Colette - skandalistka i poetka miłości

Burgundzka wieśniaczka, która stała się symbolem belle epoque. Sidonie Gabrielle Colette wniosła do historii coś więcej niż dorobek literacki i pikantne skandale. We wrześniu nakładem wydawnictwa W.A.B. ukażą się w Polsce jej "Dialogi zwierząt".

Czy Klaudyna to Colette?

Colette zasłynęła jako autorka cyklu o Klaudynie. Dzisiaj nieco zapomniana, była literacką bohaterką i ucieleśnieniem niesfornej młodej kobiety z małego miasteczka, o której przygodach z wypiekami na twarzy czytało się na początku XX wieku. Poznajemy ją w powieści "Klaudyna w szkole". Właśnie skończyła 15 lat i "włożyła długą spódnicę, ponieważ jej łydki zaczęły przyciągać uwagę". A w szkole mają miejsce różne rzeczy - w tym tak fascynujące pisarkę platoniczne uczucia między uczennicami.

Czy Klaudyna to Colette? I tak i nie. Przyszła pisarka wywodziła się z prowincjonalnego miasteczka, które nie wyróżniało się niczym szczególnym oprócz przywoływanych przez nią ruin wieży saraceńskiej. Być może była to Burgundia, lecz z pewnością nie Burgundia zamożna - region jest równie oddalony od bogatych terenów uprawy winorośli, co i od Paryża. Ale rodzice Colette to też wcale nie biedni wieśniacy. Matka, Adele-Sidonie Landoy, wychowywała się we francuskojęzycznej części Belgii pod opieką dwóch braci - uznanych dziennikarzy. Tam "nauczyła się rozumieć i kochać rzeczy piękne". Nawet pod koniec życia Sido (tak mówiła o matce Colette) czytała nie wiejskie almanachy, ale poważną "Revue des Deux Mondes". Z kolei Jules Colette, drugi mąż Sido i ojciec pisarki, był kawalerem Legii Honorowej i poborcą podatkowym. Przebieg jego służby świadczył o niezwykłej odwadze dodatkowo zwiększanej przez literacką wyobraźnię córki. Tego daru zabrakło niestety samemu Julesowi. Kapitan Colette widział się jako pisarza i miał po sobie pozostawić 12 tomów, które jednak nie zawierały oprócz tytułu ani jednej zapisanej strony. Wiele lat później pewne medium powiedziało Colette, że stała się ona tym, czym pragnął być jej ojciec.

W fabryce szarlatana Willy'ego

W szkole Colette nie przypominała swojej nieznośnej bohaterki Klaudyny, choć okres ten wspomina równie literacko: "Miałyśmy po trzynaście, czternaście lat, byłyśmy w wieku zbyt wcześnie upinanych włosów, skórzanych pasków zapiętych na możliwie ostatnią dziurkę, niewygodnych pantofli. Byłyśmy szczupłe, opalone, zmanierowane i brutalne, niezgrabne jak chłopcy, bezwstydne, czerwieniące się z nieśmiałości słysząc dźwięk własnego głosu, złośliwe, pełne wdzięku, nieznośne...".

Świeżo po zakończeniu nauki Klaudyna poznaje znacznie starszego od siebie Renauda, z którym bierze ślub. W stolicy Francji prowadzą intensywne, światowe życie, przebywają w towarzystwie pisarzy i artystów. Równie młodo, bo w wieku 20 lat Colette poślubiła Henry'ego Gauthiera-Villarsa ("Pana Willy'ego"), który w pamięci biografów był "literackim szarlatanem i degeneratem".

Willy, o 15 lat starszy od Colette, namawiał ją do pisania, ale wydawał wszystkie jej książki pod swoim nazwiskiem i czerpał z nich zyski. Miał zamykać żonę pod kluczem dopóki nie napisała wystarczającej liczby stron. W latach 1900-03 Colette zatrudniona więc była w domowej"fabryce Klaudyn"- ona wykonywała całą pracę pisarską, a małżonek podkreślał i uwydatniał co pikantniejsze fragmenty. Powieści te okazały się ogromnym sukcesem i wkrótce Francję ogarnęła prawdziwa klaudynomania, a przedsiębiorcy prześcigali się w wymyślaniu produktów nawiązujących do serii książek: strojów, papierosów, perfum, a nawet mydeł. Oczywiście wszystko trafiało na konto Willy'ego, który w zamian oferował młodej żonie "opiekę". W końcu postanowiła położyć kres wyzyskowi i niewierności męża, z którym rozstała się w 1906 roku. W tym też roku przyjęła pseudonim Colette.

Skandalistka na scenie

Rozstanie to miało ogromne znaczenie dla dalszego rozwoju pisarki. W końcu mogła rozwinąć skrzydła. Ta nowa karta w dziejach Colette to nie tylko nieskrępowana wolność twórcza, ale także erotyczna. Po odejściu od męża Colette zarabiała na życie występami w musicalach. Ze względu na hipnotyzującą urodę przypadła jej m.in. rola białej niewolnicy w haremie sułtana. Czasami pojawiała się na scenie niczym mumia owinięta bandażem, który powoli odwijała dopóki nie stanęła przed publicznością całkiem naga, a wówczas zaczynała wykonywać egzotyczny, sławiący miłość i uwielbienie ciała taniec. Z plakatów "Egipskiego snu", w którym grała w wieku 34 lat spogląda kobieta o wyrazistej osobowości i zmysłowych kształtach.

Ale zmysłowość to dla Colette nie tyle ciało, co stan ducha. Równie prowokująco wyglądała w męskim garniturze, w nonszalanckiej pozie i z papierosem w dłoni. Jako niezależna kobieta rzuciła się w wir przelotnych, intensywnych relacji, których naczelną zasadą miało być doświadczanie przyjemności i poznawanie jej nowych obszarów. W część tych erotycznych, odurzonych opium podróży zabierze ze sobą czytelników, a bohaterami jej powieści staną się przede wszystkim postacie wywodzące się z marginesu społecznego: geje, lesbijki, biseksualiści, transwestyci i podupadli artyści. Równie ważną rolę odgrywała matka, którą pisarka traktuje jako centralną i inspirującą postać swojego życia. I tak jak Sido zwracała się do córki "Kociaczku", tak Colette z czułością zapełni swoją literaturę "Kiciami" i "Kociaczkami".

W tym czasie protektorką i menadżerką Colette była niejaka "Missy", czyli Mathilde'a de Morny, siostrzenica Napoleona III. Panie szybko wdały się w romans, a ich pocałunek podczas wspólnego występu spowodował zamieszki, które zakończyć udało się dopiero interwencją policji. Przedstawienie zdjęto z afiszów, a skandalistki musiały ukrywać swoją zażyłość.

Missy nie była jedyną kochanką Colette. Bezpośrednio po odejściu od męża pomieszkiwała u amerykańskiej pisarki i bywalczyni paryskich salonów Natalie Barney. Łączono ją także z aktorką Josephine Baker oraz włoskim pisarzem Gabrielem D'Annunzio. Ustatkowała się dopiero, gdy na horyzoncie pojawił się kolejny kandydat na męża.

Echa romansu w powieści

W 1912 roku wyszła za mąż za redaktora "Le Matin" Henriego de Jouvenela, który zakochał się w jej oczach: "wielkich, wyrazistych, skośnych, przynoszących pociechę i ukojenie; oczach, w których zdawało się, że czas płynie bez końca, jak u kota". Z tego związku pochodzi jedyne dziecko pisarki. Córka, Colette de Jouvenel, po lata powie, że rodzice ją zaniedbywali, ponieważ matka nigdy nie chciała mieć dzieci. O ile Colette nie interesowało jej własne dziecko to według plotek przesadną uwagę poświęcała młodemu pasierbowi, Bertrandowi. Echa tego romansu miała zawrzeć w jednej ze swoich najsłynniejszych powieści - "Cheri", w której związek ten obserwujemy z punktu widzenia młodego, niedoświadczonego seksualnie mężczyzny.

Główną bohaterką jest Lea - jedna z najpiękniejszych i najbardziej utalentowanych paryskich kurtyzan, która zaczyna poważnie myśleć o emeryturze, ale obawia się samotności. Wdaje się więc w romans z 19-letnim synem koleżanki po fachu, Fredem, nazywanym "Cheri". Jest on przystojnym młodzieńcem, który wiedzie beztroskie i hedonistyczne życie, a zadaniem Lei jest wprowadzić go w dorosłość i przygotować do ożenku. Ta nauka trwała aż 6 lat i mimo że każde z nich próbowało się nie zaangażować emocjonalnie, wiadomość o planowanym ślubie jest dla pięknej kurtyzany ciosem. Zachowując kamienną twarz będzie próbowała wykreślić młodego kochanka ze swojego życia.

"Jest bystra i ma wielkie poczucie humoru. Jest kobietą z wielką klasą i jednocześnie po prostu dobrym człowiekiem, zadowolonym ze swojego życia. Takie właśnie były czołowe kurtyzany - niezależne finansowo, mające zmysł do interesów i podróżujące pomiędzy kolejnymi książętami i arystokratami. I właśnie wtedy w jej życie wkracza ten młody chłopak..." - powiedziała o bohaterce Michelle Pfeiffer - wcielająca się w rolę Lei w filmie Stephena Frearsa "Cheri", który ma trafić do polskich kin jeszcze w tym roku.

Po skandalu i rozpadzie drugiego małżeństwa Colette wróciła do smakowania życia. "Colette czuła się uprawniona do przyjemności w życiu, co czyniło z niej osobę niewiarygodnie agresywną, a nawet bezwzględną w dążeniu do przyjemności, kiedy tylko jej to pasowało. Ze swoją wolnością i zachłannością w przeżywaniu była wielką poetką miłości..." - napisała jej biografistka, Judith Thurman.

Zawód: kobieta spełniona

I w poszukiwaniu tej prawdziwej miłości nigdy nie ustała. Po dwóch nieudanych próbach w 1935 roku wyszła za mąż za mężczyznę swojego życia. Maurice Goudaket był przedsiębiorcą, któremu kryzys finansowy odebrał majątek zdobyty na handlu perłami. Colette lojalnie wspierała męża, który był Żydem i miał problemy ze znalezieniem pracy. Podczas okupacji ryzykowała własne życie, by ukryć ukochanego przed Niemcami.

Colette stała się znana już początku XX wieku, jednak pozycja, do jakiej doszła w latach 20. to - w świecie zdominowanego przez mężczyzn życia artystycznego - wyjątek. Bez kompleksów wkroczyła do środowiska literatów skoncentrowanych wokół Jeana Cocteau, jej późniejszego sąsiada z Palais Royale. Napisała libretto do opery Ravela, a w bohaterkę jej "Gigi" wcieliła się na Broadwayu Audrey Hepburn. W tym okresie wielokrotnie okrzykiwano Colette "najwybitniejszą francuską pisarką". Została pierwszą kobietą zaproszoną do prestiżowej Akademii Gouncortów. Jedna z anegdot mówi, że kiedy już zdobyła uznanie jej służąca zapytała, dlaczego Colette ciągle pisze i nie może ani na chwilę odpocząć. "Bo to mój zawód" - brzmiała odpowiedź. W 1922 roku, prawie 20 lat po napisaniu czwartej części Klaudyny wydała jej ostatni tom - "Dom Klaudyny" i zarazem pierwszy podpisany nazwiskiem prawowitej autorki.

Colette zmarła 3 sierpnia 1954 roku i została pochowana na słynnym Pere Lachaise w Paryżu; mieście, w którym jej kult nie ustępował wówczas temu, jakim czczono Edith Piaf czy Gertrudę Stein. Była jednak rozczarowana pokoleniem, które przyszło po niej - uważała, że po walce, jaką stoczyła ona i jej podobne kobiety o rolę i znaczenie płci pięknej, córki i wnuczki rozczarowały. Przede wszystkim nie znalazła w nich nic ze swojej odwagi. Więcej o Colette można się dowiedzieć z książek, których ma w dorobku ponad 50. Trudno ocenić, na ile były autobiograficzne, gdyż pisarka dołożyła wszelkich starań, by prawda i fikcja splotły się w nich w miłosnym uścisku.