Krzysztof Łoszewski ma na swoim koncie dwie książki poświęcone modzie męskiej - "Dress code. Tajemnice męskiej elegancji" oraz "Smart Casual. Męski styl" . Łoszewski od lat zajmuje się dress code'em, stylizacją i kostiumami. Nie chcieliśmy, żeby rozmowa z dziennikarzem i autorem dotyczyła wyłącznie teorii, dlatego specjalnie na nasze spotkanie przygotowaliśmy zdjęcia stylizacji mężczyzn z prośbą o ocenę ich zestawów.
Co jest na czarnej liście mody męskiej Krzysztofa Łoszewskiego? O tym przeczytasz w rozmowie poniżej.
Na zdjęciu Szymon, 24 lata: Szukam oryginalnych ubrań, a wybierając się na zakupy nie stawiam sobie konkretnych oczekiwań. Chcę żeby coś mnie zaskoczyło, staram się, żeby nikt z mojego otoczenia nie miał podobnych rzeczy. Lubię przede wszystkim ubrania małych, polskich marek i młodych projektantów, bo ceny u nich są już porównywalne z cenami z sieciówek, a ubrania są lepsze gatunkowo no i oczywiście niepowtarzalne.
Krzysztof Łoszewski o zestawie Szymona: To jasne, że to jest pewna stylizacja. Tutaj T-shirt zestawiony z marynarką nie razi. Chłopak ma wąskie spodnie, koszulka jest bardzo graficzna - przez napis. Podwinięte rękawy od marynarki - całość tworzy pewien styl. Nie wybrał się tak ubrany na rozmowę o pracę czy na egzamin, widać, że Szymon ma świadomość mody. Nie mam też wątpliwości, że na inną, bardziej formalną okazję ubrałby się inaczej. Tutaj wszystko wygląda dobrze.
Na zdjęciu Szymon, 35 lat: Ubrania mają być przede wszystkim fajne (skład "fajności" to: ładne kolory, prosty fason, sympatyczne materiały). Wygoda ubrań nie jest najważniejsza, ważne jest aby ubranie dobrze się prezentowało - mam nawet jedne za małe buty, w których chodzę, ale nie było mojego rozmiaru, ale tak mi się podobały, że mimo wszystko kupiłem. Zazwyczaj staram się szukać ubrań, które spełniają dwa warunki, a mianowicie w jakimś stopniu odnoszą się do ubrań, które nosiło się w mojej młodości (np. skate, grunge, itp.) i mają w sobie jakąś nowinkę (hipsta, indie, itp.).
Krzysztof Łoszewski o zestawie Szymona: Nadzwyczaj klasyczny zestaw: czarne dżinsy, sportowe buty, koszula w kratę. Dzisiaj bardzo normalny strój. Koszula wyrzucona na wierzch, ale tutaj pasuje. Nie lubię białych koszul wyjętych na zewnątrz, noszonych do marynarki np. w teatrze. Są koszule, które są tak skonstruowane, że nosi się je na zewnątrz. Strój Szymona jest sportowy. Dla mnie OK.
Na zdjęciu Wojciech, 35 lat: Jestem otwarty na modę, nie mam problemu z kolorami i krojami. Na co dzień chodzę w koszuli i spodniach, po pracy w T-shirtach i szortach. Mam dużo koszulek, koszul i butów.
Krzysztof Łoszewski o zestawie Wojciecha: Wojciech jest dużym facetem. Niby wszystko jest OK: - koszula ma długi rękaw, podwinięty nieco by wysmuklił sylwetkę. Do zdjęcia Wojciech powinien był jednak bardziej ułożyć koszulę w spodniach, ale plus za to, że koszula nie jest na spodniach. Bardzo klasyczne mokasyny, spodnie w kolorze indygo - wszystko OK. Gama kolorystyczna ładna.
Na zdjęciu Radosław, 30 lat: Modą interesuję się średnio ale nie mogę powiedzieć, że w ogóle się nie interesuję. Od ubrań oczekuję wygody, dobrej jakości i żeby miały w sobie jakiś element zaskoczenia.
Krzysztof Łoszewski o zestawie Radosława:
Krzysztof Łoszewski: - Deska świadczy o tym, że to nie jest stylizacja formalna - dobrze rozumiem?
Ola Długołęcka: - Deska jest teraz traktowana trochę jak rower.
K.Ł.: - Czyli Radosław gdzieś jedzie. Zdjęcie jest zrobione z góry, co skraca mu nogi. Szorty mają dobrą długość, są szersze, nie wąskie. Ma koszulę z długim, podwiniętym rękawem - bardzo dobrze, chwali się. Koszula z zapinanym kołnierzykiem - sportowa - jak trzeba. Dobra jest kolorystyka - podkreślona dodatkowo brązami dodatków i zielonymi butami - pasują do naturalnej gamy barw ubrań. Całość świetnie.
Na zdjęciu Karol, 32 lata: Interesuję się modą, szczególnie w klasycznym, ponadczasowym wydaniu. Lubię rzeczy wyprodukowane 10, 20, 30 lat temu ponieważ są fajniejsze, mają lepszy krój od tych uszytych dzisiaj, no i można je kupić taniej. Firmy wracają do klasycznych projektów sprzed lat. Takie rzeczy trafiają do mojej garderoby, staram się wyszukiwać ubrania, dodatki, buty, według prostego kryterium - kupuję to, co mi się podoba. Wyłapuję te rzeczy z otoczenia, filmów, gazet, później już trzeba wyszukać odpowiednią rzecz, firmę. Kupując np. rzeczy przez Internet. Poza tym zawsze można pójść do krawca i dopasować ubranie do indywidualnych potrzeb W modzie obowiązują podobne zasady do w kulturze remiksu, coś nowego, coś starego, coś ponadczasowego i gotowe!
Krzysztof Łoszewski o zestawie Karola: - Karol wygląda naprawdę dobrze. Sądzę, że jak wielu mężczyzn z lekko zaokrąglonym brzuchem wyrzuca koszulę na wierzch - lepiej, żeby była nieco większa i włożona w spodnie z przewleczonym paskiem, chociaż w tym zestawie i tak optycznie się wyszczuplił. Ciemne kolory i nieco ciemniejsza od koszuli kurtka wysmuklają sylwetkę. Pasek na dobrą sprawę mógłby przeciąć sylwetkę na pół. Koszule noszone do środka wyglądają naprawdę dobrze. Cieszę się, że Karol nie ma T-shirtu z kolorowym nadrukiem lub zdjęciem Che Guevary. Mokasyny to bardzo modne buty, które wyglądają bardzo klasycznie - noszone bez skarpetek lub ze skarpetkami w kolorowe romby.
Na zdjęciu Michał, lat 32: Moda mnie niespecjalnie interesuje, zwracam uwagę na jakość wykonania.
Krzysztof Łoszewski o zestawie Michała: Michał jest bardzo modny! Marynarka jest modnie krótka, białe koszule są zawsze świetne, mankiet wystaje tyle ile powinien, spodnie są wąskie, ale nie są rajtuzami. Zamszowe buty - jest dobrze. Wprawdzie podeszwa jest gumowa, ale buty są sportowe, więc to nie przeszkadza. Widać świadomość wyborów. Super.
Ola Długołęcka, Kobieta.gazeta.pl: Na samym końcu swojej książki "Smart Casual. Męski styl" pisze Pan, że wpływ na garderobę mężczyzn mają ich kobiety. To dla mężczyzn dobrze czy źle?
Krzysztof Łoszewski: Takie pytanie należałoby zadać mężczyznom, których kobiety ubierają. Myślę, że to nie jest takie proste. Wszyscy ci młodzi ludzie, ale także dojrzali 40-50-letni uczą się tego, że moda jest i zmienia się, bo projektanci co pół roku proponują coś nowego.
Każdy z nas - czy to mężczyzna czy kobieta - potrzebuje poparcia i potwierdzenia, że sweter pasuje do koszuli, a całość wygląda odpowiednio. Bardzo często taką rolę oceniającą pełnią kobiety. Tyle tylko, że każdy ma swoje poczucie estetyki. Wy wyobrażacie sobie nas w pewien sposób, a my siebie w inny.
Czasami, kiedy rozmawiam z koleżankami, one mówią, że podobają im się mężczyźni w dopasowanej marynarce i wąskich spodniach, a ich chłopak w ogóle nie chce się tak ubierać, zasłaniając się opinią, że tak się ubierają geje albo artyści. Mężczyźni się uczą, ulegają także pewnym stereotypom i nie wiedzą, jak sobie radzić z modą i ciałem. Dlatego myślą, że lepiej im w za dużym swetrze i bojówkach. Kobiety czasami pomagają mężczyznom, ale czasami przeszkadzają.
W jaki sposób przeszkadzają? W jakie stylizacje wciskamy naszych mężczyzn?
- Kiedyś widziałem pewną parę w sklepie. Mężczyzna oglądał kurtki, a jego partnerka patrząc na obiekty jego zainteresowania rzuciła: "Ani mi się waż! " Co to znaczy? Że mężczyzna nie ma prawa nosić rzeczy, które mu się podobają? Czy że może kupować tylko te ubrania, które jej się podobają?
Wszyscy popełniamy błędy, czasami niechcący źle doradzamy. My się postrzegamy inaczej, nie wiemy, jak jesteśmy postrzegani przez innych. To mężczyzna powinien wiedzieć, jak chce wyglądać. Ubranie świadczy o tym, jak my siebie samych widzimy. Do takiej samoświadomości wiedzie długa droga i dlatego, jak piszę w książce, namawiam do popełniania błędów, eksperymentowania.
Czym powinni się kierować mężczyźni w swoich odzieżowych wyborach? Korygowaniem sylwetki czy wolnością i podkreślaniem indywidualnego stylu? Pytam, bo mam wrażenie, że często to drugie przeczy pierwszemu. Wyrocznie mody, osoby uznawane za guru - np. Anna Dello Russo, nieżyjąca już Anna Piaggi, Giorgio Armani często podkreślają/ły mankamenty sylwetki.
- Pani przykłady są wyjątkowe. Piaggi była nadzwyczaj ekscentryczna - świadomie przerysowywała swoje ubrania. Anna Dello Russo przebiera się 120 razy w ciągu dnia - to już jakaś patologia, nawet jeśli jej misją jest edukacja estetyczna ludzi. Z drugiej strony mamy projektantkę Commes des Garçons - Rei Kawakubo, Japonkę zawsze minimalistycznie ubraną na czarno, której projekty wzbudzają ogromne kontrowersje. Po kilku latach okazuje się, że jej odważne pomysły nieco złagodzone, stają się masowo akceptowanymi i noszonymi trendami.
Jak więc budować swój styl? Dobry styl to jest akceptacja swojego ciała. Jeśli nie mamy czasu ani chęci albo jesteśmy tak zbudowani, że nie możemy niczego poprawić, to musimy się zaakceptować.
Od lewej: Anna Piaggi. Alber Elbaz, Anna Dello Russo. Fot. East News (ZEPPELIN); Joanna Typek/dine-dash.com
Najlepiej jest ubierać się tak, żeby mankamenty ukryć. Ale można je także podkreślić, czyli nadać im zupełnie nową wartość. Jest to jednak niezwykle trudne. Przykładem osoby, która tak się ubiera jest Alber Elbaz - projektant Lanvin. Malutki, okrąglutki jak kulka. A nosi marynarki w prążki, kokardę pod szyją, i spodnie o zwężających się nogawkach dodatkowo podwiniętych na wysokości kostek. Takim strojem podkreśla brzuch, skraca nogi... On to wszystko robi bardzo świadomie.
Wykreowanym stylem można przekroczyć normy i łamać zasady?
- Absolutnie. Ale jest to bardzo trudne, wymaga samoświadomości i umiejętności. Lepiej trzymać się klasyki - klasycznej gamy kolorów, form - wtedy będziemy dobrze wyglądać.
Skoro przy zasadach jesteśmy. Nie wiem, jak wygląda teraz londyńska ulica, ale widuję Anglików w europejskich kurortach i żaden z nich nie przypomina świetnie ubranego gentlemana. Czy renoma doskonale ubranego Francuza, Anglika, Włocha to przebrzmiała sława, która nie ma pokrycia w rzeczywistości, czy po prostu źle trafiam?
- Ma pani rację, też mnie to zastanawia, a jednak piszę o tzw. stylu angielskim , czyli o jakimś stylu, który już stał się trochę wirtualny. Współczesny Anglik jest gruby, zapuszczony, źle je, dużo pije, a ten z city w meloniku i szytym na miarę garniturze owszem jest, ale na uboczu mody.
Zresztą tacy eleganccy ludzie są i w Warszawie i w Rzymie. Francuzi noszą się inaczej - bardziej nonszalancko. Wracając do Anglika. Ciągle traktujemy ich jako przykład stylu, którego już chyba nie ma, który jest niczym innym jak częścią historii mody.
Krzysztof Łoszewski. Fot. KAPiF
Pisze Pan, że Polacy mieszkający w dużych miastach nie mają wyróżniającego nas stylu. Włosi i Francuzi - owszem, a nasi rodacy nie.
- Często słyszę pytanie, co sądzę o stylu Polaków, mieszkańców dużych miast. Moim zdaniem to się bardzo zmieniło. Młodzi ludzie żyją zupełnie inaczej. Nie mają kompleksów, jak mężczyźni po pięćdziesiątce. Na początku lat osiemdziesiątych seksualność mężczyzn była poddawana ciągłej weryfikacji. Żadnych żywych kolorów w stroju, niedomyty i nieogolony znaczyło bardziej męski. Wyznawano zasadę, że ubranie nie definiuje człowieka. Dzisiaj definiuje. Wygląd ma znaczenie.
Młodzi ludzie żyją w swoich grupach, chcą się podobać innym i sobie. Nie sądzę, żeby mój ojciec myślał o tym, żeby podobać się mojej mamie. Taka myśl wydawała się wtedy niemęska. Dzisiaj mężczyźni chcą się podobać i nie wstydzą się tej potrzeby.
Myślę, że polska ulica bardzo się zmieniła. Młodzi ludzie ubierają się świadomie, stąd mokasyny noszone bez skarpetek, spodnie o zwężanych nogawkach, dopasowane, wąskie marynarki, kolorowe poszetki, muszki.
Młodzi mężczyźni nie boją się mody. Ubierają się tak, jak mają na to ochotę, nie obawiając się łatki geja czy artysty. Są akceptowani w swoich grupach i przez swoje kobiety. Coś się zmieniło. I będzie się zmieniało. Najpierw coś nas szokuję, po kilku latach pojawia się w sklepach, a później masowo na ulicach.
Co jest na Pańskiej czarnej liście mody męskiej?
- Koszule z krótkimi rękawami. Powinniśmy wybierać koszule z cieńszego materiału i podwijać rękawy. Krótki, szeroki rękaw i koszula wyrzucona na wierzch sprawiają, że tors wygląda jak pudełko.
Na drugim miejscu są za duże garnitury - z za długimi rękawami, za długimi nogawkami, za szerokimi ramionami, za długimi marynarkami. Garnitury po których widać, że są sprzed dziesięciu lat.
Może także przywiązanie do dżinsów? Poza nimi są także inne spodnie - które wyglądają świetnie.
Pan chwali obecne czasy, a ja jestem pod wrażeniem lat pięćdziesiątych i zdjęć przechodniów z Narodowego Archiwum Cyfrowego. Wydaje mi się, że dzięki bardzo sztywnym normom i zasadom ludzie wyglądali wtedy świetnie i bardzo elegancko - nieważne, czy był to dyrektor czy gospodarz domu. Styl dzięki tym zasadom był przejmowany bezrefleksyjnie. Może teraz mamy za dużo wolności i to jest zabójstwo dla dobrego smaku?
- Oczywiście. W latach sześćdziesiątych żadna kobieta nie pozwoliłaby sobie na noszenie stringów do dżinsów, które jej się zsuwają. Nikt by nie wymyślił w tamtych czasach, że halkę wykończoną koronką będzie można założyć jako sukienkę. Moda się zmieniała, stawała coraz bardziej tolerancyjna i otwarta i w końcu doprowadziła do tego, że ulica wygląda okropnie. Możemy ubrania zestawiać jak chcemy, nosimy te ohydne buty futrzane... jak one się nazywają...
Ugg lub Emu...
- Jak można włożyć coś, co nie ma żadnej formy, co się osuwa na stopie, do szortów i gołych nóg?
Kate Moss tak się ubiera, a jest uznawana za ikonę stylu.
- A co nas to obchodzi? Jeden pan mi powiedział: "Krytykuje pan moje beżowe skarpetki, ale one są ze sklepu. Skoro można je kupić, to chyba są dla ludzi." No tak, ale projektanci i producenci tylko proponują, to my mamy wybierać. My mamy ocenić, że Kate Moss wygląda w tym zestawie źle - ma krzywe, chude nogi... I co, wszystkie kobiety chcą tak wyglądać?
I tu się pojawia sprzeczność. Może ona tak jako krągły jak kulka Albert Elbaz z Lanvin przekracza swoją fizyczność i osiąga szczyt samoświadomości i wolności? Bardzo łatwo zaprzeczyć zasadom rządzącym modą.
- Wiem, dlatego moja książka "Smart Casual. Męski styl" nie jest o trendach w modzie, tylko o zasadach, które są proste i ponadczasowe.
Książkę "Smart Casual. Męski styl" Krzysztofa Łoszewskiego wydało wydawnictwo Bosz. Fot. Materiały prasowe