Jak podrywają cudzoziemcy?

Dwa tygodnie na urlopie, dwie singielki, jedna zaręczona i jedna mężatka... i wiele okazji do bycia poderwanymi. Jak to się robi za granicą? Nasze pamiętniki z wakacji.

Wszystko odbywało się gdzieś w Azji Południowej, w miejscu, które cieszy się ogromnym powodzeniem wśród surferów. Niewiasty były cztery, w tym dwie otwarte na nowe znajomości, dwie pozostałe obserwujące, ale nie mające nic przeciwko niezobowiązującemu flirtowi (czujnie obserwowane przez partnerów).

Styl lokalny

 

Fot. Archiwum prywatne

Młodzieńcy z okolicznych miejscowości mieli z nami jeden podstawowy problem - wszyscy byli od nas niżsi, czasami nawet o głowę. Cóż, wyjątkowo wysokie z nas kobiety (najwyższa 180 cm). Ci, których różnica wzrostu nie zniechęciła przechodzili do drugiego etapu - rozmowy. Przywykli do wciąż napływających turystek bez oporów podchodzili i zagajali rozmowę. Drugi etap niestety szybko się kończył, bo znajomość angielskiego nie pozwalała na wyjście poza podanie miejsce pochodzenia i zachwyty nad lokalną fauna i florą.

Plus za uśmiech i otwartość.

Styl włoski

 

Fot. Archiwum prywatne

Paradoksalnie Włosi całkowicie nas zignorowali. Istniały dla nich wyłącznie fale i własna stylizacja. Może nie byłyśmy w ich typie, może mieli zajęte serca, a może woleli mężczyzn - trudno jednoznacznie powiedzieć. Słynni włoscy uwodziciele zostali chyba w ojczyźnie.

Plus za niedostępność i wzbudzenie w nas ciekawości.

Styl australijski

 

Fot. Archiwum prywatne

- Uaa ua ua, uaa? Angielski w wydaniu australijskim to naprawdę ekstremalne przeżycie lingwistyczne. W szkole nas nie uczyli, że można mówić z takim akcentem, dlatego kiedy dosiadła się do nas grupa czterech rosłych, umięśnionych, opalonych i wytatuowanych mężczyzn zbaraniałyśmy. Potem jednak topiłyśmy się jak mało na patelni. - Fajne chłopaki - to był nasz wspólny werdykt. Szybko się jednak okazało, że na romantyczne spacery po plaży nie mamy co liczyć. Tu był konkret - po godzinie jedna z singielek podziękowała za propozycję zobaczenia pokoju jednego z Australijczyków.

Plus za uśmiech, wygląd (!) i bezproblemowość.

Styl rosyjski

 

Fot. Archiwum prywatne

- Nie! - Może jednak? - Nie, zdecydowanie, nie! Takie rozmowy toczyłyśmy nad oceanem, podziwiając plażowy minimalizm rosyjskich mężczyzn. Surferzy chodzą w długich szortach, które dość mocno zsuwają się im z bioder - eksponują płaskie i umięśnione brzuchy. Dla odmiany Rosjanie, których widziałyśmy paradowali w "szpongach" pokazujących więcej niż chciałybyśmy widzieć. Kiedy w knajpie widoczny na zdjęciu młodzieniec uiszczał rachunek, nasze myśli krążyły wokół jednego - gdzie u licha trzymał pieniądze?

Rosjanie nie byli zainteresowani podrywem, bo każdy z nich był w komplecie z równie skąpo ubraną kobietą. Uff.

Plusów niestety zabrakło.

Styl niemiecki

 

Fot. Archiwum prywatne

Tam gdzie byłyśmy naród niemiecki reprezentowali starsi panowie. Dawni hippisi, piwosze i niezbyt usportowione egzemplarze. Co nie przeszkadzało im w adorowaniu nas. Zawsze miło nas witali, byli ciekawi skąd jesteśmy, czym się zajmujemy. Niestety z naszej strony nie było chęci flirtu, a więź, która nas połączyła można nazwać wyłącznie opiekuńczą.

Plusy? Jeden z panów wyglądał jak Robert Redford, co wywołało falę sentymentalnych wspomnień u tej z nas, która jako młoda dziewczyna podkochiwała się w aktorze.

Lubisz nasze artykuły? Zostań fanem i kliknij tutaj.

Więcej o: