Sharrie Williams, autorka książki "Maybelline. Historia rodziny, która stworzyła Maybelline", w której opisała swoją rodzinę - założycieli amerykańskiego giganta kosmetycznego: Mój ojciec był prawdziwym spadkobiercą fortuny Maybelline, czyli osobą, która odziedziczyła fortunę po stryju Tomie Lyle'u Williamsie. Stryj założył i był właścicielem firmy od 1915 do 1968 roku.
Ja należę do trzeciego pokolenia spadkobierców. Prowadzę wygodne życie, ale ma się ono nijak do stylu i rozmachu, z jakim żył mój ojciec. Odziedziczone pieniądze kiedyś się kończą, inaczej niż dziedzictwo i spuścizna, jaką zostawił mój klan. To z tego powodu napisałam książkę i opowiedziałam w niej niezwykłą historię moje rodziny, dzieląc się tą historią z czytelnikami na świecie.
Oryginalne opakowanie tuszu do rzęs Maybelline, 1917 rok. Fot. Archiwum Sharrie Williams
- Nie czuję więzi, ponieważ obecna marka Maybelline New York należy do koncernu L'Oréal, który ma swoją siedzibę we Francji. Z drugiej jednak strony wciąż mam w sobie cząstkę dumy z rodziny i czuję się emocjonalnie związana z marką, którą prawie 100 lat temu założyli moim przodkowie.
- Czynniki, które sprawiły, że Maybelline stało się gigantem kosmetycznym to przede wszystkim marketing i sposoby reklamowania marki. Do dzisiaj marka trzyma się wytycznych stworzonych przed laty, a Maybelline wciąż jest czołową marką kosmetyczną na świecie. W moim odczuciu obecny właściciel Maubelline spisuje się na piątkę - ja przynajmniej nie mam absolutnie żadnych uwag co do kosmetyków, reklamy i marketingu, który napędza markę.
- Może źle się wyraziłam i przez to zostałam źle zrozumiana... Miałam wspaniałe dzieciństwo. Maybelline została sprzedana Plough Inc, kiedy miałam 20 lat. I to po transakcji staliśmy się z dnia na dzień multimilionerami, a moje życie zaczęło przypominać jazdę kolejką górską w wesołym miasteczku - miłe zdarzenia mieszały się z koszmarnymi. Mam tu na myśli poważne kłopoty ze zdrowiem psychicznym mojej matki oraz śmierć w podejrzanych okolicznościach mojej babki.
- Byłam bardzo blisko związana z moim stryjecznym dziadkiem - Tomem Lyle'em Williamsem, jego siostrami: Mabel i Evelyn, a także z moimi rodzicami. Każde z nich chętnie dzieliło się ze mną opowieściami z przeszłości i historiami rodzinnymi. Bez problemu wtajemniczali mnie w swoje życie, a ja te wspomnienia nagrywałam. Wiele z wypowiedzi pochodzi z listów, którymi się wymieniali, dzienników i pamiętników, które sami pisali.
-Tom Lyle był głową rodziny, jej patriarchą, i nie podważaliśmy jego decyzji. Uwielbialiśmy go bezwarunkowo, czuliśmy się zaszczyceni faktem, że jest naszym nestorem.
Kiedy po sprzedaży firmy członkowie rodziny dostali swoje udziały, stryj dbał o to, żeby wszyscy dobrze inwestowali swoje fortuny, a pieniędzy starczyło dla kolejnych pokoleń.
Niestety mój dziadek i ojciec podjęli kilka złych decyzji finansowych i stracili większą część fortuny. Postąpili wbrew woli stryja i każdy z nich żył w głębokim poczuciu winy.
Willa Valentino - posiadłość stryja Toma Lyle'a Williamsa, która należała wcześniej do aktora Rudolpha Valentino. Fot. Archiwum Sharrie Williams
Willa Valentino - posiadłość stryja Toma Lyle'a Williamsa, która należała wcześniej do aktora Rudolpha Valentino. Fot. Archiwum Sharrie Williams
- Mój tata był na wojnie, ciężko i długo pracował, a gdy wreszcie miał pieniądze by żyć na wymarzonym poziomie, spełnił swoje marzenia.
Znając mojego ojca i mieszkając z nim przez wiele lat, powiedziałabym, że jak na dane przez los możliwości, to żył dość skromnie. Owszem, miał domy i luksusowe samochody, ale czy nie takiego stanu posiadania oczekuje się od dziedziców fortuny?
- Jak już wspomniałam wcześniej, jestem trzecim pokoleniem Williamsów, które skorzystało na sprzedaży Maybelline. Moim zdaniem niewiele z dziedziczek fortun wiedzie aż tak publicznie wystawne życie. Większość z nich woli nie obnosić się ze swoim bogactwem. Ponadto w przypadku Paris i Aerin możemy mówić o ich własnym wkładzie w tworzenie fortuny - obydwie sa zaangażowane we własne działania, które przynoszą im ogromne zyski. To jednak nie mój przypadek.
- W młodości rzeczywiście żyłam jak na dziedziczkę fortuny przystało. Moja babcia rozpieszczała mnie, zasypując pieniędzmi, ubraniami i dodatkami, a ojciec samochodami. Jako młoda dziewczyna jeździłam kabrioletem Shelby Cobra z 1968 roku. Podróżowałam po całej Europie i wiodłam bardzo wystawne życie.
Po ślubie zwolniłam obroty. Jako żona młodego prawnika na dorobku oraz matka małego dziecka zaczęłam się bardziej koncentrować na rodzinie. Teraz jestem babcią, wiodę spokojne i ciche życie, ograniczając się do troski o rodzinę i nielicznych zobowiązań zawodowych - jak tych związanych z promocją książki.
Sharrie Williams w 1965 roku. Fot. Archiwum Sharrie Williams
Sharrie Williams w 1965 roku. Fot. Archiwum Sharrie Williams
- Moja babka mawiała o mnie, że jestem w dwóch czepkach urodzona. Do pewnego momentu, rzeczywiście tak było. Los jednak bywa bardzo kapryśny, a życie potrafi powalić nawet najsilniejsze i najbardziej uprzywilejowane jednostki, sprawiając, że się zmieniamy.
Tak było w moim przypadku. Dzięki sytuacjom, które było mi dane przeżyć jestem o wiele milsza, bardziej wyrozumiała i pełna współczucia niż w młodości. Nie dokonuję impulsywnych zakupów, jestem bardziej dyskretna, mam lepszy gust i bardziej niż na wydawaniu pieniędzy zależy mi na rozsądnym nimi gospodarowaniu - tak, żeby starczyły dla moich wnucząt i prawnucząt.
- Ciężko mi patrzeć na własną matkę jak na ofiarę, bo była wspaniałą kobietą, która przez ponad 25 lat ciężko pracowała u boku ojca, urodziła czworo dzieci, była oddaną matką i babcią.
Ale rzeczywiście bardzo cierpiała kiedy ojciec się z nią rozwiódł - po pierwsze dlatego, ze wciąż go kochała, a po drugie, dlatego że głęboka wiara sprawiała, że nie mogła pogodzić się ze złamaniem jej nakazów.
Spędziłam wiele czasu z mamą, kiedy była już starszą kobietą, i na szczęście udało nam się nadrobić stracone lata, pogłębić naszą wieź. Możesz mi wierzyć, że zrobiłabym wszystko, żeby oszczędzić jej dramatycznych przeżyć. Niestety było to poza moimi możliwościami.
- Jestem pisarką i prowadzę kilka blogów. Mam doświadczenie w byciu rzecznikiem, robieniu prezentacji dla firm. Pracuję także nad dwoma kolejnymi książkami, które mam nadzieję, ukażą się w 2015 roku.
- Uważam, że zapracowanie na fortunę jest o wiele bardziej satysfakcjonujące niż jej odziedziczenie. Kiedy dostajemy pieniądze, wydajemy je jak szaleni, kiedy sami się ich dorabiamy, mądrze inwestujemy i rozsądnie wydajemy. Tylko własny, nie odziedziczony, dorobek daje poczucie osobistego sukcesu.
Okładka książki. Fot. Materiały prasowe
Książkę "Maybelline. Historia rodziny, która stworzyła Maybelline" Sharrie Williams i Bettie Youngs wydało wydawnictwo Muza. Fot. Materiały prasowe
.