Niby wszystkie wiemy, że ćwiczyć trzeba. Ostatnio nawet aktywność fizyczna jest bardzo modna! Doskonale zdajemy sobie sprawę z korzyści jakie przynosi sport. Wyszczupla, wzmacnia mięśnie, zmniejsza ryzyko chorób serca, cukrzycy i wystąpienia niektórych rodzajów nowotworów. Jednak większość z nas z rezerwą podchodzi do tematu. Dlaczego?
Powodów jest kilka. Brak chęci i motywacji, a także wiara w mit, że zamiast wyrzeźbić i wysmuklić sylwetkę, mięśnie urosną nam do monstrualnych rozmiarów. A jak to jest z moimi koleżankami?
Zacznę od siebie. Kocham sport pod każdą jego postacią! Kilka razy w tygodniu biegam na bieżni na siłowni (w terenie nienawidzę), a kiedy nie idę na bieżnię, ćwiczę w domu z płytą Ewy Chodakowskiej. Tak, ja także od niedawna należę do grona jej wyznawców. Wcześniej biegałam i chodziłam na zorganizowane zajęcia fitness w klubie. Aktywność fizyczna, nawet ta najbardziej wyczerpująca dostarcza mi tylu endorfin, że nie mogłabym z tego zrezygnować. To już chyba jest uzależnienie. Moja sportowa pasja trwa od czasów licealnych, kiedy to mama zaciągnęła mnie na zajęcia fitness, na które sama chodziła od jakiegoś czasu. Już po pierwszych zajęciach poczułam, że wysiłek fizyczny jest dla mnie doskonałym sposobem na psychiczny "reset". Od tamtej pory ćwiczę regularnie.
Okazuje się, że Karola jest również wielką miłośniczką aktywności fizycznej jak ja, a może nawet i większą? Ćwiczy regularnie od roku.
- Dwa, trzy razy w tygodniu biegam, do tego dochodzi jeszcze stretching i pilates. Za chwilę wsiądę na rower - zdradza.
Zapytana o motywację, odpowiada po chwili: sport daje mi energię, o poprawie kondycji i utrzymaniu szczupłej sylwetki nie muszę chyba wspominać. To także świetna metoda na odreagowanie stresu po ciężkim dniu. To czas tylko dla mnie - ja i moje myśli. Lubię moje fit życie.
Wątek podłapuje też Ola, szefowa. - Ogólnie lubię raczej sporty zespołowe i sporą dozą adrenaliny i rywalizacji (kosz, squash, siatka). Lubię, bo dzięki nim wywalam z siebie sporo agresji, mogę nieźle się zszargać ze znajomymi, odrobinę się powyżywać, a po całej zabawie skoczyć razem na piwo - opowiada.
I dodaje: dodatkowo przez cały sezon wiosenno-letnio i wczesno-jesienny przerzucam się na komunikację rowerową. Jeżdżę wszędzie rowerem - do pracy, do miasta, do kina, na zakupy, na spotkanie ze znajomymi, na nocne szwendanie po mieście. To jedyna forma ruchu, od której jestem całkowicie uzależniona i bez której nie mogę się obyć.
Jednak jeżeli chodzi o siłownię i fitness, to Ola aż się wzdryga. I mówi wprost: - Nienawidzę fitnessowego podejścia do ćwiczeń - trzy razy w tygodniu po godzinie wyciskamy sztangę w przepoconej sali gimnastycznej. Nuda tego rozwiązania zabija cały mój entuzjazm. Próbowałam już miliona różnych form - pilates, siłownia, różne formy tańca (współczesny, brzucha, zumba), zajęcia z trenerem etc. I zawsze mój cykl wygląda tak samo: pierwsze dwa, trzy tygodnie to męka i zmuszanie się do zajęć. Potem na kilka miesięcy udaje mi się wpaść w "ciąg endorfinowy" i nawet mnie to ekscytuje. A potem przychodzi taki tydzień, że nie idę ani razu ćwiczyć i już wiem, że w następnym raczej też się nie pojawię.
Na koniec dodaje: nie mam nic przeciwko ćwiczeniom, wiadomo, że są super istotne w życiu. Ale jak na razie nie udało mi się znaleźć takiej opcji, która by mnie na dłużej do siebie przekonała.
Zwolenniczką sportu okazuje się być też Natalia. Mówi: lubię aktywność fizyczną i to uczucie po skończeniu serii ćwiczeń lub skończonym biegu. Niemniej po kilku chwilach dodaje: moim największym problemem jest zabranie się za to!! Na samą myśl o ćwiczeniach odechciewa mi się i trudno jest mi się zebrać, bo zawsze wynajduję inne zajęcia lub usprawiedliwiam się brakiem czasu. Jednak, kiedy już się zmuszę do aktywności, to bardzo mi się to podoba i jestem z siebie dumna. A ostatnio nawet kupiłam specjalne buty treningowe, więc nie ma już odwrotu i wymówek.
Redaktorka Ewa, żeby się zmotywować do ćwiczeń potrzebuje konkretnego celu. Bez tego jak mówi ćwiczyć nie znosi. - Męczy mnie to, nudzi, ogłupia i psychicznie osłabia. Jednak po chwili dodaje: lubię mieć konkretny cel - jestem w stanie pokonać wiele kilometrów na rowerze, przejść na piechotę pół miasta - ale musi być jakiś powód, nawet mało istotny - np. kupno wacików czy zwrot książki do biblioteki.
Z aktywności fizycznych, które ciężko połączyć z celem, lubię pływanie i jazdę konną. Pływanie sprawia, że się kompletnie wyłączam, a jazda konna daje mi poczucie, że to koń się męczy - nie ja.
Tym samym wspomina, że najwięcej ruchu miała, kiedy jej dziecko było małe. - Zasypiało mi na spacerach pchane w wózku. Usypianie zajmowało mniej więcej godzinę - miałam opracowaną specjalną trasę, która wiodła pod górę, a pokonywałam ją w szybkim tempie kompletnie bez zadyszki.
Wtóruje jej Julia, która na samym początku zaznacza, że ćwiczyć nie lubi, choć kilka razy próbowała się zmotywować. W jej przypadku potrzeby był kompan, a konkretniej koleżanka, która dotrzymałaby towarzystwa w trakcie zajęć na siłowni. Jednocześnie byłby to doskonały czas na "pogaduchy". Kilka lat temu Julia razem z przyjaciółką zapisała się na zajęcia, jednak gdy koleżanka zrezygnowała, ona także bez żadnych wyrzutów sumienia wypisała się z klubu. Ponowną próbę podjęła jakiś czas później, ku wielkiej uciesze męża, fana sportu.- W pobliżu naszego domu znalazłam miejsce, gdzie były zorganizowane ciekawe zajęcia więc postanowiłam się zapisać. Kupiłam nawet nowy strój sportowy. Mój mąż obiecał w tym czasie zająć się dzieckiem. Kiedy już nadszedł dzień zajęć, gotowa do wyjścia czekałam na męża, niestety spóźniał się. Przyjechał na trzy minuty przed rozpoczęciem zajęć! Mimo mojego zdenerwowania pobiegłam do klubu. Jednak na miejscu okazało się, że to właśnie jest to koniec sezonu i zapraszają mnie za trzy miesiące. Nie muszę dodawać, że nie wybrałam się ponownie. Uznałam to za znak, że ćwiczenia zwyczajnie nie są dla mnie. To był już definitywny koniec sportowej przygody Julii.
Wśród nas znalazło się też kilka dziewczyn, które całkowicie negują potrzebę uprawiania sportu. Dlaczego? Kasia nie ćwiczy wcale, nie chodzi na siłownię bo zwyczajnie nie lubi. - Biegam w parku jak mam ochotę lub jeżdżę na rowerze. Swego czasu znajomi próbowali mnie namówić na jogę jednak ja nie umiem usiedzieć cicho nawet 5 minut, zawsze muszę coś powiedzieć więc joga jest nie dla mnie - opowiada. Redaktorka Agnieszka trzyma stronę Kasia ponieważ też przyznaje, że ćwiczyć nienawidzi.
Do głosu dochodzi Ania, która konkluduje całą rozmowę w mało optymistyczny sposób. - Ja nie znoszę ćwiczyć, to dla mnie najgorsza kara! Po chwili, nieco zmieszana dodaje szybko: - Toleruję ćwiczenia w formie zabawy np. gry w squasha.
Mogę jeszcze dodać, że z moimi ćwiczeniami jest tak - zapał kończy się po 2-3 razach. Każdemu kto ma tak samo polecam sporty, które angażują drugą osobę, wtedy można się wzajemnie mobilizować - dodaje.
A jak jest u was? Czy lubicie ćwiczyć? Czekamy na wasze opinie w komentarzach.
Lubisz nasze artykuły? Zostań fanem i kliknij tutaj.