Jakiś czas temu oglądałam film "Erratum" i teraz, podczas seansu wróciły do mnie tamte obrazy. Znów mamy ojców i synów, których relacje są zaburzone. To jakaś pokoleniowa przypadłość?
Raczej pokoleniowa oczywistość. Konflikt na styku pokoleń istniał od zawsze i będzie istniał wiecznie. Synowie zwykle nie rozumieją motywów, które kierują postępowaniem ojców, a ojcowie nie potrafią pogodzić się z brakiem akceptacji dla własnego postępowania u swoich dzieci. W ten sposób dochodzi do nierozwiązywalnego konfliktu. No, chyba że spróbujemy chociaż na chwilę spojrzeć na siebie nawzajem bardziej przychylnie.
Wydaje się to oczywiste.
Ale żeby te oczywiste rzeczy zrozumieć, trzeba jednak pewnego bagażu doświadczeń. Ja dopiero jako ojciec zdałem sobie sprawę, że są we mnie takie cechy, które zawsze mnie u dorosłych drażniły. Ale tym bardziej uważam, że konflikt pokoleń, to pewna oczywistość, nad którą trzeba przejść do porządku dziennego. Szukam więc nici porozumienia.
W filmie stykają się trzy pokolenia - wnuk, syn i ojciec. Pan znalazł się w środku. Czego nauczył się pan od starszego i młodszego bohatera?
Przede wszystkim tego, że oni zawsze lepiej dogadają się ze sobą niż z tym "środkowym". Dziadek z wnukiem zawsze trzyma sztamę, pewnie głównie dlatego, że ma dla dziecka więcej czasu niż jako rodzic, gdy pochłonięty był pracą i zawodowymi zobowiązaniami. Dla mnie, to między innymi o tym jest ten film - rodzice zajęci własnymi sprawami, zapominają jak wiele tracą mijając swoje dzieci. Niektórzy próbują to na szczęście nadrobić na emeryturze, o ile potrafią przerwać łańcuch złych zachowań. Inaczej, proces oddalania się od siebie stopniowo się pogłębia i przechodzi z pokolenia na pokolenie. Piotr [Trzaskalski, reżyser - przyp. red.] nie daje jednak w swoim filmie gotowego przepisu na to jak ten problem rozwiązać. Wskazuje jedynie możliwe drogi. I dobrze.
A jednak pokazuje jak najmłodszy w rodzinie mężczyzna uczy się na błędach starszych. Nauczy się?
Nie. Może wyciągnąć częściową naukę, nie powtórzyć wszystkich błędów, które popełnił jego ojciec, ale nie ma ludzi doskonałych. Gdyby ta nauka na podstawie obserwacji relacji swojego ojca z jego tatą była naprawdę możliwa, to konflikt pokoleń w ogóle by nie istniał. Każdy mężczyzna musi nauczyć się życia na własnych błędach.
Może gdyby ten film opowiadał o kobietach, to wyciąganie wniosków byłoby łatwiejsze. Usiadłyby i porozmawiały, a tym facetom nigdy się to naprawdę nie udało.
Bo to nie jest historia o samcach alfa konkurujących o względy kobiety, ale o tym jak między nimi - bardzo bliskimi sobie rodzinnie mężczyznami - sprawy mogą się skomplikować albo uprościć. I właśnie, dlatego że są oni rodziną, rzecz jest jeszcze trudniejsza. Od tej relacji nie można przecież nigdy do końca uciec. A jeśli na jakimś etapie kontaktu dojdzie między ludźmi do nieporozumienia, to wokół pozornie drobnego zdarzenia, przez lata może narosnąć legenda. Tak jak na ziarnku piasku w muszli skorupiaka rozwija się perła, tak tu rozwinęło się okropieństwo ciążące na życiu trzech dorosłych już facetów.
Film "Mój rower" wchodzi na ekrany kin już jutro - 16.11.2012 r.