Jak przytyć? To dopiero początek

Jak wyglądały moje pierwsze dwa tygodnie na diecie? I czy udało mi się choć trochę przytyć?

Trudne początki

Na samym początku chciałabym zaznaczyć, że nie korzystam z regularnych konsultacji z dietetykiem, trenerem czy kimkolwiek innym. Dlatego często dopadają mnie wątpliwości dotyczące komponowania posiłków. Czy jedno na pewno mogę połączyć z drugim? Czy porcja takiej wielkości będzie dla mnie za mała czy za duża? Wspominałam już, że zgodnie z tym, co powiedziała mi dietetyczka, Agnieszka Piskała posiłek przeciętnego człowieka powinien być wielkości dwóch jego pięści? Sam mój kotlet jest większy, nie wspominając o ziemniakach i surówce. To dlatego, że podobno mam rozciągnięty żołądek, jak większość osób. Bo zastanówmy się, gdy idziemy do restauracji to niekiedy dostajemy gigantyczne porcje. Gdy z kolei dostajemy małe, jesteśmy oburzeni. Uważam, że niemożliwe jest jedzenie tak małych posiłków, chyba że zrezygnuję z wyjść do restauracji, w których serwują gigantyczne porcje i zaakceptuję to, że będę ciągle głodna. Według Agnieszki przepisem na poradzenie sobie z tym jest pilnowanie regularnych pór posiłków. To niestety nie wychodzi mi zbyt dobrze. Śniadanie, drugie śniadanie i obiad jem o zawsze stałych porach. Nieco gorzej jest z podwieczorkiem i kolacją, bo po pracy zazwyczaj gdzieś wychodzę, zdarza mi się utknąć w korku lub po prostu robię coś innego i zapominam o podwieczorku, a kolację często jem po 21. Wskazówka: nastawić budzik.

Jedzenie

Moje zmagania z dietą zaczęłam od zakupów. Szczerze mówiąc, skupiam się głównie na przekąskach. Kupuję banany, maliny, czereśnie i pomarańcze. Jedynymi orzechami, na które nie jestem uczulona są nerkowce, dlatego sięgam po nie bez zastanowienia. Wybieram także suszone winogrona i mango. Decyduję się także na płatki fitness zamiast chocapiców. Jem albo te z czekoladą, albo z suszonymi owocami. Moje śniadanie musi stanowić coś, co szybko można przygotować.  W weekendy decyduję się na wersję bardziej czasochłonną: półmisek wędlin, serów i warzyw z pieczywem.

fot.archiwum prywatne

Najbardziej cieszy mnie fakt, że w tej diecie najmilej widziane są wszelkiego rodzaju makarony, kluski i naleśniki, bo dania składające się z tych produktów są jednymi z moich ulubionych. Na okrągło jem makarony: ze szpinakiem, z krabami, z sosem pomidorowym, z kurczakiem. Jem też sporo mięs, ale zawsze z ziemniakami i surówką.

fot.archiwum prywatne/Śniadania

Ćwicz, ćwicz

Zaczęłam ćwiczyć nieco intensywniej. Oprócz godziny tenisa w tygodniu, ćwiczę z aplikacją Nike Training, którą ściągnęłam na iPhone'a. Na początku nie byłam przekonana, ale po kilku treningach z takim wynalazkiem, stwierdziłam, że może ona zakończyć moje wątpliwości dotyczące ćwiczeń. Są cztery kategorie treningów, w zależności od tego czy chcesz schudnąć, popracować nad poszczególnymi partiami ciała, czy po prostu pozostać w formie. W każdej kategorii są trzy poziomy: początkujący, średni i zaawansowany w zależności od tego ile ćwiczysz (zgadnijcie, który wybrałam?). Na każdym poziomie masz do wyboru siedem treningów, trwających od 15 do 45 minut. Każde 30 sekund treningu jest z góry zaplanowane. Dodatkowo wysportowane panie pokazują jak wykonywać ćwiczenia, a następnie dopingują cię. Jest to bardzo pomocne. Warto dodać, że pierwsze treningi są naprawdę wykańczające. Na początku dałam radę intensywnie biegać, skakać i robić wypady tylko przez 8 minut. Ale potem było już tylko lepiej... 19 minut, 26, 30.

fot.archiwum prywatne/Aplikacja Nike Training

Przyjemności i poczucie winy

Ze starymi nawykami trudno zerwać. Dodatkowo nastawienie jest nieco inne niż w przypadku osób, które chcą schudnąć, bo one nastawiają się na ciężką harówkę, mnóstwo ograniczeń i pilnowania się. Ja natomiast muszę jeść wyłącznie rzeczy, które lubię, ale w sposób bardziej racjonalny. Zdarza mi się niestety wieczór z nutellą lub z mnóstwem przekąsek typu chipsy. W przekąskach nie ma nic złego, ale całą sprawę utrudnia fakt, że zdarza się, że zastępują mi one podwieczorki, a czasem też i kolacje. A potem jestem już tak zmęczona, że nie mam siły zjeść nic "treściwego" lub po prostu jest za późno na ostatni posiłek. Na co kompletnie nie zwracam uwagi? Na wielkość posiłków. Nie jem porcji wielkości zalecanych moich dwóch pięści, bo byłabym skazana na wieczne głodowanie. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Ucząc się jednak na błędach łatwiej jest mi wyznaczyć cele na kolejne dwa tygodnie diety.

Pomimo nie zawsze udanych zmagań witają mnie pierwsze sukcesy i zagrzewają do dalszej walki. W ciągu pierwszych dwóch tygodni diety udało mi się przytyć 1,1 kg, co oznacza że ważę już prawie 47kg. Czekam na dalsze rezultaty!

Więcej o: