W czerwcu kończę 35 lat. Wcale nie chciałabym mieć mniej - im jestem starsza tym jest ciekawiej. Nie zamieniłabym się nawet na swoje ciało sprzed 10 lat, chociaż wtedy ważyłam 7 kg mniej, miałam lepszą kondycję i byłam bardziej wysportowana. Mam wrażenie, że choć jest mniej jędrna, to teraz lepiej się czuję we własnej skórze.
Raz (nie wymieniam kilku mniej skutecznych przypadków) byłam na diecie, z której efektów byłam autentycznie dumna. Chociaż dietą jej raczej nie powinnam nazywać, skoro zmiana sprowadziła się do regularnych pięciu zdrowych posiłków i dodania sportów. Trzy lata temu, w rok po urodzeniu syna trzy miesiące poświęciłam na doprowadzenie się do porządku. Dużo się ruszałam, zdrowo odżywiałam i osiągnęłam zamierzony efekt. Ale życie, lenistwo, siedząca praca i nieregularne odżywianie sprawiło, że mi się odechciało, a tamta sylwetka rozmyła się wraz z upływem kolejnych miesięcy.
Jak powiedziała kiedyś mojemu znajomemu jego mama: - Nie ma powodu, żebyś ważył 85 kg, skoro możesz ważyć 80 . Jej słowa to myśl przewodnia mojej akcji umownie nazwanej "5 kg w dół". Nie chodzi mi jednak o samo schudnięcie. Chcę wytopić tłuszcz, wzmocnić mięśnie, zbudować kondycję i poprawić formę. Tak, żebym nie musiała nosić luźnych bluzek i zakrywać fałdek na brzuchu, kiedy siedzę. Żeby moje udo nie rozlewało się na boki, twarz z profilu nie miała podbródka, a z pośladków zniknęły lub przynajmniej wygładziły się "kalafiory". Żebym mogła zmieścić się w spódnice i sukienki, w których wszystko mnie pije i denerwuje.
Wiem, że dla wielu moja figura i waga to nie powód to odchudzania. - Ty przechodzisz na dietę? - przewracają oczami znajomi. Tak, ja. Moja jedyna przewaga nad nimi to wzrost - przy 180 cm tłuszcz ma więcej powierzchni do równomiernego odkładania się - to prawda.
Analiza masy ciała. Okazuje się, że jedną rączkę i nóżkę mam... bardziej. Fot. Archiwum prywatne
Nie podejmuję się sama ryzykować swoim zdrowiem, dlatego w odchudzaniu będę miała wsparcie - skorzystam z opcji cateringu dietetycznego dwóch działających na terenie Warszawy firm. Program sportowy przygotował dla mnie i będzie kontrolował jego postępy trener osobisty Marcjan Piotrowski . Dzięki kilku spotkaniom z nim wiem już, że lepiej zdać się na wiedzę specjalisty niż działając na własną rękę spalić mięśnie, zakwasić się i doprowadzić do niedoborów składników mineralnych.
Rozpisany trening - pięć razy w tygoniu ćwiczę, weekendy mam wolne. Fot. Archiwum prywatne
Warunki do tego, żeby wyglądać dobrze mam. Determinację, konsekwentność i wytrwałość także. Obiecuję, że za dwa miesiące spotkamy się w tym samym miejscu, a ja rozliczę się z postępów. Wtedy będzie czas na focie "przed i po", anegdoty, "opowieść z frontu" i mobilizujące gadki.
Mam nadzieję, że dokumentowana przez osiem tygodni figura przemówi lepiej niż 1000 słów. Może kogoś zainspiruję, pokażę, że można i warto zacząć działać. Zrobić coś dla siebie i oprócz lubienia siebie, być także dumnym z własnego ciała. Nie zakrywać się, nie wstydzić, nie wytykać sobie niedoskonałości. I później już nie odpuścić, tylko podtrzymać efekt. Czas start, waga (tłuszczu) w dół!