- Czy można? - Co można? - No... pokochać się!
Takie propozycje via domofon były pokłosiem nieźle funkcjonującej agencji towarzyskiej, która przez dwa lata działała w mojej klatce. Co prawda mieściła się piętro wyżej i nie nad moim mieszkaniem tylko po przekątnej, ale na panelu domofonu nasze numery sąsiadowały ze sobą. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że największa ochota na figle nachodzi mężczyzn między 2 a 4 nad ranem. Po pół roku zaczęłam wymyślać historie, które określałam mianem czarnego PR. Mówiłam np., że agencja tymczasowo nie działa, bo jest nalot policji albo wszystkie pracownice zachorowały na wyjątkowo zjadliwy syfilis.
Sąsiadka, która mieszkała bezpośrednio pod agencją nie miała tak kolorowo, bo jej kontakty z sąsiadami z góry były bardziej hm... fizyczne. Mieszkanie po agencji towarzyskiej to prawdziwe przekleństwo, o czym miała okazję przekonać się Olga, która przez długi czas nie wiedziała, dlaczego napotkana starsza pani - sąsiadka ilekroć ją widzi siarczyście spluwa przez ramię. Kiedy zaczęło się dzwonienie do drzwi w środku nocy - sprawa stała się jasna.
Eleganckie ulice, mniej udane relacje? Fot. Adam Kozak / AG
Ania mieszkała w bardzo ekskluzywnym osiedlu w miasteczku Wilanów. - W garażu same merce i leksusy, na każdym piętrze obwieszona złotem pańcia z "jorkszirkiem" - szybko zorientowałam się, że towarzystwo jest nieco szemrane - wspomina. - Kiedy o 23 sąsiad przez kwadrans wiercił dziurę, mój narzeczony nie wytrzymał i poszedł z interwencją. Wrócił szybko, czerwony i roztrzęsiony, bo mężczyzna w slipach z brzuchem na wierzchu, który go powitał zasugerował, żeby mój ukochany "lepiej spier...ł w podskokach", co zresztą uczynił.
To sąsiedzi byli głównym powodem naszej wyprowadzki - a zwłaszcza jeden, który zamiast wyrzucać śmiecie do kontenera przetrzymywał je w workach na klatce lub wystawiał na balkon. Ania cieszy się, że tam tylko wynajmowali mieszkanie i ma nauczkę na przyszłość - jeśli będziemy kupować własne M3, to na pewno przejdziemy się po sąsiadach zobaczyć, kto zacz.
Temat sąsiada to niezmiernie ciekawa kwestia. Niby jest daleko, ale fizycznie bardzo blisko. Potrafi życie uprzykrzyć, ale i umilić. Karolina przed Biegiem Niepodległości dostała od sąsiadów - sześćdziesięciolatków mieszkających z dorosłym synem - talerz racuchów. I ciepłe słowa: "żeby nam sąsiadeczka podczas biegu nie zasłabła". Karolina może na nich liczyć - sąsiad ratował ją przed szczurami oraz pomagał w pozbyciu się z mieszkania nietoperza - sama odwdzięcza się rogalikami i przetworami.
Rys. TNS Polska dla Tablica.pl
Rys. TNS Polska na zlecenie Tablica.pl
Jak wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie portalu Tablica.pl TNS Polska, 62 procent respondentów zadeklarowało, że ma dobre stosunki z sąsiadami, wykraczające poza zdawkowe "dzień dobry". Tylko 1 proc. ankietowanych wyznało, że z sąsiadami się kłóci i jest w otwartym konflikcie. Badania potwierdziły regułę, że najrzadziej kontakty z sąsiadami nawiązują mieszkańcy dużych miast. Mieszkańcy wsi, a więc osoby funkcjonujące w mniejszych i mniej anonimowych społecznościach, są bardziej skłonni do tego, by z sąsiadami się przyjaźnić (23 proc.) i żyć w zgodzie (73 proc.), rzadziej natomiast ich kontakty są wyłącznie grzecznościowe (28 proc.). Z kolei mieszkańcy miast powyżej 500 tys. mieszkańców są bardziej zdystansowani w stosunku do osób żyjących za ścianą - połowa badanych osób przyznała, że poprzestaje na zwyczajowym "dzień dobry", ale nie jest skonfliktowana z sąsiadami i utrzymuje z nimi dobre relacje (49 proc.). Tylko 10 proc. z nich regularnie się odwiedza i przyjaźni.
ulica Mokotowska Fot. AD
Kamienice, a w nich uczucia o różnym zabarwieniu. Fot. Arch. prywatne
W niewielkiej kamienicy, w której mieszka Paweł, sąsiedzi to głównie wdowy po wojskowych. - One są świetne, czego nie mogłem powiedzieć o ich świętej pamięci małżonkach. Jeden wiecznie nasyłał na mnie "milicję", drugi z premedytacją zalewał, a trzeci groził bronią palną. Teraz układy mam ustawione - a panie na mój widok toną w uśmiechach - fakt, że zawsze z nimi rozmawiam, pomagam jeśli widzę, że idą z zakupami, pytam o zdrowie.
- Ciociu, a gdzie jest Gryzia? - zapytałam podczas imieninowego obiadu ciocię. - Ta wariatka ją otruła. Wariatka, czyli sąsiadka ciotki, która już dawno przekroczyła wszystkie normy. Zaczęło się od tego, że wychylając się głęboko za płot przystrzygła czubki rosnących na posesji cioci iglaków. Potem zaczęła przerzucać odchody swojego psa, obcięła liny do suszenia prania z wiszącym na nich ubraniami. I jeszcze zrobiła z siebie ofiarę zgłaszając na policję donos na ciotkę o zakłócanie jej spokoju. Żeby nie było wątpliwości, z innymi sąsiadami sąsiadka jest w komitywie - odwiedzają się, pożyczają sobie narzędzia, podlewają kwiatki, gdy ktoś wyjeżdża do sanatorium.
Kogo - oprócz morderczyni kotów i zawodowców wykorzystujących mieszkania do uprawiania nierządu Polacy nie chcą mieć za sąsiadów? Tych, którzy hałasują! Nie jest jednak wcale najgorzej, skoro 45 proc. respondentów, którzy udzielili odpowiedzi "trudno powiedzieć" nie ma zasadniczych uprzedzeń w kwestii tego, kto miałby być ich sąsiadem. Jeśli już możemy sobie trochę powybrzydzać to niemile widziany jest: muzyk (19 proc.), para kochanków głośno uprawiająca miłość (17 proc.), 12 proc osób nie życzyłoby sobie polityka oraz studentów, 9 proc. badanych nie byłoby zadowolonych z rodziny wielodzietnej, 8 proc. nie zniosłoby majsterkowicza, 7 proc. starszej osoby, 5 proc. młodego małżeństwa a 2 proc. singla.
Ewelina i Tomasz z Warszawy doskonale wiedzą, jak to jest być niemile widzianymi sąsiadami. Mają dwójkę dzieci (roczne i 7- letnie) i od pół roku wynajmują mieszkanie w nowym miejscu. - Pod nami mieszka para na oko 65-latków - mówi Ewelina. - Myślałam, że są tacy jak ich ogród - kolorowy i przyjazny, szybko jednak sprowadzono mnie na ziemię. "Musicie państwo zrobić coś ze swoimi dziećmi - nasze były tak dobrze wychowane, że nie płakały ani nie tupały" - takich argumentów użyła sąsiadka. - Dobre wychowanie ich dzieci musiało zatrzymać się na poskromieniu płaczu, bo dzień dobry z ich ust nie usłyszałem do tej pory - mówi Tomasz.