Bluza z kapturem w burym kolorze, powypychane bojówki, może niedopasowana koszula z flaneli. Informatycy raczej nie porywają stylem, łagodnie mówiąc. Specjaliści od stylu i etykiety zaznaczają, że to jedna z najgorzej ubranych grup zawodowych. - Utarło się, że informatycy wyglądają tak, jakby im się nie chciało, jakby mieli "gdzieś" to, jak wyglądają. I niestety z moich obserwacji wynika, że w dużej mierze tak jest, że opinia ta nie jest zbytnią przesadą - mówi Marcin Brylski, stylista.
Kojarzycie serial "IT Crowd"? To brytyjska wersja życia programisty. Przedstawia losy dwóch kolegów, którzy pracują jako admini w dużej firmie. Ich pokój umieszczony jest na poziomie piwnicy, rzadko ktoś tam zagląda, więc mogą sobie pozwolić na kultywowanie wszystkich środowiskowych przyzwyczajeń. Zanim się tam znaleźli, musieli przejść przez rozmowę o pracę. To ten moment, kiedy nawet najbardziej ortodoksyjny programista staje przed szafą i myśli.
- Na moją pierwszą rozmowę wymyśliłem sobie coś, co się chyba nazywa casual, ale nie do końca, ciut bardziej elegancko. Ewidentnie inżynier ale z domieszką dżentelmena. Stwierdziłem, że kupię co mi się spodoba, ale będzie lekko 'przegięte'. W końcu wymyśliłem: żarówiasta koszula albo lekuteńko błyszcząca marynarka. I tyle. Jak na człowieka, który w każdym gajerze wygląda jakby właśnie wyszedł z pierwszej komunii to był dla mnie wyczyn - opowiada Paweł, który już niedługo rozpoczyna pierwszą pracę w korporacji.
Podobne problemy miał Grzesiek, absolwent AGH - W garniturze chodzę tylko na wesela. Uważam, że nagonka na styl programistów jest nieuzasadniona. Jeśli się nie ma kontaktu z klientami, to nie trzeba się ładnie ubierać, tylko pisać dobry kod.
Zdaniem Adama Jarczyńskiego, specjalisty do spraw etykiety, fakt braku służbowych spotkań nie daje całkowitego odpustu w kwestii dbałości o ubiór. Co najwyżej może upoważniać do większego luzu.
- W zależności od tego, czy informatyk kontaktuje się z innymi - kontrahentami, klientami - powinien mieć strój casual lub smart casual. Nie polecałbym nic na modłę "Szklanej pułapki 4" - stylu grunge i wielodniowego zarostu - radzi Jarczyński. Jego zdaniem informatycy stanowczo nie powinni zaniedbywać kwestii ubioru. Wyobraźmy sobie przykład, gdy, zgodnie z prawem Murphy'ego, tuż przed niezwykle ważną prezentacją komputer odmówi posłuszeństwa. - Jakie wrażenie na temat firmy może mieć ważny kontrahent czy zagraniczny prezes, gdy na ratunek przychodzi taki kudłaty miś z "Gwiezdnych Wojen" - argumentuje.
- Nie mam pojęcia, jak konkretnie miałby wyglądać informatyk - przyznaje Krzysztof Łoszewski, specjalista od dress code. - Jeśli kodeks ubierania się traktujemy jako zbiór zasad dotyczących ubioru w miejscu pracy, raczej nie istnieje coś takiego jak zasady ubioru dla informatyków - potwierdza Adam Jarczyński. Istnieje za to stereotyp dotyczący ubierania się. Sami informatycy mają wytłumaczenie dla swojej modowej ignorancji. - Im osoba ma bardziej ścisły umysł i poświęca więcej czasu nauce, tym mniej myśli o modzie i pozostaje przy podarowanych przez mamę koszulach w kratkę, wygodnych sandałach i skarpetach. Nikt też za bardzo nie dba o fryzury. Ludzie chodzą rozczochrani - tłumaczą styliści. W ich obronie staje Bartek Żurowski - Nie ma co wszystkiego zwalać na informatyków. Gdyby inni garniturowcy nie musieli zakładać uniformów z krawatami, też do pracy łaziliby w jeansach i flaneli.
- Przede wszystkim rzeczy są za duże, sprane i powyciągane. Nie czepiam się, że zazwyczaj sprzed kilku sezonów, bo to nie jest istotne, zawsze przecież można pójść w styl vintage. Problem jest też z obuwiem. Jest tyle prostych i eleganckich rozwiązań, nawet sportowych, że nie trzeba nosić butów z kwadratową podeszwą czy rozpadających się tenisówek - utyskuje Marcin Brylski, stylista. Niech obrazek stereotypowego informatyka, czyli podarte spodnie, wyciągnięta bluza, flanelowa koszula, niedojedzona pizza i niedopałek papierosa odejdzie w końcu w przeszłość - mówi Jarczyński.
- W sytuacjach formalnych informatyk powinien "równać" do innych działów. Być pod krawatem lub w bardziej oficjalnym ale sportowym ubraniu - uważa Jarczyński. Kluczową i decydującą rolę w określeniu tego, co wypada, a co nie, mają pracodawcy. - To firma określa i decyduje o wyglądzie pracownika w sytuacjach formalnych i nieformalnych - mówi Jarczyński. Ale to wymaga często jasnych komunikatów ze strony przełożonych.
- Wszystko zależy od osób, które prowadzą firmę. Przyjmując kogoś do pracy, lepiej od razu dać mu sygnał, że istnieje pewien regulamin. Bo dress code jest przecież swoistym regulaminem ubierania się - argumentuje Łoszewski. Adam Jarczyński radzi pracodawcom zdecydowanie w tej kwestii. - Informatyk to dziś nie dziadek-geniusz ukryty w podziemiach ale zwykły pracownik. Nie polecałbym taryfy ulgowej - mówi. A jeśli zdecydujemy się jednak na odrobinkę specjalnego traktowania, to z umiarem. - Gdybym miał swoją firmę, pozwoliłbym informatykom przychodzić na większym luzie, ale powiedział: dobrze, nosicie koszulę i dżinsy, Conversy, Reeboki czy Nike'i, ale nie chcę żadnych gaci w lecie tak jak na plażę i gumowych klapek - zastrzega Krzysztof Łoszewski.
Delikatne zagadnienie stylu informatyków komplikuje fakt, że w tym przypadku trudno mówić o płynącym z góry oślepiającym blasku... Mark Zuckerberg kole w oczy wszystkich stylistycznych ekspertów gumowymi klapkami i bluzami z kapturem, wkładanymi nawet na najbardziej oficjalne spotkania. Guru branży Steve Jobs z kolei tradycyjnie "zadawał szyku" czarnym golfem do jasnych dżinsów. - Ludzie z Doliny Krzemowej wypracowali odmienny styl bycia. Prawda jest taka, że geniusze narzucają innym swoje reguły gry. Jobs mógł sobie na to pozwolić - podkreśla Adam Jarczyński. Wielkim wolno więcej, natomiast zwykłym śmiertelnikom lepiej kierować się zasadą: "co wolno wojewodzie...". Na pewno nie zaczynałbym drogi do osiągnięcia statusu geniusza od naśladowania ich stylu ubierania się - argumentuje Jarczyński. Zresztą nawet wśród ikon branży widać zmiany. Jarczyński przypomina, że obecny szef Microsoftu to już "krawaciarz" a nawet Steve Jobs pokazywał się z czasem w garniturze i pod muchą. Szef Amazona ubiera się w stylu casual.
Dla tych informatyków, którzy "obiecują poprawę", eksperci proponują garść porad. O co zadbać? Po pierwsze: o czystość i schludność.
- "Facet od komputerów" nie musi wyglądać elegancko. Nie musi przesadnie dbać o każdy szczegół, bo reprezentatywnej funkcji przecież nie pełni, ale to wcale nie znaczy, że ubiór ma być niechlujny. Strój może być luźny, swobodny, wygodny, ale nawet wtedy można prezentować ciekawie - mówi Brylski. - W wielu wypadkach wystarczą jeansy, szara bluza lub biały T-shirt i proste casualowe obuwie, czysta klasyka.
Zaawansowanym proponujemy zaś przyspieszoną lekcję najnowszych trendów. - Weźmy na przykład aktualny sezon: swetry, kardigany, koszule w kratę, nawet luźne bluzy. Są to bardzo proste elementy, trzeba tylko wiedzieć, które wybrać i jak je zestawić - mówi Brylski.
- Jeśli decydujemy się na swetry, dlaczego nie wybrać ciekawego wzoru w paski lub nordyckiego - tak popularnego jesienią i zimą? A bluzy? Można przecież postawić na kolor. W jeansach tak samo. Jeśli któryś facet od najmłodszych lat jest zakochany w sztruksach, to też ok. Tylko niech nie będą wytarte, z wypchanymi kolanami i w za dużym rozmiarze. Znacznie lepiej prezentują się te o drobnych prążkach niż grubych i szerokich. Nie muszą być również czarne czy brązowe. Curry, bordowy czy ceglany - choć ten ostatni to już dla informatycznych ryzykantów - nie sprawi, że ludzie nagle będą wytykać kogoś palcami - doradza stylista.
Wypowiedzi programistów obrazują też niestety szerszy problem: mężczyźni w Polsce mają obojętny stosunek do estetyki. Nie obchodzi ich, jak wyglądają ani oni sami, ani ich ciuchy, ani ich domy... Podniecają się kobietami i samochodami, ale to raczej przejaw chuci niż miłości do piękna - dodaje Żurowski, bloger, członek Rady Fashion Week Poland i doradca marek modowych. - To samo podejście większość społeczeństwa ma do architektury, muzyki, języka... Byłoby świetnie, gdyby każdy brał estetyczną odpowiedzialność za zajmowaną część rzeczywistości. Pięknie malował własny fragment obrazu sylwetką i strojem, starając się wyglądać jak dzieło sztuki, ale do tego potrzebna jest odwaga i edukacja.
Jak zauważa większość stylistów panowie noszą ubrania, bo bez nich byłoby im zimno. Większość mężczyzn nie czuje potrzeby podobania się, dlatego świadomie nie kreują własnego wizerunku. - Nad Wisłą ciągle lepiej się nie wyróżniać. Dobry garnitur, czyste paznokcie i zadbane włosy to oczywisty dowód homoseksualizmu. Lepiej więc założyć buty trekkingowe, ciuchy bez fasonu w odcieniach szarości. W tym zestawie można doskonale się nie wyróżniać, pozostać tak nieinteresującym, by nikt nie zaczepiał na ulicy czy w zakładzie pracy. Panowie gardzą autoekspresją. To jednak nie ich wina. W Polsce dzieci od najmłodszych lat słyszą: "nie wydziwiaj, jak ty wyglądasz?". Różowy, seledynowy i inne wyraziste barwy zarezerwowane są dla dziewczynek. Dobrze skrojone rzeczy ciężko dostać na osiedlowym bazarku, więc lepiej kupić o rozmiar za duże. Chłopców nikt nie uczy trudnej sztuki prasowania, więc najlepszym rozwiązaniem są polary i jeansy. Zamiast wiedzy zostają złe nawyki i uprzedzenia - trafnie wyjaśnia Żurowski. Stąd nasuwa się jeden wniosek i apel do rodziców - pozwólmy naszym dzieciom, nie tylko dziewczynkom ale także chłopcom na swobodne wyrażanie własnej osobowości delikatnie korygując zbyt udziwnione stylizacje i ucząc sztuki dobierania ubrań i dbania o nie.
Lubisz nasze artykuły? Zostań fanem i kliknij tutaj.