Podejrzewam, że pan w taksówce się spieszył, a ja jechałam normalnie. Może za wolno? Staliśmy w końcu w korku. Od tego, co się stało, ważniejsze jest to, jak mało wystarczy, aby na drodze doprowadzić drugiego człowieka do nienawiści. Postanowiłam zbadać ten problem. Dotarłam, więc do danych na temat agresji i kultury jazdy na polskich drogach, poprosiłam specjalistów o wyrażenie swojej diagnozy. Porównałam też rodzime realia do kultury jazdy w innych krajach. Wnioski nie są optymistyczne.
Grożenie pięścią i niewybredny język - warszawska norma Fot. Shutterstock.com Grożenie pięścią i niewybredny język - warszawska norma. Fot. Shutterstock.com
Z raportu "Kultura i agresja na drodze" Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego Ministerstwa Infrastruktury wynika jasno, że w Polsce:
- 78 procent badanych (w sumie w dwóch próbach udział wzięło ponad dwa tysiące osób) raz w tygodniu ma do czynienia z kierowcami, którzy nie dostosowują swojej jazdy do warunków panujących na drodze;
- 58 procent doświadcza przynajmniej raz w tygodniu wymuszania pierwszeństwa;
- 53 procent narzeka na utrudnienia ze względu na zbyt ostrą jazdę innych;
- 25 procent raz w tygodniu lub częściej słyszy pouczenia klaksonem, a 1/3 badanych jest oślepiana długimi światłami.
Co robią Polscy kierowcy, kiedy spotykają się z agresją ze strony współuczestników ruchu? Trzy najczęstsze reakcje wymieniane w raporcie przez mężczyzn kierowców to kolejno:
- używanie przekleństw (32%);
- pozostanie obojętnym (29%);
- wykonywanie obraźliwych gestów (26%).
Odpowiednio wśród kobiet kierowców trzy najczęściej deklarowane reakcje to w kolejności:
- użycie klaksonu (31%);
- wykonywanie obraźliwych gestów (30%);
- używanie przekleństw (27%).
Co piąty kierowca używa klaksonu w sytuacji kiedy inni kierowcy lub piesi zachowują się w sposób uznany przez niego za niewłaściwy, niekulturalny lub niezgodny z przepisami ruchu drogowego.
Dorota Bąk-Gajda, psycholog transportu z dziesięcioletnim doświadczeniem, zapewnia, że nawet spokojni prowadzący pojazd ludzie w niektórych sytuacjach jakby zapominali o własnej kulturze, natomiast mocno uruchamia im się instynkt rywalizacji i przecenianie własnych możliwości. - To są przyczyny wewnętrzne związane z osobowością i temperamentem. Obecnie wielu ludzi żyje w ciągłym niedoczasie, ale chce przyspieszać i nadrabiać straty w ruchu ulicznym rozwijając nadmierne prędkości i traktując każdą sygnalizację świetlną i innych użytkowników jako wrogów. Razi nas także brak kultury jazdy, ale o dziwo braki mają tylko inni, rzadko my sami. Zdarza się, że agresywni kierowcy winę za swoje zachowanie chcą przerzucać na innych, którzy ich sprowokowali do "obrony". W takich sytuacjach agresja jak spirala będzie się nakręcać i narastać prowadząc nawet do bezpośrednich starć: rękoczynów i bójek - tłumaczy specjalistka.
Moja znajoma Monika często lata służbowo do Stanów Zjednoczonych. To m.in. ona dostarczyła mi opowieści, które pokazują, że można nie cwaniakować, nie wpychać się na trzeciego, stać w korku jak wszyscy, a nie kozaczyć - jadąc poboczem. - Wylądowałam ostatnio na lotnisku JFK w Nowym Jorku - opowiada. - Wypożyczyłam tam samochód i udałam się, w trwającą ponad półtorej godziny, podróż do miasteczka pod Nowym Jorkiem. Nie znałam tej okolicy, pierwszy raz jechałam tam sama autem, GPS się zacinał - tłumaczy. - Jechałam jak ostatnia ofiara, 70 km na godzinę prawym pasem. Wszyscy mnie omijali, nikt nie zatrąbił, nie dał długimi po oczach, mijając mnie nie obrzucił wzrokiem pełnym potępienia - zapewnia.
Mariusz, największy znany mi pirat drogowy, który w Chicago spędził rok, po dwóch szorstkich pouczeniach ze strony niewdających się w dyskusje policjantów, stępił swoje rajdowe zapędy. - Jak jeździłem motocyklem, to stałem w korkach całkiem jak samochody, nie przeciskałem się między autami, żeby pierwszy wystartować. Autem nie przejeżdżałem na pomarańczowym. Inna sprawa, że tam ludzie wpuszczają innych do ruchu i jeszcze się uśmiechną albo machną przy tym ręką. Po powrocie do Warszawy Mariusz szybko powrócił do typowej na naszych drogach "jazdy polskiej".
Owszem, na polskich drogach nie jest kulturalnie, zgadza się Dorota Bąk-Gajda: - Brakuje kultury jazdy związanej z poszanowaniem innych użytkowników a przecież w ruchu drogowym jest miejsce dla wszystkich: pieszych, kierowców, rowerzystów, motocyklistów itd. To jest miejsce gdzie nikt nie powinien być najważniejszy a każdy powinien być bezpieczny. Ten brak kultury bierze się również z niedostatecznej edukacji dotyczącej bezpiecznych postaw, kursy nauki jazdy skupiają się w dużej mierze na czynnościach operatorskich prowadzenia (zmiana biegów, użycie kierunkowskazu), nie omawiają dostatecznie kwestii związanych z psychologią transportu. Dzieci i młodzi ludzie obserwują także agresywnych dorosłych prowadzących pojazdy i potem powielają ich wrogie zachowania. Jednakże agresja drogowa zawsze przynosi straty i może zakończyć się tragicznie - zaznacza psycholog.
Jedną z moich "bohaterek dnia codziennego" została pewna funkcjonariuszka policji, o której czytałam w Gazecie Stołecznej. Tę historię traktuję jak ukochaną przypowieść. To było kilka lat temu, w środku upalnego lata na jednej z bardziej zakorkowanych warszawskich arterii. Pewien kierowca szarżował, wpychając się na chama do ruchu. Kiedy policjantka, będąca wtedy w cywilu próbowała interweniować, on zaczął ją obrażać i wymachiwać pistoletem. Kobieta natychmiast zadzwoniła po posiłki, a panowie w mundurach szybko poradzili sobie z krewkim automobilistą, skuli go i zawieźli prosto na komisariat.
Jakie, zdaniem ankietowanych na potrzeby raportu "Kultura i agresja na drodze", działania mogłyby zapobiec agresywnym lub niezgodnym z prawem zachowaniom użytkowników dróg? 48 procent przebadanych widzi rozwiązanie w zwiększeniu nadzoru policji, upowszechnienie zwyczajów dobrego zachowania na drodze (46 procent) lub zwiększenie skuteczności egzekwowania kar za wykroczenia (37% wskazań). Co piąty Polak (21 procent) wskazuje, że odpowiednimi działaniami byłyby akcje medialne takie jak kampanie społeczne.
Być może nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale wściekłość szkodzi! Dorota Bąk-Gajda tłumaczy, że: - Odczuwana agresja drogowa zmienia reakcje fizjologiczne, tacy kierowcy pocą się, zwiększa się ich napięcie mięśni i ciśnienie krwi. Taki stan pobudzenia nie jest dobry dla organizmu, nadweręża go a negatywne emocje sprawiają, że obniża się sprawność psychomotoryczna np. czas reakcji staje się niestabilny i może prowadzić do błędnych decyzji. Z tego punktu widzenia agresja przynosi organizmowi same starty i wiąże się ze zbytecznym wydatkiem energetycznym.
Psycholog dodaje, że dla niektórych osób samochód to azyl dający poczucie władzy i dodający odwagi, tacy agresywni kierowcy nie mieliby odwagi przeciwstawić się innym twarzą w twarz, ale w samochodzie preferują antagonistyczne zachowania wobec innych korzystając ze względnej anonimowości w ruchu drogowym. - Agresja drogowa może wiązać się też z wszechobecnym kultem rywalizacji, który pobudza do wyścigu z czasem, własnymi umiejętnościami, możliwościami pojazdu i wreszcie z innymi na drodze - dodaje Bąk-Gajda.
W przypadku kobiet skierowana w ich stronę agresja zazwyczaj ogranicza się do słów: "głupia baba, suka, ku*wa". Która z nas nie słyszała takich słów, ręka w górę. I to nie tylko prowadząc samochód, ale także siedząc obok kierowcy, który się złościł na kogoś (czytaj kobietę) w samochodzie obok.
W przypadku mężczyzn wściekłość, której adresatami są inni panowie może narastać aż poziomu, w którym dochodzi do rękoczynów. Sama byłam świadkiem, kiedy stojący w korku w centrum stolicy kierowca ciężarówki wysiadł z niej w trakcie awantury. Do niego natychmiast wyskoczył pan z poprzedzającego samochodu. Z daleka ta para wyglądała jak dwa zadziorne koguty. Nie minęło kilka sekund, a dżentelmeni zaczęli okładać się pięściami. W wyniku ataków złości ucierpieć mogą nie tylko ciała kierowców, ale także ich samochody (urwane lusterka, wybite szyby, wgniecione maski).
Może to Warszawa przoduje w produkowaniu nieuprzejmych kierowców obu płci, nie wiem, nie mam porównania. Jak jeżdżę w innych miejscach to trafiam na momenty, w których np. na Helu jest "połowa" Warszawy.
Faktem jest, że trąbimy, wściekamy się, wymachujemy pięściami. Przy zamkniętych szybach i dla postronnego obserwatora wygląda to karykaturalnie. Takie roztrzęsione, brzydkie twarze podskakujące jakby ktoś je kłuł szpilką w tyłek. Demony wychodzą także z osób, które świetnie znamy i mamy o nich jak najlepszą opinię. Tak jak pewien gość weselny, który parkując przerysował samochód innej zaproszonej. I jeszcze na nią nakrzyczał posiłkując się niewybrednymi słowami. Ona okazała się być świadkową panny młodej, on jej ojcem chrzestnym. Kiedy pan się zorientował, rzucił na przeprosiny: - Gdybym wiedział, że pani to pani...
Do kultury jazdy często dołączają się sylwetki pieszych i niezmotoryzowanych. Nic dziwnego, kierowcy są nastawieni agresywnie nie tylko do innych zmotoryzowanych, ale i rowerzystów i pieszych. Ci nie mają innego wyjścia, jak bronić się tą samą agresywną postawą. Przejawia się ona chociażby w sylwetkach "wychowawców" i "pedagogów" - i to bez względu na wiek. - Tu się nie parkuje, to miejsce dla niepełnosprawnych! - syczy starsza pani z okrągłym pieskiem w sweterku, który podkreśla jej słowa ujadając. Do tego dochodzi jeszcze rys "konfidentów": - Jak pan nie przestawi samochodu, zadzwonię do straży miejskiej oraz nocnych mścicieli (rysy, przebite opony).
I tak współistnienie czy to na drodze czy na postoju sprawia, że "ubrani" w karoserię zamieniamy się w "chamów i chamice". Kosztem swojego zdrowia psychicznego i zdrowia innych.
Co robić, jak żyć? - W agresywnej sytuacji drogowej nie należy utożsamiać się z cudzymi emocjami i problemami - radzi Dorota Bąk-Gajda. - Jeśli jakiś nasz manewr wywołał zamieszanie trzeba przeprosić zamiast udawać, że nic się nie stało lub uciekać. Wszyscy popełniają błędy, potrzebna jest więc większa wyrozumiałość. Można pozwolić innym na skręt czy przejazd, pozwolić włączyć się do ruchu, taka drobna uprzejmość to właśnie kultura jazdy. W przypadku zaczepek i agresywnych zachowań nie patrzmy w oczy, pozwólmy agresorowi odjechać, nie podejmujmy żadnych dyskusji. Agresywne zachowania często wynikają z braku sukcesów w życiu (domu i pracy) i mogą stanowić rekompensatę za inne porażki, takie osoby wręcz napawają się ryzykiem i pouczaniem innych. Świadczy to wybitnie o ich niedojrzałości emocjonalnej i społecznej - zapewnia psycholog.
Ja ze swojej lekcji wyciągnęłam naukę: nie dam się więcej sprowokować, będę na drodze miła i uśmiechnięta. A agresję zaleję słodyczą. Czy to pomoże? Nie wiem, ale zaryzykuję.