Suknia ślubna do zniszczenia - dlaczego?

Dla wielu kobiet suknia ślubna to najdroższa kreacja, na jaką się kiedykolwiek zdecydowały. Zresztą na jej wartość składają się nie tylko pieniądze, ale przede wszystkim sentyment i wspomnienia. Zaskoczeniem jest więc rosnąca grupa kobiet, które decydują się swoją ślubną kreację zniszczyć. I to w imię sztuki. Ten nowy rytuał nasi nazwę ?Trash the Dress? i zdobywa coraz więcej fanek.

Mówiąc o sztuce mam na myśli fotografię. Celem akcji jest uchwycenie przez fotografa kontrastu między pięknem sukni ślubnej i okropnymi okolicznościami, w jakich się ona znajdzie. Przypomina to trochę ujęcia z dramatu Larsa von Triera "Melancholia", w których świeżo poślubiona panna młoda grana przez Kristen Dunst przedziera się w sukni ślubnej przez bagna - metaforę mrocznych zakamarków jej psychiki.

"Melancholia" mówi o końcu świata i tak można by zareagować na widok tego, co dzieje się podczas projektu "Trash the Dress". Koniec końców bowiem kreacja ślubna ochotniczki zostaje spalona, oblana czerwonym winem lub utopiona w stawie... Scenerią tych wydarzeń może być zarówno plaża, garaż, jak i wysypisko śmieci. Panny młode uwieczniane są na serii zdjęć lub tylko w jednym finalnym momencie, kiedy ich suknia na przykład staje w płomieniach. Za tą niszczycielską siłą stoi jednak deklaracja prawdziwych uczuć - skoro suknia uległa zniszczeniu znaczy to, że nie była najważniejszym elementem ślubu. Nie będzie też już pannie młodej więcej potrzebna.

Koniec tradycyjnej fotografii ślubnej?

Jak podaje Wedding Journalist Association pomysł podchwyciły także druhny. "Panny młode i druhny chcą po ślubie mieć pamiątkę w postaci niepowtarzalnych zdjęć. Nie chcą pozowanych ujęć, ale coś spontanicznego, czego nie było w scenariuszu. Coraz częściej oczekują takiej kreatywności od fotografa. To dlatego coraz więcej ślubnych sesji zdjęciowych organizowanych jest w jaskiniach, opuszczonych obiektach czy pośrodku pola pełnego zboża".

Trend niszczenia sukien ślubnych staje się tak popularny, że organizowane są już nawet flash moby. W wrześniu 2009 roku masowa akcja "Trash the Dress" zorganizowana została na holenderskiej plaży. Wzięło w niej udział ponad 150 kobiet i tyle też sukni uległo wówczas zniszczeniu.

Świat mody tego nie lubi

W ostatnim czasie celowe niszczenie markowych ubrań znajduje coraz więcej fanek. W maju głośno było o córce Clinta Eastwooda, Francesce, która w ramach artystycznego performance'u spaliła wykonaną ze skóry krokodyla torebkę Hermesa. Co tylko podgrzało atmosferę - mowa tu o wartym 100 tys. dolarów i bardzo pożądanym wśród miłośniczek mody modelu "Birkin". Torebkę, która tak rozpala wyobraźnię nie można bezkardnie spalić. Tak uznała nawet mama autorki projektu, która skrytykowała córkę mówiąc, że najwyraźniej nie rozumie wartości pieniędzy. Internauci byli mniej dyplomatyczni i nie zostawili na Francesce suchej nitki. A ona? Cóż, może być z siebie zadowolona. W końcu o to chodzi w performansie, by wywoływał silne reakcje. A tak jest, gdy patrzymy na fotografie panny Eastwood, która najpierw rozcina skórzaną torebkę piłą łańcuchową, a następnie ją podpala. Wykonane przez jej chłopaka zdjęcia trafiły oczywiście na Twittera i Facebooka.

Aż strach pomyśleć , jakie reakcje mogłoby wywołać zniszczenie sukni ślubnej domu mody Alexander McQueen, tego samego, w którym sakramentalne "tak" powiedziała Kate Middleton. Może dlatego wielu ekstremalnych fotografów ślubnych zastrzega na swoich stronach, że po ich sesjach suknie wymagają co najwyżej czyszczenia, a ich niszczenie odbywa się tylko za zgodą panien młodych.

Więcej o: