"Jestem odmieńcem, dinozaurem, pomnikiem przyrody" - kulisy (pogodnej) starości

Młodość, jędrność, przebojowość - im łatwiej dopchać się do głosu. Podeszły wiek także ma coś do powiedzenia i zaoferowania. Jak wygląda i smakuje życie po siedemdziesiątce? Dwie przyjaciółki wpuszczają nas do swojego świata [FRAGMENTY LISTÓW].

Elżbieta Narbutt i Maria Biłas-Najmrodzka wyznają zasadę, że z historiami jest jak z jedzeniem - nie mogą się zmarnować. Dwie starsze panie napisały więc "Żabę w papilotach", książkę, w której z czułością rozprawiają się ze swoim życiem: kłopotami z pamięcią, nadkwasotą, chorobą kota i współczesnym światem, w którym są reliktami. Jak wygląda życie z ich perspektywy? Spokojniej, wolniej i jakby pędziło gdzieś obok. Oto rzeczywistość z ich listów.

Panowie mają gorzej

Większość znajomych panów w moim wieku jest pozbawiona instynktu samozachowawczego. Zanika u nich potrzeba utrzymywania relacji towarzyskich, a jeśli nawet jakaś się tli, to jest ograniczona do życzeń imieninowych i świątecznych. Cóż więc dziwnego, że w sytuacjach podbramkowych nie mają do kogo się zwrócić? Siedzą lub leżą takie odyńce w domowych ostępach i mają całemu światu za złe.

Co innego my, kobiety. Dbamy o przyjaciół, telefonujemy z pytaniami, jak poszła wnuczce matura, co powiedział pan doktor i jak udała się szarlotka. Błahe sprawy, które utrzymują więzi i procentują w trudnych momentach.

Książki w łóżku to nic, w porównaniu z utrapieniem, jakie ma kobieta z mężczyzną, który jest na emeryturze. Taki wałęsa się po domu w stroju niedbałym i nie wie, co ze sobą zrobić. Jest otoczony szklankami z niedopitą herbatą, kawą i wodą mineralną, sieje popiołem z papierosów albo wgapia się w telewizor.

Normalna żona z pokorą znosi ten dopust Boży i niecierpliwie wypatruje wiosny, licząc, że słońce i ciepełko wyprowadzą marudę na działkę albo ryby. Tak może się zdarzyć, pod warunkiem że odetnie swojego mężczyznę do komputera. Jeśli tego nie zrobi - przepadła.

 

żaba w papilotachżaba w papilotach Fot. Dan'ka/Flickr.com

Starsi panowie, starsi panowie trzej! Fot. Dan'ka/Flickr.com

Kto nie ma marzeń, ten umarł

Wczoraj usłyszałam w radiu z ust uczonej pani psycholog, że kto nie ma marzeń, ten już umarł. Oświadczam Ci więc: mnie już nie ma na świecie, a listy do Ciebie pisze mój duch. Umarłam kilka lat temu i dobrze mi z tym.

Ze śmiercią odzyskałam radość życia, polepszyły się moje kontakty z otoczeniem, robię to, na co mam ochotę. I wszystko dlatego, że przestałam marzyć i umarłam. Nawet o tym nie wiedząc. Zamiast marzeń realizuję swoje zachcianki.

Umarł kot, niech żyje kot

[Po 15 wspólnych latach odeszła moja kotka.] Przyjaciele są gotowi natychmiast wprowadzić mi do domu nowego kota. Gdybym była młodsza i cokolwiek widziała, pewno bym się zgodziła, ale w mojej sytuacji byłby to szczyt nieroztropności. Młody kot przeżyje mnie i spędzi starość w schronisku. Starego - ja mam szansę przeżyć. A jeśli trafiłby mi się kot z niepohamowaną pasją łowiecką i myślami samobójczymi? Nawet nie zauważyłabym, kiedy wyskoczyłby z piątego piętra. Nie, to już nie emocje dla mnie.

Ciążąca fizyczność

Odbyliśmy kilkugodzinny spacer po warszawskich Powązkach. Miałam ogromną tremę, jak - w naturalny sposób - poradzić sobie z własną nieporadnością. Jak wiesz, po ulicach najłatwiej mi iść z kimś pod rękę, a tu trzeba jeszcze z minimalnym wdziękiem wsiąść i wysiąść z tramwaju. Udało się bez zakłóceń. Nikogo nie staranowałam ani sobą, ani laską.

 

żaba w papilotachżaba w papilotach Fot. Schnaars/Flickr.com

uwaga na przechodzących starszych ludzi! Fot. Schnaars/Flickr.com

Poważnie zastanawiam się, czy generalnie ma sens opuszczanie przychodni. I w ogóle: jak tu przeżyć starość. Może bez ruchu? Położyć się i ani drgnąć, żeby się nie uszkodzić. Może najwyższy czas skończyć z wycieczkami po kraju, świecie, z chodzeniem do kina, na wizyty do przyjaciół, po sklepach, galeriach, teatrach, a nawet po ulicach? Przy tej liczbie narządów nic nie wydaje się dla nas dość bezpieczne.

Nie chcę innej młodości

Nie zamieniłabym naszej młodości na inną. Byliśmy biedni, stać nas było na jedną małą czarną i butelkę wody sodowej na pięć osób w kawiarni Mazovia na Ordynackiej, ale było wesoło. Budowaliśmy osobiste snobizmy na przeczytanych książkach, obejrzanych ambitnych filmach, zaliczonych wystawach i teatrach. Jeśli udało nam się zdobyć na jedną noc przemyconą z zagranicy paryską "Kulturę", rozpoczynało się wielkie misterium. (...) Przyjaźnie z tamtych lat przetrwały do dziś. Łączyło nas coś więcej niż piwo i opowieści o urlopie na Ibizie.

Wieczne oczekiwanie

Gdyby podzielić moją dobę na spanie, jedzenie, sprzątanie i wszystko inne, okazałoby się, że w tym "wszystko inne" najwięcej czasu zabiera czekanie. Czekam na telefon, który miał być za kwadrans i od którego zależy, czy wyjdę na zakupy, czy nie. Telefon nie dzwoni, nie robię więc niczego innego, bo nie warto zaczynać. Wreszcie jest. Dzwoni. Ale to nie Hanka lecz Grażyna. Więc skracam rozmowę, żeby nie blokować linii...

Prehistoryczne dobre wychowanie

Zdarzają się takie chwile, w których czuję się dinozaurem, nijak nie pasującym do otaczającego mnie świata. Cokolwiek zrobię, robię nie tak, jak dzisiaj się robi.

Tak jest na większości przyjęć zasiadanych do stołu. (...) Czekam np. aż gospodyni domu usiądzie przy stole. Pozostali zaczynają jeść, ja zaś ciągle czekam. (...) W końcu gospodynie siada i tu pada sakramentalne: "Smacznego". Goście odpowiadają, tylko ja milczę. Ale czy to moja wina, że od urodzenia do matury wbijano mi do głowy, że "smacznego" w eleganckim świecie nie funkcjonuje?

Jem też inaczej niż wszyscy, bo nakładam sobie kęsy na grzbiet widelca, a nie na jego wklęsłą stronę. (...) Jestem odmieńcem, dinozaurem, pomnikiem przyrody.

Wewnętrzny spokój

Mam nadzieję, że zauważyłaś, jak z wiekiem robię się coraz bardziej elegantsza w zachowaniu. Powiem więcej - jestem znacznie spokojniejsza i coraz bardziej tolerancyjna. Wszystko rozumiem, a jeśli nawet nie rozumiem, to i tak wybaczam. Jestem z siebie dumna. Nigdy nie spodziewałam się, że na starość osiągnę sukcesy w zachowaniu pełnym wyrafinowanej godności.

Nie podnoszę głosu, oba nadgarstki opieram na stole, nie klnę, a mój język stał się staranniejszy i - co tu dużo mówić - znacznie dostojniejszy.

Wycofałam się z roli ambitnej gospodyni i pozwoliłam gościom robić w domu to, na co mają ochotę. Wybrałam dobrą drogę. Goście obsługiwali mnie, dopieszczali jak mogli, i utrzymywali wzorowy porządek. Oni czuli się przydatni, a ja ważna i zadbana.

Wygląd pierwsza klasa

Zrezygnowałam z falbanek, koronek, korali, kolczyków i innych równie tandetnych ozdób. Wiek ma swoje prawa, a co ważniejsze - damie nie uchodzi! Noszę małą czarną i eleganckie perełki; a nawet - oczywiście, jeśli Pan Bóg pozwoli mi pożyć - kupię sobie kapelusz, naturalnie czerpiąc z najlepszych tradycyjnych, angielskich wzorów.

Niedzielny chill

Moja matka, gdy dobiegała mojego wieku, nie znosiła niedziel. - Sklepy pozamykane - mówiła - na ławeczkach w parku siedzą samotne staruchy, nie wypada robić prania ani biegać z odkurzaczem, słowem: nudziarstwo.

Mnie natomiast niedziele nie przeszkadzają, nawet je lubię. Ważnym elementem moich niedziel jest poranna kawa z Teresą, sąsiadką z dołu. Mamy swój rytuał, jak dawniej na wsi kawa u proboszcza po mszy.

Jestem pełna ciepłych uczuć na osoby, która wymyśliła audiobooki. Wyrazy hołdu powinni jej również złożyć moi przyjaciele, bo wreszcie wiedzą, jaki kupić mi prezent. Pytanie, co chcesz na imieniny, kwituję krótko: audiobooka.

Powiew młodości

Cieszę się, że mam wokół siebie sporo młodych ludzi, którzy chętnie do mnie wpadają. Gadają przede wszystkim o sobie, czyli o pracy, kłopotach z dziećmi i zakupach, co jest dla mnie znacznie ciekawsze od rozmów o chorobach i trudach życia emerytów...

 

żaba w papilotachżaba w papilotach Fot. Materiały wydawnictwa

Więcej listów autorstwa Marii Biłas-Najmrodzkiej i Elżbiety Narbutt znajdziecie w książce "Żaba w Papilotach" wydanej przez Czarno na białym .

Więcej o: