Bill Cunningham , od wielu lat prowadzi swoją rubrykę modową w dzienniku "The New York Times". Tym, którzy interesują się modą nie trzeba go przedstawiać. Ten szczupły mężczyzna wiele razy pojawiał się na przestrzeni lat w programach telewizyjnych opowiadających o stylu ulicy. Wreszcie, w 2010 roku stał się centralnym bohaterem dokumentu Richarda Pressa "Bill Cunningham New York", wyświetlanego teraz w Warszawie w ramach trwającego do 9 marca 2014 roku przeglądu Warsaw Fashion Film Festival.
Nie interesują go ludzie, tylko ubrania. Widać to doskonale nie tylko w prezentowanych w jego kolumnie zdjęciach, ale także podczas oglądania dokumentu mu poświęconego, a zwłaszcza scen kręconych w Paryżu, do którego redakcja "NYT" wysyła Billa dwa razy w roku. W dokumencie widać, jak reporterzy rzucają się z aparatami na aktorkę Catherine Deneuve, a Bill pozostaje z boku - niewzruszony. - Nie miała na sobie niczego interesującego - tłumaczył z uśmiechem swoją obojętność.
Billa fascynuje ulica i to na niej spędza najwięcej czasu. Najbardziej lubi, kiedy pada deszcz, a burze wprost uwielbia. Wtedy ludzie przestają pozować, skaczą przez kałuże, chowają się pod naprędce zorganizowanymi płaszczami, wyglądają jak kolorowe ptaki. Bill ma oczy dookoła głowy, przypomina zresztą pobudzoną sowę, która czujnie wypatruje ofiary, a gdy ją już namierzy, natychmiast przyszpila i odlatuje.
Bill Cunningham i Anna Wintour. Fot. McMullan Co/SIPA/EAST NEWS
Bill Cunningham karierę zaczynał jako kapelusznik. Na zdjęciu z naczelną "Vogue'a" Anną Wintour.
- Pieprz się dziadu! Jak mi zrobisz zdjęcie, to ci roz..bię aparat - słyszy z ust krewkich czarnoskórych uczennic w spódnicach w szkocką kratę, kardiganach i podkolanówkach. I nie są to zapewne jedyne groźby, których musi wysłuchiwać każdego dnia. Bill nie prosi o zgodę na zrobienie zdjęcia, po prostu znienacka naciska spust. Nic sobie zresztą z tych i innych pogróżek nie robi, a uśmiech nie schodzi z jego ust. Ulica pochłania go do tego stopnia, że potrafi się zagapić i wjechać rozpędzonym rowerem taksówkarzowi w bagażnik.
Bill CVunningham podczas pracy w redakcji NYT. Fot. East News
Nie trzyma terminów, ciągle coś zmienia. Praca z Billem nie należy do najłatwiejszych. Fot. East News
Bill jest nieustannie w ruchu - przemierza Nowy Jork na swoim rowerze marki Schwinn (to jego 29 rower, poprzednie mu ukradli), a jego dzień właściwie nie ma końca - wieczorami odwiedza gale charytatywne i przyjęcia, na których dokumentuje życie nowojorskich elit.
Jedzenie? Nie jest ważne! Picie? Jest nieistotne. Billowi nie zależy na mieszkaniu - do 2010 roku żył w mikroskopijnej pracowni w budynku Carnegie Hall, sąsiadując ze słynną, wiekową już, choreografką i portrecistką Edittą Sherman. Łazienkę miał wspólną, na piętrze, kuchnię stanowił... czajnik. - Nie potrzebuję udogodnień, im mniej pomieszczeń do sprzątania, tym lepiej - zaklinał się w rozmowie z dokumentalistami. Każdy film, który wywołał, każde zdjęcie, które w życiu zrobił, znajduje się skatalogowane w metalowych szafkach szczelnie wypełniające jego pracownię. Bill śpi jak mnich archiwista - między zbiorami na materacu, ubrania wieszając na uchwytach szuflad.
Czy już wspomniałam, że ubrania i styl są dla niego najważniejsze? Tak, wiem, ale to naprawdę kwintesencja jego życia. Bill robi zdjęcia wszystkiemu, co go zainteresuje, później w pamięci katalogując trendy i pokazując je w swojej rubryce. Jej powstawanie to zresztą męka dla pracującego z nim grafika. Zdjęcia wędrują po całym layoucie, termin oddania kolumny już dawno mija, a starszy pan ciągle nie jest zadowolony. - Nie ucinaj jej rąk - protestuje przeciwko koncepcji grafika. - Zresztą, co ja z tobą będę polemizował, ty drwalu z New Jersey - dorzuca z szelmowskim uśmiechem.
Cunningham ceni styl innych, sam pozostając wielbicielem zachowawczości i praktycznych rozwiązań. Na co dzień nie rozstaje się z kobaltową płócienną kurtką, modelem, który kupuje w Paryżu w sklepie specjalistycznym. W stolicy Francji w takich ubraniach chodzą... mężczyźni pracujący jako śmieciarze. Życie jednak pokazuje, że tylko taki strój jest w stanie przetrwać wielogodzinny kontakt z zawieszonym na szyi aparatem. Na wieczorne wyjścia Bill zmienia kurtkę na garnitur, dbając jednak o bezpieczeństwo i jeżdżąc w... odblaskowej kamizelce.
Bill CVunningham podczas wieczornej zmiany. Fot. BFA/SIPA/EAST NEWS
W ciągu dnia w kurtce śmieciarza, wieczorem w garniturze. Bill w pracy. Fot. BFA/SIPA/EAST NEWS
Ci, którzy znają Billa, cenią jego pracę, podziwiają jej efekty. Przykład z filmu mu poświęconego, znowu zresztą z Paryża. Bill chce się dostać na pokaz Chanel, ale młoda dziewczyna z obsługi ignoruje go. Zza jej pleców wyrasta jej przełożony, który wprowadza Billa osobiście do budynku, sycząc przez zęby: - Przecież to tu najważniejszy człowiek!
Bill zna się na modzie, ale nie jest przez nią zepsuty ani zmanierowany. Nie interesują go także czeki, które za swoją pracę otrzymuje, twierdząc, że wynagrodzenie ogranicza jego wolność, a on nie chce być poddawany presji. Ma genialną pamięć i potrafi wytknąć projektantowi skopiowanie projektu innego designera sprzed wielu lat.
Pod względem zawodowym Bill jest w Nowym Jorku postacią kultową. Zachwycał się stylem transseksualistów i tak długo upierał przy publikacji ich zdjęć w sukienkach, aż po latach, wreszcie zaczęli być medialnie widoczni. Swoich modeli traktuje zresztą z ogromną sympatią, nazywając "Dzieciakami". Znaleźć się w rubryce Billa? To zaszczyt! Rozkładówki szczęśliwych wybrańców są przez nich laminowane i przechowywane dla potomnych.
Plakat dokumentu o Billu Cunninghamie. Fot. East News
Plakat reklamujący film o Cunninghamie, a przy okazji jego autorska kolumna z "New York Timesa". Fot. EAST NEWS
Jego sława dokumentalisty modowej ulicy trafia na salony (a w Nowym Jorku prestiżu nie kupią żadne pieniądze), do redakcji, przekracza nawet granice. Bill został doceniony przez Ministra Kultury Francji i odznaczony orderem Oficera Legii Honorowej. Przeskoczono tym samym jedną pozycję - Kawalera - co nie zdarza się często.
Sam dyskretny, pozostaje w cieniu. Jego współpracownicy nie wiedzą wiele o jego życiu prywatnym. Niektórzy zdają sobie sprawę, gdzie i w jakich warunkach mieszka, inni przekazują legendy na temat jego pochodzenia, twierdząc, że tylko osoba pochodząca z bogatego domu, może pozwolić sobie na taką wolność i życiową nonszalancję.