Ubrania nawiązujące do mody lat 50. XX wieku, maszyna do losowania skarpetek, rysunki przedstawiające dawny świat i kawiarnia, w której napój podawany jest w papierowych kubkach z cytatem z "Dziennika 1954" - w ten sposób risk. made in warsaw opowiada o Warszawie Leopolda Tyrmanda.
"Elegancja to własne sympatie, uwydatnione w dobrze dobranym do własnej osoby ubraniu" - pisał w powieści "Zły" Leopold Tyrmand. Te słowa świetnie pasują do marki risk. made in warsaw. Dąży ona do tworzenia różnorodnych ubrań, tak, żeby każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Nie chodzi o ściganie trendów mody, kopiowanie wzorów z wybiegów w Mediolanie czy Nowym Jorku ale o to, żeby wyglądać dobrze i oryginalnie. - Wszystkie nasze ubrania są szyte dla kogoś takiego jak ja, kobiet które muszą maskować różne mankamenty figury, żeby wyglądać korzystnie, takich, które mają szerokie biodra, duży biust, brzuch, który nie jest idealnie płaski i szyję, która nie jest długa - wyjaśnia Antonina Samecka z risk. made in warsaw. - Są pomyślane w taki sposób, żeby wyszczuplać i wysmuklać sylwetkę. Każdy płaszcz, sukienka, spódnica, bluza, spodnie ma element, który spełnia tę rolę - dodaje. To nie są konceptualne ciuchy dla wybrańców ani unisex. One podkreślają płeć, ustawiając proporcje jak najkorzystniej dla sylwetki - i damskiej i męskiej. Są wymyślone dla prawdziwych kobiet, mężczyzn i dzieci a nie dla plastikowych manekinów czy modelek z wybiegu.
Zanim Antonina Samecka założyła firmę z Klarą Kowtun pracowała w miesięcznikach prowadząc działy mody i urody, i o ubraniach oraz o tym, jak je dobierać wie wszystko. Dziewczyny mają kolekcję dla kobiet w ciąży, koszule nocne i bluzki dla miłośników psów. Proponują bawełniane fraki i suknie ślubne. Obok krótkich sukienek, są długie powłóczyste spódnice, przypominające tę, w której w jednej z finałowych scen filmu "Kill Bill" wystąpiła Uma Thurman. Ubrania risk. made in warsaw spodobały się w Japonii, USA, Czechach, Izraelu i w krajach arabskich. Bardzo dobrze sprzedają się też w Polsce i to nie tylko w dużych miastach ale także całkiem małych. Z ich kupieniem nie ma kłopotu, są bowiem dostępne na internetowej stronie firmy i bez problemu można je wymienić lub oddać, ale zwroty to rzadkość.
Ubrania inspirowane są szarą bluzą z kapturem, taką jaką prawie każdy ma w szafie. - Moja praca wymagała tego, żebym wyglądała elegancko i w rezultacie moje ubrania bywały niewygodne, czasami czułam się w nich jak nie ubrana tylko przebrana i przez cały dzień marzyłam o tym, żeby wrócić do domu i założyć bluzę z kapturem - mówi Antonina Samecka. Ubrania risk. made in warsaw są wygodne i mają świetlisty szary kolor, w którym korzystnie się wygląda, są wykonane z solidnego materiału. Dodatki takie jak suwaki i guziki są sprowadzane z zagranicy, bo o ciekawe dobrej jakości elementy tego typu jest w Polsce trudno, materiał jest polski. Dlaczego króluje w nich szary kolor, od którego odstępstwa są rzadkością? - Uwielbiam czerń i biel, ale to w szarym kolorze wygląda się najlepiej bo świetnie gra z cerą - wyjaśnia Antonina Samecka. - Czarny kolor jest elegancki, bezpieczny ale skóra wygląda przy nim często blado, biel tak pełna świeżości jest korzystna dla osób o idealnej figurze i to dlatego postawiliśmy na szarość w takim odcieniu, który świetnie pasuje do ciemnych i jasnych włosów, do jasnej i opalonej skóry. Zawsze miałam w szafie dużo szarych ubrań i sięgałam po nie przy okazji wyjść, podczas których chciałam na pewno wyglądać dobrze a szarych bluz z kapturem miałam kilka - dodaje.
Jedna z linii ubrań nawiązuje do kultury żydowskiej. Sukienki, bluzki, bluzy Risk OY ozdabiają gwiazdy Dawida ze śnieżek, kolorowe hafty z żydowskimi motywami, jak mezuza i hamsa oraz napisy takie jak: oy, oy my boy is goy i Thanks my mum, w dowcipny sposób przypominające o tym, że pochodzenie żydowskie zawdzięcza się mamie. No ale ten drugi napis jest uniwersalny. Bo kto by nie chciał podziękować mamie? Naczelny rabin Polski Michael Schudrich o ubraniach Risk OY powiedział: - Ucieszyłyby Mojżesza, a nawet Abrahama.
Spodobało mu się to, że pokazują żydowską tożsamość jako coś radosnego.
Piętro inne niż wszystkie
Wystawa w Muzeum Literatury inspirowana jest powieścią "Zły", którą pisarz zadedykował "mojemu rodzinnemu miastu Warszawie". Dużo tu zdjęć ulicy z lat 50. XX wieku, artykułów ze "Stolicy", "Życia Warszawy" i "Expressu Wieczornego", który pojawia się w prozie Tyrmanda. Są plakaty propagandowe z lat 50. i listy od czytelników do pisarza przesyłane pod adresem wydawnictwa Czytelnik, które opublikowało powieść "Zły" w 1954 roku. Można posiedzieć w kawiarni Lajkonik, barze Słodycz i skoczyć na Pragę na Różyca.
Piętro risk. made in warsaw jest inne. Tu zwiedza się świat opisany w "Dzienniku 1954", świat pasji pisarza, jego zwyczajów, ulubionych przedmiotów. Ekspozycja opowiada o tym, jakim człowiekiem był Tyrmand. Dzieci z pewnością zachwyci maszyna, w której można wylosować kolorowe skarpetki. Do takich wzorzystych skarpetek Tyrmand miał ogromną słabość ale na tym jego ubraniowa pasja się nie kończyła. Pisarz lubił wyglądać dobrze, wyróżniać się w tłumie. Uwielbiał ubrania, znał się na nich i poświęcił im mnóstwo miejsca w swoich książkach. Największe skarby wynajdował na ciuchach, a potem swoje zdobycze zanosił do krawców, którzy zwężali nogawki, przycinali kołnierzyki, dopasowywali marynarki do jego sylwetki. Przerabiał ubrania z paczek z zachodu, zamawiał płaszcze i garnitury. Nie zawsze mógł zapłacić przy odbiorze, ale krawcy czekali cierpliwie na pieniądze bo Tyrmand był stałym klientem. Przypomina o tym jeden z licznych cytatów, wyeksponowanych na wielkich rysunkach zdobiących piętro stworzone przez risk. made in warsaw: "Poproś krawca z Krakowa, żeby szytą dla ciebie marynarkę natychmiast wysłał do Warszawy samolotem. Za spodnie od niego, w których już chodzisz też zapłacisz potem". 12 plansz na których cytatom z utworów Tyrmanda towarzyszą rysunki to pomysł Piotra Zachary, który dowodził kilkoma magazynami o modzie i jest jednym z najlepiej ubranych ludzi w Polsce. Inspiruje go Paryż, Londyn, Berlin, Mediolan i Moskwa.
W jednej z muzealnych sal zaanektowanych przez risk. made in warsaw jest długi rysunek przedstawiający bliskie pisarzowi przedmioty - m.in. maszyna do pisania, eleganckie buty z zelówką, płyta winylowa. Towarzyszy mu opis tych rzeczy: rękawice bokserskie, niezbędnik boksera amatora; okulary, znak rozpoznawczy, grzebień choć kosztowny to artykuł pierwszej potrzeby; szczoteczka do zębów nylonowa szmuglowana do Polski z Ameryki; płyta gramofonowa, najlepiej jak gra Glenn Miller, Armstrong lub Benny Goodman, rakieta, jak grać w tenisa to na Legii i to z mistrzem kraju.
W kawiarni, którą risk. Made i warsaw stworzył w jednej z muzealnych sal jest bar, duży expres ciśnieniowy a kawa podawana jest w papierowych kubkach z nadrukowanym cytatem z "Dziennika 1954". - To ostatni akapit tej książki, Tyrmand napisał to 2 kwietnia a sięgamy po niego po to, żeby przypomnieć, jak ludzie kiedyś z sobą rozmawiali, jak dawniej wyglądało spotkanie w kawiarni - mówi Antonina Samacka. A jak rozmawiali? - Wymieniali myśli, słuchali siebie nawzajem, a dziś przy stole często widuje się ludzi, którzy siedząc ze znajomymi przeglądają strony internetowe na laptopie, piszą sms-y, a rozmowa polega na rzucaniu jakichś uwag - mówi Antonina Samecka. Kawiarnia zorganizowana przez risk. made in warsaw na wystawie to nie przypadek. Nie chodzi tylko o to, że pisarz lubił przesiadywać w kawiarniach ale to też próba generalna przed nowym przedsięwzięciem firmy. 11 kwietnia w jej siedzibie na ul. Szpitalnej 6 zostanie otwarty butik połączony z kawiarnią, którego wnętrze zaprojektował Piotr Ploski z galerii vintage smallna. Antonina Samecka zaprasza: - Będziemy podawać pyszną kawę parzoną w klasyczny, co nie znaczy standardowy sposób, a do kawy będzie jedzenie według ukochanych przepisów naszych klientów.
W kolekcji ubrań inspirowanych utworami Tyrmanda risk. made in warsaw chce przywrócić do łask dwurzędowe marynarki, sukienki z halką, subtelne rękawiczki. - Szukając pomysłów sięgnęłyśmy nie tylko do utworów Tyrmanda ale po prostu przyjrzałyśmy się polskiej modzie lat 50. i temu jak on prezentował się na jej tle i jak ubierały się kobiety, które robiły na nim wrażenie. Bardzo pomogła nam rubryka Barbary Hoff w "Przekroju" i "Kobieta i Życie" z lat 50-54 - mówi Antonina Samecka. Efekt? Męskie ubrania linii Tyrmand są bardzo męskie, a kobiece emanują kobiecością.
Wystawę "Ulice Złego", którą przygotowały Joanna Pogorzelska, Aleksandra Kaiper-Miszułowicz, Zuzanna Rosińska-Waś, można oglądać do marca przyszłego roku.