Martyna Wojciechowska: Chcesz, żebym tu udowadniała, że tak nie jest?
- Może skrajne emocje są wyznacznikiem sukcesu? Jeśli nikt cię nie krytykuje, to znaczy, że jesteś przezroczysty. Nigdy nie miałam ambicji, żeby polaryzować opinie, ale widać nie każdy mnie akceptuje. Dostaję dużo wsparcia od osób, na których zdaniu naprawdę mi zależy.
Jeśli słyszę krytykę od prawdziwej podróżniczki Elżbiety Dzikowskiej czy znanego himalaisty Krzysztofa Wielickiego, to ją przyjmuję. A ty mi tu mówisz o jakichś głupotach w internecie, o frustratach czy kanapowych dyskutantach? Ale być może za mało publicznie mówię o swoich porażkach czy słabościach. To by poprawiło mój wizerunek, prawda? Miałam dwa razy złamany kręgosłup, przeszłam chemioterapię, na wyprawie zmarł mi przyjaciel, jestem samotną matką. Co mam dopisać jeszcze do listy niepowodzeń, żeby inni uznali, że mam jednak słabości?
- Może to pokłosie tego, jak ludzie mogli mnie postrzegać 10 czy 15 lat temu? Wtedy też robiłam to, co kochałam, i niekoniecznie trzymałam się utartych ścieżek, ale to był jednak okres, kiedy bardziej ufałam innym niż własnej intuicji. Zawsze chciałam nosić wojskowe spodnie i ciężkie buty, ale pani z telewizji musiała mieć spódniczkę i pantofle, więc dałam się tak ubrać i próbowałam udawać, że tak ma być.
Dziś wszyscy wiemy więcej, nikt nie wpuszcza na antenę nieprzygotowanych ludzi, a oryginalność jest w cenie. Wtedy dopiero się uczyliśmy, tworzyliśmy media, może nie zawsze z sensem. Sesja w "Playboyu" była z kolei podyktowana próżnością - miałam 26 lat, wydawało mi się, że trzeba się bardziej pokazać, pozwolić wejść mediom do swego życia. Intuicja mnie zawiodła, ale - żeby była jasność - nie żałuję tego. To doświadczenie, jak każde, było potrzebne, żebym była dziś tym, kim jestem. Może postąpiłabym inaczej, ale nie czuję, że mam się z czego tłumaczyć. Dziś jestem redaktor naczelną "National Geographic Polska", zrobiłam dziesiątki filmów dokumentalnych, napisałam kilka książek...
- Nie ma takich kobiet, nie wierzę w to.
- Rzeczywiście, jestem matką, spełniam się zawodowo, realizuję swoje pasje, podróżuję. Ale nie możemy być superbohaterkami na każdym polu. Przyznaję, że nie spełniam się w relacjach damsko-męskich. To mój wybór, ale i cena, którą płacę. Widać nie nadaję się do życia w związku, i tyle. Dlatego mówię, że nie wierzę w doskonałe kobiety, bo zawsze któraś ze sfer życia musi ucierpieć. To niemożliwe, żeby kobieta zawsze w stu procentach realizowała się zawodowo i jako matka, no i jeszcze wyglądała jak modelka. Promowanie takich lukrowanych obrazków w mediach jest szkodliwe i powoduje frustracje u innych. Po prostu chodzi o to, by szukać balansu, równowagi w życiu. Czasem okupione jest to wieloma wątpliwościami, ale kto z nas ich nie ma?
Fot. Michal Mutor
Fot. Michał Mutor
- Wstaję, jak każda mama, o świcie, bo wtedy wskakuje mi na głowę córka, pięcioletnia Marysia. Po jej urodzeniu ambitnie wstawałam dwie godziny wcześniej, by poćwiczyć, ale teraz sobie odpuściłam. Ubieranie do przedszkola, dyskusje, które spinki do włosów wybrać, i śniadanie. Na tym polu nie odpuszczam - nie mam na stałe opiekunki do dziecka. Odwożę Marysię do przedszkola i potem albo jestem w redakcji "National Geographic" albo "Kobiety na krańcu świata". Mam zasadę, że wracam do domu najszybciej, jak to możliwe, czyli ok. godz. 17-18. Czasem zdarzy się jakaś służbowa impreza, ale rzadko. Wieczorem zajmujemy się z Marysią rysowankami, wyklejankami, układaniem puzzli, zabawami. O 20 czytam jej bajkę w łóżku, ona zasypia, a ja siadam do pisania książki. Tutaj nie ma limitu, czasem do świtu, jak dobrze idzie, a śpię raczej mało, bywa, że po trzy godziny.
Od kiedy urodziłam Marysię, wydałam osiem książek. Kiedyś myślałam, że do pisania trzeba mieć wenę, dziś wiem, że pisze się po prostu wtedy, kiedy dziecko śpi. Nigdy nie byłam tak dobrze zorganizowana jak teraz. Uważam, że to matki w pierwszej kolejności powinny dostawać firmowe awanse, bo organizację czasu mają przećwiczoną na co dzień.
- Wtedy Marysią opiekują się dziadkowie.
- Możesz napisać, że jestem samodzielną matką.
Kup wydanie na iPAD I iPHONE
Kup wydanie na e-czytnik