Moje wielkie odchudzanie - dieta 1000 kalorii [część 3]

Rozpoczęłam 4 tydzień mojej diety.  Bywa różnie, gdyż nachodzą mnie chwile zwątpienia.

Pewnie dlatego, że w ostatnim tygodniu jedzenie, które przywozi mi catering, jakoś przestało mi smakować i nie każdy posiłek był przeze mnie spożywany. Co w sumie powodowało, że bywały dni kiedy byłam głodna. Powód? Jedzenie zaczęło być monotonne i powtarzać się. W 3 tygodniu jadłam praktycznie wszystko to samo co przez pierwszy tydzień i bardzo często na śniadanie przysyłano mi musli z jogurtem lub też z mlekiem. Zdarzało się również, że przyjeżdżały do mnie rano, rzeczy, które nie do końca zgadzały się z zaplanowanym menu. Zamiast szpinaku, na którego zjedzenie bardzo się cieszyłam, bo jestem jego wielką fanką, w porcji znalazłam zieloną fasolkę. Wczorajszy zestaw również nie zachwycił, gdyż zestawianie lekko rozgotowanego ryżu z rybą z zapieczonym plastrem pomidora nie brzmi i nie wygląda  dobrze a także nie smakuje.

Na szczęście od dzisiaj catering ma tendencję zwyżkową. Jedzenie się nie powtarza i wygląda apetycznie. Na śniadanie dostałam świeżo upieczoną, wytrawną muffinkę zamiast pieczywa i parę plasterków szynki z indyka. Na drugie śniadanie dostałam pastę z czerwonego curry z kurczakiem na liściu z cykorii z waflem ryżowym. Na obiad szykują się polędwiczki wieprzowe duszone z jabłkami na brązowym ryżu z brokułami. A na deser i kolację dostałam wytrawne gazpatchio z arbuza i winogron oraz bałtycką zupę rybną z klopsikami z dorsza i ciemnym pieczywem. Również zaplanowane na kolejne dni menu zawiera całkiem nowe pozycje, więc wraca mi wiara w to, że wytrzymam na tej diecie dłużej.

Wspominała również wcześniej, że w weekendy zrezygnowałam z cateringu. I po pierwsze próbie nadal twierdzę, że była to dobra decyzja. Rozplanowałam sobie weekendowe jedzenie całkiem dobrze, podzieliłam to wszystko na mniejsze porcje i jakoś to wszystko miało ręce i nogi. Na kolację przygotowałam zupę ze świeżych pomidorów, a na obiad uraczyłam się piersią z kurczaka przyrządzoną na gillu, a do tego grillowaną cukinią. Wszystko było bardzo smaczne i mało kaloryczne.

Wytrwałam również w swoim postanowieniu biegania co drugi dzień. Nawet znalazłam sobie towarzystwo, więc to jeszcze bardziej mnie mobilizuje. Tak więc w poniedziałki, środy i piątki wstaję o godzinę wcześniej i biegam ok. 25 min, bo na razie dłuższy dystans by mnie wykończył. Ale zauważam, że poprawia mi się kondycja, więc zapewne już niedługo będę musiała wydłużyć sobie czas ćwiczeń.

Zobaczymy za tydzień, ile przez ten czas straciłam na wadze.

Więcej o: