WYNIKI KONKURSU: Piekielna randka. Przeczytaj historie i zobacz kto wygrał tablet Samsung Galaxy Tab 2 7.0

Uczestnicy musieli opisać swoją piekielną randkę. Zobaczcie kto wygrał tablet Samsung Galaxy Tab 2 7.0, a kto książkę ?7 grzechów głównych?. Przeczytajcie piekielne historie naszych laureatów.

Tablet Samsung Galaxy Tab 2 7.0 wygrali:

Katarzyna Stankiewicz

Pięć miesięcy po rozwodzie poznałam Adama. Umówiliśmy się na randkę w kinie.

W ostatniej chwili źle się poczułam, ale nie chciałam jej odwoływać, bo już raz przekładałam spotkanie i bałam się, że pomyśli, że mi na nim nie zależy, a bardzo mi się podobał.

- Może przyjdziesz do mnie? Obejrzymy film na DVD - zaproponowałam.

Syn był u mojej mamy, więc mogliśmy swobodnie porozmawiać. Nie chciałam, żeby na pierwszej randce poznał moje dziecko.

Powiedział, że dla niego bez różnicy gdzie się spotkamy i, że będzie u mnie o siedemnastej.

Przyniósł mi bukiet róż i pralinki. Usiedliśmy na sofie w salonie.

- Cieszę się, że tu jestem.- powiedział.

- Ja też.

Zbliżył usta do moich Serce zabiło mi szybciej.

W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. To był mój były mąż i jego matka!!! Prędzej spodziewałabym się samego diabła!

Chciałam ich spławić, ale bezczelnie wepchali się do środka i poszli prosto do salonu. Jarek usiadł po jednej stronie Adama, a jego matka po drugiej.

- Daj pilota! - zażądał. - Leci ciekawy mecz.

- W jakiej sprawie przyszliście? Mam gościa - odezwałam się, podając mu go odruchowo.

- Chcę porozmawiać o wnuku - odezwała się naburmuszona teściowa.

- Możemy to przełożyć? Trzeba było zadzwonić...

Skulony w sobie Adam patrzył na ekran telewizora. Wyobrażałam sobie jak się czuje! Sama chciałam zapaść się pod ziemię!

Gdy padł gol, Jarek huknął go swoją wielką łapą w plecy i wrzasnął tak, że bębenki pękają.

- Widzę, że kolega nie interesuje się sportem - wycedził.

- Nie bardzo

- I dzięki Bogu! - odparłam, przypominając sobie te wszystkie samotne wieczory, gdy mój były kibicował swojej ulubionej drużynie w pobliskim pubie.

- To co z kolegi za facet? - spytał retorycznie i wrzasnął do mnie, jak za dawnych i na szczęście już historycznych czasów, żebym przyniosła mu browar z lodówki!

- Nie mam piwa - powiedziałam.

- Zeszłaś na psy! - skwitował zły.

- Kiedy prałaś te firanki? - wtrąciła się była teściowa. - Są brudne!

- Nie, to taki kolor. Ecru - odparłam z wypiekami na twarzy.

- Nigdy nie dbałaś o porządki - stwierdziła.

- Bzdura! - zaprzeczyłam. - Twój syn to bałaganiarz! Nie nadążałam z nimi, ale ciągle sprzątałam!

- Zapuściłaś się - oświadczyła, patrząc na mnie krytycznym wzrokiem. - Przybyło ci tu i tam.

Zawsze była bezpośrednia, nigdy obiektywna! Od rozwodu schudłam sześć kilogramów!

- Może ja już pójdę ? - spytał Adam, patrząc na mnie z nadzieją.

- Zostań - powiedziałam błagalnie. - Zaraz sobie pójdą, prawda ?

- 500 złotych miesięcznie to stanowczo za dużo!

To był powód niespodziewanej wizyty u mnie. Chodziło o alimenty. Uważali, że są za wysokie. Chcieli, żebym je obniżyła.

- Przecież sąd zasądził taką kwotę ledwie parę miesięcy temu i wtedy jakoś nie protestowaliście! - zawołałam.

- Chyba już pójdę - wydusił zmieszany Adam.

- Nara! - pożegnał się z nim Jarek.

Miałam dość! Łzy kręciły mi się w oczach i nie mogłam się zdecydować czy się rozryczeć czy wybuchnąć!

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Brat przywiózł naszego syna. Usiadł na poręczy koło ojca.

- No to jesteśmy w komplecie - jęknęłam, patrząc przepraszająco na Adama, który wstał z miejsca i zbierał się do wyjścia.

Kiedy poszedł, były mąż zapytał kto to właściwie był i co robił w JEGO domu A jego matka stwierdziła, że porządna kobieta nie spotyka się z nikim przez pierwsze 5 lat po rozwodzie! Myślałam, że mnie szlag trafi na miejscu! To było moje mieszkanie! Jarek miał kochankę i dlatego się rozstaliśmy, a ja nie miałam prawa się z nikim spotykać?! Właśnie urodziła mu dziecko! Kazałam synowi iść do swojego pokoju i zbeształam go.

Alimentów nie zmniejszyłam i nie zamierzam tego zrobić. Jarek płaci tyle, ile zostało zasądzone.

Byłam pewna, że Adam nie umówi się ze mną na kolejną randkę, bo ta pierwsza już chyba gorsza być nie mogła!

Na szczęście nie zraził się do mnie i wybraliśmy się razem do pubu, gdzie wpadliśmy na siostrę Jarka. Szybko zmieniliśmy lokal i tym razem randka była bardzo udana.

Paweł Szczepkowski

Randka - według mojej interpretacji i to towarzyskie spotkanie dwóch potencjalnie zainteresowanych sobą osób mające na celu bliższe poznanie się. Taka właśnie miała być i moja randka, ale to co później się stało, spowodowało, że zmieniła się ona w koszmar o zabarwieniu humorystyczno-tragicznym.

Był to zwyczajny sobotni poranek. Poszedłem do sklepu kupić kilka rzeczy na śniadanie. W kolejce do kasy stała piękna dziewczyna, której zbrakło pieniędzy na zakupy, a że ja pięknych kobiet nie "przepuszczam" to zaproponowałem jej pożyczkę. Dziewczyna była bardzo zadowolona i w ramach podziękowania zaproponowała mi kawę. Byłem z tego powodu bardzo zadowolony, bo oboje przypadliśmy sobie do gustu na pierwszy rzut oka. Umówiliśmy się na wieczór, ponieważ Ania (bo tak miała na imię) spieszyła się załatwić jakąś ważną sprawę.

Nadszedł wieczór. Umówiliśmy się na 20 w pubie na mieście. Czekałem na nią pod pubem. Była punktualnie. Wyglądała świetnie, nie mogłem z niej spuścić wzroku. Usiedliśmy do stolika, w tle leciała przyjemna jazzowa piosenka. Było naprawdę miło. Za chwilę podszedł do nas kelner. Zamiast kawy zamówiliśmy drinka. Kelner przyniósł dwa drinki i zaczęliśmy je powoli sączyć. Dużo rozmawialiśmy i super się dogadywaliśmy, ale po drugim drinku Ania zaczęła się dziwnie zachowywać.

Wyglądała jakby wypiła kilkanaście a nie dwa drinki. W którymś momencie była już tak pijana, że nie wiedziałem co robić. Wiedziałem o niej tylko tyle jak ma na imię, co studiuje i ile ma rodzeństwa. Ale gdzie mieszka, z kim? No nic, kelner do nas podszedł i powiedział żebyśmy wyszli, bo Ania zbyt głośno mówiła jeśli można było nazwać to mową. Było mi tak wstyd. "W co ja się wpakowałem" - pomyślałem. Gdy wyszliśmy z pubu, postanowiłem znaleźć w jej torebce dowód osobisty.

Patrzę na dowód, a tu niestety tak jak przypuszczałem, dziewczyna z drugiego końca Polski, tutaj tylko studiuje. Pomyślałem, że dziewczyna mieszka gdzieś na tym samym osiedlu co ja, bo przecież spotkaliśmy się rano na zakupach, no ale co, miałem chodzić z nią po wszystkim blokach i pytać w każdym mieszkaniu: "Przepraszam, czy ta zalana w trupa pani przypadkiem tutaj nie mieszka"?!... Szkoda gadać, byłem wściekły. Postanowiłem zabrać ją do siebie do domu, nic innego nie przychodziło mi do głowy. Zamówiliśmy taksówkę, po około 20 minutach byliśmy już na naszym osiedlu. Musieliśmy podejść jeszcze kawałek, bo nie było bezpośredniego dojazdu pod mój blok. Było koło 22. Minęły nas dwie, skąpo ubrane dziewczyny. Nagle one się odwróciły i krzyknęły "Anka?!" Ja pytam się ich: "Znacie ją?!" One zobaczyły, że jest zalana, że prawie nie było z nią kontaktu i pomyślały chyba, że wsypałem jej jakąś pigułkę i chcę ją wykorzystać... Zaczęły okładać mnie torebkami, ja tylko zasłaniałem twarz i krzyczałem, że chciałem ją tylko odprowadzić do domu. A one: "Tak, na pewno, Anka mówiła, że idzie na randkę z jakimś rano poznanym kolesiem, a my jej mówiłyśmy, żeby uważała, bo go nie zna, bo może się jakimś zboczeńcem okazać i miałyśmy rację". Po chwili jedna z dziewczyn tak mocno uderzyła mnie w krocze, że osunąłem się na ziemię. Ledwo mogłem się ruszyć.

fot. Kapiffot. Kapif 

Słyszałem jak jedna z nich zadzwoniła na policję mówiąc, że złapała zboczeńca, który chciał zgwałcić ich koleżankę. Byłem przerażony. Gdybym uciekł, pomyśleliby, że naprawdę mam coś na sumieniu. Po chwili przyjechała policja, zakuli mnie w kajdany i zabrali na komisariat. Nie chcieli słuchać mich wyjaśnień. Tamte dziewczyny też pojechały w drugim radiowozie. Do Anki wezwali pogotowie, bo ledwo mogła chodzić. Dla mnie to było już za dużo. Na komisariacie opowiedziałem całą sytuację, ale wszystko brzmiało tak absurdalnie, że chyba sam nie uwierzyłbym osobie, która opowiedziałaby mi taką historię. Skończyło się tak, że zostałem na komisariacie do momentu kiedy "poszkodowana" nie przedstawi swojej wersji. Oczywiście w celi.

W szpitalu okazało się, że Ania miała jakieś zatrucie spowodowane połączeniem alkoholu z jakąś tam tabletką, którą przyjmowała na ból miesiączkowy. Dlatego tak ją ścięło Na drugi dzień przyjechała do niej policja i na szczęście Ania pamiętała całą sytuację i opowiedziała jak było. Nie miała żadnych obrażeń spowodowanych rzekomym wykorzystaniem więc wypuszczono mnie.

Nigdy nie bałem się tak jak tamtego wieczora. To było tak przerażające przeżycie, że już nigdy nie umówię się z zupełnie obcą dziewczyną, choćby nie wiem jak była piękna. Od tamtej pory nie spotkałem się więcej z Anią. Unikam też sklepu, w którym się spotkaliśmy. W ogóle staram się na randkach nie proponować dziewczynom alkoholu.

Z perspektywy czasu śmieję się z tej sytuacji, bo brzmi to zabawnie, ale wtedy tak nie było. To był najgorszy dzień i najgorsza randka w moim życiu.

Kinga Michalska

Po bolesnym rozstaniu z wieloletnim partnerem, długo nie mogłam się pozbierać. Koleżanki przekonywały mnie, że najwyższy czas kogoś poznać, ale nie miałam na to ani ochoty, ani odpowiedniego kandydata. Niełatwo poznać kogoś kobiecie w średnim wieku, po przejściach. W końcu koleżankom udało się mnie namówić na rejestrację w randkowym portalu internetowym, podając liczne przykłady udanych par, które poznały się właśnie w ten nowoczesny sposób. Długo się wahałam, ale kolejnego, samotnego wieczoru spędzonego z książką zalogowałam się w "romantycznym" serwisie. Jeszcze tego samego dnia zainteresowanie okazało trzech panów.

Zaczęliśmy wymieniać wiadomości. Jeden z nich szczególnie przypadł mi do gustu. Starszy ode mnie o trzy lata wdowiec, uśmiechnięty, zadbany, odpisywał szybko, niebanalnie, uprzejmie, ale z poczuciem humoru. Nasza piąta rozmowa na czacie zakończyła się ustaleniem terminu i miejsca spotkania. Umówiliśmy się w parku nieopodal palmiarni. Przyszłam punktualnie, jednak Jarka jeszcze nie było.

Wypatrywałam mężczyzny ze zdjęcia, gdy nagle ktoś klepnął mnie w...tyłek! Odwróciłam się oburzona. Przede mną stał mężczyzna o wiele niższy ode mnie, mogący uchodzić za nieudolną kopię Jarka ze zdjęcia. Ubranie także nie budziło zachwytu- niedbały T-shirt wpuszczony w zbyt krótkie spodenki, nieeleganckie klapki i pamiętająca czasy poprzedniego ustroju reklamówka z Baltony.

Był zdecydowanie starszy niż wspomniane w rozmowie 47 lat.

fot. shutterstockfot. shutterstock fot. shutterstock

- Cześć Elu- rzucił się do całowania starszy, spocony pan. Wymusił na mnie mokry pocałunek i zadowolony z siebie wyszczerzył zęby w uśmiechu. Ze zdumieniem zauważyłam, że brakuje mu górnej dwójki! Podał mi bukiecik całkiem ładnych róż.

-Witaj Jarku. Nie powinieneś był..- miałam oczywiście na myśli niekonwencjonalne powitanie.

-Nie ma sprawy. Piękna kobieta zasługuje na piękne kwiaty. Zresztą zerwałem tutaj, obok fontanny- odpowiedział zachwycony swoją przedsiębiorczością Jarek.

-Miałam na myśli klepnięcie...-

-No, wiesz, niezły masz tyłek...jak na swój wiek oczywiście. He,he.- Zaczęłam zastanawiać się czy to był ten sam elokwentny mężczyzna z internetu?

-Może pójdziemy do palmiarni? Tam jest taka miła kafejka.- zaproponowałam.

-Eeee...Gorąc dziś straszny. Chodź, tu są stoły do warcabów, mam coś do zjadku.- zadowolony z siebie wyciągnął z reklamówki Baltony roztopioną czekoladę.- Teraz to gorąca czekolada. Taki mały piknik sobie zrobimy. Zapraszam- szerokim gestem wskazał brudne stoliki, ktore częściej były używane do spożywania wysokoprocentowych trunków przez meneli niż do jakiejkolwiek gry.

-Nie jadam słodyczy.- zaoponowałam- Mam ochotę na herbatę.-

-I bardzo dobrze! Kobiety w twoim wieku łatwo tyją. Musisz uważac. Moja była żona tak się roztyła. Mówiła, że to depresja po rozstaniu. Niezła wymówka do żarcia jak świnia.-

- Mówiłeś, że jesteś wdowcem!-

-Jestem. Bo umarła. No to jak była żona już wącha kwiatki od spodu to jestem chyba wdowcem. W ogóle to kobieta musi być zadbana. Tak jak ty- widać, że dupa szczupła, ale nie chuda. Chudych też nie lubię.- i na poparcie tych słów Jarek głośno charchnął i splunął.

-Jarku, uważam, że każdy powinien być zadbany. To kwestia dobrego samopoczucia.-

-No, widzisz- ty tak myślisz, a dla mnie to wygląd nie ma żadnego znaczenia. Może zauważyłaś, że nie mam tego zęba.-

-To się dość rzuca w oczy- wtrąciłam.

-Przecież mógłbym wstawić- stać mnie, ale dla mnie wygląd nic nie znaczy. Kobieta musi mnie pokochać za wnętrze. Ale, ale...herbatę chciałaś.- Jarek wyjął z ohydnej reklamówki...termos i plastikowe kubeczki. Byłam zdumiona.

-Ale może jednak do palmiarni?- próbowałam oponować ostatkiem sił.

-A co to ja palm nie widziałem? Dwa lata temu byłem w Egipcie. Napatrzyłem się za wszystkie czasy. Zabawa super. A ile kobit...żaden Ciechocinek, ani Rabka- tylko Egipt- lepsza zabawa niż w sanatorium. Wiesz, mężczyzn w naszym wieku jest bardzo mało, a szczególnie w pełni sprawnych..-

-Zaraz muszę uciekać- przerwałam wywody Jarka, chcąc sobie zaoszczędzić szczegółów życia intymnego starszych panów.

- A co? Dzieci płaczą? He,he,he- Jarek chwycił mnie mocno za rękę- Jeszcze herbaty nie wypiłaś. Yerba jest bardzo dobra na potencję.-

- Często się spotykasz z internetu?- próbowałam zmienić temat na bardziej neutralny.

-Teraz już nie tak często. Zdrowie nie to. Jesteś...sto szósta...nie...sto siódma! A siódemka to szczęśliwa cyfra dla mnie. Urodziłem się siódmego lipca czterdziestego siódmego.-

-Pisałeś, że masz 47 lat!-

-Bo tak się czuję! A nawet jeszcze młodziej. Metryka to tylko cyfry, ważne jest samopoczucie i bycie sprawnym...w każdej dziedzinie- Jarek spojrzał mi znacząco w oczy.

-To moje pierwsze spotkanie z internetu- przyznałam

- Dziewica- zaśmiał się rubasznie Jarek

Chciałam uciekać, ale mocno przytrzymał mnie za rękę.

-W siedemdziesiątej siódmej to się prawie zakochałem- kontynuował zwierzenia- Mulatka, 35 lat, a ciało nastolatki, szczupła, zadbana, słodziutkie, sterczące cycuszki. Mieszkała w Londynie, a ja akurat leciałem odwiedzić córkę. Spotkaliśmy się, wszystko ładnie, pięknie, buzi, buzi, skończyło się w łóżku, a tu odkrywam, że ona ma kuśka! Normalnie babka z kuśkiem! Przeproszę na chwilę, ale muszę w krzaczki na maślaczki.-

-Tak, idź, idź!-

Szybko wykorzystałam moment jego nieobecności i po chwili biegłam sprintem parkową alejką. Nie było to łatwe- na randkę założyłam buty na koturnach, które choć wygodne na spacer, nie nadawały się do biegania. Potknęłam się i upadłam. Jednak widok biegnącego za mną, zasapanego Jarka sprawił, że szybko się podniosłam, wybiegłam na ulicę i zawzięcie machając usiłowałam złapać taksówkę. Słyszałam, że Jarek krzyczy:

-Jak nie chciałaś siedzieć w parku- od razu mogliśmy iść do ciebie! Umyłbym ci plecki, a po wszystkim moglibyśmy wypić wino. Znam tu niedaleko tani sklep.-

-Nie, dziękuję!- odkrzyknęłam z taksówki.

-Kwiatów zapomniałaś!-

Przez tylną szybę zobaczyłam jak depcze skradzione kwiaty. Niestety moja noga okazała się skręcona, ale warto było! Nie wytrzymałabym nawet sekundy dłużej na tej koszmarnej randce.

Jarek przez kilka dni zostawiał mi jeszcze głupie wiadomości. Pisał, że chciałby się jeszcze spotkać, bo przecież cudownie nam się gawędziło, żebym nie udawała kobiety nie do zdobycia, bo w moim wieku trzeba łapać każdą nadarzającą się okazję, bo (cytuję) "niewielu chce czyścić stare kominy".

Nie odezwałam się już do Jarka, który na szczęście szybko zrezygnował ze starania się o moje względy. Być może sto ósme spotkanie okazało się dla niego "owocne". A może szczęście przyniosła mu pani numer sto siedemnaście?

Książki "7 grzechów głównych" wygrali:

Aleksandra Kołodziej

Mateusz Puzyno

Justyna Konarska

Zbigniew Cz. (zibi 1961)

dorota 545

Paulina K

Wjoj

jmniba jmniba

Kinga P.

Katarzyna Sobczyk Lenart

Gratulujemy serdecznie! Ze zwycięzcami skontaktujemy się drogą mailową.

Jak podobają się wam historie naszych laureatów?

Oglądaj program "Randka z piekła rodem" na kanale ID. Emisja w środy, o godz. 21 . 30 i 22.00 na ID.

Więcej o: