Polacy docenili tańsze od hipermarketów dyskonty. Chodzenie do "Biedry" nie jest już obciachem, a oferta z gazetek sklepów staje się tematem rozmów na rodzinnych spotkaniach. Kto nie był w Lidlu, ten zachęcony entuzjastycznymi opiniami znajomych, pójdzie i sam wyrobi sobie opinię. Są dyskontowi orędownicy i osoby, które nie połknęły bakcyla "jakości za rozsądną cenę". Które punkty stanowią kwestie z jednej strony zachęcające, a z drugiej zniechęcające?
Na tak: - W dyskontach mam wszystko to, czego mi potrzeba - zapewnia Starsza Pani zagadnięta przed sklepem. - Nie zwracam uwagi na marki, kolorowe opakowania, tylko na jakość produktu - dodaje. - Kiedyś mleko było w szklanej butelce z kapslem, bez żadnych napisów i też dobrze smakowało. Towarzysząca jej Starsza Pani nr 2 dodaje - przyjeżdżam do warszawskiego Lidla w Alei Krakowskiej autobusem - raz na 3-4 dni i robię zakupy za około 100 złotych. Bez żadnych tam szaleństw - normalnie, rzeczy do jedzenia kupuję - zapewnia.
Na nie : - W dyskoncie byłem dwa razy i totalnie mnie rozczarował - stanowczo stwierdza Znajomy prowadzący własną firmę. Zobaczyłem znajomy ciemny napój z czerwoną etykietką - podszedłem, a to nie oryginalny produkt, tylko coś co udawało colę. Przy chłodni nabiałowej w ogóle straciłem orientację - śmieje się. - Nie znałem tych marek, bo to marki na wyłączność. Jak dla mnie asortyment dyskontów jest zbyt ubogi. Jak chcę kupić kukurydzę w puszce to lubię móc dokonać wyboru między kilkoma firmami, a nie kupować jedyną dostępną w sklepie markę. To nie dla mnie! - posumowuje.
Na tak: - Zakupy w dyskoncie to pod względem cenowym jakieś kompletne szaleństwo - entuzjazmuje się Dyskontowa Adeptka. - Kiedy pierwszy raz trafiłam do jednego z dyskontów (namówiona przez przyjaciółkę, która koło niego mieszka) nie mogłam uwierzyć, że za tygodniowe zakupy zapłaciłam 40 procent mniej niż za tak samo wypełniony koszyk w jednym z hipermarketów. - W naszej rodzinie nigdy specjalnie nie oszczędzaliśmy - i tutaj także nie ma mowy o szczypaniu się z wydatkami, tylko o zdrowy rozsądek - dodaje.
Na nie: - Dyskonty to dla normalnych sklepów nie konkurencja, ale zabójstwo - mówi Właściciel sklepu w centrum Warszawy. - Hurtownie i dystrybutorzy mają ceny zakupu wyższe niż dyskonty, a do tego trzeba przecież jeszcze doliczyć marżę sklepu. Dyskonty potrafią sprzedawać markowe piwo poniżej ceny sugerowanej przez producenta na opakowaniu - zaperza się nasz rozmówca. - Wcale mnie więc nie dziwi, że pierwszymi klientami dyskontów są właściciele osiedlowych sklepów, którzy wpadają i wymiatają towar z półek - zauważa.
Na tak: - Mnie osobiście cieszy fakt, że w niektórych dyskontach można płacić wyłącznie gotówką. Dzięki temu mam zdecydowanie lepszą kontrolę nad wydatkami i pewność, że nie wydam więcej niż mam - mówi Studentka. Starsza Pani i Starsza Pani nr 2 także nie narzekają na brak płatności kartką, chociaż tam gdzie robią zakupy akurat można. - Mamy karty płatnicze, bo są przypisane do rachunku bankowego - tłumaczą chórem - nie nosimy ich przy sobie, bo od tego mamy gotówkę. - Poza tym piny i bankomaty nas trochę przerażają.
Na nie: - W portfelu nigdy nie mam gotówki - zapewnia Znajomy prowadzący własną firmę. Moje życie w ogóle jest bezgotówkowe. Brak możliwości płacenia kartą jest dla mnie całkowicie niezrozumiały, a na tak funkcjonującą Biedronkę naciąłem się podczas ferii w górach - wspomina. - Najpierw było zamieszkanie przy kasie, nerwowe szukanie gotówki, później krążenie po miasteczku i polowanie na bankomat. Potem jeszcze złość na niedziałający i prowizję - bo bankomat był, ale nie mojego banku. Na tamten dyskont i całą sieć jestem zresztą oficjalnie obrażony - dodaje.
Na tak: - Kiedy pierwszy raz weszłam do dyskontu - a było to w Czechach - pomyślałam, że pomyliłam się i weszłam do wyludnionego magazynu - mówi Dyskontowa Adeptka. - Ani żywej duszy, cisza, spokój. W Polsce też tak jest - nie gra żadna muzyka, nie lecą firmowe piosenki ani komunikaty - bardzo mi to odpowiada - dodaje. - Przyzwyczaiłam się także do minimalistycznego wystroju - do konsumenckiego szczęścia nie potrzeba mi wcale drewnianych regałów i marmurowej podłogi - wystarczy, że będzie czysto i schludnie - podkreśla.
Na nie: - Nie identyfikuję się z dyskontami - rzuca w biegu Pani z mercedesa - po prostu robię tu zakupy. Na pytanie, czy wystrój i cisza jej się podobają, czy nie, kobieta odpowiada: - Podoba to mi się w Harrodsie i Almie. Teraz jak pani zwróciła mi na to uwagę, to rzeczywiście zdałam sobie sprawę z braku muzyki.... Pani z mercedesa dorzuca - Widać dyskonty nie muszą kokietować klientów klimatem, bo i tak ich mają dzięki cenom...