Zanim 29-letni John Maloof zetknął się z postacią Vivian Maier był początkującym agentem nieruchomości, amatorsko zajmującym się historią rodzinnego miasta. Skromne dzieciństwo pod opieką samotnej matki nauczyło bystrego chłopaka z podrzędnej dzielnicy Portage Bridge jak z miejskich śmietników czy aukcji komorniczych wyłuskiwać ciekawe obiekty i sprzedawać je z zyskiem na pchlich targach, co z czasem zamieniło się w pasję historyczną. Zimą 2007 roku wziął udział w licytacji zawartości skrytki miejskiej przechowalni. Należała do emerytki, która od dawna zalegała z opłatami za wynajem i gdyby jej rzeczy nie znalazły nabywcy, pewnie wylądowałyby na śmietniku. Ponieważ jednak Maloof szukał starych zdjęć architektury do książki o historii Portage Bridge, którą planował napisać z kumplem, kupił za 380 dolarów pudło z 10 tysiącami niewywołanych negatywów z połowy XX wieku. Ich właścicielką była niejaka Vivian Maier, a jej zdjęcia okazały się jednym z najbardziej zaskakujących odkryć współczesnej fotografii.
Zdjęcia nie pasowały do książki, ale było w nich coś, co poruszyło, kompletnie nieznającego się wówczas na fotografii - Johna, i sprawiło, że jakiś czas potem wrócił do nich. Były to, zrobione z niezwykłym wyczuciem, fotografie z życia chicagowskich ulic z lat 50. i 60. Portrety przechodniów, włóczęgów i eleganckich dam, zabawy dzieci i miejska architektura. Kiedy Maloof zaczął publikować te odbitki na swoim blogu, spotkał się z zaskakująco entuzjastyczną reakcją czytelników i profesjonalnych krytyków fotografii, a tajemnicza Vivian stała się jego obsesją. Jak sam mówi, dzięki niej jego życie poszło w kompletnie innym kierunku. Po pierwsze zaczął sam fotografować, po drugie podjął śledztwo i odszukał zachowany dorobek fotografki, po trzecie zajął się propagowaniem jej twórczości . Dziś jest fotografem, kolekcjonerem i filmowcem. O swojej życiowej przygodzie nakręcił wraz z Charlesem Siskelem film "Szukając Vivian Maier", który w maju wchodzi na polskie
">ekrany
Jak odkrył Maloof, Vivian Maier zmarła 2 lata po licytacji, w ubóstwie i zapomnieniu. Była Amerykanką francuskiego pochodzenia i całe życie pracowała, jako niania dzieci zamożnych ludzi, wychowując między innymi synów chicagowskiej rzeźbiarki Nancy Gensburg. Nigdy nie wyszła za mąż i nie miała własnych dzieci. Ubrana w obowiązkową męską koszulę, bez makijażu i w butach na płaskim obcasie całymi latami przemierzała ulice Chicago z nieodłącznym aparatem Rolleiflex zawieszonym na szyi. I tak też przedstawiała siebie w licznych autoportretach.
Jak mówi współautor filmu o niej, Charles Siskel: "Maier była niczym szpieg. Potrafiła niepostrzeżenie uchwycić życie ulicy, zapisywała na fotograficznej taśmie ludzi, jakimi byli i gdziekolwiek byli. W stoczniach, slumsach, na przedmieściach". Swoich wychowanków, których uczyła życiowej zaradności, francuskiego i jazdy na rowerze, zabierała często na wycieczki w nietypowe miejsca: do tzw. gorszych dzielnic, do sklepów jubilerskich, ale i na wysypiska śmieci. Nikogo nie dopuszczała do swojej prywatności, nie pokazywała zdjęć (choć Gensburgowie, u których mieszkała, pozwolili jej urządzić ciemnię w łazience), zabraniała dzieciom zaglądać do swojego pokoju, w którym obsesyjnie gromadziła rozmaite znaleziska.
Z czasem jej niełatwy, zamknięty charakter stał się przeszkodą w życiu zawodowym, niektórzy brali ją nawet za wariatkę, i coraz trudniej było jej zatrudnić się jako niania. Nie wiadomo, dlaczego Vivian Maier nie miała potrzeby, by swoją twórczość pokazać światu. Mimo, że Maloof i Siskel kręcąc film dotarli do ok. 100 osób, które ją znały, nie odkryli do końca jej tajemnicy. Być może jakieś światło na jej postawę rzucają badania, które prowadzi nad jej życiem i twórczością Pamela Bannos z Northwestern Univercity w Chicago. Stąd wiadomo dziś, że Maier była nieślubnym dzieckiem nastoletniej Francuzki, która uciekła z kraju do Ameryki.
Kobiety w jej rodzinie z pokolenia na pokolenie przekazywały sobie trudne dziedzictwo - żyły samotnie na marginesie społeczeństwa, bez wykształcenia i majątku, trudniąc się pracą fizyczną. Spóźniona sława przyszła już po jej śmierci, czyniąc z chmurnej niani pionierkę fotografii ulicznej, która dziś święci tryumfy i jest wręcz modna. Wiele ze zdjęć, które zrobiła Maier, nigdy nie zostało za jej życia wywołanych, bo autorki nie było na to stać. Dziś część dochodów z filmu o jej życiu oraz ze sprzedaży jej prac, które w nowojorskich galeriach osiągają ceny od 2 do 8 tysięcy tysięcy dolarów, John Maloof przekazuje na fundusz stypendialny Vivian Maier dla studentek w School of the Art Institute of Chicago.
Polska premiera filmu "Szukając Vivian Maier" (Gutek Film) odbędzie się 9 maja 2014 roku. Od 9 maja do 23 czerwca 2014 r. w Leica Gallery w Warszawie można oglądać wystawę "Amatorka", prezentującą zdjęcia Vivian Maier.