Pokazy mody po polsku - dobrze wypadają tylko na zdjęciach?

Szeroko opisywane w rubrykach towarzyskich modowe wydarzenia to tak naprawdę prawdziwa męczarnia - twierdzą osoby na nie chodzące w ramach obowiązków zawodowych.

Czekając w nieskończoność

- Ile najdłużej czekałam na pokaz? - pyta jedna z redaktorek związanych ze światem mody. - Dwie i pół godziny. I nie doczekałam się, bo wyszłam zanim się zaczął. Musiałam, bo inaczej zawaliłabym kolejne spotkanie. To było kilka lat temu, ale takie opóźnienia to norma. Zazwyczaj zakładam, że zgodnie z polskim standardem pokaz będzie miał godzinę opóźnienia, a sama prezentacja kolekcji nie potrwa dłużej niż kwadrans. Doliczając później chwilę na rozmowę z projektantem, przepytanie modelek i stylistów, staram się zamykać w dwóch godzinach.

- Skąd te opóźnienia? Na kogo czekacie? - cisną się na usta pytania. - Na gwiazdy i na celebrytów - odpowiada inna bywalczyni pokazów. - Celebryci i gwiazdy to zmora pokazów mody - wzdycha inna dziennikarka. - Na ostatnim pokazie duetu znanych projektantów było ich tak dużo, że tak naprawdę przyćmili pokaz. - No ale to taki układ, do gazet nie trafiają zdjęcia przeglądowe zaproponowanych strojów tylko dokładne analizy, która gwiazd w co i jakiej marki była ubrana. - Ja oczywiście tego nie neguję, bo sama lubię oglądać takie zdjęcia, ale projektanci powinni sobie zadać pytanie, dla kogo ten pokaz i kto jest ważniejszy - ich ciuchy, czy ciuchy gości.

Na celebrytów narzekają zresztą wszyscy, z którymi rozmawiałam, niektórzy nawet - jak Natalia Kędra - piszą o tym otwarcie w relacjach z pokazu: "Warszawski sezon pokazowy trwa w najlepsze. Co rusz odbywa się kolejna prezentacja kolekcji, a tłumy celebrytów ledwo wyrabiają się z przebieraniem pomiędzy różnymi eventami. Niektóre marki stawiają na kameralność (Ania Kuczyńska), inne na wystawną oprawę i szum medialny (Zień, Paprocki & Brzozowski). Ci ostatni pobili prawdziwy rekord - najbardziej przeładowanego gwiazdami pokazu roku.

Oprócz stałych bywalców wydarzeń modowych pojawiła się połowa "Tańca z Gwiazdami", facet z reklamy Ery i dziewczyna z reklamy Lidla. Bez urazy dla wymienionych, ale różnorodność gości sugeruje, że obecność była wczoraj obowiązkowa dla każdego, kto chce istnieć w polskiej telewizji, obojętnie w jakim charakterze. Podobno kiedyś ilość gwiazd wyznaczała rangę pokazu i rzeczywiście, Paprocki & Brzozowski nie żałują zaproszeń. Można nawet powiedzieć, że ciąg gwiazd w ich kreacjach stworzył alternatywny pokaz mody, ważniejszy od tego właściwego. Z przeładowaniem ponownie musieli sobie poradzić ustawiając U-kształtny wybieg i tym samym uzyskując bardzo długie, łamane pierwsze rzędy.

Jeśli za najważniejszy punkt wczorajszego wieczoru uznamy 'kto, z kim i w czym przyszedł', dla samej kolekcji jesiennej pozostaje mało miejsca. Ot, 15 minut z długiego bankietu'.

Zabawa w siadanego

Napisz koniecznie o "sadzaczu" - prosi mnie znajoma, która pisze o modzie. - Ostatnio wszystkie pokazy obsługuje wypomadowany mężczyzna, który jest miły tylko dla znanych twarzy. Znajduje miejsca dla celebrytek (wystarczy, że mają znane nazwisko albo tylko rozpoznawalną buzię), a resztę gości ignoruje. Nawet jeśli są wolne miejsca, to jego upolowanie nie jest gwarancją sukcesu. Sadzacz może podejść i cię wysadzić - oburza się redaktorka. - Wszyscy na niego klną i narzekają - dodaje. - Rzeczywiście jest ktoś taki - potwierdza inna dziennikarka. - Niezbyt miła postać, nie dość, że na wejściu jest zawsze ostra selekcja - bez zaproszenia nie idzie się dostać na pokaz, to potem jeszcze można zostać upokorzonym przez selekcjonera, który zachowuje się jakby był centralną postacią, a de facto nie ma żadnej władzy, poza tą nad krzesłami - śmieje się dziennikarka.

Zmęczone, obolałe, głodne

- Wyobraź sobie, że musisz czekać dwie godziny, stojąc - bo nie zostałaś nominowana do zajęcia gorącego krzesła, na wysokich obcasach (na pokazie trzeba się pokazać) i czekasz. Czekasz, czekasz, czekasz, przestępujesz z nogi na nogę, a nogi wrastają ci w tyłek. Jest ci niewygodnie, gorąco, zaczynasz być coraz bardziej głodna i zdenerwowana - roztacza wizję osoba, która zna pokazy aż za dobrze.

Skoro jest tak strasznie, to po co tam chodzisz? - No co ty, jak to po co? - pyta zdziwiona redaktorka. - Żeby zobaczyć całą kolekcję ubrań, żeby wziąć udział w wydarzeniu, które często ma w sobie magię przedstawienia...

Lubisz nasze artykuły? Zostań fanem i kliknij tutaj.

Więcej o: