Powodem do mojego spotkania z Moniką Jurczyk jest premiera jej książki "Bądź boska. Osobista stylistka radzi". Z różnych gazet, filmów i książek wiem, że istnieje ktoś taki jak osobisty shopper, czyli doradca pomagający w robieniu zakupów. Jak się dowiaduję z usług takiej osoby wcale nie korzystają wyłącznie milionerzy i gwiazdy, ale także - a może w przypadku Moniki Jurczyk - przede wszystkim - zwykłe klientki. Oczywiście Jurczyk lata także ze swoimi klientkami na zakupy do Paryża, Londynu, Mediolanu czy Antwerpii, częściej jednak przemierza galerie handlowe operując średniej wielkości budżetem. Wcale jednak nie trzeba wydawać 900 zł za dzień spędzony z profesjonalistką, żeby zdobyć odpowiednią wiedzę. Wystarczy wydać 29,99 zł na książkę, przeczytać ją i zastosować się do rad i zaleceń.
Fot. Mat. prasowe
Kobiety często nie są w stanie określić, jaki mają typ sylwetki. - Wzorzec stworzony przez brytyjskie stylistki Trinny i Susanę nie do końca przekłada się na Polki - uważa Jurczyk. - Poza tym, kobiety panicznie boją się, że zostaną sklasyfikowane jako ichniejsza "cegła" - dodaje. - Sama po urodzeniu dziecka nie potrafiłam spojrzeć na swoją sylwetkę obiektywnie i musiałam poprosić asystentkę o pomoc - mówi. Monika Jurczyk, od siedmiu lat zajmująca się profesjonalną pomocą w zakupach, stworzyła swoja własną klasyfikację, która opiera się na dziewięciu literach alfabetu.
Po przejrzeniu jej książki wstępnie przyjmuję, że jestem literą T lub Y (szerokie ramiona, średni biust, wąskie biodra). Lista rzeczy, których nie powinnam nosić wydaje się bardzo logiczna - wśród nich znajdują się: bufki, głębokie dekolty i cienkie ramiączka. Mogę natomiast szaleć z rurkami, krótkimi spódnicami typu bombka i ekstrawaganckimi butami. W żaden sposób nie koliduje to z moją wizją zawartości szafy, co więcej znajduje w niej częściowe odzwierciedlenie. Modowa intuicja? Podobno Polki mają ją całkiem niezłą.
Fot. Mat. prasowe
W odpowiednim ubieraniu się - podkreślaniu zalet i ukrywaniu wad - najważniejsze jest zachowanie proporcji. Do tego zaś prowadzi poznanie swojego typu sylwetki. I wcale nie chodzi wyłącznie o odejmowanie centymetrów - osoba, która ma wąskie biodra, żeby stworzyć proporcjonalną sylwetkę będzie musiała je zaokrąglić spódnicą o odpowiednim fasonie. Jeśli już będziesz wiedziała, jakie ubrania tobie służą, nagle asortyment sklepu, w którym towary wyłożone są na setkach metrów i kilku piętrach, skurczą się do ledwie 10 konkretnych ubrań. Całkiem jak w przypadku zakupów spożywczych - skoro wiesz, że potrzeba ci mleka, jajek i masła, to nie będziesz kupowała mąki, sucharów i czekolady... Kupowanie ubrań z lista, to żaden obciach.
Na czarnej liście produktów, które chętnie kupujemy, a nie służą naszej sylwetce osobista shopperka umieściła:
- Tuniki - zdaniem Polek remedium na wszelkie mankamenty sylwetki - "bo zasłonią biodra", "bo świetnie do legginsów pasują", "bo sa dobre na całe zło". Nieprawda! Tuniki optycznie poszerzają biodra i talię, dobre są więc tylko dla szczupłych sylwetek.
- Rybaczki - uwielbiane, bo "krótkie, ale nie za bardzo", "letnie, ale nie ukrywające" no i "taaakie wygodne". Spodnie tego typu są bezlitosne - skracają nogi i optycznie poszerzają łydki.
- Legginsy - choć tak się powszechnie uważa, legginsy nie maskują niedoskonałości figury, tylko je podkreślają. Na domiar złego kończą się w najszerszym miejscu łydki, co bardzo skraca nogi.
Żeby wyglądać dobrze trzeba zmienić swoje nastawienie do samej siebie. Jednorazowe i spektakularne metamorfozy w tym nie pomagają. Praca u podstaw i zdobywanie wiedzy - owszem.
Fot. Mat. prasowe
Wskazówki, jak określić swój rodzaj sylwetki i więcej porad, znajdziesz w książce Moniki Jurczyk, "Bądź boska. Osobista stylistka radzi" wydawnictwa Muza.