Znacie zdjęcia Howarda Schatza ? Jak możecie zauważyć po obejrzeniu jego portfolio, interesuje go ciało, które pokazuje w bardzo rzeźbiarski sposób. Oprócz prezentowanych powyżej portretów sportowców, Schatz fotografuje między innymi modę i robi zdjęcia do reklam (kampanie Ralpha Laurena, Sergia Tacchiniego, Nike'a, Reeboka, Wolforda, Mercedesa-Benza). W jego dorobku znajduje się imponująca liczba 21 albumów, wśród których najnowszą pozycją jest wydany w 2013 roku "Caught in the Act" prezentująca portrety aktorów.
Schatz zaprosił 125 sportowców, reprezentujących różne dyscypliny sportowe. Pełna galeria fotografii Schatza pokazuje, że nie ma jednego, idealnego wzorca wysportowanego ciała. Wybrani przez niego bohaterowie reportażu są wszyscy ewidentnie w niesamowitej formie, ale każdy z nich ma mięśnie, które pozwalają mu osiągać najlepsze wyniki w jego własnej dyscyplinie. Nogi, ramiona, brzuch - każdy ze sportów inaczej rozkłada akcent na najprzydatniejsze partie mięśni. Jaki widać na zdjęciach, można być mistrzem w swojej dziedzinie, a wyglądać kompletnie niepozornie...
Co o sylwetkach sportowców na do powiedzenia specjalista od sportu, który na co dzień ogląda ich mięśnie? Rozmawiamy z Markiem Rudzińskim, dziennikarzem sportowym i komentatorem.
Marek Rudziński, dziennikarz sportowy i komentator TVP: - Na mnie największe wrażenie robią sylwetki sportowców uprawiających dyscypliny wodne: kajakarzy, wioślarzy, pływaków. Są na ogół wysocy, mocno ale nie przesadnie zbudowani i bardzo proporcjonalni. Do takich sylwetek dochodzą bardzo ciężką i żmudną pracą. I za to ich bardzo szanuję.
- Trudno wskazać jedną czy nawet kilka dyscyplin. Dzisiejszy sport, w bardzo wielu konkurencjach wymaga ogromnej siły i rozwoju mięśni rąk, nóg, brzucha, klatki piersiowej. Najbardziej umięśnieni są oczywiście przedstawiciele siłowych dyscyplin i sportów walki: bokserzy, dżudocy, zapaśnicy, dyskobole, oszczepnicy. Bardzo mocni muszą być oczywiście sztangiści, ale ,szczególnie w cięższych kategoriach wagowych, umięśnienie nie jest zbyt widoczne.
- Bieganie sprintu, a rzucanie oszczepem czy dyskiem to diametralnie różne konkurencje lekkoatletyczne. Wymagają zupełnie innych predyspozycji fizycznych. Muskulatura rąk i klatki piersiowej sprinterów odgrywa ważną rolę. Bo, wbrew pozorom, by szybko biegać, trzeba bardzo mocno pracować ramionami i mieć dużą pojemność płuc. Same szybkie nogi nie wystarczą.
Miotacze muszą mieć ogromną siłę, która bierze się także z masy ciała. Sprinter im lżejszy tam lepszy, miotacz na ogół im cięższy tym lepszy. Bardzo wysoki, ciężki mężczyzna nie mógłby szybko biegać. Mocno zbudowany, umięśniony ale znacznie szczuplejszy i lżejszy sprinter nie rzuci daleko oszczepem lub dyskiem.
- Te sporty różnią się wszystkim, począwszy od predyzpozycji fizycznych: pierwsza musi być filigranowa, gibka, sprawna, zwrotna, skoczna, by móc wykonywać skomplikowane ewolucje gimnastyczne. Ta druga musi być szybka, w miarę silna i wytrzymała. W biegach krótkich bardzo istotna jest tzw. wytrzymałość szybkościowa. Muszą pracować nad zasadniczo różnymi elementami, do opanowania których potrzebna jest określona sylwetka. Potem przychodzą różnice w technikach treningowych.
- Określone sporty wymagają określonych predyspozycji. Wiąże się to oczywiście z warunkami fizycznymi. Bardzo wysoka osoba może grać w koszykówkę czy siatkówkę, ale nie będzie osiągała sukcesów w gimnastyce. Ktoś o niskim wzroście może być szermierzem, dżudoką czy sztangistą, ale raczej nie zawojuje świata w koszykówce czy skoku wzwyż. Choć zdarzają się wyjątki. Bardzo dobry skoczek wzwyż ze Szwecji, Stefan Holm skakał 240, czyli około 60 cm powyżej czubka głowy - jak na skoczka był niski, miał "tylko" 181 cm wzrostu. Takie wyjątki potwierdzają jednak regułę, że do każdej dyscypliny pożądane są odpowiednie warunki fizyczne. One same nie gwarantują jednak sukcesów. Do tego potrzeba jest bardzo długa i ciężka praca.
- Przyznam, że nie słyszałem by jakiś kulturysta został wybitnym sportowcem (co innego gubernatorem Kalifornii). Kulturyści przede wszystkim rzeźbią swoje ciało. Muszą dużo ćwiczyć na siłowni, choć niekoniecznie po to, by wielkość bicepsów zamieniać na siłę do wykorzystania w jakimś sporcie, raczej dla samego wyglądu.