Moja akcja (5 kg w dół) - Wasza reakcja

Od dwóch tygodni jestem na diecie i intensywnie ćwiczę w ramach mojej dwumiesięcznej akcji doprowadzenia ciała do porządku (i formy). Materiał, w którym zapowiedziałam proces zmian skomentowaliście - odpowiadam więc na Wasze uwagi oraz wątpliwości.

8 kwietnia w poniedziałek (zupełnie niezgodnie z zasadami, bo lepiej do takich kroków nadaje się niedziela) przeszłam na dietę i zaczęłam intensywny trening pięć dni w tygodniu. Kilka dni wcześniej w materiale opisującym akcję, publicznie zobowiązałam się do zdania dokładnej relacji oraz maksymalnego przyłożenia się do osiągnięcia zamierzonych celów. Pod artykułem nie zabrakło komentarzy - na te najbardziej merytoryczne i związane z tekstem i akcją odpowiadam.

Po co catering i trener?

Mysianiepysia napisała: - 5 kg w dwa miesiące (a nie tygodnie) to bardzo realny cel. Powiedziałabym raczej, że do osiągnięcia takiego celu zatrudnianie doradcy do ćwiczeń oraz firmy cateringowej do jedzenia jest olbrzymią przesadą.

Doskonale wiem, jak skończyłaby się moja dieta bez konsultacji np. z trenerem i jego opieki. Waga spadłaby szybko - pięć kilo to przecież nie tak dużo. Miałabym mniej w obwodach i twarz by mi się "wyciągnęła". Tak naprawdę jednak spaliłabym mięśnie, warstwę tłuszczu zostawiając w stanie nienaruszonym. Dzięki kilku rozmowom z trenerem wiem, jak mam ćwiczyć, ile, na jakich maszynach, w jakiej kolejności, przy jakim tętnie. Co jeść przed, a co po treningu.

Naprawdę nie znam się ani na diecie, ani na treningach. Wpuszczona sama do siłowni na bank zrobiłabym sobie krzywdę. Miałam zresztą przedsmak tego, jak mogłoby się to skończyć. Pierwszy dzień akcji okazał się horrorem. Śniadanie czekało na mnie w pracy, a wcześniej trener miał mi pokazać ćwiczenia. Zrobiłam więc trening na czczo. Ledwo wyszłam z siłowni, dostając w drodze do samochodu torsji. Odruch wymiotny na środku ulicy w centrum miasta? Niezbyt fajne przeżycie - zapewniam. Przez resztę dnia miałam nogi jak z waty, chciało mi się spać i byłam szara na twarzy. Taka sytuacja już się nie powtórzyła - dlatego, że wiem dokładnie jak mam ćwiczyć i co jeść.

Firma cateringowa specjalizująca się w dostarczaniu dietetycznych posiłków na cały dzień pozwala mi na jedzenie dokładnie tyle, ile powinnam. Jest dla mnie także sposobem na dokładne przyjrzenie się, jakiego rodzaj produkty powinnam jeść, w jakiej ilości i jak przyrządzone. Sama także bym tego nie wymyśliła - bo nie mam odpowiedniej wiedzy - a opieranie się na przypadkowych poradach wydaje mi się ryzykowną grą. Dostarczane mi posiłki traktuję jak lekcje - każdy mnie uczy, ile i co jeść. Zbieram wszystkie rozpiski z daniami - będę je powielać, jak już przejdę na własną kuchnię.

Za mało do zrzucenia!

Dzejj wytknął mi: - 5kg?! Zabierasz się jak za 20.

Czy mam w tym miejscu przeprosić, że nie ważę więcej? No to przepraszam. Gdybym miała zrzucić dwie dychy także zabrałabym się do tego poważnie. Bo chodzi o zdrowie i efekt. Jak mamy już coś robić, to róbmy to na serio - z zaangażowaniem i poświęceniem. Stracić tłuszcz wcale nie jest łatwo. Jak tłumaczyli mi specjaliści, którzy koordynują moją akcję, spadek wagi w większości przypadków osób, które przechodzą samodzielnie na różne "modne diety czasowe" kończy się tak samo - kilogramy lecą, ale tracą nie tłuszcz, ale mięśnie i wodę.

Sama jestem tego najlepszym przykładem. Po tygodniu diety i ćwiczeń miałam pierwszą kontrolną analizę masy ciała. Jestem na diecie 2000 kalorii, pięć razy w tygodniu ćwiczę, dostarczam organizmowi dodatkowo BCAA (aminokwasy). Powinnam zatem utrzymywać lub zwiększać masę mięśni, a spalać tłuszcz. Jednak wcale tak się nie stało. Waga mięśni lekko spadła, a tłuszczu wzrosła. Obwody się zmniejszyły - owszem, ale z powody utraty mięśni.

Stara baba i o czym pisze...

Marek _giem łaskaw był zauważyć: - Babisko ma prawie 40 lat, a pisze o rzeczach, co daje się gimbazie na praktykach w gazetkach osiedlowych:) Winszuję.

Do prawie 40 lat brakuje mi jeszcze ponad pięciu, więc w tej kwestii bym nie przesadzała. Sprawę babiska pomijam - bo nie wiem, jakie według Marka_giem cechy składają się na bycie nim. Co do pisania o rzeczach, co się daje gimbazie na praktykach w gazetkach osiedlowych także pozwolę się nie zgodzić. Nie jest, ani nie będzie to materiał o modnej diecie, ale tekst poparty dwumiesięcznymi doświadczeniami własnymi, w którym pokażę się i efekty, które osiągnę. Na praktykach gimbaza nie dostaje aż tyle czasu i nie musi wkładać w powstanie tekstu tyle wysiłku. Ale może się mylę. Diety to temat bardzo popularny - o czym doskonale wiedzą producenci suplementów diety i wydawcy. Nie deprecjonowałabym więc go nazywając "rzeczami". No chyba, że jesteś Marku_giem szczęśliwym posiadaczem idealnie szczupłego i wyrzeźbionego ciała. Albo Twój wygląd nie ma dla Ciebie znaczenia. W obydwu przypadkach - winszuję.

 

Fot. Arch. prywatne. Głodna nie chodzę, jeść muszę wszystko - to zalecenie trenera

Na co to komu?

jacpop2 wylicza: - BMI 21,6. Norma 18,5 - 25. To przecież sam środek skali!

BMI mam w porządku - owszem. Ale czuję, że w tej wadze źle się rozkłada to, co się na nią składa. Dlatego popracuję nad mięśniami i utratą tłuszczu. Waga może się nie zmienić - nazwa akcji "5 kg w dół" jest umowna, co wyjaśniłam w materiale. Chcę żeby moja sylwetka była bardziej jędrna, a ja wysportowana, a nie sflaczała.

Śmiać mi się chce z tych fanaberii

Framaga32 krytykuje: - Łatwo się odchudzać, jak nie trzeba gotować obiadów dla całej rodzinki i jak ma się osobistego trenera, szkoda słów, śmiechu warte, naprawdę jak to czytam chce mi się śmiać i płakać jednocześnie, większości z nas nie stać na takie fanaberie.

Przyznam szczerze, mnie także nie stać na takie wydatki. Dlatego nie ćwiczę z trenerem osobistym, tylko skorzystałam z jednorazowego ustawienia treningu i korzystam z cotygodniowych bezpłatnych konsultacji (w tygodniu ćwiczę sama w siłowni, którą mam w pracy). Na takiej samej zasadzie można skorzystać z konsultacji u dietetyka. W takim przypadku będą to opłaty jednorazowe, które można potraktować jako inwestycję, która się opłaci.

Owszem korzystam z tego, że pracuję w mediach (zdobytą wiedzą z przyjemnością się jednak podzielę). Z drugiej jednak strony oszczędzając pieniądze - poniosę cenę i to dość wysoką. Moje zdjęcia w kostiumie kąpielowym oraz utrwalone na fotografiach mankamenty figury zawisną niebawem na jednym z większych portali w Polsce. A ja z pewnością po raz kolejny dowiem się, że jestem gruba, brzydka, stara, głupia, obwisła, nie umiem pisać, mam cela i nikt mnie nie lubi .

 

Fot. Arch. prywatne. Posiłki innych osób i suto zastawione stoły na spotkaniach prasowych nie kuszą mnie wcale

Starość i smutek

Fred nie pozostawia złudzeń: - 35 lat............ to już żadna dieta nie pomoże.

Mocne - nie ma co. Pytanie tylko - nie pomoże w czym? Bo jeśli ograniczymy się do tematu mojego eksperymentu na mnie samej, to proponuję zaczekać do połowy czerwca. Wtedy zobaczymy, kto ma rację. Wierzę, że zawsze jest dobry czas na zmiany na lepsze i tego się będę trzymała.

Jeśli jednak Fred miał na myśli to, że jestem gruba, brzydka, stara, głupia, obwisła, nie umiem pisać, mam cela i nikt mnie nie lubi - to rzeczywiście - sprawa jest beznadziejna i nie rokuje...

Lubisz nasze artykuły? Zostań fanem i kliknij tutaj.

Więcej o: