Małgorzato Rozenek - uwielbiam Cię i jestem Ci wdzięczna

W moim domu od pewnego czasu mieszka jeszcze jedna kobieta. Na razie głównie w opowieściach, ale coraz częściej widzę, że przykłada rękę do funkcjonowania domu. Ta duchowa obecność mnie jednak nie martwi. Wprost przeciwnie, cieszy!

"Gosia tak robi" - powiedział niedawno tonem nieznoszącym sprzeciwu mój mąż, tłumacząc dlaczego zrobił w kuchni coś tak, a nie inaczej. "Jaka Gosia?" zapytałam nieco zbita z tropu. "No, Małgorzata Rozenek" - odpowiedział małżonek przewracając oczami, obrócił się na pięcie i sobie poszedł zostawiając mnie w stanie bezkresnego zdziwienia.

Od razu zaznaczam, że ominęła mnie dyskusja dotycząca Perfekcyjnej Pani Domu. Zarzuty stawiane jej przez feministki, które są przeciwne zapędzaniu kobiet do kuchni i wtłaczaniu z powrotem w role, z których kobiety dopiero co się wyswobodziły jakoś umknęły mojej uwadze. Co więcej nie widziałam także wcześniej żadnego z programów z tej serii. Po tym, jak odkryłam nowy autorytet mojego męża, zasiadłam przed telewizorem, żeby zobaczyć obiekt fascynacji małżonka.

 

.. Fot. KAPiF

Autorytet i atrakcyjna kobieta w jednym? Małgorzata Rozenek. Fot. KAPiF

Potwór z garderoby

Jeśli chodzi o porządek to różnimy się z szanownym małżonkiem podejściem do tematu i to w wielu kwestiach. Ja wyznaję regułę systematyczności, on woli żywić kolejnymi czekającymi na złożenie T-shirtami i gaciami kosz z czystym praniem. Ten zaś ma swoje miejsce na parapecie w sypialni, sprytnie ukryty przed oczami niezorientowanych zasłoną (milczenia) od strony wnętrza i roletą od strony okna. Po spędzonej wspólnie dekadzie przestałam ingerować w relacje łączące małżonka z "potworem z garderoby". Kiedy sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli sygnalizuję tylko, że w rejonie parapetu występuje zagrożenie lawinowe... Ale to i tak nie działa.

 

W miniony piątek zdarzył się jednak cud! Mój partner po - jak się okazuje - motywującym cyklu programów o sprzątaniu - zabrał się za walkę wręcz. Wcześniej jednak odkrył (!), że koszule, które przeleżały na dnie piramidy więcej niż pół roku nadają się jedynie do ponownego prania. Zaczął więc prać, rozwieszać, suszyć i kombinować, jak najlepiej dla ubrań je przechowywać. To kombinowanie zresztą trwa już trzeci dzień, bo zanim dojdzie do złożenia koszul po drodze jest jeszcze prasowanie... A nie jest to czynność, którą tygryski lubią najbardziej.

 

.. Fot. Archiwum prywatne

Próba zapanowania nad czystym praniem. Podejście kolejne. Fot. Archiwum prywatne

Byle nie stłoczone!

Mam znajomego, który gotując urządza sobie kulinarne show. Nawet jeśli nie ma ludzkiej publiczności opowieściami o tym, jak posiekać cebulę i najlepiej przesmażyć pieczarki raczy swojego psa. Na podobnej zasadzie funkcjonuje mój mąż i jego entuzjazm do porządkowania. "Gosia mówi, że jeśli przez rok nie założyłem jakiegoś ubrania, to go raczej nigdy już nie włożę, dlatego hop - wrzucam tę polóweczkę do rzeczy do oddania" - mruczy pod nosem.

Gosia mówi także, żeby porządnie strzepywać i rozwieszać mokre koszule wieszając je tak, żeby nie były stłoczone. W związku z tym w naszej jadalni dwa krzesła i położony na nich drewniany drążek służą za suszarkę. Chciałam wyschnięte rzeczy gdzieś przenieść, ale mąż się kategorycznie sprzeciwił, broniąc koszul jak niepodległości.

 

Dwa krzesła, drążek i koszule. Dwa krzesła, drążek i koszule.  Fot. Archiwum prywatne

Dwa krzesła, drążek i koszule. Fot. Archiwum prywatne

Wielka wdzięczność

Małgorzata Rozenek ma przeróżne patenty na sprzątanie, składowanie, dbanie o porządek - to wyjątkowo fascynuje mojego męża. "Wiesz, co zrobić, żeby worek w odkurzaczu nie śmierdział?" - pyta z zadowoleniem mrużąc oczy, czując, że mnie zagnie. "Wymieniać go na nowy, a stary wyrzucić?" - sugeruję trochę złośliwie. "Nie! Na początku wciągnąć do odkurzacza trochę proszku do prania, to później będzie neutralizował zapach" - znowu przewracając oczami tłumaczy małżonek.

Jestem ciekawa, czy to tylko przekaz, czy także forma tak fascynuje mojego partnera. Dopytuję więc, czy w przypadku Małgorzaty większe znaczenie ma to co prowadząca mówi czy, że mówi to właśnie ona. Okazuje się, że Rozenek podoba się mężowi: "Taka jest autorytatywna, że nawet trochę się jej boję" - tłumaczy, zaczynając sprytnie od cech charakteru. "No i bardzo ładna jest, a jeszcze na dodatek ma taką chrypkę" - dodaje. Mąż uspokaja mnie, że także jej porady są super, że nie miał pojęcia o wielu sprawach. Jestem bardzo ciekawa o jakich sprawach myśli.

Ja tylko pomagałem

Moi rodzice to raczej zbieracze - ojciec gromadzi przedmioty, wiele ich ma także mama. Mnie z kolei męczą bibeloty, pamiątki, figurki, stosy pism. Jestem selekcjonerem i bezlitosnym czyścicielem. Jeśli chciałam, żeby w rodzinnym domu zapanował ład - sama brałam się za układanie. Rodzice mieli więc książki układane raz według "wzrostu" innym razem koloru grzbietów.

Mój mąż i jego brat w porządkach "pomagali" i to nie zawsze. Pranie robiła ich mama, także ona rozwieszała je i prasowała. Do tej pory zresztą pomaga czasami mojemu mężowi w jego "nieszczęściu" wywożąc w tajemnicy jego koszule do prasowania. Mąż twierdzi, że nie ma wiedzy, bo jej nie zdobył. Z radością małego dziecka odkrywa więc, ile zastosowań ma ocet i, że soda oczyszczona pomoże w czyszczeniu materaców.

I za to jestem Małgosi Rozenek bardzo wdzięczna! Niech mąż ogląda, notuje, przyswaja, cytuje. Cieszę się z tego powodu i mam nadzieję, że chwilowa blokada (pranie wiszące w jadalni) to tylko czasowy przestój. Pani Małgosiu, pozdrawiam i czekam na więcej!

Więcej o: