie spotkało. Może kiedyś przypadkowo minęłybyśmy się tylko w pociągu, czy w samolocie. A dzięki temu splotowi okoliczności, miałam szansę poznać niezwykłą historię jej życia lepiej. Żałuję, że nie mogłyśmy się poznać osobiście..

- Myślisz, że jest coś, co szczególnie was łączy?

Podobnie jak ona afirmuję życie. Poza tym tak jak Agata kochała siatkówkę, tak ja kocham aktorstwo. A więc łączy nas pasja - do wykonywanego zawodu, ale i do życia.

- Co trudniej zagrać - chorobę i śmierć, czy może wielką miłość?

Tak naprawdę to te dwa stany są w filmie bardzo powiązane. Gdy Agata odchodzi, zostawia po sobie owoc swojej miłości do Jacka - córeczkę Lilianę. Z kolei gdy żyje, jej choroba cały czas jest obok, czyha ukryta, by nagle zaatakować. Oboje, Agata i Jacek, zdają sobie sprawę z zagrożenia, a jednak mimo tego cieszą się swoją miłością. Oni należeli do siebie i pragnęliśmy z Michałem Żebrowskim (odtwórcą roli Jacka Olszewskiego - przyp. red.) oddać tę wyjątkową więź na ekranie. Oczywiście, nie było to łatwe. Nie znaliśmy się wcześniej, pochodzimy z różnych światów, wiele nas różni. Jednak oboje zdawaliśmy sobie sprawę, czyją historię odgrywamy. Wiedzieliśmy, jak ważną postacią jest Agata Mróz oraz że nie możemy zawieść jej fanów, jej rodziny, wreszcie jej samej. Nie wiem, jak tego dokonaliśmy, ale gdy oglądałam film, miałam wrażenie, że w naszej relacji jest prawda. Mogę więc z czystym sercem przyznać, ze poradziliśmy sobie z tym wyzwaniem, choć ostateczną ocenę pozostawiam widzom.

- A więc współpracę z Michałem Żebrowskim oceniasz pozytywnie?

Jak najbardziej. Bardzo często, gdy kręciliśmy trudniejsze sceny, umiejętnie rozładowywał napięcie. Zwykle opowiadał jakąś anegdotę, lub po prostu żartował, opowiadał kawał. To bardzo pomagało, bo - jak wiadomo - wzruszeń na planie było wiele. Wspaniale wspominam też współpracę z Danutą Stenką, którą absolutnie podziwiam.

- Łatwo było ci wyjść z roli? Czy może po powrocie do pokoju hotelowego wciąż przeżywałaś na nowo historię Agaty Mróz, nie mogłaś się od niej odciąć?

Na co dzień mieszkam w Warszawie, a film kręciliśmy w Krakowie. Nie było więc mowy o tym, że prosto z planu wrócę do codziennego życia, spotkam się z przyjaciółmi, wyjdę na imprezę. Gdy wracałam do hotelu, wciąż biłam się z myślami. Zdawałam też sobie sprawę z tego, jak wielka odpowiedzialność na mnie spoczywa, jakiej rangi zadania podjęłam się przyjmując rolę Agaty Mróz. Biłam się z myślami, analizowałam raz jeszcze każde ujęcie, zastanawiałam się, czy aby na pewno daną scenę zagrałam najlepiej, jak potrafiłam. Jeszcze długo po zakończeniu zdjęć musiałam radzić sobie ze smutkiem, z pewnym przygnębieniem. Wiadomo - te emocje, jakich doświadczyłam odgrywając historię Agaty, nie spłynęły po mnie jak po kaczce. Zostały we mnie i wierzę, że wzbogaciły mnie jako człowieka.

- Pamiętasz jakąś konkretną scenę, która odcisnęła na tobie emocjonalne piętno na zawsze?

Tak, był taki jeden moment. Wbrew pozorom, nie mam na myśli sceny śmierci Agaty. Chodzi mi o moment pożegnania - z Jackiem i z Lilianką. Scena rozgrywała się w szpitalu. Miałam wziąć dziewczynkę na ręce i wyszeptać jej do ucha ostatnie słowa. Wiem, ze tak właśnie zrobiła Agata. A więc szeptałam kilkutygodniowemu dziecku zdania, jakie być może mogłaby wówczas powiedzieć Agata. Następnie pożegnałam się z nią i przeszłam do izolatki. Po jednej stronie stałam ja - czyli Agata, a po drugiej Michał Żeborowski - czyli Jacek. To było zderzenie dwóch światów - tego wypełnionego życiem, czyli Jacka i Liliany, oraz tego cichego, spokojnego, powoli zbliżającego się do końca - świata Agaty. Przyłożyliśmy z Michałem ręce do szyby, by mogły się ostatni raz spotkać. Jak reżyser krzyknął: "Stop", to opadłam na podłogę i poryczałam się... Tak było za każdym dublem. Nigdy nie zapomnę tej sceny. Do tej pory, jak o niej opowiadam, wzruszam się.

- Jak rodzina Agaty ocenia twoją rolę?

Szczerze mówiąc - nie wiem. Na razie nie widzieli jeszcze filmu, więc dowiem się dopiero po premierze. Jednak w każdej minucie, gdy byłam na planie, starałam się o nich pamiętać. To jak dotąd moja najtrudniejsza rola, bo gram osobę z krwi i kości, która tu była i która dużo po sobie zostawiła - w tym osoby, które bezgranicznie ją kochały. W czasie pracy nad filmem poznałam Jacka Olszewskiego oraz córeczkę jego i Agaty. Ta dwójka pojawia się też w scenie ślubu filmowych Jacka i Agaty. Rozmawiałam też przez telefon z siostrą Agaty, ale nie poznałyśmy się osobiście.

Nad Życie - historia prawdziwej miłościNad Życie - historia prawdziwej miłości Mat.prasowe TVN

- Dzięki charakteryzacji upodobniłaś się do Agaty - w niektórych scenach naprawdę bardzo ją przypominasz...

Rzeczywiście, starałam się jak najbardziej do niej zbliżyć, także wizualnie. Agata była siatkarką, a więc była bardzo szczupła i wysoka - a dokładniej ponad dwadzieścia centymetrów wyższa ode mnie. Miała też charakterystyczny sposób chodzenia - zawsze lekko przygarbiona. Skupiłam się właśnie na takich aspektach - widocznych na pierwszy rzut oka. Na potrzeby filmu zmieniono mi kolor włosów na blond, cały czas chodziłam też w butach na podwyższeniu. Jednak nie starałam się kopiować gestów Agaty, ani naśladować jej mimiki, imitować barwy głosu. Nie jestem i nigdy nie będę Agatą Mróz. Mogłabym stać się tylko i wyłącznie jej marną kopią.

- Podsumowując, jesteś zadowolona z filmu "Nad życie"?

Jestem nie tylko zadowolona, ale też dumna. A także wdzięczna - za kredyt zaufania, jaki dostałam, oraz za to, że dzięki tej roli miałam szansę poznać tak niezwykłą osobę, jaką była Agata Mróz. Oczywiście, jestem gotowa na krytykę. Zmierzę się z nią z podniesioną głową, bo wiem, że dałam z siebie wszystko.

Rozmawiała Natalia Hołownia

Zobacz wideo

Polecamy również:

Rozmowa z Jackiem Olszewskim, mężem Agaty Mróz

Zobacz wideo
Więcej o: