Michał Zaczyński*, dziennikarz modowy, wicenaczelny "Fashion Magazine": - O ile dobrze pamiętam, to Ewa napisała, że Piotr Zachara, Joanna Bojańczyk i ja jesteśmy trzema osobami, które potrafią napisać sensowną recenzję z pokazu, jeśli im się zechce, ale chce im się bardzo rzadko. Wcale więc nie czuję się aż tak wyróżniony. Tym bardziej, że wymieniony w tym zestawieniu Piotr w ogóle na pokazy nie chadza.
- To wszystko jest bardzo indywidualne. Jedni projektanci nie zapraszają mnie na swoje pokazy po pierwszej recenzji, patrz Robert Kupisz, Dawid Woliński, czy do niedawna Maciej Zień. Inni przestają zapraszać, kiedy napiszę coś złośliwego, jak Teresa Rosati. Ale są także projektanci, których każdą kolekcję mocno krytykuję, ale nie przeszkadza im napisać do mnie maila po pokazie z prośbą o ocenę wykonania ubrań, odszycia, inspiracji, materiałów.
Bywa i tak, że projektant zmienia coś na pięć minut przed pokazem sugerując się moimi ocenami na tzw. backstage'u. Wolę jednak unikać takich sytuacji, designer powinien wiedzieć, co robi. Poza tym nie zawsze to, co ja powiem okazuje się dobre.
- To są bardzo ciekawi ludzie, ale staram się tego nie robić, bo zażyłość przeszkadza w niezależności. Blisko przyjaźnię się z jedną projektantką, ale na moje szczęście, ona przestała projektować modę i poszła w design.
W pierwszym rzędzie, od lewej: Anna Męczyńska, Tomasz Ossoliński, Michał Zaczyński, Krzysztof Łoszewski. Fot. Archiwum prywatne
- Wszystkimi po kolei. Zwracam uwagę na inspiracje, spójność, oryginalność, widoczne postępy i to, czy projektant jest dobry w swojej kategorii oraz czy jego ubrania mają odbiorców.
Można przecież zrobić świetną koncepcyjnie kolekcję, z której ubrania założą cztery osoby w Polsce: Sebastian Karpiel-Bułecka na scenę, Janusz Noniewicz, kierownik Katedry Mody ASP w Warszawie, bo tak się ubiera i jeszcze dwóch panów. I super, tylko nie ma się wtedy wpływu na polską ulicę. Prędzej na sztukę, ale to inne zagadnienie.
To niesamowite, ale studenci SAPU (Szkoła Artystycznego Projektowania Ubioru), na której czasem wykładam, nie mają pojęcia, która z ich dyplomowych kolekcji ma szansę na nagrodę wręczaną podczas Cracow Fashion Awards - gali dyplomowej tej uczelni. I później oglądam kolekcje, które nieprawdopodobnie różnią się poziomem. Ci ludzie nie wiedzą, że kostium kąpielowy z krepiny to jednak coś innego niż bardzo skomplikowana konstrukcyjnie kolekcja.
- Tak, zwracam uwagę na to, jak się ludzie ubierają.
- Raczej się dziwię, nie krytykuję. To nie jest tak, że idę sobie ulicą i prycham. Oczywiście dołączam się do chórku utyskujących na wygląd polskich mężczyzn, bardziej jednak interesuje mnie motywacja, jaka kryje się za konkretnym wyglądem.
I nie rozumiem, jak można tak sobie samemu dobrowolnie pieprzyć dzień, a czasem i życie, kompletnie nie zwracając uwagi na ubranie, nie myśląc, że strój to jednak jakiś komunikat. Że można dzięki niemu mieć lepszą pozycję, wzbudzać większe zaufanie, podobać się kobietom i tak dalej.
Jak widzę mężczyznę, który ciągle chodzi w bojówkach i koszulkach reklamowych, które dostaje za punkty na stacji benzynowej albo wygrał je w konkursie radiowym, to tak się zastanawiam, czy on ma jakąś ciekawą osobowość? Czy ma wewnętrzną elegancję i charme?
- Oczywiście, wtedy zatrudnia się osobistego stylistę lub stylistkę. Albo czyta się książkę z zasadami i stosuje się do niej. Jednak w nich zazwyczaj nie ma haseł-kluczy, bo one niczego nie otwierają, tylko są hasła-rygle, które zamykają.
Przeciętny mężczyzna na hasło: "trzeba się bawić modą", wpadnie w panikę i będzie do końca życia chodził w tym swoim zatęchłym polarze. Mnie też to hasło przeraża. Co to znaczy bawić się modą? Założyć kierpce do stroju płetwonurka?
- Ale to jest hasło dla zaawansowanych! Ktoś, kto nie interesuje się modą wystarczy, że pozna parę podstawowych zasad - w przypadku mężczyzn: noś białą koszulę lub czarną z małym kołnierzykiem, bo będzie pasowała do wszystkiego, proste ciemne spodnie - zawsze ciemne, to wtedy nie pomylą ci się pory roku. Na granicy własnego wstydu napisałem kiedyś do Newsweeka taki poradnik dla modowego debila.
Odpowiadając na twoje pytanie - można dobrze wyglądać, ale najpierw trzeba zdać sobie sprawę, że warto, że to dużo daje.
- Tak myślisz? Nie odnoszę takiego wrażenia. Luźniejsze ubrania wcale nas nie wyszczuplają tylko zakrywają. Optycznie luźne rzeczy sprawiają, że jesteśmy więksi objętościowo. W obcisłych ubraniach czujemy się bardziej atrakcyjni. Ja także - chociaż widzę, że moim nogom daleko do patyczków cały rok biegam w rurkach. To kwestia psychologii. Tak samo panie w obcisłych sweterkach czują się seksowniejsze.
- Nie robię podziału, ale nie jestem superfanem unifikacji płci, przenikania mody damskiej do męskiej. Chociaż to jest już fakt - i nie mówię o Michale Szpaku czy innych panach, którzy biegają w szpilkach. Moda męska: kroje, materiały, zwężenia, te dekolty, zwiewności, legginsy - idzie w stronę mody damskiej.
- A jest taka?
- Jacyków był pierwszą osobą, która zaczęła na poważnie krytykować. Stał się celebrytą oceniając styl innych. Gdyby jednak nie robił tego wyraziście, tylko przynudzał i gadał głupoty, to nie zdobyłby takiej sławy. Joasia się rozkręca i jest na dobrej drodze, by stać się wrogiem publicznym nr 1, bo gwiazdy nie mają poczucia humoru na swój temat. A pani Ślotała to chyba jednak najpierw była celebrytką, a dopiero potem stylistką?
- Ma działanie terapeutyczne. Czytelnik bierze gazetę i myśli: "No patrz, taka bogata i mądra, a nie umie się ubrać... Dobrze napisali! Zadzierała nosa, to niech teraz ma!".
To jest tylko i wyłącznie ten cel. Nie ma w tym większego sensu, chociaż można powiedzieć, że jest jakiś walor edukacyjny. Wtedy jednak powinno pisać się łagodniej, żeby coś "ciemnemu" i niemodnemu społeczeństwu wytłumaczyć.
- Mam swój gust, ale staram się nim nie sugerować w ocenach, bo to nie jest dobre. To nie jest tak, że lubisz coś, bo jest dobre, tylko jest dobre, więc to lubisz. Często chwalę rzeczy, które są kompletnie nie w moim guście, a ubrań w moim guście nie noszę, bo jestem za bardzo na nie zachowawczy.
Porywają mnie klimaty z lat sześćdziesiątych, ale nie mam na nie czasu, ani pieniędzy. Bardzo bym chciał powiedzieć, że noszę ubrania Jil Sander, ale nie stać mnie na skupowanie całej kolekcji. Lubię rockandrollowy styl, a inspirują mnie inni mężczyźni.
Michał Zaczyński (w środku) na pokazie Gosi Baczyńskiej. Fot.KAPiF
- W ogóle się nie ma. I wcale nie jest powiedziane, że ja tak znowu świetnie się ubieram. Ja sam nie jestem do takiej tezy przekonany.
- Tak, dostałem od siostry - w kotwiczki. Wiem, że się nie powinno zakładać jej pod marynarkę, ale to robię.
Jak się robi w modzie to w ogóle można mówić: znam zasady, mogę je łamać. Takie cwaniactwo. Tych zasad jest tak dużo, że czasami po prostu nie ma się czasu albo ochoty na ich przestrzeganie.
No bo weź taki len. Wiadomo, że przewiewny, że wspaniały latem, że szykowny, że nic nie szkodzi, że się gniecie, bo taka już jego uroda. Ale to żadna uroda, tak po prawdzie. Wypycha się, jest irytująco staroświecki. Ale nie wyglądasz w nim romantycznie jak Toliboski z "Nocy i dni" zrywający nenufary, tylko jakbyś zszedł z płócien Chełmońskiego, jakby przez te pola cię porządnie przeczołgali.
Poza tym, aby mieć ubrania i dodatki na każdą okazję trzeba by było mieć garderobę wielkości stadionu olimpijskiego.
- Zależy na jakie. Widzisz, w Polsce rozmowa o modzie jest trudna ze względu na aspekt ekonomiczny. Trzeba balansować, żeby nie zostać posądzonym o próżność. Dziwni mnie jednak, że można chwalić się superfurą za pół miliona i ludzie będą omdlewać z podziwu, ale marynarka za dwa tysiące to już dla nich przesada.
- Że dalej mam za dużo ubrań, a chodzę w trzech rzeczach na krzyż. Że kupowałem, bo dążyłem do perfekcji, myśląc, że dopiero w tym płaszczu będę wyglądał idealnie, że ta marynarka to dopiero jest absolutny klasyk... Najgorsze jest bezmyślne kupowanie tanich rzeczy.
A warto sobie pomyśleć o ekologii, o etyce, o tych wszystkich zawalonych fabrykach w Bangladeszu. O wyzysku. A to tematy bardzo niepopularne w świecie mody. Kiedy o tym mówię, ludzie patrzą na mnie jak na kolesia, który nad ranem na imprezie łapie za rękę i proponuje, żeby porozmawiać o Jezusie.
- Też. Często nie wychylam się i nie przyznaję, że zajmuję się modą. Byłem kiedyś na wieczorze autorskim kolegi, który wydał książkę z reportażami z Turcji i podczas przedstawiania mnie mówił: - A to jest Michał, Michał pisze o modzie. I w tym momencie ludzie patrzyli na mnie wymownie i było po rozmowie. To teraz siedzę cicho.
- Boję się, że one zorganizują bojówki i w końcu spuszczą mi łomot... To może od razu wyrażę skruchę. Bardzo żałuję tego, co napisałem trzy lata temu w Newsweeku, i że przyłożyłem się do wywindowania kilku nazwisk - w tym męskich.
- Jak to co? To panienki, albo panicze, którzy zakładają fatałaszki, robią sobie w nich zdjęcia i wrzucają je później do sieci. Co to za ekspertki ds. mody? Czasem mają po 16 lat... I dobrze, jak odrobią lekcje, niech sobie pokazują te toczki i rajstopki w muchomorki. Części z nich wydaje się, że są sprytne, bo wyciągają od firm bony. A to te firmy je wykorzystują. Ta moda jednak w końcu minie.
- Ale jakie podróże?
- Oj, dwie czy trzy są dosyć sprytne i zamożne i sobie jeżdżą. I one z nami zostaną na dłużej. Ale reszta? Robią zdjęcia na działkach u dziadków, pokładają się na torach przy nieczynnej zwrotnicy...
Główną bohaterką blogów szafiarek jest kostka Bauma. To my - w tym ja - stworzyliśmy tego potwora. Szafiarki, a nie kostkę Bauma, oczywiście. Gdybyśmy o nich nie pisali, toby dalej po cichu zmieniały te swoje rajstopki. Ale pisma podchwyciły temat i teraz mamy: wyrocznie mody, następczynie dziennikarzy modowych. I idziesz na pokaz i stoisz karnie w kącie, czekając aż cały ten cyrk zajmie miejsca w pierwszym rzędzie. I to nie tylko specyfika polska, na świecie też tak jest.
- Wiem, że jest w Armanim bardzo wysoko postawiona dziewczyna. Olga Nieścier projektuje skóry dla Burberry, Armaniego i Valentino. Duet Marios - jeden z jego założycieli jest Polakiem. Suknia Katarzyny Szczotarskiej wisiała w Victoria and Albert Museum koło projektu Vivienne Westwood. Przez chwilę zresztą Szczotarska pracowała dla La Manii.
W Polsce pierwsza i najlepsza jest Gosia Baczyńska, która pokaże się w Paryżu na tygodniu mody - a konkuruje z firmami, które mają 150-letnią tradycję i tysiące pracowników.
Projekty duetu Marios założonego w 2001 roku w Japonii. Ich ubrania można kupić m.in. we Włoszech, Finlandii, Japonii i USA. Fot. Marios
- Ceny są na pewno światowe. Joanna Przetakiewicz na urodzinach kotki Karla Lagerfelda też jest światowa... To nie jest - jak się mówi - żaden minimalizm i prostota. To są pretensje do Ascott, do lepszego urodzenia ludzi, którym La Mania wydaje się taka gustowna i prosta.
- Tak?! Tak uważasz? Jesteśmy narodem głodnym sukcesu i nieprawdopodobnie zakompleksionym. Bez względu na rangę wydarzenia, opinia obcokrajowców jest dla nas najważniejsza.
Pamiętasz, co się działo podczas Euro 2012? Jeden temat był młócony - to, co o nas powiedzieli. Pijany kibic z Irlandii zachwyca się pierogami, koleś z Grecji chwali naszą gościnność... Całą Polskę przebudowano dla kibiców!
Dlaczego my jesteśmy nieistotni? My możemy mieć śmierdzące dworce i dziurawe jezdnie? Na komplementach jakichś przypadkowych obcokrajowców nie będę budował swojego poczucia wartości, ale zdaje się, że jestem w tym odosobniony.
Wracając do La Manii - mamy kobietę, która jest właścicielką firmy, nie jej projektantką i widzimy ją na zdjęciu z Lagerfeldem, na tygodniu mody, w pałacu - to o tym piszemy, bo jesteśmy głodni sukcesu. A są ludzie, którzy nie robią wokół siebie takiego szumu. Ale ja oczywiście kibicuję La Manii. Jak każdy patriota.
*Michał Zaczyński - dziennikarz, felietonista, zastępca redaktora naczelnego "Fashion Magazine", przez pięć lat był publicystą i szefem działu Styl tygodnika "Newsweek Polska", wcześniej związany z "Wprost" i "Życiem Warszawy".
Juror konkursów "Warsaw Fashion Street", "Off Fashion", "Re-Act", "Cracow Fashion Awards", członek rady programowej łódzkiego Fashion Week Poland. Publikował m.in. w "Viva Moda!", "Elle", "Sukcesie", "Logo", "Modzie Męskiej", "Coachingu", "Gazecie Wyborczej". Prowadzi bloga poświęconego modzie i lifestyle'owi Michalzaczyński.com.