Nawet nie wiedziałam, że sama widziałam już kilka razy Beatę. W przeciwieństwie do koleżanki z redakcji zdrowie.gazeta.pl nie poznałam jej jednak osobiście. Paulina ćwiczyła pod jej okiem w jednym z warszawskich klubów fitness. To właśnie ona podesłała mi linki do artykułów opisujących ten wypadek. Wczoraj także w ciągu kilku godzin przekonałam się jak skutecznie rodzina dziewczyny - jej narzeczony Tomasz i siostra Iwona - przyciągnęli uwagę mediów. A dzisiaj, ćwicząc na siłowni zdałam sobie sprawę, że po raz kolejny w programie wyświetlanym przez Benefit TV pokazywana jest właśnie Beata, która opowiada o zaletach zajęć TBC.
Nagranie z ćwiczeniami z Beatą można znaleźć na YouTube. Fot. Screen YouTube
Wypadku Beata nie pamięta, ten dzień kończy się w jej pamięci wraz z chwilą, kiedy po zaparkowaniu samochodu przy ulicy Grójeckiej w Warszawie, szła do domu swojej pacjentki (Beata jest fizjoterapeutką i trenerką fitness - aktywną zawodowo i zaangażowaną w rehabilitację osób po wylewach i udarach). Potem - jak tłumaczyła w rozmowie z Tomaszem Lisem - w jej pamięci nie zostały żadne wspomnienia.
O tym co się stało pisały dzienniki - na 28-latkę spadł 22-letni Marek M. - jak donosili reporterzy - samobójca. Mężczyzna zginął na miejscu, dziewczyna w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Okazało się, że ma liczne złamania, w tym to najpoważniejsze - kręgosłupa z przerwanym rdzeniem kręgowym.
Fanpage Beaty na Facebooku. Fot. Screen Facebook
- Straszny pech, fatalne zrządzenie losu, niewyobrażalne nieszczęście - takie komentarze można przeczytać pod informacją o wypadku. Rzeczywiście nie był to ani wypadek motocyklowy, ani skok na główkę do jeziora - częściej spotykane przyczyny paraliżu. Beata ma jednak nie tylko silną grupę wsparcia. Jej historia została niespotykanie nagłośniona w mediach.
Zaczęło się od wpisu na stronie trenerki Ewy Chodakowskiej. Ewa to internetowa potęga - jej profil lubi ponad 350 tysięcy osób. Apel o pomoc (duchową i finansową) zamieściła 29 maja - odzew był duży - prawie 1000 internautów udostępniło go na swoich tablicach. Kolejnym etapem była rozmowa Tomka i Iwony z Hanną Lis w Pytaniu na Śniadanie. Równolegle w prowadzonym przez Tomasza Lisa portalu naTemat.pl ukazał się obszerny artykuł opisujący wypadek. W poniedziałek 3 czerwca, w 17 dni po wypadku Beata rozmawiała na żywo ze szpitalnego łóżka w warszawskim szpitalu na Szaserów z Tomaszem Lisem. Od dnia założenia profilu 24 maja do dzisiaj jej stronę na Facebooku polubiło ponad 12,5 tysiąca osób.
Rodzina i wpisujący się na profilu Beaty goście mają nadzieję, że kobieta wyjdzie z wypadku o własnych nogach. W tym celu jej bliscy poszukują wszystkimi możliwymi kanałami nowatorskich metod leczenia, zbierają pieniądze na rehabilitację, chcą wypróbować skuteczność działania komórek macierzystych. Sama Beata - bardziej realnie i rzeczowo podchodzi do swojej przyszłości. W jej wypowiedziach pojawia się słowo 'wózek", chociaż wypowiadane łamiącym głosem, ze łzami w oczach. Chce wzmocnić ręce i ramiona, pracować na nogami. Na razie jednak Beata musi się uzbroić w cierpliwość i cierpliwie czekać aż zrosną się złamania. Potem będzie walczyć, do końca. - Bo komu ma się udać jak nie jej - specjalistce od stawiania ludzi na nogi?