Pieniądze czy koneksje - co bardziej liczy się w Nowym Jorku? [ROZMOWA]

W Nowym Jorku pieniądze to jednak nie wszystko. Są marzenia, których nowobogaccy milionerzy nigdy nie spełnią. Na straży bram do raju wyższych sfer stoją stare rody z nazwiskami, klany, które na każdym kroku udowadniają nuworyszom, że dolary nic nie znaczą - tłumaczy amerykańska pisarka, Cristina Alger.

Jej ojciec - David Alger, prezes funduszu inwestycyjnego - zginął 11 września 2001 roku podczas ataków na World Trade Center - jego biuro mieściło się w jednej z wież. Cristina Alger poszła w zawodowe ślady ojca i zrobiła karierę - skończyła prawo na Harvardzie i pracowała dla firmy kojarzonej z światowym kryzysem - Goldman Sachs & Co. Elity finansjery poznała od podszewki, a od urodzenia obracała się wśród najbardziej wpływowych nowojorczyków.

Pieniądze i wielkie prawnicze korporacje porzuciła dla literatury, debiutując "Darlingami", opowieść o świecie nowojorskiej elity. Akcja książki rozgrywa się w doskonale jej znanej scenerii Wall Street, w czasie, którego sama doświadczyła na własnej skórze, czyli szalejącego kryzysu. "Debiut Cristiny Alger pozwala spojrzeć świeżym okiem na kręgi nowojorskiej elity. Nie mogłam się oderwać" - zachwala "Darlingów" Lauren Weisberger, autorka powieści "Diabeł ubiera się u Prady".

Ola Długołęcka, Kobieta.gazeta.pl: Do kogo aspirują nowojorczycy?

Cristina Alger : W Nowym Jorku zawsze znajdzie się ktoś bardziej... Piękniejszy, lepiej ubrany, bogatszy, mądrzejszy, bardziej błyskotliwy, o większych osiągnięciach. To dlatego w tym mieście zawsze panuje duch rywalizacji. Z jednej strony to przerażające, z drugiej bardzo ekscytujące i nakręcające.

Być może bazuję na stereotypach z książek i filmów, ale jestem ciekawa, czy w Nowym Jorku rzeczywiście są "ladies who lunch" - kobiety, których treścią życia jest robienie zakupów, umawianie się na lunche, wydawanie pieniędzy, krążenie między Hamptons, Aspen i Nowym Jorkiem?

- Ależ tak, one naprawdę istnieją! Ja co prawda do nich nigdy się nie zaliczałam, bo w porze lunchu pracowałam, a teraz damą, z którą jadam lunche jest moja dziewięciomiesięczna córeczka Emma, ale to osoby jak najbardziej realne.

Jest wiele kobiet, a ich liczba jest naprawdę szokująca, które głównie udzielają się towarzysko, zasiadają w fundacjach, robią zakupy. Ja bym nie przetrwała tak jednego dnia - po pierwsze zaniżam poziom jeśli chodzi o styl i garderobę. Po drugie, taki styl życia jest naprawdę okropnie kosztowny.

Owszem są grupy rezydujące w wakacje w Hamptons [przyp. red. modna nadmorska miejscowość], mniejsza grupa rezyduje zimą w Palm Beach [przyp. red. miasto w stanie Floryda] i Aspen [przyp. red. ekskluzywny kurort narciarski]. Zarządzanie tyloma nieruchomościami to wielkie wyzwanie - podziwiam osoby, które dają sobie z nim radę - ja ledwo panuję nad ogarnianiem jednego mieszkania...

Z Twojej biografii i artykułów, w których opisuje się Ciebie, wynika jednoznacznie, że doskonale znasz nowojorską elitę - funkcjonujesz w niej w końcu od dnia urodzenia. Czy trudno było Ci się do niej zdystansować i ją opisać?

- To było doświadczenie głęboko oczyszczające. Książkę pisałam w czasie apogeum kryzysu finansowego w Stanach Zjednoczonych - momencie trudnym dla mnie i generalnie ciężkim dla nowojorczyków. Wtedy, jak wielu innych znanych mi ludzi, zrobiłam krok wstecz i z dystansu zaczęłam przyglądać się mojemu środowisku, otoczeniu, w jakim wyrosłam, warunkom w jakim żyłam. Pisanie książki pozwoliło mi na głębokie przemyślenie tej analizy.

Czy oparłaś postacie w książce na żyjących osobach?

- Bardzo starałam się uniknąć wszelkich podobieństw. Postacie książkowe powstawały przez dłuższy czas, mają własne historie i słabości - tak jak zwyczajni ludzie. Z tego chociażby powodu ciężko mi na nie patrzeć, jak na charaktery, które miałyby powstać na bazie osobowości innych osób. I chyba udało mi się stworzyć je od nowa, bo żadna znajoma mi osoba nie złożyła zażalenia, że widzi podobieństwo właśnie do siebie.

Czy nowojorskie finansowe i społeczne elity mają poczucie wyższości względem osób mniej uprzywilejowanych? Jeśli tak, to w jaki sposób to okazują?

- Odpowiem ci dość ogólnie, ale myślę, że celnie. Czytałam ostatnio fascynujący artykuł w "New York Magazine". Opisano w nim, jak pieniądze sprawiają, że ludzie stają się mniej ludzcy.

Jego autorzy towarzyszyli grupie psychologów z Berkley, którzy w ramach eksperymentu ustawili rozgrywkę w Monopol. Jeden z graczy na starcie miał więcej pieniędzy niż pozostali, a jego ruchy były wyżej punktowane: dostawał większe premie, nagrody i mógł rzucać kostką więcej razy. Ten "uprzywilejowany gracz" - pomimo, że doskonale wiedział, że gra jest ustawiona, a swojej przewagi nie zawdzięcza taktyce ani sprytowi - wywyższał się i zachowywał arogancko.

Z tego i innych przeprowadzonych eksperymentów wynikało jasno, że pieniądze sprawiają, że ludzie gubią gdzieś moralność, stają się egoistyczni, bardziej konkurujący i mniej empatyczni.

To daje do myślenia - jak w przypadku pytania, co było pierwsze jajko czy kura - czy ludzie mniej moralni mają większą łatwość gromadzenia majątku czy może majątek sprawia, że stają się mniej etyczni?

Czy fortuna pozwala na wejście w wyższe sfery i bywanie w najbardziej zamkniętych kręgach?

- Mój przyjaciel stwierdził ostatnio, że w Waszyngtonie siła polityczna jest najważniejsza i otwiera wszystkie drzwi, w Los Angeles sława, a w Nowym Jorku pieniądze. Ponieważ Nowy Jork jest miejscem, w którym rządzi kult pieniądza sądzę, że dolary zapewniają wejście do więcej niż jednego kręgu.

Z drugiej jednak strony to w Nowym Jorku, jak nigdzie indziej w USA, liczy się pochodzenie, nazwisko, rodzinne powiązania. Tutaj mieszkają stare i wpływowe nowojorskie rody, które niezbyt chętnie wpuszczają nowych znajomych do swoich hermetycznych kręgów. Dominick Dunne, jeden z moich ulubionych pisarzy, najlepiej oddaje różnice oraz napięcia między nowojorskimi starymi a nowymi pieniędzmi.

Czego nie kupią pieniądze? Pierwszym skojarzeniem przychodzącym mi na myśl jest wymarzone mieszkanie w kamienicy, w której rządzi wspólnota, a potencjalni nabywcy przechodzą przez sito rozmów kwalifikacyjnych i muszą wykazać się odpowiednimi "referencjami".

- Masz rację. Fortuna nie kupi mieszkania w niektórych kamienicach, zwłaszcza jeśli wspólnota nie chce dopuścić nuworyszy. Oni mają zamknięty wstęp do prywatnych klubów, a ich dzieci do ekskluzywnych szkół. Może to straszny frazes, ale moim zdaniem pieniądze zdecydowanie nie kupują szczęścia - nigdzie na świecie. Tak jak w mojej książce - najbogatsi nowojorczycy są także najbardziej nieszczęśliwi.

 

Który ród, po śmierci większości członków klanu Kennedy, uznawany jest za nowojorski odpowiednik "rodziny królewskiej"?

- Wydaje mi się, że rodzina Kennedych była absolutnie wyjątkowa pod tym względem i przez to jest nie do zastąpienia. Moim zdaniem nikt nie jest wstanie wzbudzić takiego zainteresowania i masowo przyciągnąć aż takiej uwagi całego kraju, jak zrobili to oni.

 

Który film o nowojorskich elitach najlepiej Twoim zdaniem oddaje realia?

- "Metropolitan" Whita Stillmana genialnie oddaje klimat finansowych i towarzyskich elit.

 

Jak bardzo jesteś związana z Nowym Jorkiem? Wyobrażasz sobie życie w innym miejscu?

- To pytanie za sto punktów. Od kiedy na świecie pojawiła się moja córeczka, coraz częściej sama je sobie zadaję i zastanawiam się nad odpowiedzią. Nowy Jork to świetne miejsce na wychowywanie dziecka - pod warunkiem jednak, że nadążymy za tempem, kosztami finansowymi i stresem jaki towarzyszy życiu w tym mieście Przyznam szczerze, że powoli dochodzę do wniosku, że nie wiem, czy mam jeszcze ochotę. Coraz więcej czasu spędzam na Zachodnim Wybrzeżu i być może, że właśnie tam się przeniesiemy z rodziną. Ale nieważne, gdzie ostatecznie wyląduję i tak w głębi serca zawsze będę się czuła mieszkanką Nowego Jorku...

 

DarlingowieDarlingowie Fot. Materiały prasowe

Książkę Cristiny Alger "Darlingowie" wydało wydawnictwo MUZA S.A. Fot. Materiały prasowe.

Więcej o: