White plate - życie od kuchni

Liska z White Plate - wielbiona przez miłośników jedzenia, podróży i smakowania życia. Jej blog co miesiąc odwiedza 90 tysięcy wiernych czytelników. Nam opowiada o tym, że życie blogera to nie tylko sama słodycz.

W sieci znana jako Liska. Od sześciu lat prowadzi bloga White Plate, na którym zamieszcza przepisy i zdjęcia tworzonych przez siebie dań i ciast. Na swoim profilu na Facebooku pisze nie tylko o jedzeniu, ale także o podróżach, inspiracjach i przemyśleniach.

Na fali rosnącej popularności idei powolnego smakowania życia jej blog i profil to mekka dla osób o podobnym nastawieniu do świata. Liska jest postacią rozpoznawalną przez swoich wielbicieli - przyczyniły się to tego nie tylko jej wpisy, ale także poświęcone jej artykuły w prasie. Jaka jest? Punktualna - na wywiad stawia się wcześniej - żeby w spokoju zjeść śniadanie i wypić kawę. Bardzo ładna - kiedy się uśmiecha przypomina Siennę Miller. Urocza, sympatyczna i pełna pasji. Na tacy się jednak nie podaje - po dwugodzinnej rozmowie pozostał spory niedosyt...

Jesteś kulinarną blogową potęgą. Na Facebooku lubi Cię ponad 20 tysięcy osób, tyle ile wynosi sprzedaż niektórych drukowanych magazynów. Czujesz odpowiedzialność za swoje słowa?

Tak, czuję. Jeszcze więcej osób czyta mnie na blogu - między 70 a 90 tysięcy osób miesięcznie.

To jest odpowiedzialność kulinarna? Odpowiedzialność za przemyślenia? Za własne opinie?

I taka i taka. Zanim opiszę jakiś przepis muszę go dokładnie przetestować, co jest czasochłonne i żmudne. Jak wyrażam opinię, to tylko szczerą i zgodną z moimi przekonaniami i odczuciami. Są ludzie, którzy chodzą moimi ścieżkami, odwiedzają opisywane przeze mnie miejsca - jak dziewczyna, która moją trasą przemierzyła Sri Lankę. Muszę więc brać za swoje słowa odpowiedzialność.

Wprowadzasz autocenzurę?

Nie. Już się nie boję, pisać tego, co myślę i czuję. Na początku starałam się być bardziej dyplomatyczna. Gdzieś szłam, coś mi się nie podobało, to wolałam ten fakt przemilczeć, żeby nikogo nie urazić. Teraz już nie. Nie boję się, bo wiem, że mogę sobie na szczerość pozwolić.

Kiedy do Ciebie dotarło, że dla wielu ludzi to, co piszesz, gotujesz, fotografujesz wiele znaczy?

Dosyć szybko, po dwóch-trzech latach prowadzenia bloga. Jak zaczęłam dostawać bardzo osobiste listy od osób, które dzieliły się ze mną historiami swojego życia, a którym mój blog w jakiś sposób pomógł. To były bardzo wzruszające i zaskakujące listy. Nie tylko dla mnie, ale także dla autorek. Wcześniej żaden inny blog nie wyzwalał w nich potrzeby osobistych wyznań. Co ciekawe te listy przychodziły w momentach, w których miałam chwilowe kryzysy i zastanawiałam się nad porzuceniem bloga.

Bloga zaczęłaś prowadziłaś, żeby być czytana, żeby dać upust swojej potrzebie pisania, czy żeby dzielić się przepisami?

Dać sobie upust! Podlinkować swoje zdjęcia, podzielić się wiedzą. Już wtedy na świecie była moja córka, z którą siedziałam w domu. Kiedy ona się urodziła zaczęłam namiętnie piec chleby. Nie było książek o pieczeniu chleba, czułam więc, że coś mogę wnieść do kuchni innych ludzi. Z osobami, które także piekły wymieniałam się na blogu uwagami.

Jak ktoś mnie pyta o konkretny moment lub powód, to nie wiem, co odpowiedzieć.

Ale nie była to fanaberia, skoro konsekwentnie prowadzisz bloga od sześciu lat.

To prawda. Jestem osobą, która lubi robić przeróżne rzeczy. Skończyłam w swoim życiu kursy, z których śmieją się moi znajomi... Projektowania ogrodów, kurs na pośrednika w obrocie nieruchomościami, kursy rysunku, ceramiki. Kończyłam je, a potem temat porzucałam. Z blogiem było inaczej. Może dlatego, że mogłam pisać o wszystkim, miałam pełną dowolność?

Creme de la creme kulinarnych blogów

W Polsce jest teraz około tysiąca blogów kulinarnych. Jak wysoko jesteś w rankingu takich blogów?

Jestem w pierwszej trójce.

Jak Ci się wydaje, co stoi za Twoim sukcesem?

Na pewno konsekwencja. Były takie okresy, że codziennie coś publikowałam. Zależało mi na regularności i stałości. Mój drugi wyróżnik to dbałość o jakość. Nigdy nie siadam i nie piszę byle czego. Zawsze jest to długi proces, dokładnie przemyślany i zaplanowany. Wiele tematów przygotowuję sobie wcześniej i nad nimi pracuję. Były takie przepisy, nad którymi spędzałam osiem godzin, robiłam 600 zdjęć ...

Jak wygląda proces twórczy w Twoim wykonaniu?

Proces bywa różny. Czasami budzę się, jest paskudna pogoda i wymyślam, co by tu mogło poprawić mi i czytelnikom humor. I robię ciasto czekoladowe.

Krytyka całkiem niepolityczna

Przejrzałam całą Twoją historię wpisów i komentarzy użytkowników na Facebooku. Kilka razy zszokowały mnie ich reakcje. Zwłaszcza, gdy opuszczając formę blogerki kulinarnej poruszasz np. temat bloga Kasi Tusk, czy praw autorskich. Te wpisy wywołały dyskusję i ściągnęły na Ciebie krytykę. Nie masz wrażenia, że ludzie wchodząc na White Plate chcą pachnącego chleba a nie osoby z krwi i kości, która ma swoje poglądy?

Uwielbiam social media. Uwielbiam Facebook. Wiem, co działa, wiem, co wzbudza kontrowersje. Uodporniłam się już na krytykę. Kiedyś strasznie przeżywałam, jak ktoś napisał ostre słowa pod moim adresem, że jestem głupia, a jedzenie beznadziejne. Po którymś z kolei razie, uodporniłam się. Odpowiadając na Twoje pytanie uważam, że ludzie nie mają takich oczekiwań wobec mnie. Moim zdaniem oni chcą dyskutować. Sama, jak jest za słodko, za spokojnie, za nudno, prowokuję. I wiem, w jaki sposób wywołać dyskusję. Cenię te dyskusje, inne punkty widzenia i dużo z tego wyciągam.

Nie boli Cię atak i krytyka? Ty jesteś znana, firmujesz sobą wpisy. Osoby, które komentują, nie pokazują aż tak wiele, a potrafią mocno dopiec.

Czasami boli. Na początku atakowano mnie, że na pewno jestem strasznie gruba... Radzono mi, żebym zadbała o formę, poszła na spacer...

A brniesz w polemikę z krytykami, czy jesteś ponad to?

Jestem ponad. Wiem, że krytyka jest, bo jej doświadczyłam, nawet tak ostrej, że czułam się kompletnie zniechęcona. Potem jednak dostawałam słowa otuchy oraz wsparcia i one zacierały złe wspomnienia.

Potęga słowa

Mówiłaś mi wcześniej, że dzięki White Plate jesteś aktywna poza blogowo - dostajesz maile, spotykasz się z ludźmi. Jak wyglądają te kontakty?

Dostaję maile z prośbami o radę, z zaproszeniami do odwiedzin np. z Australii.

Korzystasz z nich?

Na początku się bałam! Dostawałam nawet propozycje matrymonialne. To było trochę straszne. Ale teraz już nie, zwłaszcza jeśli zaproszenie jest naturalnym efektem dłuższej korespondencji i znajomości.

Czujesz, że masz siłę? Bo armię wyznawców - owszem. Masz wrażenie, że dzięki Twojemu blogowi i za jego pośrednictwem możesz zmieniać rzeczywistość, pomagać?

Bardzo często dostaję prośby o pomoc, wsparcie, różne apele. Znam jednak swoich czytelników i wiem, że publikowanie próśb nie zawsze ma sens. Uważam, że mój blog jest rozrywką. Spotkałam się z zarzutami, że ja tylko o jedzeniu, cudownym życiu, optymizmie, że nie pokazuję rzeczywistości. Ludzie mają swoje problemy, ja również, ale po co przenosić to na bloga. Ale siła jest i kiedy czuję, że mogę pomóc, to pomagam i zamieszczam angażujące wpisy.

Narodziny kulinarnej gwiazdy

Jesteś też w mediach - miałaś publikacje w magazynach kobiecych. Dużo siebie odkryłaś?

Tak się może wydawać. Ja bardzo dokładnie wiem, o czym chcę pisać i selekcjonuję informacje na swój temat. Oczywiście otrzymuję propozycje z mediów zrobienia o mnie materiału w moim domu, w kuchni, z dzieckiem i kotem... Ja tego nie chcę, nie wszystko mam na sprzedaż.

Jak Ci się podoba życie gastro-celebrytki?

Fajnie przeżyć sesje zdjęciowe, wziąć udział w kreowaniu rzeczywistości - tak jak w sesji dla "Twojego Stylu". Wiadomo jednak, że w mini i ze zrobionym okiem nikt przy garach nie stoi...

A czytelnikom Twoja sława medialna podoba się?

Różnie, ale reakcje czytelników są najczęściej pozytywne.

Wpadłaś z White Plate w szpony pr-owców i marketingowców?

Nie, bo nie korzystam z ich propozycji. Odmawiam.

Czy w związku z tym boisz się chwalić, żeby uniknąć posądzenia o reklamowanie?

Chwalę, jeśli coś mi smakuje. Cenię małe firmy, niewielkie manufaktury i o nich chętnie piszę. Nie stoi za tym żadna machina marketingowa, a ja cieszę, się, że mogę ich wesprzeć.

Blogowanie przekłada się na zyski?

Samo blogowanie nie, ale działalność około blogowa - zdjęcia, warsztaty kulinarne - owszem. To zresztą kierunek, w którym chciałabym, żeby White Plate poszło.

Opowieści kuchenne

Czy w kuchni jest jeszcze pole na odkrywanie Ameryki? Gdzie przebiega granica autorskości?

Ja mam 700 książek kucharskich. Mogę więc powiedzieć, że nie ma już specjalnie miejsca na odkrywanie. Wiele przepisów jest powielanych, nieznacznie modyfikowanych, podanych w innej stylizacji.

Pociąga Cię idea kuchni molekularnej?

W ogóle. Poszłam na warsztaty do Wojciecha Modesta Amaro, bo chciałam zobaczyć, jak powstają dania molekularne. Zupa z selera, którą wcześniej jadłam była rewelacyjna. To jednak nie dla mnie. Fajna ciekawostka i doświadczenie, ale ja kocham kanapki, prostą kuchnię, smaczne dania. W małym włoskim miasteczku możesz zjeść ręcznie robiony makaron z parmezanem i oliwą i padniesz z wrażenia...

Internet jest dla Ciebie źródłem przepisów?

Nie. Książki i prasa - zbierane latami - owszem.

Jak się tworzy smaki? Trzeba mieć talent czy można się tego nauczyć?

I to, i to. Pierwsze pomaga w gotowaniu, drugie w rozkładaniu dań z restauracji na czynniki pierwsze. U mnie wszystko zaczęło się od babci, która mnie zachęcała i pomagała. Na to nałożyła się ciekawość i otwartość połączona z wyjątkowym powonieniem i zmysłem smaku. Mam wiedzę i doświadczenie, wiem więc, jak kucharz uzyskał dany smak. Potrafię każde danie rozłożyć na czynniki pierwsze.

Nie uważasz, że moda na gotowanie się niebawem przeje?

Wprost przeciwnie. Moim zdaniem dopiero się zaczyna. Na pewno jednak blogi przyjmą w pewnym momencie inną formę.

Myślisz, że Twoi czytelnicy naprawdę korzystają z Twoich przepisów, czy tylko jedzą oczami?

Są dwie grupy. Czasami wydaje mi się, że więcej jest obserwatorów, niż aktywnie gotujących. Ale może to wynika z tego, że każdy z nas ma pięć stron internetowych, na które codziennie zagląda. Niektórzy z czytelników spędzają na blogu ponad godzinę.

Więcej masz fanów wśród kobiet, czy mężczyzn?

Kobiet! To 80 procent moich czytelników. Chociaż coraz więcej jest młodych mężczyzn - ich jednak bardziej przyciąga Facebook niż blog. Od panów dostaję zabawne maile z dokumentacją zdjęciową i pytaniami - czy jak tak wyrósł zakwas na chleb i się zrobiła skorupa, to dobrze czy źle.

Co dzisiaj zjesz na obiad?

Boże, nie wiem...

Jak to nie wiesz! Co kuchnia wyda?

Może makaron z serem i jagodami... Tak... makaron z jagodami. Moi czytelnicy też lubią proste smaki...

White Plate poleca: pięć topowych przepisów Liski

1. Sernik kajmakowy

2. Jagodzianki waniliowe

3. Napoleonki

4. Makaron soba, szparagi, bób i bazylia

5. Bliny

Więcej o: