Justin Bieber - rozpuszczony gwiazdor czy nastolatek, którego nie ma kto wychować?

Tam, gdzie fani i media widzą gwiazdę i maszynkę do zarabiania niewyobrażalnych pieniędzy, ja widzę nastolatka, któremu nikt nie ma odwagi wyznaczyć granic. Co byście zrobili, gdyby to Waszym synem był Justin?

Mój syn za pół roku skończy pięć lat. Ma niewiele ponad metr, a już dość skutecznie rozstawia całą rodzinę po kątach. Bada, jak daleko może się posunąć, na ile mu pozwolimy. Wie, przy kim osiągnie swój cel, a kto nie pozwoli sobie wejść na głowę. Nie mam pomysłu wychowawczego, przyglądając się zmieniającym modom i teoriom dotyczącym realnego wpływu rodziców na kształtowanie własnych dzieci, pozostaję obok nurtów i metod. Kocham, słucham, wspieram, wyznaczam granice - tak w skrócie.

Oddolne ciśnienie

Nie mi oceniać Pattie Mallette - mamę słynnego Justina Biebera i łączącą ich wieź. Wygląda na to, że są ze sobą blisko. Syn czule opowiada o mamie, wytatuował sobie w zgięciu przedramienia jej oko. Ona także mówi o nim z miłością i troską w głosie.

Justin ma 19 lat, a jego matka urodziła go, gdy miała 18, samotnie wychowując dziecko, pracując i ucząc się. Nie kupuję teorii o jej żarłocznej ambicji lokowanej w synu, chęci zrobienia na jego talencie fortuny i traktowania instrumentalnie (niezorientowanym szybko nakreślam złe zachowanie Biebera: wdanie się w bójkę, jazda samochodem pod wpływem alkoholu i narkotyków, udział w ulicznych wyścigach, areszt, grożąca mu deportacja z USA - jest obywatelem Kanady, afera z prostytutką).

 

Wierzę, że Mallette uległa jego namowom i ciśnieniu, żeby pozwolić mu grać i śpiewać. Mój syn chrzestny ma pięć lat i od czterech lat interesuje się wyłącznie piłką nożna. Kilka razy w tygodniu trenuje w liczącym się warszawskim klubie dla dzieci, prawdziwej kuźni przyszłych talentów.

Do połowy listopada trenował na dworze, biegając przez półtorej godziny bez wytchnienia. Od września nie opuścił ani jednego treningu. Staś ogląda mecze, gra w FIFĘ, zna kluby, składy i zawodników. Naprawdę żyje piłką nożną.

Rodzice marzną na treningach, wożą go na zajęcia, wspierają. To nie ich marzenia ani ambicje realizuje chłopczyk, prędzej oni jego. Sądzę, że tak się rodzą gwiazdy - talent, łączą z uporem, determinacją i prawdziwą pasją.

Beyoncé zamęczała swoich rodziców występami. Po szkole śpiewała w piwnicy i bez wytchnienia ćwiczyła układy taneczne. Na pewnym etapie jej ojciec i matka zdecydowali, że stawiają wszystko na jedną kartę i na serio będą wspierać córkę, inwestując w lekcje śpiewu, tańca, i sesje w studiach nagraniowych.

Wierzę, że podobnie wyglądały początki Biebera i jego matki. Chłopiec - jak niesie legenda - w wieku dwóch lat miał się sam nauczyć grać na bębnach, później pod okiem kościelnej grupy muzycznej, doskonalił umiejętności gry na perkusji i zdobywał nowe: gry na gitarze, pianinie i trąbce. Jako sześciolatek Justin śpiewał na ulicy w kanadyjskim Stratford, zebrane trzy tysiące dolarów przeznaczając na wizytę w Disneylandzie na Florydzie - zgrabnie łącząc pasję z marzeniami dziecka.

Jego występy z gitarą trafiły do sieci - dumna mama chciała się pochwalić przed rodziną postępami wokalnymi syna. Nagrania coverów podbiły serca internautów i uruchomiły lawinę zdarzeń, która doprowadziła do międzynarodowej kariery Kanadyjczyka i... jego obecnych problemów z prawem.

 

Idąc za ciosem

Sławne dziecko to gratka dla mediów - zwłaszcza amerykańskich, które z dnia na dzień potrafią stworzyć gwiazdę, lub ukręcić jej głowę. I rozumiem mechanizmy ich działania, które sprawiają, że na pewnym etapie rodzice zaczynają korzystać z lukratywnych propozycji. Zostają menadżerami swoich córek, projektują sygnowane ich nazwiskami linie ubrań, przyjmują zaproszenia do reality shows i programów telewizyjnych (demonizowana na każdym kroku Kris Jenner, mama "Kardashianek") czy... piszą książki o swoim życiu i dzieciach.

Tak właśnie zrobiła matka Justina, publikując "Nowhere but UP. Teen Edition", w której świecąc własnym przykładem daje nadzieję wszystkim tym, którzy podobnie jak ona przeżyli w życiu to co najgorsze - byli porzuceni, uzależnieni, wykorzystywani, molestowani seksualnie od najmłodszych lat. Książkę reklamuje zresztą wielce optymistyczny slogan: "Kiedy osiągniesz dno, możesz iść już tylko w górę".

 

Książka Pattie Mallette to opis jej przeżyć oraz zbiór dodających otuchy porad. Fot. Materiały prasowe

Rozpuszczony bachor, czy puszczony wolno nastolatek

Zdaniem Dillana DiGiovanniego, który z racji zawodu (był wiele lat nauczycielem szkolnym, wychowawcą, a teraz jest coachem) o wychowaniu i pracy z nastolatkami wie więcej niż ja, Justin wcale nie jest rozpuszczonym bachorem. Owszem Bieber wdaje się w bójki, pali jointy, publicznie opowiada i robi głupoty głupoty, podrywa dziewczyny, pije, imprezuje, rozbija się samochodami. Robi wszystko to, co zwykli robić młodzi ludzie w jego wieku. Tylko zdecydowanie bardziej "na bogato", w luksusowych rezydencjach, wspaniałych sportowych samochodach, na egzotycznych plażach i u boku zjawiskowych piękności. Co więcej wszystkie jego wyskoki i wpadki są medialnie udokumentowane, odpowiednio sensacyjnie opisane i zbiorowo ocenione.

 

DiGiovani uważa, a ja się z nim zgadzam, że Justin ma wszystko, ale z jednego został zdecydowanie ograbiony. Zresztą nie on jedyny, bo piosenkarz zasilił po prostu większą grupę dojrzewających w sławie nastoletnich gwiazd. Biebera pozbawiono zdrowych granic i odpowiednich przykładów do naśladowania.

Piosenkarz jest otoczony ludźmi, którzy traktują go jak gwiazdę, sławę i na "medialną osobowość" mają go ukształtować i wystylizować. Niczyim zadaniem nie jest jednak jego wychowywanie. Kto ma mu powiedzieć, żeby nie palił trawy? Ochroniarz? Podobnie jak on upalony tancerz z zespołu? Kto zabierze mu kluczyki do jego lamborghini Aventadora? Specjalistka od PR-u? Raczej nie - tym bardziej, że wszelkie próby grania autorytetem w przypadku relacji pracownik - pracodawca mogą się skończyć w prosty sposób - zwolnieniem tego pierwszego.

 

Justin Bieber Panama ParasailingJustin Bieber Panama Parasailing Fot. MAVRIXONLINE.COM / MAVRIXONLINE.COM

Justin i jego świta na plażach Panamy. Fot. MAVRIXONLINE.COM

A co do tego, że otaczają go prawdziwi profesjonaliści, którym braku doświadczenia i wybitnych umiejętności zarzucić nie można - nie mam wątpliwości. Chociaż są dorośli, wychowywanie cudzych dzieci zdecydowanie nie jest ich mocną stroną. Zresztą wcale być nie musi, bo nie do tego zostali zatrudnieni.

Synu, ogarnij się!

DiGiovani uważa, że to nie pieniądze i sława są winne zachowaniu gwiazdy, ale brak jasno wyznaczonych granic. Mama piosenkarza wyznaje w wywiadach, że zachowanie syna, a właściwie nagłówki gazet, bardzo ją martwią, dodaje, że musi z synem odbyć wychowawczą rozmowę. To jednak będzie rozmowa na odległość, na co dzień Bieber dalej będzie cierpiał z nadmiaru wolności, którą daje mu jego 31-letni agent Scott "Scooter" Braun oraz ziomale, którymi piosenkarz się otacza.

 

.. Fot. AP

Zatrzymanie przez policję nie zasmuciło Justina - tak przynajmniej można sądzić po zdjęciach. Fot. AP

Co ja bym zrobiła? Na pewno interweniowała, złościła się, martwiła i nie odpuszczała. Nawet jeśli miałabym być rodzinnym złym policjantem i narazić się na synowską złość i obrażanie. I miałabym nadzieję, że gdyby usłyszał wyraźne "PRZESTAŃ", w zalewie "JEST SPOKO ZIOM" dałoby mu to do myślenia, a przynajmniej na chwilę powstrzymało beztroską zabawę. I nie jego jednego rozstawiłabym po kątach, jak to czterolatkowie mają w zwyczaju, ale także resztę świty.

Bo nie byłabym ich koleżaneczką, tylko matką ich kolegi. Ostrą, surową i potrafiącą szybko reagować. Tyle w kwestii wychowawczej teorii i brania w obronę całkiem typowego jak na wiek Justina zachowania, oraz piętnowania, jak na mój gust nietypowego, zachowania jego rodziny.

Więcej o: