Niełatwe życie snobów

Ma psy brzydkiej rasy i panią do sprzątania. Papuguje, pretenduje, udaje, aspiruje. Jest pracowity, potrafi całe życie poświęcić na to, żeby wkleić się w sferę, do której nie należy. Nie zawsze budził złe skojarzenia...

Kto z nas nie zna snoba? Ma dwa samochody, motor z 1952 roku, za duże mieszkanie, panią do sprzątania, przyjaciół gejów i posiadłość wiejską, która robi za przypominacz szlacheckich korzeni, ale ma ten feler, że została kupiona dwa lata temu (poprzedni właściciel zbankrutował, jogurty źle się sprzedawały). Jego pielesze nie mogą być tknięte meblami z Ikei, chyba że jako ironiczny cytat - skandynawski zydel wśród antyków. Dzieci snoba są wiecznie zajęte, bo grają w najnowsze gry komputerowe albo cierpią na sraczkę zajęć pozalekcyjnych. A on w towarzystwie mówi ciągle o sobie, i w samych superlatywach. Wymienia nazwiska sławnych "znajomych", nazwy drogich hoteli, "zna się" na winach, prowadzi bloga. Ma psy brzydkiej rasy i papuguje, pretenduje, udaje, aspiruje.

Snob to chodzący paradoks. Jest pracowity, potrafi całe życie poświęcić na to, żeby wkleić się w sferę, do której nie należy. A jednocześnie leniwy - nie chce mu się wykształcić, woli robić wrażenie wykształconego. Po co ta cała robota? Bo chce być taki jak ci, których uważa za lepszych od siebie. Do nich odnosi się z nabożeństwem, na innych patrzy z pogardą. Snob, człowiek pusty w środku. O nie, przepraszam, w środku ma silnik - napędzają go kompleksy.

Nie zawsze budził negatywne skojarzenia. Na początku słowo "snob" odnosiło się do studenta, który nie był szlachcicem. W XVIII i XIX wieku na uniwersytetach angielskich przy nazwiskach dobrze urodzonych pisano "nobilitas" (szlachectwo), przy pozostałych "sine nobilitate" - w skrócie s.nob - czyli bez szlachectwa. Później poczciwy student z nieszlacheckiej rodziny przedzierzgnął się w krewnego nuworysza, kogoś nieautentycznego, o którym tylko on sam wyraża się dobrze. Zrobi wszystko, by widziano w nim piękniejszego, mądrzejszego, bogatszego, sławniejszego, niż jest w rzeczywistości. "Widziano w nim" - to ważne - bo snoba interesuje tylko to, co inni o nim sądzą. Mistrz pozorów, pracowicie buduje fasadę i boi się zdemaskowania.

Kiedy student z XVIII wieku zaczynał edukację z adnotacją, że nie został wysoko urodzony, bywał nierzadko obiektem kpin arystokratów. To praszczur dzisiejszych "snob victims", wśród których znajdują się: piłkarz i projektantka Beckhamowie, piosenkarka Madonna czy amerykańska aktorka Gwyneth Paltrow - wszyscy aspirują do kręgu brytyjskich arystokratów z domieszką bohemy. W duchu są pewnie przez nich wyśmiewani... Ale za to są i tacy, którzy aspirują do bycia "drugimi Beckhamami". Imitują imitujących - tylko patrzeć, jak "polscy Beckhamowie" znajdą swoich naśladowców, a ci z kolei swoich.

Ze snoba szydzili wielcy, od Geoffreya Chaucera po Borisa Viana. William Thackeray, autor "Targowiska próżności", opublikował wręcz "Księgę snobów". Gdyby zmodernizować typy, które opisał, dziś mogłyby wyglądać tak:

QUASI-INTELEKTUALISTA - pojawił się w krajach, gdzie system klas społecznych zachwiał się przez wojnę czy komunizm. Człowiek wykształcony - nie mając dóbr materialnych, stawiał na dobra intelektualne, a snob dzielnie go małpował. Ktoś taki książek nie czyta, ale wie, o czym są, z pism. Blisko mu do hipstera;

shutterstockshutterstock Fot. shutterstock

POSIADACZ - snobizm, który wykwitł w Polsce po 1989 roku z wielką siłą i zupełnym brakiem obciachu. Ten snob ma pałac w Konstancinie albo posiadłość nad jeziorem; nawet jeśli działka to bagno, ważne, że ją ma, bo daje mu poczucie przynależności do klasy szlachecko-dworkowej, a nawet arystokratycznej. Jeździ konno lub gra w golfa. Klasyczny nuworysz.

Z kolei zalew wzorów kultury masowej, czyli wszechobecność wszelkich "luster" - telewizji, fotografii, filmów - oraz moda na prezentowanie, lansowanie i podziwianie własnych podobizn w internecie, obrodził snobizmami dotyczącymi urody, młodości i sławy. Dlatego współczesny narcyz botoksuje się, operuje, koryguje i kryguje. Gdy się dostanie wielkim nakładem sił i środków (koneksje!) na otwarcie salonu Louis Vuitton, załamie się, jeśli nie będzie go na zdjęciach z imprezy w poczytnym piśmie. Usycha, kiedy nie widzi swoich odbić.

I jeszcze wirtualna odmiana snobizmu - liczba "przyjaciół" na Facebooku, "followersów" na Twitterze - do tego wszystkiego można aspirować. Czasem człowieka kusi, by zamieścić anons na Facebooku: "Straciłem pieniądze, stanowisko, koneksje". Ot, taki test na snoba. Albo na przyjaciół.

Literacką kwintesencją awansu społecznego jest manipulantka Becky, jedna z bohaterek "Targowiska próżności" Thackeraya. Jej siłą napędową są kompleksy związane z niskim pochodzeniem i statusem materialnym. Gotowa jest zrobić wszystko - uwodzi równolegle ojca i syna - żeby tylko wejść do rodziny, która wydaje jej się lepsza od własnej.

Gdyby dziś pisać "Targowisko próżności", mściwa, chełpliwa, zachłanna, bezwzględna w dążeniu do celu i pozbawiona poczucia humoru Becky mogłaby być "duitowcem", "słoikowcem". Może hipsterką. Albo nuworyszką, która rozkręca salon snobistyczno-artystyczny, galerię lub dom mody za "nowe pieniądze".

"Duitowiec" (od angielskiego "do it") to wdzięczne polskie określenie na tych, którzy zrobią wszystko, byleby tylko zajść jak najwyżej. "Słoikowiec" - jego warszawską odmianą byłby krawaciarz z Tarchomina, czyli mieszkaniec stolicy od niedawna, którego w żywność zaopatruje rodzina ze wsi. I jeszcze nuworysz - dzięki wzbogaceniu się lub wykształceniu znalazł się w wyższej warstwie społecznej, ale nie jest przez nią akceptowany. Powstał nawet termin "arywizm" od francuskiego czasownika "arriver" - dojść, przybyć, dorobić się. Arywiści studiują po kilka kierunków naraz, lizną parę języków, jednocześnie uczą się i pracują. Nie biorą urlopów, w pracy zalegają po trzy czwarte doby. Ich odmianą są politycy, którzy pochodząc ze środowisk nieuprzywilejowanych, nie zamierzają dla nich nic robić, ale mamią, że chcą. Dawne życie jest dla nich trampoliną, żeby polecieć w górę - do Warszawy, "w ministry".

Nuworysze - z korporacji czy z partii - nie lubią odstawać, bo nie mogą sobie na to pozwolić. Bycie innym to luksus. Wydawałoby się zatem, że szczupła postać pochylona nad laptopem w kawiarni w godzinach, kiedy siedzą tam tylko emeryci i bezrobotni, to ktoś, kto szuka Tymczasem hipster, czyli dzisiejsza wersja quasi-intelektualisty, to tylko pozorne przeciwieństwo dorobkiewicza. Hipster, według pisarza Krzysztofa Vargi: "zna wszystkich, których znać należy, sam nic nie tworzy, wie tylko to, o czym pisze się w modnych magazynach". Siedzi w modnych kawiarniach nad café latte i laptopem Apple'a, jeździ rowerem. Szczupły i estetyczny, podąża za modą w stylu androginicznym - on nie podkreśla męskości, ona kobiecości, z obawy przed wpakowaniem się we wzory lansowane przez główny nurt kultury. Bycie w mainstreamie świadczy o braku inteligencji i nieumiejętności niezależnego myślenia. Tyle że wszyscy hipsterzy wyglądają tak samo, słuchają tej samej muzyki, czytają te same magazyny i blogi, piją to samo latte i udają, że tworzą, choć tak naprawdę ryją całymi dniami w Facebooku - więc co z tą niezależnością?

shutterstockshutterstock Fot. shutterstock

"Targowisko próżności to bardzo podejrzany rynek, pełen fałszu, obłudy, kłamstwa i szacunku dla pozorów" - napisał William Thackeray. Jego powieść nosiła zresztą podtytuł "Bez bohatera". I to by się zgadzało, bo snob i jego odmiany - nuworysz, "duitowiec", "słoikowiec", hipster - sami w sobie charakteru nie mają.

Snob bywa jednak użyteczny. Sam się nie nauczy, ale jego dzieci może już tak. Duka po angielsku, jego potomstwo może mówić w miarę biegle. No i napędza gospodarkę. Według efektu Veblena - od nazwiska socjologa Thorsteina Veblena, autora książki "Teoria klasy próżniaczej" - ludzie kupują dobra materialne, by używać ich na pokaz. A ponieważ posiadanie dóbr jest sposobem na dowartościowanie się, popyt na nie wśród snobów jest tym większy, im mniej osób je ma - w efekcie rośnie wraz z ceną. To dlatego ubrania od znanych projektantów osiągają kosmiczne ceny. Nie bez kozery słownik stawia przymiotnik "snobistyczny" obok takich, jak: szpanerski, elitarny, próżny, zarozumiały.

SNOB - geniusz naśladownictwa, bohater negatywny, z którego się wyśmiewamy. A jednak pociąg do lepszego tkwi w każdym z nas, to jeden z najsilniejszych motorów ludzkiego działania - być tym, kim nie jesteśmy. Może wszyscy jesteśmy trochę snobami?

Więcej o: