Blogerka Anty pro ana: - Mam wyższe wykształcenie technicznie, ale w zawodzie od kilku lat nie pracuję, tylko zajmuję się domem i dziećmi. Oprócz tego pomagam mężowi w jego działalności internetowej (prowadzimy wspólnie portal o tematyce związanej z psychiatrią). Stąd właśnie moje zainteresowanie tematyką anoreksji i pro ana. Po prostu któregoś razu mąż zaproponował, abym napisała coś na temat anoreksji i w ten sposób zaczęłam poznawać tę tematykę.
- Nie, problem znam wyłącznie jako osoba z zewnątrz. Dlaczego prowadzi pani swojego bloga? Czy ma jakieś "nawrócenia" na koncie? - Blog był dla mnie odskocznią od domowych problemów, możliwością "wyżycia się intelektualnie". W pewnym momencie był dla mnie jak trzecie dziecko. Dzięki prowadzeniu bloga nawiązałam kontakt z wieloma osobami -m.in. blogerkami amerykańskimi, które poruszają tego typu tematykę, ale również osobami zmagającymi się z anoreksją i bulimią, swoją lub kogoś bliskiego. Znam kilka osób, które deklarują, że to, co przeczytały na moim blogu pomogło im podjąć decyzję o leczeniu, ale nie uważam tego za nawrócenie. Do takiej decyzji trzeba dojrzeć samemu. Cieszę się, że w jakimś stopniu udało mi się pobudzić do myślenia choć kilka osób. Na jakiej zasadzie jest pani dopuszczona do grona czytelniczek blogów pro ana? Pisze pani na blogu, że to społeczności zamknięte.
- Większość blogów pro ana jest dostępna dla czytelników bez ograniczeń. Inaczej jest z forami internetowymi, które są przeważnie zamknięte. Do nich dostępu nie mam - poza działami dotyczącymi rekrutacji nowych uczestniczek. Dlatego obraz światka pro ana, który opisuję jest wybiórczy, bo dotyczy tylko tego, czym motylki dobrowolnie dzielą się ze światem. Natomiast zdarza się, że dziewczyny, które mają dostęp do społeczności zamkniętych przesyłają mi materiały z tych zamkniętych źródeł, więc jakieś wyobrażenie jak to wygląda za zamkniętymi drzwiami też mam.
Blog Anty pro ana to kompendium wiedzy na temat "Motylków" i blogerek pro ana
- Traktuję je wyłącznie poznawczo. Interweniowanie bezpośrednio na blogach moim zdaniem nie ma sensu. Podejrzewam, że mój głos zginąłby wśród innych głosów przeciwnych pro ana, z których wiele ma charakter bardzo nienawistny. Uważam, że nie wolno nikogo uszczęśliwiać na siłę, jeżeli ktoś nie jest w stanie zmierzyć się z krytyką wobec pro ana, to nawet najbardziej rozsądny głosy przeciwny pro ana zostanie odebrany negatywnie.
- Anorektyczka to osoba, która jest chora na anoreksję. Pro ana to osoba, która niekoniecznie jest chora, ale anoreksja jest dla niej stylem życia. Wśród osób chorych na anoreksję są osoby, które nie chcą się leczyć i swoje zaburzenie uważają za część ich życia, z którym starają się żyć w zgodzie, i o nich powiedziałabym, że są pro ana, nawet jeśli nie prowadzą blogów o takiej tematyce. Ale są też osoby, dla których anoreksja jest czymś niechcianym, obciążającym, jest problemem. Czyli podstawowa różnica wynika ze stosunku do anoreksji i zaburzeń odżywiania. Co ciekawe z relacji osób prowadzących blogi pro ana wynika, że większość z nich spełnia kryteria medyczne nie anoreksji, ale bulimii.
- Motylek to sposób w jaki określają siebie dziewczyny zaangażowane w pro ana. Przeważnie są to młode dziewczyny w wieku 14-18 lat, ale zdarzają się też starsze. Ich najbardziej wyraźną wspólną cechą jest koncentracja uwagi na własnym wizerunku - sylwetce, wyglądzie, stroju. Chcą uchodzić za perfekcjonistki nie tylko w dziedzinie własnego wyglądu, ale także w życiu szkolnym czy zawodowym. Myślę, że wspólną cechą jest także determinacja - bardzo często są w stanie poświęcić bardzo wiele dla swoich celów, co niestety wiążę się często z tym, że zamiast nastawić się na długofalowe plany, wybierają bardziej niebezpieczną drogę na skróty.
- Jedzenie jest dla nich z jednej strony ogromnym problemem, z drugiej zakazaną przyjemnością. Idealne posiłki to takie, które są niskokaloryczne, zdrowe i pozwalają oszukać głód. Druga kategoria ulubionych produktów to rzeczy absolutnie zakazane dla odchudzających się - słodycze, alkohol. Ich jedzenie jest formą gratyfikacji albo wpadką w skrupulatnie planowanej diecie.
- Na pierwszy rzut oka ciężko jest wskazać kogoś, kto w środowisku pro ana wyróżnia się jakimś szczególnym autorytetem. Jednak po dłuższych obserwacjach zwracają uwagę osoby, których blogi są szczególnie popularne, zbierają najwięcej komentarzy i są licznie linkowane na innych blogach.
- Dlatego, że jednymi z elementów, który pojawia się w relacjach miedzy osobami związanymi z pro ana czy chorującymi na anoreksję są zazdrość i konkurowanie - kto ile zjadł, kto ile zrzucił, kto ma bardziej ambitne plany. Na tej podstawie podejmowane są decyzje - o dalszym zaostrzaniu diety, coraz bardziej drastycznych sposobach na pozbycie się zjedzonych kalorii. Toksyczne jest także wartościowanie osób na podstawie tego, jak daleko są w stanie posunąć się w odchudzaniu. Gdy ktoś decyduje się na zerwanie ze stylem pro ana może narazić się na odrzucenie ze strony tych, którzy wspierali ją w diecie. Tkwienie w kręgach pro ana dla osoby, która rozpoczyna leczenie może być takim przysłowiowym kamieniem u szyi, który nie pozwala ruszyć do przodu.
- Polskie pro ana na tle innych krajów wydaje się być bardzo w tyle. W USA w pro ana dominują osoby, które rzeczywiście chorują na anoreksję. W Polsce dominują tzw. "wannabies", nie spełniające medycznych kryteriów anoreksji, a zaburzenia odżywiania traktujące jak dietę. W związku z tym na pierwszy rzut oka pro ana jest dużo bardziej aktywne u nas niż na Zachodzie.
- Chyba najbardziej powielanym mitem jest przekonanie, że im później coś się zje, tym bardziej jest to tuczące. W zasadzie każda nowa dieta cud bardzo szybko zyskuje popularność wśród motylków i powstają jej wariacje w stylu pro ana. Czyli np. swego czasu bardzo popularna dieta Dukana, która zakłada jedzenie odpowiednich produktów w poszczególnych fazach, była modyfikowana na potrzeby pro ana przez wprowadzanie do niej dodatkowo bardzo niskich limitów kalorii. Najbardziej popularne porady dotyczą tego jak unikać jedzenia w domu i jak ukrywać swoją dietę przed bliskimi.
- W zasadzie wszystko to, co zawiera obrazy chudych i bardzo szczupłych ludzi -głównie kobiet, ale nie tylko. Zdjęcia modelek prezentujących modę, celebrytek, prywatne zdjęcia zwykłych dziewczyn, materiały z kampanii przeciwnych anoreksji. Rzadziej są to zdjęcia osób otyłych (jako antyinspiracja).
Zdaniem dziennikarzy z Plus Model Mag większość modelek ma BMI o wartości wskazującej na osoby chore na anoreksję. Fot. PLUS Model Mag / Splash News/EAST NEWS
- Tak, choć jest ich bardzo mało i nie prowadzą własnych blogów.
- Trudno powiedzieć. Są takie dziewczyny, które swoje blogi traktują jako dzienniczki odchudzania i skupiają się wyłącznie na odchudzaniu. Te, które piszą coś więcej o swoim życiu mają zainteresowania jak wszystkie inne osoby - książki, muzyka, film, sztuka, moda. Dla wielu z nich dbanie o swój wygląd jest pasją, która wymknęła się spod kontroli. Często jest też tak, że pasje niezwiązane bezpośrednio z odchudzaniem często są temu odchudzaniu podporządkowane. Czyli np. unikanie wyjścia do kina, bo potem trzeba byłoby pójść także na pizzę. Dziewczyny w wieku maturalnym, które są na etapie planowania własnej przyszłości bardzo często marzą o karierze dietetyczki czy psycholożki i wokół tych zagadnień koncentrują się ich pasje.
- Myślę, że największym błędem jest sensacyjne ujęcie tematu i skupianie się na tym w jaki sposób funkcjonują osoby chore na anoreksję - jak jedzą, jak dużo ćwiczą, jak szybko i jak drastycznie chudną. Z kolei zbyt mało uwagi poświęca się temu jakie są długofalowe konsekwencje takiego trybu życia nie tylko dla osoby z anoreksją czy zaangażowanej w pro ana, ale także dla jej bliskich...