Kiedy przychodzimy na świat, otrzymujemy od naszych bliskich swoisty bagaż. To wielka waliza doświadczeń, wypełniona po brzegi najróżniejszymi mądrościami, sytuacjami, przekonaniami etc. Każdy z członków rodziny włożył do niej jakiś kawałek siebie - najważniejszy przekaz, głęboko zakorzenioną prawdę. Część takiego bagażu stanowi dla nas źródło siły, radości i pozytywnej inspiracji. Na dnie walizki czają się zwykle jednak i takie zasoby, które wpływały destrukcyjnie na losy naszych przodków, a teraz odciskają piętno na naszych zachowaniach i wyborach.
Jakże często krytykujemy codzienne rytuały, zwyczaje i powiedzonka naszych rodziców i obiecujemy sobie, że w dorosłym życiu będziemy zachowywać się zupełnie inaczej. I dopiero owo dorosłe życie pokazuje nam, jak bardzo jesteśmy zakorzenieni w rodzinnych przekazach, wartościach czy mitach. Poza tym nie bardzo wiemy, co oznacza "inaczej". Jaką właściwie obrać alternatywę? Brakuje nam wzorców. Weźmy dla przykładu budowanie związku opartego na partnerstwie. Wyobraźmy sobie, że przez 20 lat obserwujemy matkę, która wyraża swą miłość i szacunek do ojca przez czekanie z dwudaniowym, ciepłym obiadem aż ten przyjdzie z pracy. Do tego ulubione ciastka, ciepłe kapcie i gazeta. To brzmi stereotypowo i banalnie, ale taka jest rzeczywistość w wielu polskich domach. I tu pojawia się pytanie: jak inaczej okazać miłość i troskę? Wiele młodych kobiet nie znajduje na to pytanie odpowiedzi i sięga po to, co znane. Piecze zatem, uciera, miksuje, robi przetwory. Tak jak matka, babka i prababka.
Albo wyobraźmy sobie, że przychodzimy na świat w rodzinie, która przeżyła utratę majątku w czasie wojny albo pobyt w obozie koncentracyjnym. Przekaz dotyczący otaczającego świata będzie w takiej rodzinie jednoznaczny: to miejsce niebezpieczne, nieprzewidywalne, przynoszące ból i cierpienie. Ludzie są bezwzględni, zdolni do największego okrucieństwa i nie można im ufać. Taka rodzina stara się trzymać razem i maksymalnie izoluje nas od świata. W żaden sposób nie zachęca nas do realizacji swoich potrzeb i ambicji oraz spełniania marzeń w świecie zewnętrznym. Co więcej, wszystkie działania wykraczające poza "przydomowy ogródek" są torpedowane już na samym początku. To bardzo ogranicza wszelkie przejawy naszej autonomii i kreatywności.
Takich wzorców jest cała masa. Gdy przyjrzymy się bliżej rodzinnemu "spadkowi", może się okazać, że w identyczny sposób jak rodzice zarządzamy naszymi finansami, kłócimy się, przemilczamy problemy, wściubiamy nosa w sprawy sąsiadów itp. To są drobiazgi, które wcale nie muszą nam doskwierać. Mało tego, dobrze jest je zaakceptować i przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza. Tacy jesteśmy i już. Oczywiście wszystko zależy od tego, na ile są one zgodne z naszymi potrzebami i wartościami.
Jeśli jednak dojdziemy do wniosku, że dany skrypt czy zwyczaj istotnie ogranicza nasze życie czy rozwój osobisty, warto mu rzucić rękawicę.
Inny przykład destrukcyjnego scenariusza rodzinnego. Katarzyna ma 29 lat. Trafia na terapię z problemem alkoholowym, ma za sobą depresję. Nie spełnia się na polu zawodowym, a jednocześnie nic jej się nie chce. Brak jej energii i chęci do rozwoju. Co otrzymała w rodzinnym "spadku"? Rodzice przekazali jej nakaz skryptowy: "sprawiaj przyjemność". Jeśli mała Kasia sprawiała przyjemność rodzicom, dostawała ich miłość i troskę. Cieszyli się, byli z niej dumni i zadowoleni. Kasia miała się dobrze uczyć. Rodzice wówczas z dumą prezentowali dzienniczki rodzinie i znajomym. Kiedy Kasia przynosiła tróję, przyjemnie już nie było. Dowiadywała się, że jest zła i unieszczęśliwia mamę i tatę. Kasia starała się, jak mogła. Ukończyła szkołę i studia z wyróżnieniem. Rodzice wiązali z nią ogromne nadzieje. Liczyli, że zrobi oszałamiającą karierę. Tak się jednak nie stało. Katarzyna zatrudniła się jako asystentka dyrektora w małoznaczącej firmie. Jako dorosła kobieta Katarzyna czuje się zagubiona.
- Dopóki Kasia była mała, wiedziała, jak sprawić rodzicom przyjemność. Realizowała swój skrypt życiowy i wszystko było dobrze. Kiedy dorosła, jej dotychczasowy sposób zachowania przestał być aktualny. Nauka się skończyła. Jak i komu ma sprawiać przyjemność? Zaczęła odczuwać skutki tego, że tak naprawdę nie zna siebie, nie wie, na czym jej zależy, co chce robić w życiu. Niemożność realizacji nakazu "sprawiaj przyjemność", doprowadził do aktywizacji rodzinnego zakazu "nie żyj". Rodzice Katarzyny, obecnie pani profesor i pan doktor, w swoim czasie także realizowali scenariusz "sprawiaj przyjemność" - swoim rodzicom. Tyle, że mama Katarzyny zaszła na studiach w ciążę i to stało się przeszkodą do dalszego realizowania jej skryptu. Stąd "nie żyj" - dla Kasi. Kasia pije, bo kieruje nią chęć samounicestwienia - wyjaśnia Anna Radomska-Malczak, psychoterapeutka z wrocławskiego ośrodka Strefa Rozwoju.
Zwraca uwagę, że na decyzje i zachowania kolejnych pokoleń wpływają jednak nie tylko przekazy w postaci prawd, nakazów czy wspomnień. Równie mocno oddziałują nań rodzinne tajemnice albo tematy tabu.
- Przykładem może być tabu z obszaru seksualności. Tu pojawia się niewypowiedziany przekaz: "seks jest zły". Dziecko wychowane w takiej rodzinie, może nauczyć się identyfikować najróżniejsze uczucia pochodzące z obszaru brzucha - pobudzenie seksualne, potrzebę bliskości i ciepła - jako głód. I mamy tu scenariusz nieustannie "głodnego" człowieka, którego wszystkie działania i plany zależą od zaspokojenia tej potrzeby. Taka osoba "zajmuje" się jedzeniem, a nie seksem. W rezultacie może pojawić się w moim gabinecie na przykład z problemem bulimii - dodaje psychoterapeutka.
Anna Radomska-Malczak zauważyła, że są pewne grupy często występujących przekazów w stylu: "nie wolno ufać ludziom", "kobieta musi być silna", " życie jest ciężkie". Są też nakazy i zakazy typu: "bądź silny", "sprawiaj przyjemność", "nie czuj", "niemniej potrzeb", "nie rośnij", "nie żyj". Jej zadaniem jest wychwycenie danego scenariusza i uświadomienie go klientowi.
- W pracy terapeutycznej dążymy do tego, by osoba uświadomiła sobie "jak jest". Co robi, w jaki sposób to robi, jak się z tym czuje, jaki ma do tego stosunek. Kiedy taka osoba zobaczy jaka jest, i jaki sama ma w tym udział, odzyskuje poczucie sprawczości w swoim życiu. Za tym idzie możliwość dokonywania wyborów. Mogę żyć w dotychczasowy sposób lub poszukać nowych, własnych i lepszych rozwiązań - wyjaśnia psychoterapeutka.
Czasami już samo uświadomienie rodzinnego scenariusza wystarczy, żeby zaprzestać zachowań skryptowych. W większości przypadków potrzeba jednak czasu i codziennej mrówczej pracy nad sobą, żeby zakotwiczyć w danej osobie poczcie sprawczości i odpowiedzialności za własne życie.
Osoba, która poddawała się do tej pory regułom danego skryptu, ma dokonać świadomego wyboru. Może się okazać, że niektóre z rodzinnych przekazów jej służą, sprawdzają się w codziennym życiu i pasują do wyznawanego systemu wartości. Wtedy może uznać wybrany skrypt za własny wybór i żyć zgodnie z tym wyborem. Jeśli jednak uzna, że dany przekaz wpływa negatywnie na jej życie, wówczas może go zmienić lub całkowicie odrzucić.
Przykład. Mała dziewczynka dostaje przekaz: "mama wie lepiej". Dorasta, wychodzi za mąż, zakłada własną rodzinę. Mama cały czas próbuje zarządzać życiem swojej córki, rujnując przy tym jej małżeństwo. Jeśli teraz, jako dorosła kobieta odkryje przekaz "mama wie lepiej" i uświadomi sobie, co i w jaki sposób ona sama robi, żeby ten przekaz potwierdzić, to ma szansę go zweryfikować. Może się rozwieźć i żyć pod dyktando matki, bo "mama wie lepiej". Może przeformułować przekaz na "mama wie lepiej, ale tylko w niektórych sprawach" i szukać pośrednich rozwiązań w małżeństwie. Może w końcu całkowicie odrzucić przekaz i kierować się zasadą: "ja sama wiem najlepiej, co jest dla mnie dobre".
Kiedy warto zagłębić się w rodzinne przekazy, wartości i mity? Na przykład wtedy, gdy szukamy odpowiedzi na pytania: "dlaczego tak, a nie inaczej mi się układa?", "dlaczego nie potrafię zaufać ludziom?", "dlaczego popełniam te same błędy w relacjach z bliskimi osobami?".
Pamiętajmy, że taki rodzinny "spadek" ma znaczenie dla kolejnych pokoleń. Nasze dzieci i wnuki chłoną bezwiednie utarte schematy zachowań. Od najmłodszych lat przekazujemy im takie a nie inne wyobrażenia na temat otaczającego świata w postaci przysłów, powiedzonek czy też opowiadań z morałem. Wytyczamy im mapę. Im mniej w niej będzie ostrych zakrętów i prowadzących donikąd dróg, tym lepiej.
Anna Radomska-Malczak - Psychoterapeutka, członek Polskiej Federacji Psychoterapii oraz Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Gestalt, posiada Europejski Certyfikat Psychoterapeuty (ECP). Prowadzi gabinet prywatny we Wrocławiu. Zajmuje się głównie psychoterapią indywidualną osób dorosłych.
Lubisz nasze artykuły? Zostań fanem i kliknij tutaj.